sobota, 9 listopada 2013

Rozdział 71: Is it too late?

Przyjaciółki porozmawiały jeszcze chwilę, po czym postanowiły wrócić do hotelu. Co prawda Cassidy nie chciała wracać na razie do matki, zatem dziewczynki po raz kolejny spróbowały dostać się do Luci. Szczęśliwie po około dziesięciu minutach dobijani się, brunet otworzył. Wyraźnie było widać, że jest zaspany, jednakże nie miał nawet siły krzyczeć na przyjaciółki czy nawet wypytywać ich o okoliczności, przez które znalazły się w jego pokoju. Odkluczył tylko drzwi, a spostrzegłszy w nich Cass i Emi, od razu ponownie rzucił się do łóżka, mówiąc im uprzednio, by czuły się jak u siebie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

*Dom Lynchów*

- Niezmiernie nam miło, że raczyliście się tutaj zgromadzić zgodnie z naszą prośbą - odparł Ratliff, stając naprzeciw kanapy, na której siedział Riker wraz z Rossem.
- Umm.. My tu przyszliśmy obejrzeć telewizję a wy wepchnęliście się przed ekran - rzucił Riker do Ellingtona i Rocky'ego.
- Eee.. No nieważne - uśmiechnął się młodszy brunet. - Chodzi o to, że chcemy się zamienić pokojami. W sensie, że ja będę miał z Ratliffem a wy razem.
- Czemu? - spytał Ross.
- Tak po prostu - blondyni spojrzeli się na siebie niepewnie.
- Gaaaiiiiiiii - rzucił po chwili najmłodszy, na co Riker wraz z Rydel, która przyglądała się całej sytuacji, zaśmiali się delikatnie.
- Młody, zaraz w łeb dostaniesz - burknął Rocky. - Nie pomyślałeś, że może po prostu Ell ma cię dosyć?
- Czy to prawda? - zmartwił się Ross.
- Eee.. To zamieniamy się? - powiedział wymijająco brunet. Wkrótce chłopcy zgodzili się, więc dyskusja zakończyła się. Ratliff przeniósł do "nowego" pokoju tylko pościel, gdyż uznał, że pozostałe rzeczy zostawi na jutro, gdyż jest już  za późna pora, aby tym się teraz zajmować.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


*Następny dzień, hotel*
Nastolatki musiały obudzić się dosyć wcześnie, gdyż na dziś były umówione z koleżanką z klasy, z którą miały przygotować pracę na chemię. Dochodziła godzina dziewiąta a dziewczyna miała się zjawić o jedenastej, zatem wiele czasu im nie zostało. Chcąc nie chcąc musiały wkrótce wrócić do apartamentu. Ku ich zdziwieniu nikogo tam już nie zastały, zatem na spokojnie zaczęły się ogarniać. Pierw z łazienki korzystała Emily, więc w tym czasie Cassy postanowiła zrobić śniadanie. Po posiłku obydwie zaczęły powoli przygotowywać rzeczy, które mogłyby się przydać przy robieniu projektu. Były to głównie książki i zeszyty oraz niezbędny laptop bez którego ani rusz. Oczywiście mowa nie tyle o samym komputerze, co o internecie, który zdecydowanie pomoże w każdej pracy. Nim się spostrzegły było już po jedenastej, wówczas rozległo się pukanie do drzwi. Rzecz oczywista była to Jolene, czyli dziewczyna, z którymi umówiły się przyjaciółki. Całkiem wysoka brunetka, nieco ciemniejszej karnacji o brązowych oczach. Bez okłamywania można by o niej powiedzieć, że jest bardzo ładna. Zresztą wielu chłopców z klasy czy nawet ze szkoły było tego samego zdania. W dodatku doprawdy miła i sympatyczna, zatem dziewczyna niemalże idealna. Koleżanki rozsiadły się wygodnie na kanapie i zaczęły zajadać paluszki oraz chipsy, jednocześnie rozmawiając na wszystkie tematy z wyjątkiem najważniejszego - projektu. Ale cóż, tak to jest z dziewczynami. Najpierw rozmowy, później ważne sprawy.

- Świetnie się rozmawia, ale chyba powinnyśmy powoli, choć właściwie to nie powoli zabierać się do pracy - stwierdziła Emily, spostrzegłszy iż zegar wskazuje dwadzieścia minut do pierwszej.
- No niestety - westchnęła Jolene. - Będziemy musiały częściej się spotykać, ale bez żadnych wyższych konieczności - uśmiechnęła się do koleżanek.
- Może powinnyśmy - odparła niezbyt przekonująco Cass. - Ale porozmawiamy o tym, jak już skończymy projekt - uśmiechnęła się, sięgając dużą kartkę z bloku. - Tutaj możemy rozrysować schematy i wzory tych wszystkich reakcji, zachodzących. Ale żeby nie było tak tradycyjnie i nudno, mogłybyśmy się trochę kolorami i różnymi dodatkami pobawić - zaproponowała z entuzjazmem.
- Tak! - przytaknęła Jolene. - Temat do najciekawszych nie należy, ale nie znaczy to, że nie możemy z tego zrobić czegoś fajnego - uśmiechnęła się w stronę Cassidy.
- Ja się mogę tym zająć, ale pierw ogarnijmy trochę pozostałą część - zgłosiła się blondynka.
- Mogę ci pomóc, jeśli chcesz - zaproponowała koleżanka, choć nie spowodowało to wielkiego zachwytu ze strony drugiej, gdyż nie odpowiedziała ani słowa, jedynie uśmiechnęła się sztucznie.
- No dobra, to pierw ogarnijmy trochę materiały i później ja to złożę w całość, a wy się zajmiecie tymi schematami, tak? - zarządziła Emi.
- Wiesz, Jo.. Ja mogę sama to zrobić, a ty jak chcesz to pomóż Em - odezwała się Cass.
- Spoko, Cassy, ja sobie poradzę, wy będziecie miały więcej pracy - mówiła wciąż uśmiechnięta brunetka do pozostałych dwóch.
- No dobra, skoro tak mówisz, Emi - rzuciła wkrótce zrezygnowana blondynka. Trzeba przyznać, że Cassidy nie była zbytnio przekonana do Jolene.

Nie chodzi o to, że jej lubiła, tyle że irytował ją nieco fakt, iż brunetka bardzo chciała wcisnąć do przyjaźni z nią i Emily. Jest ona w szkole jeszcze krócej niż przyjaciółki i jakoś nie może się zaaklimatyzować, ani z nikim zaprzyjaźnić. Od samego początku jedynie z tą dwójką udało jej się nawiązać lepsze relacje, aczkolwiek Cass powoli zaczyna się tym wszystkim irytować. Fakt, lubi z nią rozmawiać, ale nie podoba jej się fakt, że Jo robi wszystko, byle jej się pod pasować. Z Emily natomiast nie ma tego problemu, gdyż dziewczyny od razu się polubiły.

- To super, masz już jakiś pomysł? Na pewno będzie genialny - ucieszyła się brunetka.
- Ee.. Nie, jeszcze nie. Pomóżmy pierw Emi a później pomyślimy.
- Zgoda.

Dziewczyny zabrały się pełny tempem za projekt. Pierw zebrały wszelkie materiały, które się przydadzą a następnie tak jak się umówiły dwie z nich zaczęły robić plakat, a Emi składać wiadomości w całość. Po niedługim czasie ich praca została zakłócona, gdyż niespodziewanie bez pukania di apartamentu ktoś wparował.

- Hej Cassy, zobacz co sobie kupi.. - urwał Ross, widząc, że dziewczyny mają gościa. Podszedł do blondynki i odciągnął ja na bok.
- Hej - uśmiechnęła się. - Co tutaj robisz?
- Ee.. No byłem w.. w.. - jąkał się, wciąż spoglądając w stronę pozostałych dwóch dziewczyn. - Kto to? - spytał, wskazując na zupełnie obcą mu brunetkę.
- Koleżanka z klasy. Robimy razem projekt, a co? Muszę ci coś powiedzieć - mówiła podekscytowana.
- Nie, nic.. Wiesz.. Nie powinniśmy tak na boku rozmawiać.. - stwierdził po chwili blondyn, nie zwracając uwagi na słowa przyjaciółki.
- Umm.. To ty mnie odciągnąłeś, ale proszę.. Rozgość się - wskazała na kanapę. Chłopiec od razu ruszył w stronę dziewczyny, niespodziewanie jednak zatrzymała go Cass. - Posłuchaj.. - zaczęła niepewnie. - Ostatnio dużo o nas myślałam i chcę ci powiedzieć, że..
- Że mam dać ci pokój? - urwał blondynce. - Spoko, Cassy już zrozumiałem. Możesz być spokojna - uśmiechnął się.
- Nie, głuptasie. Chodziło mi o to..
- Cassy luzik. Mi już przeszło - ponownie wtrącił, nie pozwalając nastolatce dojść do słowa. - Serio. Od dziś daję ci spokój. Potrzebowałem trochę czasu, żeby się przestawić, ale już jest okej.., przyjaciółko - z delikatnym uśmiechem szturchnął lekko towarzyszkę.
- He.. Serio? - spytała rozczarowana.
- Pewnie, że tak. W końcu możesz ode mnie odpocząć - zaśmiał się chłopiec.
- Jeej.. To.. naprawdę świetnie.. - powiedziała smuta. - Ale Ross ja cię..
- Wiesz, masz seksowną koleżankę. Nie chciałabyś mnie z nią poznać? - rzucił jednocześnie z koleżanką.
- Ee..
- Przepraszam, co mówiłaś?
- Umm.. Nieważne.. - speszyła się. - Mówiłam, że.. umm.. - blondynka skierowała się do gościa. - Ee.. to jest Ro..
- Ross.. jestem Ross - uśmiechnął się szeroko, podchodząc do brunetki. - A ty?
- Jolene.
- Śliczne imię - skomplementował z wciąż nieschodzącym uśmiechem. - Podobnie jak właścicielka.. - dodał. Po chwili jednak wykonał gest tak zwany "facepalm".  - Umm.. przepraszam.
- Nie szkodzi, to miłe - odpowiedziała z uśmiechem. Emily spojrzała się w stronę bezradnej blondynki i nie problem było się domyśleć, że coś jest nie tak. Postanowiła zatem działać.
- Jolene.. - zaczęła. - Skoro już się poznajesz z Rossem.. Wiesz, że on i Cassy byli parą?
- Serio?
- Tak - uśmiechnęła się brunetka. - Są ze sobą bardzo, baardzoo blisko.
- Emily.. - wtrącił podenerwowany chłopiec. Nastolatka jednak nic sobie z tego nie robiła.
- Czasem się kłócą, ale i tak się wciąż kochają i NIE szukają nikogo INNEGO, prawda Ross? - odparła, zaciskając dłoń na ramieniu kolegi.
- Ałaa.. Nie, nieprawda - zarechotał nerwowo. - Nie jesteśmy ze sobą aż tak blisko. Co ty wyprawiasz? - szepnął do koleżanki, ciągnąc ją nieco w bok.
- Ratuję twój związek, durniu - odpowiedziała wprost Emily.
- Niszcząc moje szanse u Jolene?
- Ehh.. Cassy chce ci coś powiedzieć - rzuciła krótko i wróciła na miejsce.
- Cass, co chcesz mi powiedzieć?
- Nic takiego. Ee.. Moja mama kogoś poznała. A ty już powinieneś iść. Dzięki,  że wpadłeś, ROSS, ale jesteśmy teraz zajęte, więc PA - złapała blondyna za rękę i delikatnie zaczęła pchać w stronę drzwi.
- Ejj.. ale.. no poczekaj.. Weź od Cassy mój numer i dzwoń jak coś! - krzyknął do nowo poznanej znajomej. - Cześć dziewczyny - pożegnał się i opuścił pomieszczenie.

Nastolatki chwilę później wzięły się za kontynuowanie projektu. Zajęło im to około czterech godzin, aczkolwiek trzeba przyznać, że był doprawdy dopracowany i dziewczyny bardzo się postarały. Jolene opuściła mieszkanie około osiemnastej, gdyż po skończonej pracy trzeba było nieco poplotkować. Cassidy zgodnie z wolą Ross'a, podała brunetce jego telefonu. Co prawda nie przyszło jej to z łatwością, lecz nie może przecież stawać im na drodze. Co więcej na prośbę Jolene, zadzwoniła do niego i umówiła ich na spotkanie, dnia następnego. Sama nie mogła uwierzyć, że zrobiła coś, co tak strasznie ją bolało. Nie obwiniała o to ani Rossa, ani brunetki. Zdawała sobie sprawę, że to tylko i wyłącznie jej wina. Gdyby już dawno dała mu szansę, nie byłoby teraz żadnych problemów. Tymczasem już nie ma najmniejszych szans, aby to naprawić. Zna Rossa i Jolen, bez problemu się dogadają i doskonale wie, że na pewno coś się między nimi wydarzy. "Mówi się trudno i idzie się dalej" pomyślała.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Riker od samego rana przy pomocy Rocky'ego, a później również Luci, szykował się na randkę z Tess. Umówili się na trzynastą, więc najpóźniej o wpół do pierwszej musiał być gotowy. Choć nie miał pojęcia, czy dziewczyna rzeczywiście jest warta tyle czasu spędzonego na przyszykowanie, mimo wszystko wolał być przygotowany na ewentualne pozytywne zaskoczenie. Włożył na siebie niebieską koszulę w kratkę na krótki rękaw, czarne rurki i pasujące do koszuli converse. I mimo iż zawsze wyglądał seksownie, tym razem wyglądał wręcz rewelacyjnie. Około dziesięciu minut przed czasem mężczyzna był już na miejscu i czekał przy stoliku na partnerkę. Oczywiście dla lepszej zabawy, nie mogło w pobliżu zabraknąć pozostałej dwójki chłopaków. Tak więc Luca wraz z Rockym by dyskretnie obserwować kumpla, tak by dziewczyna niczego nie podejrzewała, usiedli dwa stoliki dalej. Mieli zatem niemalże idealny widok na siedzisko pary. Wkrótce przybyła wyczekiwana nieznajoma, była niemalże punktualnie o umówionej porze, co do minuty. Na samym wejściu zrobiła na dwudziestoparolatku wrażenie. Była ona ładna, dobrze zbudowana a przede wszystkim naturalna. Na jej twarzy nie pokazywało się wiele makijażu, co jest znacznym plusem w przypadku Rikera. Poza tym na pierwszy rzut oka wydała się być miłą dziewczyną.

- Cześć, jestem Riker. Miło cię poznać - uśmiechnął się chłopak, podnosząc z kanapy i wyciągnął dłoń w kierunku nowo poznanej.
- A ja Tess - odparła z równie wyraźnym uśmiechem. - Ejj.. Ty sobie żartujesz z tą randką, prawda? Przecież ty grasz w tym zespole umm.. R5, tak? - odparła po chwili z niedowierzaniem.
- Tak, ale nie żartuję. Randka jest serio a ja w tym momencie jestem po prostu Riker.
- Dobrze, jesteś strasznie słodki - skomplementowała blondynka, po czym usiadła naprzeciw towarzysza.
- Opowiedz mi coś o sobie, czym się interesujesz? - zapytał dorosły, rozpoczynając tym samym dyskusję. Wówczas Luca wraz z Rockym komentowali całe zdarzenie.
- No no.. Chyba nieźle mu się trafiło - przyznał Rocky.
- Si - przytaknął Włoch. - Ale nie mów hop póki nie przeskoczysz.
Rzeczywiście początkowo wszystko zapowiadało się wspaniale i szło w dobrym kierunku. Para niemalże bez przerwy się śmiała i wciąż ze sobą dyskutowali. Jednakże z czasem wszystko zaczęło nabierać nieco innego tempa.
- Tak strasznie się cieszę, że cię poznałam - rzuciła uradowana Tess, łapiąc partnera za ręce.
- Umm.. Taak, ja też. Jesteś naprawdę miłą dziewczyną.
- Tylko miłą?
- Ee.. I słodką i bardzo ładną - dodał niepewnie blondyn.
- Aww serio tak uważasz? Jesteś prze uroczy, pingwinku - ucieszyła się.
- Pin-gwinku? - powtórzył zdziwiony Riker.
- Mhmm - skinęła głową. - Wcześniej wspominałeś, że lubisz pingwiny, więc od teraz jesteś moim pingwinkiem - mówiła podekscytowana, z nieschodzącym zadowoleniem. - Ooh a ja mogę być twoją owieczką.
- He.. Jasnee.. - zaśmiał się nerwowo Riker. Z każdą kolejną wypowiedzią dziewczyny, zaczynał bać się jej coraz bardziej.
- Widzę, że jesteś bardzo nieśmiały, pingwinku ty mój. To urocze. Pingwinek i owieczka - rzekła uradowana. - Będziemy razem taaacyy słodcy.
- Umm.. Tess.. - zaczął. Widząc niemiły wzrok partnerki postanowił się jednak poprawić. - Uhm owieczko.. Nie sądzisz, że to trochę.. No nie wiem.., Za wcześnie? Znamy się dopiero niecałe dwie godziny.
- Serio? A ja czuję się jakbyśmy znali się od wieków - odparła, wpatrując się rozmarzona, w oczy speszonego Rikera.

Nie trzeba chyba wspominać, że dwóch brunetów, przyglądających się randce, ledwo co nie tarzali się ze śmiechu po ziemi. Widok podekscytowanej i całej w skowronkach dziewczyny oraz przerażonego tym wszystkim chłopaka doprowadzał ich do płaczu. Rzecz jasna chodzi o płacz wywołany towarzyszącym im gromkim śmiechem. 

- Nie ma się co krępować, mój ty pingwinku - kontynuowała słodkim głosikiem. Niebawem usiadła tuż obok partnera wtulając się do niego tak mocno, że biedny nie miał nawet możliwości ulotnienia się z miejsca. - Będziemy razem tacy szczęśliwi, jak teraz. W końcu odnaleźliśmy swoje drugie połówki.
- He.. he.. yeey.. - dukał roztrzęsiony. - Masz jakieś zwierzę? - spytał od czapy próbując zmienić temat. Oczywiście na marne.
- Tylko popatrz.. Teraz siedzimy razem w kawiarence a za jakiś czas będziemy stali przy ślubnym kobiercu, deklamując przysięgę małżeńską. Czy ty Riker bierzesz sobie Tess za żonę? I ty oczywiście odpowiesz "TAK!" a ksiądz na to "Możecie się pocałować. I ohh.. Możemy już poćwiczyć - zaproponowała, jednak od razu ponownie zaczęła nawijać o czymś innym. - I później pojedziemy na podróż poślubną do Hiszpanii, zawsze marzyłam żeby tam pojechać. Nasz miesiąc miodowy będzie tak miodowy, że dziewięć miesięcy później urodzę chłopca. Albo ooo! Bliźniaki! Chłopca i dziewczynkę. I nazwiemy je Lucy i Pete - mówiła na jednym wdechy, wtulając się w Rikera. - Jakie było pytanie?
- Ja tylko pytałem, czy masz jakieś zwierzę - rzucił roztargniony, ledwo co powstrzymując się od płaczu.
- Niestety nie. Ale kupimy sobie pięknego psa po ślubie. Sobie i dzieciom - uśmiechnęła się. - Nazwiemy go Bruno. Ojej.. Czyżby mój pingwinek się wzruszył ze szczęścia? - skierowała do zrezygnowanego już chłopaka. - Jesteś tak cudowny. - W tym momencie blondyn nie wytrzymał i dosłownie zaczął płakać. Co prawda nie ze wzruszenia, jak to ujęła Tess, tylko raczej z przerażenia. Na to partnerka tylko jeszcze mocniej wtuliła się w niego, co spowodowało jeszcze większy atak szlochu, leżącego z głową na stole dorosłego. Niedługo później randka zaczynała dobiegać końca.
- Tak strasznie nie chcę się z tobą rozdzielać, pingwinku - powiedziała smutna dziewczyna, mocno obejmując chłopaka. - Nie mogę się doczekać aż poznam twoich rodziców. Podaj mi swój numer telefonu.
- To może ty mi podaj swój a ja do ciebie zadzwonię - zaproponował blondyn. Oczywiście nie miał zamiaru oddzwaniać do niej, po prostu nie chciał, aby ona do niego wydzwaniała.
- Ojj no podaaj - nalegała. Wkrótce Riker skapitulował i przystał na prośby partnerki. Kilkanaście minut później udało mu się uwolnić z jej objęć i opuścić lokal. Tuż za nim wybiegli dwaj roześmiani do granic możliwości kumple.
- No no, będę mógł być świadkiem na waszym ślubie? - zaśmiał się Rocky.
- Zamknij się - burknął najstarszy. - Muszę spalić moją kartę do telefonu, będzie teraz do mnie wydzwaniała.
- To czemu dałeś jej prawdziwy numer, idioto?
- Bo spanikowałem, jasne?! To nie na tobie uwiesiła się jakaś wariatka, planująca z tobą dzieci i ślub po godzinie znajomości! - krzyknął Riker. - Ja chcę do mamy - odparł niczym małe dziecko, po czym sięgnął po telefon.
- Co ty robisz? No chyba nie zadzwonisz teraz do mamy - zaśmiał się Luca.

*** - Mamo ratuj mnie - rzucił do telefonu dorosły. Pozostała dwójka spojrzała na siebie zaskoczona.
(- A jednak - zdziwił się Rocky.)
- Co się stało Riker? - spytała nieco przestraszona kobieta.
- Nie cierpię dziewczyn, nigdy więcej.. - nie zdążył dokończyć, gdyż kolega wyrwał mu telefon.
- Dzień dobry, mówi Luca. Pani się nie martwi, ja go zaraz postawię na nogi - oznajmił Włoch.
- Słucham? Jak to?
- Wszystko będzie dobrze, z Rikerem wszystko w porządku, dziękuję, do widzenia - rzucił po czym rozłączył telefon. ***

- Serio, Riker? Do mamy dzwoniłeś? - rzucił z sarkazmem Luca.
- Idę do domu - rzucił blondyn.
- Mieliśmy iść do Luci.
- To wy idźcie a ja idę domu.
- Umm.. no dobra, ale jesteś pewien? - zapytał dla pewności młodszy brat. 

Dorosły tylko skinął głową, po czym ruszył przed siebie w stronę domu, natomiast chłopcy skręcili w zupełnie inną alejkę. Riker całą drogę powrotną myślał tylko o jednym - o Tess. Zabrzmiało, jakby blondyn był niej tak zadurzony, iż nie może wybić jej sobie z głowy. W rzeczywistości wciąż nie mógł pojąć czemu ona uroiła sobie aż takie zawisłe relacje między nimi? Czy on dał jej ku temu jakiś powód? Starał się tylko być miłym, tymczasem jakaś wariatka ubzdurała się, że są parą. No dobra, można by jakoś znieść fakt, iż blondynka twierdzi, że są razem.. Ale jak można wytłumaczyć ten ślub? I dzieci? Postanowił jednak więcej tym sobie głowy nie zaprzątać. Spróbował, nie wyszło, było strasznie, ale za kilka tygodni, miesięcy, może jednak lat, będzie mógł się z tego śmiać. "Przecie nie można skupiać się na jednej wtopie" pomyślał i nim się spostrzegł dotarł do domu. Tam od razu udał się do kuchni w celu napicia się czegoś. Nie zdążył nawet otworzyć lodówki, gdy rozległ się dzwonek komórki. Na samą myśl kto mógł dzwonić zrobiło mu się słabo. Pomylił się, dzwoniła Cassidy. Chciała się spotkać, zatem nie odwlekając tego na inny termin, mężczyzna stwierdził, że skoro i tak jest sam w domu, będzie miło, jeśli dziewczyna przyjdzie. Choć na trochę pomoże zapomnieć mu o tej jakże strasznej randce w ciemno. W związku z wizytą przyjaciółki, Riker przygotował popcorn, nasypał trochę chipsów do drugiego półmiska oraz wybrał film, który miał zamiar wraz z nią obejrzeć. Wówczas dochodziła godzina ósma wieczorem, gdy nastolatka przyszła.

- Hej - przywitał się starszy. - Fajnie, że przyszłaś, strasznie nudno tak samemu siedzieć - odparł, kierując się do salonu.
- Ze mną na pewno nie będzie ci się nudziło - uśmiechnęła się Cassy, siadając wygodnie na kanapie.
- Nie będę podważał twojego zdania, gdyż od dziś dziewczyny mnie przerażają - powiedział. Jednocześnie grzebał coś przy telewizorze, próbując podłączyć jeden z kabli od DVD.
- Haha, dlaczego? - zapytała rozbawiona.
- Szkoda gadać, ale to, co się dzisiaj wydarzyło.. Kosmos. Umówiłem się na randkę w ciemno z jakąś laską w kawiarence. Czekam sobie na nią i nagle przychodzi. No i wiesz.. Ładna blondynka, śliczny uśmiech, więc myślę sobie, że dobrze mi się trafiło.. He.. Do czasu. Pół godziny później planowała ze mną ślub i dzieci - opowiedział chłopak. Siedemnastolatka z niedowierzaniem zaczęła śmiać się na cały głos.
- Żartujesz, prawda? - dopytywała.
- No nie - zaśmiał się chłopak. - Mówię całkiem poważnie. Spytaj Rocky'ego lub Luci, całą drogę powrotną mieli ze mnie polewkę.
- Zabrałeś Rocky'ego i Lucę na randkę?
- Tak jakby, to długa historia. Tak czy inaczej.. Nigdy więcej żadnych randek przez internet - podsumował chłopak. - No dobra, co oglądamy? "To tylko seks" czy może "Ted"? - zapytał, pokazując koleżance dwie płyty.
- A jak ci się wydaje? - uśmiechnęła się słodko.
- Tak, tak wiem.. Kochasz Justina Timberlake'a - rzucił zabawnym głosem a następnie włożył do odtwarzacza płytę z filmem, w którym jedną z głównych ról grał ulubieniec towarzyszki. Chwilę później seans się zaczął i młodzież zaczęła oglądać. Początkowo w zupełnej ciszy, tymczasem po około dwudziestu minutach filmu rozpoczęła się dyskusja. - A teraz słucham co cię trapi?
- Co? O czym ty mówisz?
- Znam cię nie od dziś i widzę, że coś jest nie tak, więc słucham - uśmiechnął się, oczekując wyjaśnień.
- Ja zwyczajnie zbyt długo się zastanawiam i później dostaję kopa tuż przy samej mecie - westchnęła. Nie chciała jednak mówić wprost, że chodzi o jego młodszego brata, Riker nie musi o tym wiedzieć. - Poza tym moja mama poznała jakiegoś faceta i mam już ich wszystkich dosyć.
- Mniemam, że i tak mi tego głębiej nie wyjaśnisz, zatem udam się teraz do kuchni po żelki z nadzieją, że Ross nie będzie miał nam za złe zjedzenia ich - pogładził niebieskooką po kolanie i zmierzył we wspomniane przed chwilą miejsce.
- Gdzie jest Rydel? - spytała nie na temat Cassidy.
- Umm.. O ile się nie mylę to mieli pójść z Rossem na zakupy i później gdzieś tam jeszcze, a co? - odparł Riker, szperając w szafce w poszukiwaniu żelkowych misiów.
- A Ratliff?
- Nawet nie wiem. Może pojechał z nimi do sklepu. Ehh.. Chyba już nie ma żelek, ale za to znalazłem palu.. - urwał, gdyż spostrzegł stojącą tuż obok niego koleżankę. Zapatrzył się na nią na moment. - Ee.. Paluszki - kontynuował. 

___________________________



~DarkAngel

22 komentarze:

  1. Wiem jak to jest z komenarzami bo sama prowadze bloga i raz miałam komentarz z "Kiedy next?". Nie jestem dobra w pocieszaniu ale jestem pewna że wiele osób będzie komentować. Dopiero wczoraj odkryłam tego bloga ale już mi się spodobał :> Masz bardzo fajne a zarazem ciekawe opowiadania nieważne czy długie czy krótkie. Opowiadania pisze się dla przyjemności a nie z przymusu... Wcześniej nie czytałam tego typu opowiadań ale twoje mnie zachęciło ^.^

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze rozdział rewelacyjny!!!! Są coraz lepsze... Szkoda, że Cassy nie powiedziała Ross'owi że go kocha...No ale musi się coś dziać heh. Oczywiście najlepsza była randka Rikera. Biedny...
    Po drugie... Nie dziwię ci się, że jesteś zła. Ponieważ co to jest za problem napisać kilka zdań więcej i nie z anonima.. Takie osoby mogłyby się wysilić.Tak jak ty się wysilasz i piszesz takie długie i cudowne rozdziały...Dziękuję ci za to że nadal prowadzisz tego bloga, bo nie wyobrażam sobie tego jak by go już nie było... Nie przejmuj się innymi, skoro jest im tak trudno zalogować się i napisać trochę dłuższy komentarz, to znaczy, że w ogóle nie szanują twojej ciężkiej pracy i tego co piszesz pod rozdziałem..
    Tak czy inaczej, cudowny ten rozdział :) Nie śpiesz się z następnym... Napisz go na spokojnie...
    Pozdrawiam ;*
    Olivia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Po prostu mówiąc uzależniłam się od tych twoich rozdziałów *,* na serio masz talent dziewczyno uwierz w to ♥ Pozdrawiam Paula ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Olivia Półczyńska zgadzam się z tobą w 100% :>

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny rozdział! :)
    Biedny Riker, przerażająca Tess. Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału z jej udziałem :D
    Tak mało brakowało, by Cass wyznała Ross'owi miłość, szkoda. A Jolene już nie lubię.

    Nie przejmuj się osobami, które maja gdzieś Twoje prośby i notki po rozdziałami. Swoją postawą pokazuję, że traktują Cię tylko jako chwilowy umilacz i zabijacz czasu.
    Przede wszystkim pisz dla siebie, dopiero później bierz pod uwagę swoich fanów :)
    Ty jesteś najważniejsza :*

    Czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja też popieram Olivię Płóczyńską w 100%... Nie mam już co dodać ;) Na twoim miejscu też byłabym zła...

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak możesz tak kłamać? Pisząc, że rozdział ci nie wyszedł?
    Rozdział jest świetny, tak jak każdy który napisałaś.
    Od razu chcę cię przeprosić, że nie skomentowałam twojego ostatniego rozdziału, ale przeczytałam go dopiero nie dawno, miałam go skomentować, ale czytałam go na telefonie, i postanowiłam, że skomentuje go jak będę mieć dostęp do komputera. I całkiem mi z głowy wyleciało. Zawsze systematycznie komentowałam każdy twój rozdział. Przepraszam, mam nadzieje, że nie masz mi tego za złe ;cc
    Biedna Cassy, szkoda, że nie wyznała Ross'owi swoich uczuć. Ross zachował się trochę chamsko tym, że tak olał Cassidy i w dupie miał to co ona do niego mówi. Głupia Jolene! Ale w końcu coś musi się dziać. Okropna Tess, jak mogła tak zrazić psychikę biednego Riker'a.
    Jeszcze raz rozdział jest zajedwabisty. Nie mogę się doczekać kolejnego. Miejmy nadzieje, że pomiędzy Ross'em i Cassy coś się wydarzy. Ciekawi mnie też to czemu Cass wypytywała się o każdego. Ostatnie zdanie rozdziału jest bardzo interesujące. Czyżby coś się wydarzy między Riker'em i Cass. To już chyba koniec mojej wypowiedzi. Czekam na kolejny ;33 I jeszcze raz mocno cię przepraszam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak jak juz ci pisałam - czytam każdy rozdział ;) i często nie komentuję ,bo czytam przed snem i wtedy nie myślę ;) Ale rozdział jest super, zresztą tak jak wszystkie ;) Jestem ciekawa jak się dalej potoczy sytuacja :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Po pierwsze rozdział genialny. Jesteś naprawdę utalentowana i cieszę się, że prowadzisz tego bloga. Randka Rikera mnie rozwaliła, a jak Ross oświadczył Cassidy, że już sobie z nią odpuścił zrobiło mi się przykro. I to było z jego strony trochę chamskie, że skończył z jedną dziewczyną, a od razu poleciał do drugiej. Czuję, że Cass nie będzie lubić tej całej Jo. Choć może nas zaskoczysz i zrobisz na odwrót.
    Przejdę teraz do sprawy na której nieco bardziej mi w tej chwili zależy. Chodzi o to, że Cię bardzo, bardzo, ale to bardzo przepraszam. Nie skomentowałam ostatnio rozdziału. W sumie to tak naprawdę skomentowałam- możesz mi wierzyć lub nie, (nie zdziwiłabym się jeśli nie uwierzysz) lecz jestem na 100% pewna, że komentowałam i to nawet dwa razy. I żeby nie było na pewno też kliknęłam opublikuj. Przeczytałam oczywiście notkę pod dzisiejszym rozdziałem i postanowiłam sprawdzić ile dostałaś poprzednio komentarzy. Okazało się, że moich pośród nich nie ma. Mam ostatnio jakieś problemy z netem. Wiem, że to może słaba wymówka lub (powtórzę ponownie) możesz mi nie wierzyć, dlatego jeszcze raz przepraszam. Jest mi strasznie wstyd, szczególnie, że prosiłaś o te komentarze, że strasznie ci na nich zależało... Też prowadzę bloga, w sumie to dopiero zaczynam, mam mało komentarzy i wiem jak to boli gdy nie wiesz ile naprawdę osób cię czyta, czy ile myśli, że powinnaś z tym skończyć. Jak się wie, że ktoś lubi bloga, którego się prowadzi, to się czuje... no nie wiem, jakby potrzebnym. Wiem też, że może ktoś by pomyślał 'jeden w tę czy we wte- co za różnica?', ale różnica jest wielka, bo każdy komentarz daje satysfakcję ze swojej pracy, radość. To jest powód, dla którego powinno się komentować. A ja go zaniedbałam. Wydaje mi się, że teraz już nie ma sensu, żebym dodawała komentarz do poprzedniego rozdziału. Jeszcze raz: Z całego serca , szczerze Cię przepraszam za moje zaniedbanie i ignorancję. Niektórzy mogą pomyśleć, że jestem głupia przyznając się teraz do tego, że wcześniej nie skomentowałam tamtego rozdziału, jednak ja to robię, ponieważ popełniłam błąd i zależy mi bardzo na tym, żebyś mi wybaczyła. Wybaczysz?

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział świetny, jak zwykle. Najlepsza Tess, ale szkoda mi Rikera. Wciągnął mnie rozdział. ~~ Magda

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdzial swietny i wciagajacy.czyzby mialo sie cos wydarzyc miedzy Cassy a Rikerem?? Mam nadzieje ze Ross nie bedzie z Jo.

    Jestes bardzo szczera wiesz? Ale masz racje i napisz kolejny rozdzial kiedy bedzie ci sie chcialo. Bardzo dobrze piszesz i zazdroszcze ci bo ja to wcale nie umiem pisac takich opowiadan.

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział by bardzo wciągający :)
    Masz naprawdę wielki talent :D
    Ale jest jedna rzecz która zbytnio mi się nie podoba. Strasznie naciągasz i mieszasz w wątku Rossa i Cassidy.

    Zajrzysz i powiesz co myślisz?
    http://good-luck-rydel.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Na samym początku chcę Cię bardzo przeprosić, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, akurat wtedy, gdy tego chciałaś, ale nie byłam na laptopie od chyba dwóch tygodni i nawet nie znalazłam chwili, żeby dodać i napisać ten komentarz. A ja na to potrzebuję sporo czasu, bo (powinnaś już o tym wiedzieć :P) nie lubię dodawać krótkich. Nie komentuję wielu blogów, ale jak już, to muszę się rozpisać i wyrzucić wszystko co siedzi w mojej głowie. :)

    Ten rozdział jest wspaniały i nie mam pojęcia, czemu twierdzisz, że jest inaczej. Choć to zapewne, dlatego, że jesteś autorką i starasz się, aby było idealnie (i oczywiście niemalże zawsze tak jest) i po prostu zawsze widzisz coś do poprawy. Ale uwierz swoim czytelnikom - jest wspaniale! :) Strasznie ciekawie wyszło teraz z Jolen (czy jak to tam się pisze xD), ale mam nadzieję, że Ross z nią nie będzie. :/ Bardzo bym chciała, aby on był z Cassy i zapewne wiesz o tym, choć i tak bez względu na to jak te wszystkie miłostki rozstrzygniesz, ja i tak będę twoją wierną czytelniczką i na pewno wyjdzie ci to doskonale. Zaintrygowałaś mnie też tym ostatnim zdaniem... Czyżby coś się miało wydarzyć między Rikerem i Cassidy? :D Nooo zapowiada się coraz ciekawiej.
    Ah! Zapomniałabym o Tess. Dziewczyno, zabiłaś mnie tym! To był genialne hahahahaha! :D Biedny chłopak, będzie miał teraz jakieś urazy psychiczne haha. Byłoby fajnie, gdyby jeszcze się kiedyś ona pojawiła w opowiadaniu. :P Aa.. A Jolen jest bardzo ładna. :)

    I co do komentarzy, nie przejmuj się kochanie. Masz wielu czytelników, ale większość po prostu jest zbyt leniwa, by ruszyć za przeproszeniem tyłki i wystukać kilka literek. Nie dziwię ci się, że jesteś wściekła, bo ja też zapewne bym była. Także, nie śpiesz się i serio nie smuć przez takich ludzi. Jesteś wspaniała z tym co robisz i nikt Ci nie musi tego udowadniać <3 :*

    ~Bagietka :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Serio świetny rozdział. Bardzo mi się podoba i ładnie jest wszystko opisanie. Faktycznie ciekawe jest ostatnie zdanie Riker'a. Strasznie śmiać mi się chciało jak czytałam o nim i o Tess haha. Do tej pory jak o tym myślę mam uśmiech na twarzy. A co do Cassy i Ross'a, to bardzo mi przykro z powodu Cassidy. Miałam tak wielką nadzieję, że do siebie wrócą a teraz szczerze nie wiem, co ty tam zaplanowałaś. No, ale czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję, że szybko go dodasz, aczkolwiek nie popędzam, pisz w swoim tempie. I nie przejmuj się komentarzami, bo ludzie są po prostu leniwi. Wymagają czegoś od ciebie a samym im szkoda 3 minut na napisanie od siebie. Albo po prostu aż tak wiele trudności sprawia im wymyślenie dwóch czy tam trzech zdań złożonych. Powodzenia i wiele weny :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Weź się nie fochaj o byle gowno!! Twój blog na tym traci !!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mówi się trudno. dla mnie to jest byle gówno jak ty to ujęłaś/eś. a możesz mi wyjaśnić na czym mój blog niby traci?

      Usuń
    2. No ja Cb rozumiem .... Chodzi o to , że blog jest super ale traci czytelników przez takie coś ... Rozumiesz o co mi chodzi ??

      Usuń
    3. nie wiem jak to się ma do utraty czytelników i nie, nie rozumiem o co Ci chodzi. ja za to tracę chęci na pisanie, gdy widzę, że moi "czytelnicy" mają mnie w dupie i wymagają ode mnie tylko wiecznego pisania, nie dając nic w zamian.

      Usuń
  16. Biedna Cassy. Myślałam że wkońcu uda jej się z Rossem, a tu taki zwrot akcji. Ja cię rozumniem że jesteś zła, nie winie cię a to, tylko tych co nie uszanowali twojej proźby. Dasz następny post kiedy ty zadeydujesz, nikt nie powinien cię do niczego zmuszać, wkońcu to twój blog. Pozdrawiam ~~ MM

    OdpowiedzUsuń
  17. noooo, przeczytałam całość, tak jak sobie obiecałam :D
    zakochałam się w twoim blogu od pierwszego rozdziału, pomimo, że pisałaś mi, że początki są nudne (ja się pytam kiedy było nudno?!) :P
    uwielbiam wątek Rossidy :D <3
    mam nadzieje, że nigdy nie zabraknie ci weny do pisania kolejnych rozdziałów :*

    OdpowiedzUsuń

Template by Elmo