Kolejne kilka minut para spędziła na droczeniu się i przekomarzankach,
aż wreszcie postanowili ułożyć się do snu, gdyż obydwoje byli już dość zmęczeni
po wszystkich przeżyciach. Przeszło im również przez myśl, że może powinni
wrócić na wesele, gdyż ktoś mógłby mieć pretensje, że ot tak bez słowa sobie
zniknęli, jednakże zdecydowali, że wolą zostać w pokoju. Nie mieli już ochoty
na zabawę oraz tłumaczenie wszystkim ciekawskim, gdzież to się tyle czasu
podziewali. Woleli zostać sami w przytulnym łóżku, by mogli się nacieszyć nowym
związkiem.
Po dłuższej chwili leżenia wtulonym w siebie w tej błogiej ciszy, Cassidy usnęła. Głowę trzymała na ramieniu chłopaka, obejmując go jedną ręką i trzymając jego dłoń w swojej. Ross natomiast leżał na plecach, otulając nastolatkę i rozmyślając nad wszystkich co się stało. Było to dla niego coś tak wspaniałego, że aż trudem było dla niego uwierzenie, iż to się naprawdę wydarzyło. Po tak długim czasie i po tak wielu staraniach, które włożył w to, by odzyskać dziewczynę, wreszcie mu się udało. Jako, że blondas z natury był typem myśliciela, lubił czasem snuć refleksje. Niebawem jednak znużył go sen, a jego oczy same zaczęły się zamykać. Oparł więc głowę o głowę partnerki i zaczął przysypiać.
Wówczas niespodziewanie i dość gwałtownie otworzyły się drzwi do pokoju. Osiemnastolatek momentalnie podniósł głowę, a zauważywszy mamę nastolatki cały zbledł. Nie był nawet w stanie się podnieść, gdyż dziewczyna wciąż po części na nim leżała.
- Ee.. yy.. – zaczął się jąkać, próbując wyjąć rękę spod głowy Cassy. - Niech pani na mnie nie krzyczy, bo.. bo się Cassidy obudzi.. – powiedział roztrzęsiony, wiedząc, że ta sytuacja łatwo się nie zakończy.
- Dobrze, porozmawiamy w salonie. Chcę cię tam zaraz widzieć – powiedziała, a następnie wyszła. Rossowi udało się w jakiś sposób oswobodzić z uścisku blondynka, zatem od niechcenia z wyraźnym zakłopotaniem wyszedł z łóżka i udał się do salonu.
- Nie zrobiłem nic złego – powiedział, gdy tylko zamknął za sobą drzwi od pokoiku dziewczyny. - Bardzo źle się czuła, więc nie chciałem jej zostawiać samej i..
- Gdzie ty masz dziecko koszulkę?! – uniosła się zdenerwowana dorosła, spoglądając na wpół rozebranego nastolatka.
- Spokojnie, po prostu było mi gorąco. Strasznie się zgrzałem tam na sali.. Cassidy jest ubrana, może to pani sprawdzić.. Byłem przy niej cały czas, ale tylko pilnowałem, żeby nic się nie stało.. – skłamał, wymyślając na szybko jakąś wymówkę. - Widzi pani? Zależy mi.. – dodał, starając się brzmieć jak najbardziej spokojnie, lecz prawdę mówiąc był wówczas tak zestresowany, że serce mało co nie podeszło mu do gardła.
- Mam nadzieję, że tylko pilnowałeś. Wiem co chodzi po głowie takim chłopakom jak ty. Ale zapamiętaj sobie, że ona ma DOPIERO siedemnaście lat i jest jeszcze za młoda na pewne sprawy – odparła stanowczo dorosła, stając naprzeciw coraz bardziej spanikowanego nastolatka. Na te słowa zrobiło mu się trochę głupio. Przecież dopiero co zrobił właśnie TO z dziewczyną, o której mowa, a tymczasem w żywe oczy kłamie, że nic się nie wydarzyło.
- Ja.. wiem to.. i rozumiem.. naprawdę. I wcale tego od niej nie oczekuję.. szanuję ją.. a dziś.. chciałem tylko pomóc – powiedział z trudem wyrzucając z siebie kolejne kłamstwa. Z każdą kolejną chwilą tej rozmowy czuł się z tym wszystkim coraz gorzej.
- Dobrze, już się nie tłumacz. W takim razie dziękuję za opiekę nad Cassidy, ale możesz już sobie jechać – odparła dorosła. ‘’To tyle? Już sobie odpuściła?’’ zdziwił się Ross. Wiedział, że Katie go nie lubi, i że jest ona bardzo dociekliwa w sprawach, które go dotyczą. Tym razem jednak dość szybko darowała sobie dalsze dopytki. Może wreszcie zaczyna rozumieć, że jej córce naprawdę na nim zależy.
- Umm..no nie za bardzo mogę.. – powiedział zmieszany chłopiec.
- A to niby dlaczego? – rzuciła wyraźnie niezadowolona kobieta.
- Piłem szampana, nie mogę prowadzić.. – wyjaśnił Ross.
- Zamów taksówkę – mruknęła starsza, mając dość wykrętów chłopaka.
- Ee.. Jest mały problem, bo.. nie mam przy sobie gotówki.. – odpowiedział blondyn, jeszcze bardziej denerwując kobietę. To akurat była prawda, zostawił on portfel w torebce Rydel, gdyż sam nie miałby gdzie go schować.
- To idź z buta – uniosła się podenerwowana dorosła.
- Pani mnie naprawdę nienawidzi..- westchnął zmarnowany chłopiec. – No nic, do widzenia.. Może.. Jeśli nic mi się po drodze nie stanie.. – powiedział kierując się w stronę drzwi wyjściowych. – Mieszkam dość daleko.. I spory kawałek drogi idzie praktycznie przez las.. Ale coo tam, po północy na pewno nic po lesie nie grasuje.. – mówił, powolnie sięgając buty z półki.
- Dobrze, zostań – odezwała się wreszcie kobieta, nie mogąc dłużej wysłuchiwać marudzeń osiemnastolatka.
- Ooo dziękuję pani, to bardzo miłe z pani strony. To będzie dobry początek naszej przy..
- Robię to tylko dla Cassidy i wciąż cię nie lubię, Ross – powiedziała, przerywając chłopakowi.
- Tak jest – odezwał się Ross, następnie ruszając do pokoiku.
- O nie, nie, ty tam nie śpisz – wtrąciła się Katie. Brązowooki zatrzymał się i niezadowolony spojrzał na matkę dziewczyny. – Zostajesz na kanapie lub w pokoju gościnnym, mój drogi.
- Cass jest chora. Może w być jej zimno w nocy..
- No więc skoro jest chora, to nie możesz być u niej, żeby się nie zarazić. Widzisz, nie chcę, aby coś złego ci się stało – powiedziała starsza, uśmiechając się sztucznie do zrezygnowanego Rossa.
- Um.. Zgasiła mnie pani. To było dobre zagranie.
- Już się tak nie podlizuj. Idę na dół do gości, a ty lepiej zastosuj się do moich słów, bo inaczej już nie będę taka miła. Jeśli zobaczę cię w łóżku z moją córką, to nie ręczę za siebie. Nie chcesz wiedzieć, co może zrobić matką, chcąc chronić własną córkę.
- Pani jej nie musi przede mną chronić! – uniósł się stanowczo Ross.
- Ja mam inne zdanie – odparła Katie. Sięgnęła z krzesła torebkę i skierowała się w stronę drzwi wyjściowych. – Pamiętaj, żebyś nie ważył się włazić mojej córce do łóżka.
- Spokojnie, nie zrobię tego. Poza tym, bałbym się. Pani jest jak duch.. Pojawia się znikąd, zupełnie bezszelestnie.. Jest pani wróżką?
- Jestem matką. Może kiedyś, gdy będziesz miał córkę, to zrozumiesz. Żegnam – powiedziała, po czym opuściła apartament.
- Moja córka będzie twoją wnuczka – podsumował, gdy kobieta zamknęła już drzwi.
Z ciężkim oddechem od razu zamknął drzwi na klucz, by mieć pewność, że nikt ich już niespodziewanie nie zaskoczy, po czym wrócił do pokoiku dziewczyny. Usiadł na łóżku i spojrzał na nią. Wciąż spała. Nachylił się nad nią i cmoknął w czoło, co spowodowało, że Cass się przebudziła.
- Co robisz? –zapytała zaspana, widząc jak chłopiec zakłada koszulę.
- Twoja mama tu była.. – powiedział smętnie, ponownie siadając na łóżku. – Ale jest ok, o niczym nie wie. Udało mi się jakoś wykręcić. Co więcej, pozwoliła mi zostać na noc. Co prawda powtórzyła z milion razy, że jeśli znajdę się w twoim łóżku, to, pokrótce, połamie mi kości, ale to zawsze jest już jakiś krok do przodu. Przez moment można by nawet pomyśleć, że mnie lubi – wyjaśnił, wymuszając na końcu uśmiech. – Nieprawda, wiem, że mnie nienawidzi – westchnął, opadając do tyłu, tak, że jego głowa znajdowała się teraz na torsie nastolatki.
- Chciałabym zaprzeczyć i jakoś cię przekonać, że to wcale nie prawda, i że ona wcale cię aż tak bardzo nie lubi.. ale to akurat byłoby kłamstwo.. – odezwała się blondynka, przerzedzając włosy chłopaka dłonią.
- Dzięki.. – westchnął Ross. – Jedyny plus w tym wszystkim jest taki, że miałem na sobie te cholerne spodnie. Nie wiem w ogóle czemu je na siebie założyłem.. Chyba takie przeczucie, że coś może się wydarzyć – zaśmiał się, kiwając głową z niedowierzania.
- Widzisz, czasem potrafisz myśleć – uśmiechnęła się blondynka, obejmując chłopaka.
- Nic się nie zmieniło.. Wciąż mi nieustannie dogryzasz – odparł Ross, spoglądając ponuro na partnerkę.
- To z miłości – zaśmiała się blondynka.
___________________________
~DarkAngel <3
Po dłuższej chwili leżenia wtulonym w siebie w tej błogiej ciszy, Cassidy usnęła. Głowę trzymała na ramieniu chłopaka, obejmując go jedną ręką i trzymając jego dłoń w swojej. Ross natomiast leżał na plecach, otulając nastolatkę i rozmyślając nad wszystkich co się stało. Było to dla niego coś tak wspaniałego, że aż trudem było dla niego uwierzenie, iż to się naprawdę wydarzyło. Po tak długim czasie i po tak wielu staraniach, które włożył w to, by odzyskać dziewczynę, wreszcie mu się udało. Jako, że blondas z natury był typem myśliciela, lubił czasem snuć refleksje. Niebawem jednak znużył go sen, a jego oczy same zaczęły się zamykać. Oparł więc głowę o głowę partnerki i zaczął przysypiać.
Wówczas niespodziewanie i dość gwałtownie otworzyły się drzwi do pokoju. Osiemnastolatek momentalnie podniósł głowę, a zauważywszy mamę nastolatki cały zbledł. Nie był nawet w stanie się podnieść, gdyż dziewczyna wciąż po części na nim leżała.
- Ee.. yy.. – zaczął się jąkać, próbując wyjąć rękę spod głowy Cassy. - Niech pani na mnie nie krzyczy, bo.. bo się Cassidy obudzi.. – powiedział roztrzęsiony, wiedząc, że ta sytuacja łatwo się nie zakończy.
- Dobrze, porozmawiamy w salonie. Chcę cię tam zaraz widzieć – powiedziała, a następnie wyszła. Rossowi udało się w jakiś sposób oswobodzić z uścisku blondynka, zatem od niechcenia z wyraźnym zakłopotaniem wyszedł z łóżka i udał się do salonu.
- Nie zrobiłem nic złego – powiedział, gdy tylko zamknął za sobą drzwi od pokoiku dziewczyny. - Bardzo źle się czuła, więc nie chciałem jej zostawiać samej i..
- Gdzie ty masz dziecko koszulkę?! – uniosła się zdenerwowana dorosła, spoglądając na wpół rozebranego nastolatka.
- Spokojnie, po prostu było mi gorąco. Strasznie się zgrzałem tam na sali.. Cassidy jest ubrana, może to pani sprawdzić.. Byłem przy niej cały czas, ale tylko pilnowałem, żeby nic się nie stało.. – skłamał, wymyślając na szybko jakąś wymówkę. - Widzi pani? Zależy mi.. – dodał, starając się brzmieć jak najbardziej spokojnie, lecz prawdę mówiąc był wówczas tak zestresowany, że serce mało co nie podeszło mu do gardła.
- Mam nadzieję, że tylko pilnowałeś. Wiem co chodzi po głowie takim chłopakom jak ty. Ale zapamiętaj sobie, że ona ma DOPIERO siedemnaście lat i jest jeszcze za młoda na pewne sprawy – odparła stanowczo dorosła, stając naprzeciw coraz bardziej spanikowanego nastolatka. Na te słowa zrobiło mu się trochę głupio. Przecież dopiero co zrobił właśnie TO z dziewczyną, o której mowa, a tymczasem w żywe oczy kłamie, że nic się nie wydarzyło.
- Ja.. wiem to.. i rozumiem.. naprawdę. I wcale tego od niej nie oczekuję.. szanuję ją.. a dziś.. chciałem tylko pomóc – powiedział z trudem wyrzucając z siebie kolejne kłamstwa. Z każdą kolejną chwilą tej rozmowy czuł się z tym wszystkim coraz gorzej.
- Dobrze, już się nie tłumacz. W takim razie dziękuję za opiekę nad Cassidy, ale możesz już sobie jechać – odparła dorosła. ‘’To tyle? Już sobie odpuściła?’’ zdziwił się Ross. Wiedział, że Katie go nie lubi, i że jest ona bardzo dociekliwa w sprawach, które go dotyczą. Tym razem jednak dość szybko darowała sobie dalsze dopytki. Może wreszcie zaczyna rozumieć, że jej córce naprawdę na nim zależy.
- Umm..no nie za bardzo mogę.. – powiedział zmieszany chłopiec.
- A to niby dlaczego? – rzuciła wyraźnie niezadowolona kobieta.
- Piłem szampana, nie mogę prowadzić.. – wyjaśnił Ross.
- Zamów taksówkę – mruknęła starsza, mając dość wykrętów chłopaka.
- Ee.. Jest mały problem, bo.. nie mam przy sobie gotówki.. – odpowiedział blondyn, jeszcze bardziej denerwując kobietę. To akurat była prawda, zostawił on portfel w torebce Rydel, gdyż sam nie miałby gdzie go schować.
- To idź z buta – uniosła się podenerwowana dorosła.
- Pani mnie naprawdę nienawidzi..- westchnął zmarnowany chłopiec. – No nic, do widzenia.. Może.. Jeśli nic mi się po drodze nie stanie.. – powiedział kierując się w stronę drzwi wyjściowych. – Mieszkam dość daleko.. I spory kawałek drogi idzie praktycznie przez las.. Ale coo tam, po północy na pewno nic po lesie nie grasuje.. – mówił, powolnie sięgając buty z półki.
- Dobrze, zostań – odezwała się wreszcie kobieta, nie mogąc dłużej wysłuchiwać marudzeń osiemnastolatka.
- Ooo dziękuję pani, to bardzo miłe z pani strony. To będzie dobry początek naszej przy..
- Robię to tylko dla Cassidy i wciąż cię nie lubię, Ross – powiedziała, przerywając chłopakowi.
- Tak jest – odezwał się Ross, następnie ruszając do pokoiku.
- O nie, nie, ty tam nie śpisz – wtrąciła się Katie. Brązowooki zatrzymał się i niezadowolony spojrzał na matkę dziewczyny. – Zostajesz na kanapie lub w pokoju gościnnym, mój drogi.
- Cass jest chora. Może w być jej zimno w nocy..
- No więc skoro jest chora, to nie możesz być u niej, żeby się nie zarazić. Widzisz, nie chcę, aby coś złego ci się stało – powiedziała starsza, uśmiechając się sztucznie do zrezygnowanego Rossa.
- Um.. Zgasiła mnie pani. To było dobre zagranie.
- Już się tak nie podlizuj. Idę na dół do gości, a ty lepiej zastosuj się do moich słów, bo inaczej już nie będę taka miła. Jeśli zobaczę cię w łóżku z moją córką, to nie ręczę za siebie. Nie chcesz wiedzieć, co może zrobić matką, chcąc chronić własną córkę.
- Pani jej nie musi przede mną chronić! – uniósł się stanowczo Ross.
- Ja mam inne zdanie – odparła Katie. Sięgnęła z krzesła torebkę i skierowała się w stronę drzwi wyjściowych. – Pamiętaj, żebyś nie ważył się włazić mojej córce do łóżka.
- Spokojnie, nie zrobię tego. Poza tym, bałbym się. Pani jest jak duch.. Pojawia się znikąd, zupełnie bezszelestnie.. Jest pani wróżką?
- Jestem matką. Może kiedyś, gdy będziesz miał córkę, to zrozumiesz. Żegnam – powiedziała, po czym opuściła apartament.
- Moja córka będzie twoją wnuczka – podsumował, gdy kobieta zamknęła już drzwi.
Z ciężkim oddechem od razu zamknął drzwi na klucz, by mieć pewność, że nikt ich już niespodziewanie nie zaskoczy, po czym wrócił do pokoiku dziewczyny. Usiadł na łóżku i spojrzał na nią. Wciąż spała. Nachylił się nad nią i cmoknął w czoło, co spowodowało, że Cass się przebudziła.
- Co robisz? –zapytała zaspana, widząc jak chłopiec zakłada koszulę.
- Twoja mama tu była.. – powiedział smętnie, ponownie siadając na łóżku. – Ale jest ok, o niczym nie wie. Udało mi się jakoś wykręcić. Co więcej, pozwoliła mi zostać na noc. Co prawda powtórzyła z milion razy, że jeśli znajdę się w twoim łóżku, to, pokrótce, połamie mi kości, ale to zawsze jest już jakiś krok do przodu. Przez moment można by nawet pomyśleć, że mnie lubi – wyjaśnił, wymuszając na końcu uśmiech. – Nieprawda, wiem, że mnie nienawidzi – westchnął, opadając do tyłu, tak, że jego głowa znajdowała się teraz na torsie nastolatki.
- Chciałabym zaprzeczyć i jakoś cię przekonać, że to wcale nie prawda, i że ona wcale cię aż tak bardzo nie lubi.. ale to akurat byłoby kłamstwo.. – odezwała się blondynka, przerzedzając włosy chłopaka dłonią.
- Dzięki.. – westchnął Ross. – Jedyny plus w tym wszystkim jest taki, że miałem na sobie te cholerne spodnie. Nie wiem w ogóle czemu je na siebie założyłem.. Chyba takie przeczucie, że coś może się wydarzyć – zaśmiał się, kiwając głową z niedowierzania.
- Widzisz, czasem potrafisz myśleć – uśmiechnęła się blondynka, obejmując chłopaka.
- Nic się nie zmieniło.. Wciąż mi nieustannie dogryzasz – odparł Ross, spoglądając ponuro na partnerkę.
- To z miłości – zaśmiała się blondynka.
___________________________
~DarkAngel <3
Jestem pierwsza!
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! Uwierz, że wiem jak się czujesz... Męczy mnie kaszel i katar od trzech tygodni, dobrze, że ferie mam dopiero od 16 lutego, a sprawdzianów zaległych i kartkówek nazbierało mi się, że sama nie mogę zliczyć i połapać się co z czego jest ;(
Myślałam, że mama Cassidy zrobi coś poważniejszego Rossowi, ale dobrze, że nic mu nie jest ;) Ross! Nie ładnie tak kłamać! Ale boję się co by ci ta jędza zrobiła gdybyś powiedział prawdę. No nic, czekam na next ;)
~Suza
Super :D
OdpowiedzUsuńCzekam na next ;)
Krętacz Ross.
OdpowiedzUsuńHahaha, nie zamknęli pokoju? Trzeba było dla pewności podłożyć krzesło pod klamkę, by ta się nie mogła ruszyć. Ojej. Dobry wieczór, pani mamo Cassidy. Wpadka! *śpiewa wysokim głosem*
OdpowiedzUsuń"- Moja córka, twoja wnuczka – podsumował, gdy kobieta zamknęła już drzwi. " - dlaczego zaczęłam się śmiać?
"To z miłości" - aww ^__^
Rosiddy zaczyna związek na nowo, Katie wciąż nienawidzi Rossa, czyli wszystko wróciło do normy :3 I bardzo dobrze.
Biedactwo. Kuruj się, Monia!
Czekam na nn ^^
dziękuję, kochana :* Twoje komentarze zawsze poprawiają mi humor, bo zawsze napiszesz mi szczerą opinię. nawet jeśli coś Ci się nie podpodoba. naprawdę to doceniam :)
UsuńJestem zdania, że komentujący ma wystawić ocenę, czasami skrytykować, bo to pomaga w pisaniu ;)
UsuńSuper!! Ross najlepszy...<3
OdpowiedzUsuńAle w opowiadaniu piszesz że cass robiła TO pierwszy raz a jeszcze robiła TO z rikerem...
Cassidy nie robiła tego z Riker'em.
UsuńSuper blog dodaj szybko nextaa
OdpowiedzUsuńOjeeeej, biedna z ciebie blogerka :/
OdpowiedzUsuńZ komentarza Cleo M. Cullen wnioskuję, że Monika. :)
Miło z twojej strony, że wstawiasz mimo choroby. :*
Współczuję ci.
Mi dzisiaj wleciał grad do nosa i mnie boli, ale kochana mamusia i tak każe mi isc do szkoły, yaay :D
Co do rossdziału.
'Kochana' Katie. I ten sarkazm :3
Ross się tak ładnie wywinął, aż mogę uronić łzę :")
Boże, tak się cieszę, że wróciłaś <5
Szkoda, że pod koniec moich ferii.. (w mojej głupiej Warmii ferie kończą się teraz :// )
Krótko dzisiaj było. :(
Nie zdążyłam się nacieszyć.
Mam nadzieję, że jutro będzie odrobinkę dłuższy rossdział, oczywiście jeśli będziesz miała siły pisać. :)
Nic na siłę ;*
Kocham cię i bloga <5
~Sara
P.s. Czekam na kolejny rossdział oczywiście :D ;*
Ekhem, chciałam zauważyć, że DarkAngel po prawej stronie ma swój krótki opis, w którym jak byk stoi: "Hej! Jestem Monika."
UsuńAle to nic, miło widzieć powołanie się na swój komentarz :3