środa, 28 listopada 2012

Rozdział 22: Just let me kiss you.

Cass leżała na łóżku w sypialni, myśląc o wydarzeniach sprzed ostatnich dwóch miesięcy. Jej rozmyślania przerwał dzwonek telefonu. Spojrzała na ekran myśląc, że będzie tam widniało "Ross", jednak była w błędzie. Dzwoniła jej mama.

*** - Cześć mamo. Co u ciebie? - spytała Cassy, odbierając.
- Hej słonko. Wszystko w porządku  właśnie wracam do domu. - odpowiedziała Katie. - Więc możecie się już z Emily pakować.
- Ju.. już? Dlaczego tak wcześnie? - pytała ze smutkiem w głosie.
- Tak, załatwiliśmy już wszystko, co było do załatwienia i pozwolili nam zjechać.
- Ahaa.. 
- Nie smuć się, jeśli chcecie, to zostańcie jeszcze te parę dni. - uśmiechnęła się kobieta.
- Serio?!
- Pewnie, że tak. Jesteś u Suzie, więc możesz u niej być, ile tylko chcesz. To znaczy do końca wakacji.
- To świetnie mamo, dzięki. Jesteś super. - powiedziała zadowolona dziewczyna.
- A co się stało, że chcesz jeszcze zostać? Przecież ty nawet nie miałaś chęci tam jechać.
- Noo wiem, ale jest rewelacyjnie. - zaśmiała się. - Z chęcią zostałabym tu jeszcze dłużej.
- A może poznałaś tam kogoś? - spytała znacząco, roześmiana Katie.
- Mamoooo. Czy ty zawsze musisz wprowadzić jakieś swoje dziwne wnioski? 
- A nie mam racji? Nikogo nie poznałaś? - dopytywała dalej.
- Owszem poznałam, ale to tylko znajomi.
- Ahh tak? Jak mają na imię ci znajomi?
- Rydel, Riker, Rocky, Ellington i... eehh.. muszę już kończyć, ktoś  próbuje się do mnie dodzwonić. Paa, kocham cię. - rozłączyła się, a na ekranie komórki od razu pojawiło się zdjęcie Rydel.
- Słucham? - odebrała. - Spoko... Jakoś leci... Nie, nie ma jej jeszcze. Chyba z Ratliffem wyszła.... Nie ma sprawy, mogę jutro wpaść. To o której?.... Okej.... Nie, nie będzie mi przeszkadzał. W tej chwili jest mi obojętny.... Pa, buźka.***


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

*Nad jeziorem*
- Co tu jest grane? - spytała zdezorientowana Emily.
- Też chciałbym wiedzieć. - dodał Ell.
- Dostaliśmy na waszą dwójkę zgłoszenie o wtargnięciu na teren jeziora. - oznajmił policjant.
- A przepraszam bardzo, od kiedy to kąpiel w jeziorze jest przestępstwem?! - denerwowała się brunetka.
- No właśnie. Pływam w jeziorach od lat i nigdy jeszcze nie musiałem się z tego tłumaczyć i tym razem też nie zamierzam. 
- Kąpiel w jeziorze publicznym to jedna sprawa, a w prywatnym druga. - mówił poważnie mundurowy.
- W prywatnym? Mam rozumieć, że jakiś nadęty pajac, kupił sobie jezioro? - wymachiwał rękoma Ellington. - Nie mógł kupić stawu, tylko jezioro?!
- To już nie ode mnie zależy. Proszę się wytrzeć i wsiąść do samochodu. Jedziemy na komisariat. 
- Nigdzie nie jedziemy! Nie macie podstaw, żeby nas tam zabrać. Pojadę dopiero, gdy zobaczę tutaj jakiś znak, że jest to teren prywatny! A jak na razie, to nic takiego tutaj nie widnieje, więc przykro mi, a właściwie to nie. Możecie sobie już jechać. - zakomunikował chłopiec.
- Czy taki znak panu wystarczy? - zapytał z nutką ironii policjant, wskazując na wielki znak z napisem "TEREN PRYWATNY! Zakaz kąpieli w jeziorze!", znajdujący się za nastolatkiem.
- Ojenyy.. Nie możecie nas po prostu puścić? Po co mamy jechać na komisariat? Przecież nie zamyka się ludzi za pływanie! - bulwersował się chłopiec. Mężczyzna posłał mu niemiłe spojrzenie.
- Ahh.. Panie władzo.. - zaczęła Emily. - My naprawdę nie zauważyliśmy tego znaku. Przecież nie zrobiliśmy świadomie czegoś zakazanego. Na serio, przepraszamy. Ja nawet nie jestem stąd. Więcej nas tutaj nie zobaczycie, tylko proszę nas puścić, błagam. Nikomu nic się nie stało, a przecież każdy ma prawo się pomylić. Nie popełniliśmy żadnego przestępstwa. - ciągnęła łagodnym głosem.
- No chłopcze.., masz szczęście z taką dziewczyną. - zwrócił w stronę Ellingtona. - Gdyby jej tutaj nie było, zapewne już bylibyśmy na posterunku. Tym razem to tylko upomnienie, ale więcej ma was tutaj nie być, jasne?
- Oczywiście. - odpowiedzieli zgodnie. Ubrali się, a następnie ruszyli do domu bruneta.
- Siema, Ross. - powiedział Ratliff, przybijając blondynowi "żółwika".
- Hej Ell, hej Emi. - uśmiechnął się do dziewczyny.
- Cześć. - burknęła, a następnie razem ze swym partnerem ruszyli w kierunku jego pokoju. Niespodziewanie poczuła lekkie szarpnięcie za rękę.
- Możemy porozmawiać? - spytał z wyraźną zależnością.
- Dobra. Ell, poczekaj na mnie w pokoju. - odparła, po czym wraz z Rossem udali się do kuchni. - Więc, co chcesz?
- Co u Cassy? - zapytał z przejęciem.
- Obchodzi cię to?
- Oczywiście, że tak. Zależy mi na niej.
- Jakoś tego nie okazujesz. - burknęła brunetka.
- No wieem. Dupek ze mnie.. - westchnął Ross.
- Z tym muszę się zgodzić. - przerwała chłopakowi.
- Ehh.. To wszystko jest takie skomplikowane.
- Taa.. skomplikowane jak budowa cepa. - odparła z ironią. - Jesteś durniem i tyle.
- Proszę cię, nie mów tak. Wiem, że ciągle wszystko chrzanię, bo jak tylko coś tknę, robię to źle. Czegokolwiek bym nie zrobił, zawsze ktoś będzie przez to cierpiał. - powiedział smutny, podpierając brodę ręką.
- Nie staraj się uszczęśliwiać wszystkich na siłę. Wiem, że chcesz, aby każdy był zadowolony, ale tak się nie da. - położyła rękę na ramieniu chłopca. - Zrób tak, żeby cieszyć, tylko tych, na których na prawdę ci zależy, i którym zależy na tobie. 
- Tyle, że mi zależy na nich obu. Na Kaitlyn, jak na dziewczynie, kocham ją. A na Cassy, jak na... - Ross zawahał się na moment.
- Jak na kim?
- Sam nie wiem. To jest takie dziwne uczucie. Jesteśmy przyjaciółmi, ale.. jakoś mi to nie do końca pasuje. Raczej bardziej coś.. ee... - próbował się wysłowić.
- Coś pomiędzy przyjaźnią, a miłością? - wtrąciła Emily.
- Miłością? Niee... nie.. nie wiem. Przecież, ja jestem z Kait i.. i nie mogę kochać Cass, to, to jest.., takie dziwne. - załamał ręce.
- A ten wasz niedoszły pocałunek? Co wtedy czułeś? - dopytywała Emi, bawiąca się w psychologa.
- Co ja wtedy czułem? Co czułem? Nie wiem. To wyszło tak samo z siebie. To nie musi być zaraz miłość.
- No wiesz, Ross. Pocałunki nie wychodzą same z siebie, coś im musi pomóc. Wiesz, o czym myślę, prawda?
- Prawda. I wiesz co, masz rację. Pójdę niebawem do Kaitlyn, powiedzieć jej, jak się czuję. Nie mogę lekceważyć przyjaciół z powodu dziewczyny. - mówił dosadnie.
- Radziłabym ci się trochę śpieszyć, nim będzie za późno.
- Co masz na myśli?
- To, że za kilka dni wyjeżdżamy.
- O niee.., zapomniałem. Jutro do niej pójdę. - uśmiechnął się i objął Emily najmocniej, jak tylko potrafił, unosząc ją jednocześnie do góry. - Dziękuję! Dziękuję! Dziękuję! Jesteś wspaniała, najlepsza! - wykrzyczał, cmokając brunetkę w polik. 
- Haha! Nie ma sprawy, głupku. - zaśmiała się. 


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~



*Następny dzień, godzina 12:01. Dom Kaitlyn. 6 dni do wyjazdu*
- Czekam na wyjaśnienia. - mówił poddenerwowany Ross.
- Na jakie wyjaśnienia, co ja mam ci wyjaśniać?!
- Hmm... No nie wiem, najlepiej wszystko! Kim do cholery jest ten chłopak?!
- Moim przyjacielem?! Nie wolno mi się zadawać z chłopakami?! - wrzeszczała Kaitlyn.
- Zabraniasz mi spotykać się z Cassidy, a sama sobie siedzisz w domu z jakimś gościem.
- Koleś, wyluzuj. Nic się tutaj nie dzieje. Mamy do zrobienia projekt na gegrę, a ja jestem z niej trochę cienki, więc Kaitlyn mi pomaga, babka nas razem przydzieliła. Nie przejmuj się, nie tykam zajętych lasek. - wydukał kolega ciemnowłosej.
- Taa.., spoko. 
- Już, uspokoiłeś się? Jeśli nie wierzysz, to proszę bardzo, tutaj są materiały do projektu. - wskazała na stół. 
- Dobra, niech ci będzie. Ale i tak chcę cię uświadomić, że wybieram się do Cassidy.
- Po co?! - zezłościła się brązowooka.
- Porozmawiać.
- Miałeś z nią nie rozmawiać! Chyba ci zabroniłam!
- I co z tego, że mi zabroniłaś? Nie muszę się ciebie słuchać. Od rozkazywania mi mam rodziców, chociaż ich też nie zawsze słucham.
- Jesteś tak samo żałosny, jak i ona! - krzyknęła.

Chłopak złapał dziewczynę za rękę, na której znajdowała się złota bransoletka, którą dziewczyna "znalazła" przy śmietniku w szpitalu.

- Skąd ją masz? - spytał Ross.
- Już ci mówiłam, znalazłam na podłodze w szpitalu.
- A tak na prawdę, skąd? - nie dawał za wygraną.
- Domyślny jesteś. Od Cassidy. - powiedziała, krzyżując ręce i posyłając chłopakowi pewny siebie uśmieszek.
- Nie dała ci jej, więc skąd ją masz? - ciągnął.
- Oczywiście, że mi jej nie dała. Sama ją sobie wzięłam. Przecież kupiłeś ją dla mnie, a nie dla tej krowy. - powiedziała zwycięsko.
- Nie mogę w to uwierzyć. - parsknął.
- To uwierz. Ona nie dorasta mi nawet do pięt, bo gdyby było inaczej, to byłbyś z nią, a nie ze mną. - uśmiechnęła się, składając gorący pocałunek na ustach partnera. - Prawda, Rossy? - chłopiec nie odpowiedział.
- Pójdę już do niej. 
- Ah.. bardzo proszę, wynoś się stąd! - wypchnęła Rossa za drzwi. - Wróć, jak zmądrzejesz!
- Kocham cię, skarbie. - rzucił, próbując załagodzić sytuację. - Uspokój się.
- Niee! Cześć! - krzyknęła i zatrzasnęła za chłopakiem drzwi. Rozdrażniony blondyn postanowił czym prędzej wrócić do domu.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~



 *Dom Lynchów i Ratliffa, 13:20.*
- No heeej, Cassy. - Rydel ucałowała przyjaciółkę. - A gdzie Emily?
- Powiedziała, że przyjdzie za godzinkę. - uśmiechnęła się blondynka.
- Ahaa.., no dobra. Wiesz co, niunia. Poczekaj na mnie jakieś 20 minut, ja pójdę się trochę odświeżyć, mieliśmy przed chwilą próbę.
- Okej, nie ma sprawy. - odparła Cass, a Ryd pognała do łazienki na górę. Nagle do domu weszła blond postać - Ross.
- Już je... Oo. - wypowiedział na widok dziewczyny. Zdjął kurtkę, buty i podszedł do niej.
- Hej, mała. - uśmiechnął się. Blondynka spojrzała na niego, nie wypowiadając nawet jednego słowa. - Wiem, jesteś na mnie wściekła i wcale ci się nie dziwię.
- Ja nie jestem wściekła, Ross. Jestem zawiedziona. I nawet nie próbuj mnie przepraszać, bo to już się robi na serio nudne. To już jest jakaś rutyna.
- Dobrze, więc powiem ci, że byłem przed chwilą u Kaitlyn.
- Wiesz, nie bardzo mnie to interesuje. - odparła obojętnie.
- Powiedziałem jej, że mną nie rządzi i że nie oleję przyjaciół dla niej.
- Po tym wszystkim, nie wiem, czy wciąż mogę ci zaufać. - stwierdziła smutna.
- Oczywiście, że możesz. Zawsze mogłaś i zawsze będziesz mogła. - uśmiechnął się.

Przez dłuższą chwilę siedzieli w zupełnej ciszy. Cass wpatrywała się w stojącą na stole szklankę wody, a Ross wodził wzrokiem po blondynce od stóp do głów i tak w kółko. W końcu postanowił się poruszyć. Powolnym ruchem, przysunął się do dziewczyny, tak blisko jak tylko mógł. Prawą rękę położył na oparciu kanapy, za plecami dziewczyny, lewa natomiast, powędrowała na jej kolano, gładząc je delikatnie. Przez kilka sekund wpatrywał się na przemian w jej oczy i usta. W tym momencie uniósł się nieco i jeszcze bardziej sunął w stronę przyjaciółki tak, że po części na niej leżał. Przez chwilę blondynka wykazywała podobne chęci, lecz już po paru sekundach postanowiła wydostać się z objęć kolegi. Na marne się, gdyż po obu stronach znajdowały się jego ręce. Cassidy wpatrywała się w niego, jak wryta. Chciała tego, nawet bardzo. Tak cholernie chciała go teraz objąć i pocałować. Ross nachylił się nad nastolatką, jego usta już prawie stykały się z jej. Byli tak blisko siebie, że czuli na wzajemnie swoje oddechy. Nagle ni stąd ni zowąd, Cassy zepchnęła z siebie przyjaciela.

- Co jest? - spytał zdziwiony Ross.
- Co ty wyrabiasz?
- Um.. Mam zamiar Cię pocałować. - wypowiedziawszy te słowa, ponownie pochylił się w stronę dziewczyny, która po raz kolejny go odepchnęła.
- Przecież ty nie możesz!
- Dlaczego? Czy całowanie się jest czymś zabronionym? 
- Ross! Masz dziewczynę. Psychiczną, ale masz. - oburzyła się Cass.
- Nic nie poradzę na to, że tak na mnie działasz. - wykrztusił. Blondynka wybałuszyła oczy. - No co? Już od dawna na to czekam. Nic na to nie poradzę. Jesteś moją przyjaciółką, ale i tak mam cholerną ochotę cię pocałować. - powiedział, wpatrując się w siedzącą na drugim końcu kanapy dziewczynę, przygryzając dolną wargę. - Od kiedy tylko się poznaliśmy. Nie mogę się już opanować, więc proszę pozwól mi to zrobić. - dodał, dosunąwszy się do Cassidy. Złapał ją czule za włosy i raz jeszcze nachylił głowę w jej stronę.
- Jesteś z Kaitlyn. Nie możesz mnie ot tak całować! - irytowała się, próbując utrzymać chłopaka z dala od siebie. - Przecież ją kochasz!
- Owszem, ale mieliśmy ostrą sprzeczkę. I to nie jest teraz istotne. Istotne jest to, że chcę to zrobić już od tak dawna. - machnął ręką, kontynuując swoje nachalne podchody.
- Ahh tak? Pokłóciliście się? - do jej oczu zaczęły napływać łzy. - I ja mam być twoją zabawką na pocieszenie?! Miałam nadzieję, że choć tym razem, to co mówisz jest prawdą, a ty po raz kolejny... ahh.. szkoda gadać. - słone krople powili przedostawały się przez zaciśnięte powieki nastolatki. Wstała i ruszyła w kierunku drzwi.
- To nie tak! 
- A jak?! 
- Widziałem ją roześmianą, na kolanach jakiegoś kolesia. Mówiła, że to tylko kumpel, ale..
- Nie interesuje mnie to! To nie zmienia faktu, że wykorzystujesz mnie tylko na pocieszenie, gdy tylko pokłócisz się z Kaitlyn, a później się z nią pogodzisz i znów zapomnisz o naszej przyjaźni. - wybiegła z domu.
- Cassy! To naprawdę nie tak! Cassy! - krzyknął, lecz na nic mu się to zdało. 
- Gdzie jest Cassidy, Ross? Co jej znów zrobiłeś? - spytała Rydel, która właśnie weszła do salonu. 
- Wiele. Jestem debilem! 
- To już wiem od dawna. - zaśmiała się.
- Aaah! Gdzie jest Riker? - spytał z wyraźną boleścią.
- W pokoju, a co?
- Muszę z kimś pogadać. - odpowiedział, po czym skierował się do najstarszego brata.

____________________________

Heeej! :D
Kolejny nowy rozdział. Jest on dłuuugi, więc na nowy liczcie dopiero w piątek lub sobotę. :P
Chciałabym  bardzo przeprosić za ewentualne błędy lub powtarzające się słowa, ale byłam strasznie popędzana przez takie dwie marudy. Tak, tak o Was mówię - Edyto i Weroniko.

Nie rozpisuję się, gdyż nie mam czasu, bo co kilka sekund dostaję wiadomość od tych dwóch, wymienionych tam wyżej.
Piszcie jak wrażenia i komentujcie.
Aa.. Chciałabym powiedzieć, że ~Gosia~ słusznie zauważyła pod ostatnim rozdziałem, że koniec wakacji = koniec opowiadania. Chcę żebyście wiedzieli.


~DarkAngel <3

9 komentarzy:

  1. Też cię kocham Monisiu :P <3333
    Ohh fragment tytułu to moja ulubiona piosenka<3333
    Rozdział boski, i tak bardzo mi jest przykro, ze nie długo koniec opowieści. Tak bardzo świetnie piszesz :(
    Nie zmienia to faktu, że i tak to opowiadanie będe kochała.
    Pozdrowionka<333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. informuję Cię, że na blogu nie jestem Monisia ;p
      wciąż rozmyślam próbę rozciągnięcia opowiadania, do tego, co się będzie działo po wakacjach ;) więc nie jest ono jeszcze przekreślone :p więc na jakieś 50% nie zakończę go ;)

      Usuń
    2. Taaak, to co miałam napisać : Też cię kocham DarkAngel ? Oj, ty , ty :P To rozmyślaj, rozmyślaj i nie kończ niech trwa wiecznie :P

      Usuń
  2. Kocham, kocham i jeszcze raz kocham ten rozdzial!!! Taki pelen emocji i czuje ze tez zbliza sie zerwanie Rossa i Kaitlyn!!! Tak sie ciesze i nie moge sie doczekac kontynuacji... Kogo wybierzr Cassy i tej rozmowy Rossa i Rikera! Juz myslami jestem przy piatku lub sobocie czekajac na nowy rozdzial ;D
    ~Gosia~

    OdpowiedzUsuń
  3. super! nie moge się doczekać1 blog jest taki zajefajny, że brak mi słoW!

    OdpowiedzUsuń
  4. Supeeeeer! <3
    Po raz kolejny się nie pocałowali ;( Dlaczego nam to robisz? ;(
    Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału! :D Kiedy będzie?
    Błagam, dodaj jak najszybciej! :D
    I nie pozwalam Ci skończyć bloga! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Haha... nie ma to jak nakłanianie cię do dodania :D a ten rozdział świetny .. chociaz czytałam go w nocy to super ... ale dzisiaj przeczytałam jeszcze raz ;) jestem ciekawa tej rozmowy z Rikerem ... i jak bedzie z Rossem i Kaitlyn :D i nie pozwolę ci zakończyć bloga :p

    OdpowiedzUsuń
  6. Łaaaa Łaaaa Łaaa miałam ciarki na plecach kiedy czytałam fragment o tym, że się prawie pocałowali :) aww oni są przesłodcy!<3
    ale to się zawaliście czyta, dziewczyno, nawet NIE PRÓBUJ kończyć bloga. bo jak skończysz, to wiesz, co Cię spotka... ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Ooo super!!! Świetny rozdział. No i co Ross? Znowu spaprałeś sprawę!

    OdpowiedzUsuń

Template by Elmo