niedziela, 15 grudnia 2013

Rozdział 73: Who's that girl?

*7 maja*
Nazajutrz Ross od samego rana z podekscytowaniem krążył po salonie. Nie mógł się doczekać, kiedy wreszcie spotka Jolene, ona ściśle mówiąc zawróciła mu w głowie od pierwszego wejrzenia. Wysoka, brunetka, długie nogi i w dodatku ładna oraz wydaje się być sympatyczna. Czego zatem więcej chłopakowi potrzeba do szczęścia? Blondyn założył białą bluzkę, czarne rurki i tego samego koloru trampki oraz bezwzględnie okulary. O umówionej dzień wcześniej porze, spotkał się z brunetką przy fontannie, na placu przed jedną z galerii. Od samego początku nie mógł oderwać od niej wzroku. Ubrana była w niebieską sukienkę, sięgającą mniej więcej do połowy ud oraz białe sandały na niewysokim obcasie.

- Cześć, ślicznie wyglądasz. Cieszę się, że zadzwoniłaś, chyba jestem teraz winien Cassy przysługę - zaśmiał się, witając z nastolatką.
- Dziękuję, ty też niczego sobie - uśmiechnęła się. - To gdzie idziemy?
- Pomyślałem, że po prostu sobie trochę pochodzimy - odpowiedział Ross. - Możemy też iść na plażę - dodał. 

Tak też zrobili, kupili sobie po lodzie i zmierzyli na plażę. Kąpać się nie zamierzali, ale mimo wszystko miło jest posiedzieć na gorącym piasku, wysłuchując szumu oceanu i to w dodatku w przyjemnym towarzystwie. A trzeba przyznać, że obydwojgu bardzo odpowiadała wzajemna osoba. Tak więc już po kilku godzinach spędzonych razem w takich warunkach, para postanowiła umówić się na kolejne spotkanie. Do końca tego dnia natomiast, siedzieli na plaży i toczyli rozmowy. Bez przerwy wspólnie żartowali i śmiali się, żadne z nich nie mogło narzekać na nudę. Pożegnali się dopiero około osiemnastej, oczywiście wcześniej Ross zabrał towarzyszkę na małą przekąskę, gdyż cały dzień o pustym żołądku nie jest dobrym pomysłem na randkę. Niemniej jednak wypadła ona wyśmienicie, zatem na pewno będzie ich jeszcze wiele. 

- Dzięki za miły dzień - uśmiechnęła się nastolatka.
- Spotkamy się jeszcze? Mogę sobie robić nadzieje? - zaśmiał się.
- No pewnie, że tak - odparła, po czym cmoknęła partnera w policzek, wywołując u niego tym samym zadowolenie. - A ja mogę?
- Jeszcze pytasz? Jasne, że tak! Spodziewam się, że.. nie skończy się tylko na kilku randkach - powiedział nieśmiało, łapiąc dłoń dziewczyny.
- Byłoby wspaniale. To do następnego razu - uśmiechnęła się. Ross wciąż nie puszczając jej dłoni, przyciągnął ją do siebie. 
- Żegnasz się? Tak bez buziaka?
- Haha - zaśmiała się brunetka. Po chwili jednak spełniła wolę siedemnastolatka i ponownie cmoknęła go w polik. - Lepiej?
- Zdecydowanie - rzucił. - Już nie mogę się doczeać kolejnego razu.
- Masz już wobec mnie plany na następny raz? - śmiała się dziewczyna.
- Oczywiście - odparł Ross

Postali razem jeszcze przez kilka minut, po czym rozeszli w swoje strony. Wyraźnie było widać, że między parą zaiskrzyło i to całkiem mocno. Z takim przekonaniem chłopiec wrócił do domu. Szeroko uśmiechnięty wszedł do mieszkania, a następnie od razu, wzdychając rzucił się na kanapę w salonie.

- A ty co tak wzdychasz? - zaśmiał się Riker, na którego upadł młodszy brat.
- Właśnie, jak było? - spytała po cichu Cassidy, siedząca na fotelu obok. 

Nie wróciła jeszcze do hotelu, gdyż nie śpieszno jej do rozmowy z mamą. Wciąż ostatecznie nie pogodziła się z tym, że ktoś nowy pojawił się w ich życiu. Ktoś, kto ma zastąpić jej ojca. Wiedziała, że prędzej czy później będzie musiała to przyjąć, aczkolwiek wolała później.

- Rewelacyjnie! Jej włosy są ahh.. Jej ciało jest ahh.. A jej oczy są piękne.. - mówił rozmarzonym głosem.
- Jakiego koloru? - zapytał Ellington, będąc pewnym, że kumpel nie zna odpowiedzi.
- Ee.. Zieeeelonee? - odpowiedział niepewnie.
- Są brązowe - wtrąciła Cassidy, na co brunet zaśmiał się zgryźliwie.
- Ojeny no nieważne. Ważne jest to, że jest strasznie ładna, strasznie fajna i że wkrótce ją zdobędę - rzucił radośnie, wykonując jeden ze swoich tańców radości. 
- Riker, możesz odwieźć mnie do domu? - odezwała się do kolegi Cassy. 
- Już idziesz? - rzuciła Rydel. Nastolatka tylko przytaknęła delikatnie głową i od razu skierowała się do drzwi a tuż za nią Riker.
- Cass, zaczekaj - powiedział Ross, podbiegając do przyjaciółki. - Dzięki za wszystko. Gdyby nie ty nie miałbym możliwości poznania Jolene, jesteś świetna - odparł, obejmując dziewczynę.
- I teraz powinnam się powiesić - rzuciła po cichu do siebie.
- Słucham?
- Nic, nic. Spoko, życzę wam.. szczęścia - powiedziała obojętnie i wraz z dorosłym opuściła pomieszczenie. Gdy tylko doszli do auta, wtuliła się w niego.
- Ejj nie płacz, mała - odezwał się blondyn, obejmując mocno niebieskooką.
- Nie płaczę. Kocham go - rzuciła krótko, opierając się maskę samochodu.
- To idź i mu to powiedz.
- Riker.. Ja już nawaliłam i przegrałam, on się przerzucił - westchnęła dziewczyna.
- No wiesz, mimo to wydaje mi się, że wciąż jesteś numer jeden - powiedział pewnie mężczyzna. Otworzył drzwi od pojazdu, wpuszczając do niego przyjaciółkę i odjechali. 

Pod hotel zajechali około dwudziestej a dorosły zgodził się wejść na parę minut do apartamentu przyjaciółek, aby zjeść kawałek ciasta. Ten czas jednak rozciągnął się nieco, gdyż niespodziewanie pojawiła się również Katie. W takim wypadku blondynowi udało się pójść dopiero po godzinie. Oczywiście matka Cassidy cały czas po wyjściu Rikera mówiła jej jaki to z Lyncha dobry chłopiec oraz, że właśnie taki byłby idealny dla nastolatki. Rzecz jasna wszczęło to tylko kolejną kłótnię, bo przecież z jakiej niby racji kobieta ma decydować kto jest dla blondynki odpowiedni? Jakoś ta nie miała nic do gadania na temat faceta dorosłej, zatem jakim prawem ta dyktuje jej swoje spostrzeżenia. Po pewnym czasie szczęśliwie udało się uspokoić dyskusję. Spokojniejsza rozmowa znacznie zmieniła bieg wydarzeń i wreszcie zdawało się wyglądać jakoby siedemnastolatka zaakceptowała związek mamy. Wciąż ją to trochę trapiło, ale przyjaciele mają rację - każdy ma prawo do szczęścia. Obiecała wówczas, że zmieni swoje nastawienie i zachowanie w stosunku do partnera rodzicielki i postara się znaleźć z nim, jak i również z jego synem, wspólny język. Po wyjściu dorosłej, dziewczyny zostały same, co złożyło się na dobre, gdyż wszystko wskazywało na to, że jedna z nich potrzebuje komuś się wygadać.

- Emily, wszystko w porządku? - spytała blondynka, siadając obok przyjaciółki. Widać było, że coś ją trapi. Siedział podenerwowana z komórką w ręku, bez przerwy zerkając na ekran.
- Umm.. Pamiętasz jak kilka miesięcy temu sorka Gilbert przekonywała mnie, żebym wysłała zgłoszenie do tej szkoły "dla zdolniejszych" w Clearwater? - odpowiedziała z zapytaniem no co koleżanka skinęła delikatnie głową. - Dostałam dziś maila, że chcą mnie przyjąć i teraz decyzja zależy tylko ode mnie.. - dodała. Cassidy zaniemówiła na moment. Nie spodziewała się takiej wiadomości. Z jednej strony niby się cieszyła, z drugiej zaś wiedziała, że to oznaczałoby rozłąkę.
- Ee.. I co ty na to? Chciałabyś? - odezwała się po chwili zastanowienia.
- Nie mam pojęcia. Prawda jest taka, że zawsze chciałam mieć możliwość edukacji w szkole z tak wysoką rangą, ale.. Tu mam ciebie i.. Ellingtona. Gdybym wyjechała, nasz związek na pewno by nie przetrwał - powiedziała z boleścią.
- Ale o czym ty mówisz? Przecież byliście z dala od siebie przez cztery miesiące, na różnych kontynentach. Wytrwaliście? Bez problemu. Więc nie widzę co teraz miałoby być nie tak - mówiła pewnie Cassisy. Rzeczywiście ich pierwsza rozłąka jakoś im się udała. Mimo, że obydwoje strasznie za sobą tęsknili, to i tak wiedzieli, że wciąż jest między nimi silne uczucie, które wręcz rosło wraz z kolejnymi dniami spędzonymi oddzielnie.
- To już nie jest to, co było kiedyś, Cass. Już nie jesteśmy taką idealną, słodką parą.. Wręcz przeciwnie, mam wrażenie, że jest coraz gorzej. Wiesz dlaczego? Przez Rydel. To oczywiste, że gdy wyjadę, ona mi go zabierze - wyrzuciła z zaszklonymi oczami. 

Już dawno widziała, że przyjaciele są ze sobą bardzo blisko, aczkolwiek nie przejmowała się tym szczególnie mocno, ponieważ była pewna, iż Ellington kocha ją i tylko ją. Pokazywał to na każdym kroku, w każdym najmniejszym geście. Chociażby poprzez częste sms-y czy nocne telefony, kiedy to brunet mówił, że chciał tylko usłyszeć głos partnerki przed snem. To w pełni uświadamiało ją w fakcie, że jest kimś bardzo ważnym dla Ratliffa. Niestety ostatnimi czasy wiele się zmieniło. Nie spędzają ze sobą już  tyle czasu co kiedyś, czasem nawet zdarzają się dni, gdy ot tak nie rozmawiają ze sobą przez kilka dni a później, gdy się spotykają, nie okazują, ażeby bardzo się stęsknili.

- Emily, o czym ty mówisz? - spytała zdziwiona blondynka, obejmując przyjaciółkę.
- Jak to o czym? Nie widzisz tego? Ona cały czas jest przy nim a on nic sobie z tego nie robi, wręcz przeciwnie. Mam wrażenie, że jemu to odpowiada - wyrzuciła z przejęciem. - Jest ładna, starsza, mieszka z nim, grają razem w zespole, znają się znacznie dłużej niż my i ogólnie praktycznie każdą chwilę spędzają w swoim towarzystwie. Jeśli wyjadę nim się obejrzę on mnie dla niej zostawi - dodała. Momentalnie wybuchła niepohamowanym szlochem, wtulając się w dziewczynę.
- Emi.. spokojnie - zaczęła po cichu, wciąż nie puszczając przyjaciółki. - Ellington taki nie jest. A ten Sylwester to.. Zrozum, może obydwoje za dużo wypili. Gdyby coś się miało dziać, nie dowiedziałabyś się o tym pocałunku. A Rydel to przyjaciółka i nie zabrałaby się za zajętego faceta. Porozmawiaj z Ellingtonem i już nie płacz - mówiła, starając się pocieszyć koleżankę. Nie wychodziło jej to najlepiej, gdyż brunetka wciąż nie przestawała ronić z oczu łez.
- Jak mam z nim do cholery porozmawiać?! Od rana do niego dzwonię! Ale on nie odbiera! - krzyknęła podenerwowana, wymachując telefonem. 
- Może ee.. jest zajęty.
- Byłaś u nich, więc powinnaś wiedzieć co robił, prawda? Więc?
- Ee.. Nie-nie wiem. Siedziałam z Rydel i nie ten.. Nie zwracałam uwagi na chłopców - skłamała. Doskonale wiedziała, że dwudziestolatek z samego rana gdzieś wyszedł, aczkolwiek nie chciała dodatkowo drażnić i martwić przyjaciółki.
- Kłamiesz. Powiedz mi prawdę, proszę - rzuciła roztrzęsiona.
- Noo.. Poszedł gdzieś rano, ale nie wiem gdzie. Wrócił przed osiemnastą, ale Rydel była cały czas w domu, więc nie masz czym się przejmować - odparła zgodnie z prawdą. Emily uspokoiła się nieco z informacją, iż nie jest on z blondynką, jednak spokoju jej nie dawał fakt, dlaczego chłopak nie odbiera komórki. Zwłaszcza, że ponoć jest już w domu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

*Ten sam dzień, godzina 10*
Ellington, który wciąż do końca nie ocknął się po spotkaniu byłej dziewczyny - niemalże całą noc o niej myślał - postanowił spotkać się z nią tego dnia, tak jak to planował wczoraj. Z samego rana brunetka napisała do niego sms-a, w którym podziękowała za mile spędzony czas zeszłego wieczoru oraz że "wszystko wraca do dawnych czasów". Taka wiadomość tylko jeszcze bardziej przekonała go w fakcie, że Kelly wciąż coś do niego czuje i nie ma co ukrywać, że wpłynęło to pozytywnie na jego humor. Umówił się z przyjaciółką w miejscu, w którym spotkali się wczoraj, gdyż tak jak brunetka wspomniała, nie zdążyła jeszcze poznać okolicy. Mimo, iż Ell lubił sobie czasem dłużej pospać, tym razem chciał jak najwcześniej zobaczyć się z dziewiętnastolatką, więc jeszcze przed jedenastą obydwoje znajdowali się przy fontannie.

- Hej, świetnie, że napisałaś. Zapodziałem gdzieś twój numer i już zacząłem się obawiać, że zmienisz zdanie co do naszego wyjścia - uśmiechnął się brunet, witając z dziewczyną.
- No coś ty, głupku. Jak mogłeś tak pomyśleć? - zaśmiała się Kelly.
- Nie wiesz, że przy tobie głupieję? W pozytywnym sensie - rzucił, wywierając uśmiech u partnerki. Po chwili jednak zdał sobie sprawę, że nie powinien był tak mówić, gdyż jakby nie patrzeć ma dziewczynę, o której kompletnie zapomniał w obliczu swojej ex. - Ee.. Tooo.. Gotowa na wycieczkę po Miami? - spytał z entuzjazmem, próbując wybrnąć z niezręcznej dla niego sytuacji.
- Jasne, że tak - uśmiechnęła się.
- Tak fajnego przewodnika jeszcze nie miałaś, co? 
- Nic nie odpowiem - odparła zgryźliwie nastolatka. 

Chłopiec zmarszczył delikatnie nos w jej stronę a następnie ruszyli w kierunku jednej uliczki. Ellington rozpoczął "wycieczkę" praktycznie bez żadnego konkretnego celu. Szli z dziewczyną wzdłuż uliczek, tocząc rozmowy na różne tematy i co ciekawszą minioną placówkę komentował kilkoma zdaniami. To chyba oczywiste, że nie musi tłumaczyć co takiego można robić na przykład w kinie. W trakcie przechadzki obydwoje nieco zgłodnieli, więc zatrzymali się na moment przy jednej z budek z fast foodem, gdzie zakupili po kebabie. Chłopak nie byłby sobą, gdyby czegoś nie spaprał, więc i tym razem coś musiało się wydarzyć. Będąc zajętym konwersacją z koleżanką oraz pochłanianiem - bo trudno było to nazwać jedzeniem - pożywienia, nie spostrzegł na swojej drodze niewielkiego słupka, z którym kolizja spowodowała nie do końca przyjemne zbliżenie z ziemią. 

- Może byś tak podała rękę? - rzucił do brunetki, która w pierwszej chwili zajęła się śmiechem. Ell również był tym rozbawiony, ponieważ był człowiekiem zdystansowanym i potrafił żartować ze swych wpadek. Tak samo było i tym razem mimo, że upadek należał do raczej bolesnych.
- Jasne, wybacz. Sieroto ty moja - odparła wciąż nie przerywając śmiechu, wyciągając do siedzącego na ziemi chłopaka rękę. 
- Nie przeginaj - zarechotał brunet, otrzepując się z brudu. - Ej chodźmy popuszczać latawiec! - zaproponował z entuzjazmem, zauważywszy tuż obok nich budkę z różnymi gadżetami. 

Oczywiście Kelly się zgodziła, jako że lubiła tego typu zabawy. Zakupili jeden latawiec oraz frisbee i udali się do jednego z pobliskich parków. Rozpakowali tam swoje zakupy, a następnie postanowili je wypróbować. Trzeba przyznać, że nie szło im to najlepiej, gdyż latawiec kilkakrotnie zaatakował dziewczynę (LINK), a frisbee nie chciało latać (LINK). Ale tak to właśnie bywa, gdy kupuje się takie rzeczy za niespełna kilka dolarów. Niemniej jednak dysfunkcje owych przedmiotów sprawiły, że młodzieży towarzyszyło jeszcze więcej śmiechu i zabawy. Około godziny szesnastej zakończyli wygłupy i skierowali się w drogę powrotną do tymczasowego mieszkania dziewczyny.

- Tym razem muszę cię odprowadzić, nie pokazałaś mi jeszcze gdzie się zatrzymałaś - uśmiechnął się Ell.
- Tak czy inaczej musiałbyś mnie odprowadzić, nie trafię stąd sama - zaśmiała się.
- To ten.. Ja już muszę lecieć. Cześć, Kelly - odparł zgryźliwie odchodząc od przyjaciółki.
- Ellington! -  krzyknęła za chłopakiem. Widząc, że ten nie zwraca na to uwagi, podbiegła do niego i ustała na przeciw. - Zostawiłbyś mnie samą? Znowu - spytała, spoglądając na partnera. Brunet uśmiechnął się delikatnie, po czym podniósł koleżankę i ruszył przed siebie.
- No coś ty - odpowiedział. 

Następnie para zmierzyła wspólnie do mieszkania Kelly. Znajdowało się ono około czterdziestu minut drogi z parku, w którym obecnie się znajdowali. Po zajściu na miejsce, dziewczyna zaprosiła kolegę do środka, na co ten oczywiście nie protestował. Posiedzieli sobie, a pół godziny później Ratliff uznał, że pora wracać do domu. Pożegnał się z brunetką i wrócił do siebie. Pechowo zapomniał zabrać od Kelly swojego telefonu, który zostawił na stoliku. Dwudziestolatka słyszała, że ktoś bez przerwy dzwoni, ale mimo wszystko nie chciał odbierać, bo to przecież komórka Ellingtona, a oni praktycznie nie są już parą. Odłożyła zatem urządzenie na bok, a sama poszła się wykąpać. W następnej kolejności zjadła kolację, po której uszykowała sobie przedmioty do rysowania, gdyż jako, że była artystką uwielbiała to robić. Coś jej jednak bez przerwy przerywało w skupieniu się. A mianowicie telefon Ratliffa.

- Uhh jak to cholerstwo wyciszyć?! - zdenerwowała się dziewczyna. 

Niestety nie mogła tego dokonać jako, że chłopak miał ustawioną blokadę ekranu. W tym wypadku stwierdziła, że lepiej będzie, jeśli odbierze i wyjaśni zaistniałą sytuację. Ten ktoś kto notorycznie dzwoni może martwić się o niego, więc chyba lepiej odebrać i powiedzieć co i jak. Długo nie musiała czekać na połączenie, gdyż po kilku minutach komórka ponownie rozbrzmiała. Na ekranie widniało "Emi", co nieco speszyło brunetkę. Mimo to odebrała.

** - Słucham?
- Ee.. - zamarła Emily. Kompletnie zaskoczył ją fakt, że odezwała się jakaś dziewczyna. Tym bardziej, że na pewno nie była to Rydel. - Z kim rozmawiam?
- Jestem Kelly. Wybacz, ale Ellington zostawił u mnie komórkę, więc dziś już raczej z nie porozmawiasz - wyjaśniła.
- Ah tak? Czemu tak długo nikt nie odbierał? - dociekała Emily.
- Nie chciałam odbierać jego telefonu, ale teraz już nie zostawiłaś mi wyboru, bo za cholerę nie wiem jak go wyciszyć. Tak czy inaczej Ratliff ma się dobrze i wszystko jest w porządku, jutro jak przyjdzie po komórkę, przekażę mu, żeby do ciebie zadzwonił. Cześć - uśmiechnęła się i rozłączyła.** 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

*Apartament dziewczyn*

- Nie wierzę.. - rzuciła Emi. Siedziała z telefonem w dłoni i wgapiała się w jeden punkt. - Był z jakąś dziewczyną. Cały dzień. Czy ty wiesz co to znaczy?! 
- Eee.. że to jego koleżanka, a ty niepotrzebnie panikujesz? - uśmiechnęła się blondynka.
- Nie! Że on kręci z kimś na boku i myślał, że się nie dowiem! - wzburzyła się brunetka wymachując rękoma.
- A ja myślę, że przesadzasz. To Ratliff, on by nie poleciał do pierwszej lepszej napotkanej panny. Poza tym, ty już popadasz w jakąś paranoję. Najpierw uparłaś się na Rydel, teraz na tej nowej. Nie lepiej pierw na spokojnie spytać Ella. Zaznaczam NA SPOKOJNIE - powiedziała Cassidy.
- Ciekawe czy gdyby Ross tak wciąż za kimś latał, to byłabyś szczęśliwa - mruknęła Emily.
- Spotyka się z Jo i jakoś żyję i z tego co widzę, to mam się dobrze - uśmiechnęła się niepewnie. Co prawda nie była zadowolona z tego faktu, ale co miała teraz mówić przed przyjaciółką.
- Agh.. Chodziło mi jak byliście razem.
- No wiesz, nasz "związek" był tak długi i "udany", że ledwo co zdążyłam mrugnąć a jego już nie było - odparła z sarkazmem. 
- Ojeny.. Tobie jak nie zależy to siedź sobie i gódź się na to, żeby Ross latał z tą Jolene i skończ sobie jako stara kocia mama, rozpaczając jaka to byłaś głupia, że nie przebaczyłaś mu w porę, a on sobie znalazł nową, lepszą dziewczynę i to z nią będzie teraz szczęśliwy..
- Zrozumiałam!! - krzyknęła, przerywając jakże ciekawą wizję przyszłości Emily.
- Heh wybacz - zaśmiała się nerwowo.
- I ja wolę psy - wytknęła język do przyjaciółki, na co ta przewróciła oczami.
- Powiedziałam, jak chcesz to siedź sobie tutaj i oglądaj jakieś te twoje tandetne filmy, a ja idę do mojego chłopaka! Żegnaj. Po hiszpańsku arrivederci - rzuciła nastolatka, zakładając trampki.
- Ale to po włosku - wtrąciła Cass.
- Aaaa! - wrzasnęła Em. Złapała bluzę, po czym trzaskając drzwiami wyszła z mieszkania.

______________________________


Hej!

Za nami już 73 rozdział. Jak zauważyliście, ostatnio rozdziały wychodzą mi dosyć długie, więc liczę w zamian za to na komentarze. 

Ah.. Jak Wam się podoba nowy wygląd bloga? Bardzo dziękuję Eveline Dee z Wonder Templates za jego wykonanie.


~DarkAngel <3

12 komentarzy:

  1. wygląd jest świetny, a rozdział jeszcze świetniejszy :D
    czekam na następny rozdział :*

    story-by-sophie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko! O matko! O matko! O matko! O matko! O matko! O matko! O matko!
    Długi i tak dobry, że aż chcę więcej! :)
    Ross i Jo, jak słodko *.* Ale i tak wolę, by był z Cass.
    Niech więc ona się weźmie w garść i mu powie co do niego czuje, a nie myśli o szubienicy.
    Oho, Ell, wyczuwam kłopoty, kryj się! :P

    Blog BARDZO mi się podoba, świetnie się prezentuje :)

    Czekam na nn ^^
    <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejny niesamowity rozdział... Cass musi się wziąść w garść, bo zostanie sama z psami XD A Ross i Jo... hmmm... w sumie fajnie ale wolę, gdy jest z Cassy // Anita

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział <3
    czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ooo....... matko jaki świetny zresztą jak każdy ;) Długi i bardzo dobry jestem ciekawa co będzie z Cass szkoda mi jej niech Ross trochę pocierpi niech Ross będzie z tamtą a Cass z jakimś innym chłopakiem i niech Ojn zrozumiem co stracił ale tylko na jakiś czasz później żeby Ross i Cass znowu razem byli ;) A blog świetnie teraz wygląda xD Pozdrawiam Cię ;* i następny dodaj na święta ale taki strasznie długi i żeby dużo ciekawych rzeczy się działo ;) \Paula_R5

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeju!!!! Rozdział równie cudowny jak wygląd bloga <3
    Czekam na next =]

    OdpowiedzUsuń
  7. Rewelacyjny rozdział!!! Ale ta Emily jest zazdrosna...Szkoda, że Cass nie jest z Ross'em..Są taką słodką parą..Śliczny wygląd bloga!!!
    Czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham twojego bloga i nie moge sie doczekać kolejnego rozdział a ten rozdział był świetny

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział. Z niecierpliwością czekam na nexta.
    Jakbyś miała czas to zerknij na mojego bloga http://r5-love-stories.blogspot.com . Jest to mój pierwszy blog. Komentarze do rozdziałów są mile widzine ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział. Z niecierpliwością czekam na nexta.
    Jakbyś miała czas to zerknij na mojego bloga http://r5-love-stories.blogspot.com . Jest to mój pierwszy blog. Komentarze do rozdziałów są mile widzine ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  12. Sorry... Komentarz, który dodałam wcześniej był beznadziejny -,- To zacznę jeszcze raz!
    Rozdział genialny, czekam na następne. Ross i Jolene.... hmmm.. I jak ta historia się potoczy?? Trzeba czekać :( A Ell i Emi będą mieli teraz ciężkie dni.
    Zapraszam do siebie: http://ificantbewithyou.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Template by Elmo