- Hej, Ross. Mu.. - zaczęła Cassidy.
- Riker! Do ciebie! - krzyknął chłopiec, przerywając tym samym wypowiedź dziewczyny. Nie zwracając na nią uwagi odszedł i ponownie rozsiadł się na kanapie w salonie.
- ..simy porozmawiać.. Spoko.. - powiedziała po cichu sama do siebie.
- Kto przyszedł? O, hej, mała- uśmiechnął się najstarszy, podchodząc do blondynki.
- Hej - zaśmiała się delikatnie, obejmując mężczyznę. - Chociaż ty potrafisz mnie ładnie przywitać.
- Kochanie, dla ciebie zawsze jestem miły - uśmiechnął się Riker.
- Wiem.
- Umm.. Więc co cię do mnie sprowadza? - spytał po chwili komplementowania.
- Mieliśmy razem wyjść - odpowiedziała nastolatka.
- Owszem, ale.. - brązowooki spojrzał na zegarek, po czym kontynuował swą wypowiedź. - ..za godzinę. Poza tym miałem po ciebie przyjechać.
- Wiem, ale pierw muszę jeszcze porozmawiać z Rossem. Dzwoniłam do ciebie, ale masz wyłączony telefon, a on nie chciał cię zawołać - wyjaśniła Cassidy.
- Jeny.. O co mu znowu chodzi? Mniejsza o to.. Idę się przebrać, a ty na mnie zaczekaj - uśmiechnął się chłopak i skierował na górę.
Dziewczyna odwzajemniła uśmiech, a następnie podeszła do blondyna, siedzącego w salonie. Ross, zauważywszy nastolatkę od razu podniósł się z miejsca i już zamierzał odejść, jednakże Cassidy go zatrzymała.
- Możesz mnie puścić? - rzucił oschle osiemnastolatek.
- Nie. Porozmawiaj ze mną - stanowczo odpowiedziała Cassy. Blondyn tylko spojrzał na nią obojętnie, aczkolwiek ponownie usiadł. Dziewczyna sięgnęła do swojej torebki, wyjęła z niej zeszyt, a następnie pokazała towarzyszowi, który zapewne już doskonale zdawał sobie sprawę, że zaraz dojdzie do kłótni. - Wiesz co to jest?
- Umm.. Zeszyt? - spytał zmieszany.
- Brawo.. A jaki to jest zeszyt?
- Noo.. Nie wiem.. Od matematyki? - próbował wykręcić się z nieciekawej sytuacji, jednakże był pewien, że i tak mu się nie uda.
- Nie. To jest mój pamiętnik i ty dobrze o tym wiesz. Wiesz co się zapisuje w pamiętniku? Wszystkie swoje sekrety, przemyślenia i inne prywatne rzeczy. Moje już nie są do końca prywatne, bo ktoś, mówiąc ktoś mam na myśli ciebie, je przeczytał. Tak się nie robi - mówiła zdenerwowana, kierując do wciąż siedzącego na kanapie Rossa. Tym razem chłopiec wstał.
- Nie flirtuje się także z przyjaciółką.. Tak, wiem o tym. Jak widać robię wiele rzeczy, których nie powinienem. Domyślasz się, czego jeszcze się nie robi? Nie ma się tajemnic przed przyjaciółmi, ani nie robi się komuś złudnych nadziei. I teraz już nie mówię o sobie - wycedził blondyn.
- Jakich znowu nadziei? Czy ja ci robię jakiekolwiek nadzieje? - zdziwiła się nastolatka.
- Tak, wciąż to robisz. Dajesz mi wyraźne sygnały, że mam u ciebie jeszcze jakieś szanse, a później robisz zupełnie co innego. Igrasz sobie moimi uczuciami, bawisz się mną. Doskonale wiesz, że cię kocham i wszystko dla ciebie zniosę i wykorzystujesz to. Myślałem, że może jednak coś jeszcze do mnie czujesz, ale po przeczytaniu tego pamiętnika wiem, że na pewno już nic. Ale odpowiedz mi, czy to co ty teraz robisz, to jakaś zemsta za to, jaki byłem wtedy przy Kaitlyn?
- Uhh.. Jak możesz tak mówić? - spytała zasmucona. - Wcale się tobą nie bawię, nie jestem taka. I nie próbuję się zemścić, naprawdę. A jeśli chodzi o te tajemnice.. to przecież każdy jakieś ma. Tych bardziej.. umm.. osobistych nie mogę ci powiedzieć.
- Osobiste.. jasne. A mogę spytać, gdzie idziesz z Rikerem?
- Ee.. Pewnie.. Do galerii, a później może na lody. Czemu pytasz?
- Ciekawe - rzucił ironicznie.
- Ohh, proszę cię! O co ci znowu chodzi? To już było chamskie! - odparła Cassidy.
- Dlaczego? Tak tylko spytałem..
- Akurat. I te twoje ironiczne odpowiedzi.
- Bo nie odpowiada mi to - rzekł tym razem na spokojnie.
- Trudno. Ważne, że mi się podoba - powiedziała Cassidy, kierując się w stronę wyjścia.
- Spoko! Rób sobie co chcesz! Właśnie za taką cię mam! A teraz zaczynam się zastanawiać, czy może Rocky nie miał racji, że powinien sobie już odpuścić - krzyknął.
- Ooou.. Dzięki, Ross, że tak o mnie sądzisz - dodała, opuściwszy mieszkanie.
Kilka minut później dołączył do niej wyszykowany Riker. Wsiedli razem do auta i pojechali do centrum. Musieli wstąpić do galerii, gdyż chłopak poprosił przyjaciółkę o pomoc w wyborze jakiegoś ciucha na piątkową imprezę. Poza tym Cassidy musiała kupić coś Rylandowi na urodziny. Po dwóch godzinach krążenia po sklepach, w końcu udało im się opuścić galerię. Blondyn, za pośrednictwem dziewczyny, zakupił sobie czarne spodnie oraz niebieską koszulę w kratkę, na krótki rękaw. Następnie udali się do kawiarenki na lody. Wzięli na wynos, by móc przejść się jeszcze trochę po pobliskim parku. Około godziny dwudziestej pierwszej wrócili na parking, a mężczyzna odwiózł partnerkę do hotelu, po czym sam wrócił do siebie.
- Siema, gdzie byłeś? - spytał Rocky, wyglądajac zza ekranu laptopa.
- Z Cass na mieście - odpowiedział, ściągając buty. - Co przeglądasz? - usiadł koło brata, zerkając na monitor.
- A nic, tak tylko patrzę jak tam nasz profil - zaśmiał się. - Więc to prawda..
- Ale co? - zdziwił się chłopak.
- Że z Cassidy - rzucił brunet, wciąż nie spuszczając wzroku z laptopa.
- Umm.. No tak. Coś w tym dziwnego?
- Myślałem, że nikt ma o tym nie wiedzieć.
- Niby dlaczego?
- Tak jakoś.. no nieważne. Teraz już powinieneś wiedzieć, o co chodzi Rossowi - powiedział Rocky. - Ja za to nie czaję po co tyle zachodu o jedną dziewczynę. I to o taką, która nie jest tego warta. Czy wyście zgłupieli?
- Nie przeginaj - rzucił Riker, a następnie skierował się na piętro, aby zażyć kąpieli.
- Riker! Do ciebie! - krzyknął chłopiec, przerywając tym samym wypowiedź dziewczyny. Nie zwracając na nią uwagi odszedł i ponownie rozsiadł się na kanapie w salonie.
- ..simy porozmawiać.. Spoko.. - powiedziała po cichu sama do siebie.
- Kto przyszedł? O, hej, mała- uśmiechnął się najstarszy, podchodząc do blondynki.
- Hej - zaśmiała się delikatnie, obejmując mężczyznę. - Chociaż ty potrafisz mnie ładnie przywitać.
- Kochanie, dla ciebie zawsze jestem miły - uśmiechnął się Riker.
- Wiem.
- Umm.. Więc co cię do mnie sprowadza? - spytał po chwili komplementowania.
- Mieliśmy razem wyjść - odpowiedziała nastolatka.
- Owszem, ale.. - brązowooki spojrzał na zegarek, po czym kontynuował swą wypowiedź. - ..za godzinę. Poza tym miałem po ciebie przyjechać.
- Wiem, ale pierw muszę jeszcze porozmawiać z Rossem. Dzwoniłam do ciebie, ale masz wyłączony telefon, a on nie chciał cię zawołać - wyjaśniła Cassidy.
- Jeny.. O co mu znowu chodzi? Mniejsza o to.. Idę się przebrać, a ty na mnie zaczekaj - uśmiechnął się chłopak i skierował na górę.
Dziewczyna odwzajemniła uśmiech, a następnie podeszła do blondyna, siedzącego w salonie. Ross, zauważywszy nastolatkę od razu podniósł się z miejsca i już zamierzał odejść, jednakże Cassidy go zatrzymała.
- Możesz mnie puścić? - rzucił oschle osiemnastolatek.
- Nie. Porozmawiaj ze mną - stanowczo odpowiedziała Cassy. Blondyn tylko spojrzał na nią obojętnie, aczkolwiek ponownie usiadł. Dziewczyna sięgnęła do swojej torebki, wyjęła z niej zeszyt, a następnie pokazała towarzyszowi, który zapewne już doskonale zdawał sobie sprawę, że zaraz dojdzie do kłótni. - Wiesz co to jest?
- Umm.. Zeszyt? - spytał zmieszany.
- Brawo.. A jaki to jest zeszyt?
- Noo.. Nie wiem.. Od matematyki? - próbował wykręcić się z nieciekawej sytuacji, jednakże był pewien, że i tak mu się nie uda.
- Nie. To jest mój pamiętnik i ty dobrze o tym wiesz. Wiesz co się zapisuje w pamiętniku? Wszystkie swoje sekrety, przemyślenia i inne prywatne rzeczy. Moje już nie są do końca prywatne, bo ktoś, mówiąc ktoś mam na myśli ciebie, je przeczytał. Tak się nie robi - mówiła zdenerwowana, kierując do wciąż siedzącego na kanapie Rossa. Tym razem chłopiec wstał.
- Nie flirtuje się także z przyjaciółką.. Tak, wiem o tym. Jak widać robię wiele rzeczy, których nie powinienem. Domyślasz się, czego jeszcze się nie robi? Nie ma się tajemnic przed przyjaciółmi, ani nie robi się komuś złudnych nadziei. I teraz już nie mówię o sobie - wycedził blondyn.
- Jakich znowu nadziei? Czy ja ci robię jakiekolwiek nadzieje? - zdziwiła się nastolatka.
- Tak, wciąż to robisz. Dajesz mi wyraźne sygnały, że mam u ciebie jeszcze jakieś szanse, a później robisz zupełnie co innego. Igrasz sobie moimi uczuciami, bawisz się mną. Doskonale wiesz, że cię kocham i wszystko dla ciebie zniosę i wykorzystujesz to. Myślałem, że może jednak coś jeszcze do mnie czujesz, ale po przeczytaniu tego pamiętnika wiem, że na pewno już nic. Ale odpowiedz mi, czy to co ty teraz robisz, to jakaś zemsta za to, jaki byłem wtedy przy Kaitlyn?
- Uhh.. Jak możesz tak mówić? - spytała zasmucona. - Wcale się tobą nie bawię, nie jestem taka. I nie próbuję się zemścić, naprawdę. A jeśli chodzi o te tajemnice.. to przecież każdy jakieś ma. Tych bardziej.. umm.. osobistych nie mogę ci powiedzieć.
- Osobiste.. jasne. A mogę spytać, gdzie idziesz z Rikerem?
- Ee.. Pewnie.. Do galerii, a później może na lody. Czemu pytasz?
- Ciekawe - rzucił ironicznie.
- Ohh, proszę cię! O co ci znowu chodzi? To już było chamskie! - odparła Cassidy.
- Dlaczego? Tak tylko spytałem..
- Akurat. I te twoje ironiczne odpowiedzi.
- Bo nie odpowiada mi to - rzekł tym razem na spokojnie.
- Trudno. Ważne, że mi się podoba - powiedziała Cassidy, kierując się w stronę wyjścia.
- Spoko! Rób sobie co chcesz! Właśnie za taką cię mam! A teraz zaczynam się zastanawiać, czy może Rocky nie miał racji, że powinien sobie już odpuścić - krzyknął.
- Ooou.. Dzięki, Ross, że tak o mnie sądzisz - dodała, opuściwszy mieszkanie.
Kilka minut później dołączył do niej wyszykowany Riker. Wsiedli razem do auta i pojechali do centrum. Musieli wstąpić do galerii, gdyż chłopak poprosił przyjaciółkę o pomoc w wyborze jakiegoś ciucha na piątkową imprezę. Poza tym Cassidy musiała kupić coś Rylandowi na urodziny. Po dwóch godzinach krążenia po sklepach, w końcu udało im się opuścić galerię. Blondyn, za pośrednictwem dziewczyny, zakupił sobie czarne spodnie oraz niebieską koszulę w kratkę, na krótki rękaw. Następnie udali się do kawiarenki na lody. Wzięli na wynos, by móc przejść się jeszcze trochę po pobliskim parku. Około godziny dwudziestej pierwszej wrócili na parking, a mężczyzna odwiózł partnerkę do hotelu, po czym sam wrócił do siebie.
- Siema, gdzie byłeś? - spytał Rocky, wyglądajac zza ekranu laptopa.
- Z Cass na mieście - odpowiedział, ściągając buty. - Co przeglądasz? - usiadł koło brata, zerkając na monitor.
- A nic, tak tylko patrzę jak tam nasz profil - zaśmiał się. - Więc to prawda..
- Ale co? - zdziwił się chłopak.
- Że z Cassidy - rzucił brunet, wciąż nie spuszczając wzroku z laptopa.
- Umm.. No tak. Coś w tym dziwnego?
- Myślałem, że nikt ma o tym nie wiedzieć.
- Niby dlaczego?
- Tak jakoś.. no nieważne. Teraz już powinieneś wiedzieć, o co chodzi Rossowi - powiedział Rocky. - Ja za to nie czaję po co tyle zachodu o jedną dziewczynę. I to o taką, która nie jest tego warta. Czy wyście zgłupieli?
- Nie przeginaj - rzucił Riker, a następnie skierował się na piętro, aby zażyć kąpieli.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*Lotnisko*
W tym samym czasie Ellington wraz z Rydel wyczekiwali na swych rodziców.
Samolot, którym mieli przylecieć opóźniał się już ponad pół godziny. Niebawem
jednak wylądował, a młodzi od razu się na nich rzucili.- Cześć mamo! - ucieszyła się Rydel, wyściskując dorosłą. Podobnie postąpił Ratliff ze swoją rodzicielką.
- Cześć słońce - uśmiechnęła się Stormie. - A gdzie się podziali moi chłopcy?
- Przecież tutaj stoję - zaśmiał się Ellington, podnosząc rękę.
- A pozostali chłopcy? - uśmiechnęła się kobieta.
- Zostali w domu. Nie wiedzą o waszym przyjeździe - wyjaśniła Rydel.
- No właśnie.. gdzie jest męskie grono? Nie zrozumcie mnie źle, ale tak z samymi kobietami.. - odparł chłopak.
- Ryland z Markiem zaraz przyjdą - odpowiedziała jedna z kobiet.
Kilka minut później rzeczywiście tak się stało. Wyczekiwani mężczyźni przyszli, więc wreszcie można było wracać do domu. Niebawem zajechali na miejsce. Gdy tylko chłopcy spostrzegli w drzwiach rodziców, od razu uwiesili się na nich z uściskami. Największą przylepą okazał się być Ross, który nie pozwolił swej matce dobrze odłożyć toreb, bo od razu obdarzył ją mocnym objęciem.
- Cześć, mamo! Tak strasznie tęskniłem - rzucił, wciąż nie puszczając kobiety.
-
Wszyscy tęskniliśmy, gamoniu - wtrącił zgryźliwie Rocky.
- Ale ja bardziej - wykłócał się Ross.
- Gadajcie co mu zrobiliście, że tak się cieszy na nasz widok - zaśmiał się Mark.
- Oni mnie wykorzystują. Każą mi sprzątać i wszystko za nich robić - zażartował blondyn, udając płacz. - A zwłaszcza Riker.. powinniście go zabrać ze sobą do LA - dodał, szepcząc po cichu do rodziców.
- Słyszałem! - rzucił markotnie najstarszy. - I mógłbyś już sobie darować te docinki.
- Ej ej, chłopcy. Co się dzieje? - spytała Stormie, widząc zachowanie synów.
- Bo ten mały szczyl chce, / On jest wyrodnym bratem../ żeby zawsze było po jego myśli i... /który pierw udaje, że chce mi pomóc, a później../ - zaczęli mówić jednocześnie, przez co żaden z dorosłych nie mógł ich zrozumieć.
- Ekhem! - kaszlnął głośno Ryland, przerywając jednocześnie kłótnie braci. - Nie wiem, czy ktoś zauważył, ale ja też tutaj przyjechałem!
- Ryland!!! - krzyknęli jednocześnie wszyscy chłopcy, obejmując najmłodszego. Nie obeszło się oczywiście bez drobnych przepychanek Rossa z Rikerem.
- Jeej.. jak to fajnie być zauważonym - powiedział ironicznie Ry.
- Jesteś naszym najmłodszym bratem.. my cię nigdy nie zauważamy - zażartował Rocky.
- Skoro już mnie tak "ładnie" przywitaliście, to szykujcie się na zemstę za kradzież mojej konsoli - zagroził całkiem poważnie. - I to się tyczy również ciebie - wskazał na Ellingtona.
- Ja jestem niewinny - rzekł brunet.
- To nie była kradzież, tylko pożyczka.. Poza tym to był pomysł Rossa! - zaznaczył Riker.
- Ale to ty zniszczyłeś joystick celowo! - krzyknął Ross.
- Przez przypadek! - wycedził Riker.
- Przez przypadek, to ty zostałeś spłodzony - dogryzł młodszy blondyn. Na szczęście dorośli rozpakowywali torby u góry, więc nie słyszeli docinek synów.
- Ooo niee.. przegiąłeś, młody! - zdenerwował się Riker. - W tej chwili masz..
- Spokój! - krzyknęła Rydel, uciszając braci. - Czy wy się słyszycie? Jesteście braćmi, a wciąż tylko się kłócicie. Nie możecie darować sobie nawet, gdy są rodzice? Ugh! Mam was dosyć! Proszę bardzo, najlepiej pozabijajcie się i będzie po problemie! - wygarnęła poirytowana i pobiegła do swojego pokoju.
- Serio, ona ma rację - przytaknął Ratliff, idąc w ślady przyjaciółki.
- Róbcie tak dalej, a zespół na pewno się rozpadnie - dodał Rocky, dołączając do dwójki.
Skłóceni bracia tylko na siebie spojrzeli, wzruszyli ramionami, po czym obydwoje ruszyli w przeciwnym kierunku. Przez kolejny dzień, aż do imprezy w ogóle ze sobą nie rozmawiali.
- Ale ja bardziej - wykłócał się Ross.
- Gadajcie co mu zrobiliście, że tak się cieszy na nasz widok - zaśmiał się Mark.
- Oni mnie wykorzystują. Każą mi sprzątać i wszystko za nich robić - zażartował blondyn, udając płacz. - A zwłaszcza Riker.. powinniście go zabrać ze sobą do LA - dodał, szepcząc po cichu do rodziców.
- Słyszałem! - rzucił markotnie najstarszy. - I mógłbyś już sobie darować te docinki.
- Ej ej, chłopcy. Co się dzieje? - spytała Stormie, widząc zachowanie synów.
- Bo ten mały szczyl chce, / On jest wyrodnym bratem../ żeby zawsze było po jego myśli i... /który pierw udaje, że chce mi pomóc, a później../ - zaczęli mówić jednocześnie, przez co żaden z dorosłych nie mógł ich zrozumieć.
- Ekhem! - kaszlnął głośno Ryland, przerywając jednocześnie kłótnie braci. - Nie wiem, czy ktoś zauważył, ale ja też tutaj przyjechałem!
- Ryland!!! - krzyknęli jednocześnie wszyscy chłopcy, obejmując najmłodszego. Nie obeszło się oczywiście bez drobnych przepychanek Rossa z Rikerem.
- Jeej.. jak to fajnie być zauważonym - powiedział ironicznie Ry.
- Jesteś naszym najmłodszym bratem.. my cię nigdy nie zauważamy - zażartował Rocky.
- Skoro już mnie tak "ładnie" przywitaliście, to szykujcie się na zemstę za kradzież mojej konsoli - zagroził całkiem poważnie. - I to się tyczy również ciebie - wskazał na Ellingtona.
- Ja jestem niewinny - rzekł brunet.
- To nie była kradzież, tylko pożyczka.. Poza tym to był pomysł Rossa! - zaznaczył Riker.
- Ale to ty zniszczyłeś joystick celowo! - krzyknął Ross.
- Przez przypadek! - wycedził Riker.
- Przez przypadek, to ty zostałeś spłodzony - dogryzł młodszy blondyn. Na szczęście dorośli rozpakowywali torby u góry, więc nie słyszeli docinek synów.
- Ooo niee.. przegiąłeś, młody! - zdenerwował się Riker. - W tej chwili masz..
- Spokój! - krzyknęła Rydel, uciszając braci. - Czy wy się słyszycie? Jesteście braćmi, a wciąż tylko się kłócicie. Nie możecie darować sobie nawet, gdy są rodzice? Ugh! Mam was dosyć! Proszę bardzo, najlepiej pozabijajcie się i będzie po problemie! - wygarnęła poirytowana i pobiegła do swojego pokoju.
- Serio, ona ma rację - przytaknął Ratliff, idąc w ślady przyjaciółki.
- Róbcie tak dalej, a zespół na pewno się rozpadnie - dodał Rocky, dołączając do dwójki.
Skłóceni bracia tylko na siebie spojrzeli, wzruszyli ramionami, po czym obydwoje ruszyli w przeciwnym kierunku. Przez kolejny dzień, aż do imprezy w ogóle ze sobą nie rozmawiali.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*Piątek - dzień imprezy*
W domu Lynchów od rana trwały przygotowania. Rydel wraz ze Stormie oraz Cheryl
(mama Ellingtona) urzędowały w mieszkaniu, Riker oraz Mark odpowiedzialni byli
za zajęcie się jubilatami (tj. Rylandem i Ratliffem), natomiast Ross i Rocky
z pomocą Luci zajęli się dokupieniem ostatnich przekąsek, napoi i tym podobnych
rzeczy. Cassidy i Emily zawitały z pomocą dopiero koło godziny piętnastej,
ponieważ wcześniej miały lekcje. Co prawda prawie wszystko było już gotowe, ale
mimo wszystko każda pomoc się przyda. Przed siedemnastą dom był przygotowany na
przyjęcie zaproszonych, którzy mieli zjawić się lada moment. Chłopcy nie
spodziewali się wielu gości, zjawić się mieli jedynie bliżsi znajomi. Między
innymi Calum, Laura czy Raini oraz kilka innych pojedynczych osób. Rodzice na
czas odbywania się przyjęcia obiecali ulotnić się z mieszkania, aby nie
przeszkadzać i nie krępować młodzieży. Tak więc tę jedną noc mieli spędzić w
hotelu, gdzie Suzie bez problemu znalazła im odpowiedni pokój. O osiemnastej wszyscy zaproszeni zgromadzili się w ustalonym miejscu, tak więc imprezę można było zacząć. Nie mogło się oczywiście obyć bez głośnej muzyki i niewielkiej ilości alkoholu, o który chłopcy również zadbali. Trzeba przyznać, że dla Rossa było to małe wyzwanie, gdyż po Sylwestrze obiecał sobie, iż więcej w towarzystwie Cassy nie wypije ani grama. Choć w sumie teraz i tak nie miał najmniejszej ochoty z nią rozmawiać, więc czemu nie wznieść toastu za braci? Mimo dłuższych zastanowień odpuścił sobie ów pomysł i wrócił do bawiących się przyjaciół.
- Heeej, misiu - uśmiechnęła się Emily, wieszając ukochanemu na szyi. Ten odpowiedział jej tylko uśmiechem. - Wiem, że składałam ci już życzenia, ale skoro teraz jest impreza, to jeszcze raz wszystkiego najlepszego. Kocham cię - powiedziała zadowolona, składając pocałunek na ustach bruneta.
- Ja ciebie też - odparł bez zastanowienia. - Chodź, potańczymy - zaśmiał się, ciągnąc za sobą nastolatkę w stronę tymczasowego parkietu.
Długo tańcem się nie nacieszyli, ponieważ wtrynił się Rocky, żądając odbijanego, oddając Ellingtonowi swoją partnerkę, czyli Rydel. W tym samym czasie Cassy bawiła się z Rikerem, Luca z różnymi koleżankami jubilatów, a Ross, nie mogąc znaleźć sobie miejsca, postanowił bawić się z Laurą.
________________________
Hej!
Mamy rozdział 60. Tradycyjny piszcie co sądzicie. Nowy rozdział w przyszłym tygodniu.
Mamy rozdział 60. Tradycyjny piszcie co sądzicie. Nowy rozdział w przyszłym tygodniu.
~DarkAngel
Super rozdział <3
OdpowiedzUsuńNie rospisuje się, bo szczerze to nie wiem co napisać xD
Czekam na następny ;**
Supeeer rozdział ◘___◘ Jestem ciekawa dalszych wydarzeń ;3 czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością ;3
OdpowiedzUsuńAle zajebi*ty ♥ Czekam na kolejny !! ;*;*
OdpowiedzUsuńsuper rozdział nie mogę się doczekać kolejnego
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie jest już nowy rozdział http://moja-historia-o-r5.blogspot.com/
Zajebisty <3
OdpowiedzUsuńOooo nieee! Laura! -__- Błagam Cię, niech ona się trzyma z dala od Rossa :[ Ogólnie rozdział świeetny <3 Czekam no kolejny :D
OdpowiedzUsuń