sobota, 30 listopada 2013

Rozdział 72: Friends with benefits.

- Nawet nie wiem. Może pojechał z nimi do sklepu. Ehh.. Chyba już nie ma żelek, ale za to znalazłem palu.. - urwał, gdyż spostrzegł stojącą tuż obok niego koleżankę. Zapatrzył się na nią na moment. - Ee.. Paluszki - kontynuował. Niespodziewanie dziewczyna ustała delikatnie na palcach, po czym subtelnym ruchem złożyła pocałunek na szyi zamarłego chłopaka. Tkwili tak przez krótki moment, dopóki nie został on przerwany przez mężczyznę. - Cass.. co ty robisz? - odezwał się półszeptem.
- A jak ci się wydaje?
- To znaczy.. Widzę co robisz, ale dlaczego?
- A dlaczego nie? Po prostu chcę - rzekła całkiem pewnie, ponownie zbliżając się do mężczyzny.
Ten ku jej zdziwieniu niechętnie utrzymał ją w niewielkiej odległości od siebie, nie dopuszczając do ponownego pocałunku.
- Przepraszam.. Nie chciałam ci się narzucać - odezwała się skrępowana, spuszczając głowę w dół.
- Nie chodzi o to, nie narzucasz mi się, ale.. Przecież Ross.. Co z Rossem?
- Co Ross? Czy ty zawsze podporządkowujesz się pod Rossa? Zawsze mu na wszystko ustępujesz i ja to doskonale rozumiem, bo to twój młodszy brat i chcesz dla niego jak najlepiej, ale w mojej kwestii nie musisz patrzeć na niego. Ja żyję swoim życiem a on swoim i tak już zapewne zostanie - wyrzuciła na jednym tchu.
- Ahh.. Czyli, że to o Rossa chodzi? - słusznie spostrzegł dorosły.
- Możemy przestać gadać o Rossie? Nie interesuje mnie w tej chwili Ross. Teraz tutaj jesteś tylko ty i ja - odparła, wpatrując się w oczy towarzysza. Kilka sekund później bez żadnego słowa powtórnie zaczęła go całować po szyi. Tym razem pozwolił jej na to i coraz bardziej rozkoszował się chwilą.


Powolnym krokiem, nie przerywając namiętności, kierowali się ku kanapie, na której niebawem wylądowali. Dziewczyna, siedząca wówczas okrakiem na partnerze, nieśpiesznym ruchem rozpoczęła rozpinać guziki od koszuli Rikera. Wraz z momentem odpięcia ostatniego guzika, przeniosła się z szyi blondyna, sunąc nieco w stronę klatki piersiowej. Mężczyzna złapał ciężko oddech, gdy nagle rozbrzmiała jego komórka. Niechętnie uniósł się i spojrzał na wyświetlacz.


- Ohh niee.. to pewnie ta wariatka - załamał się, widząc na ekranie nieznany mu numer. - Mam do ciebie prośbę.. albo nie, nie będę odbierał - uśmiechnął się, wyłączając całkiem dźwięki w telefonie, by więcej im nie zakłócał przyjemności.
- Mogłeś dać mi odebrać, to by się odczepiła - zaśmiała się nastolatka, przejeżdżając rękoma po klacie partnera.
- Masz rację.. - przytaknął. Niestety było już po czasie. - Chodźmy na górę do mojego pokoju - zaproponował delikatnie spychając z siebie dziewczynę. Po chwili zmierzyli w stronę schodów, jednakże w drodze postanowili jednak skorzystać z pokoju gościnnego, gdyż w związku z tym, że Riker dzieli swój z Rossem, mogłaby wyjść niezręczna sytuacja.
- Cassidy, wystarczy - rzucił z troską. - Chyba wystarczy?


Blondynka pokiwała tylko przecząco głową, co wywołało u partnera dosyć szybką reakcję. Momentalnie przycisnął niebieskooką do ściany, by w następnej kolejności móc kontynuować pocałunki. Po krótkiej chwili podniósł ją i posadził na komodzie, pozwalając jej zdjąć z siebie do końca koszulę a sam zaczął rozbieranie blondynki, począwszy od bluzki. Niebawem obydwoje znajdowali się bez górnej części garderoby. Postanowili jednak przenieść się na łóżko, tam jest zapewne znacznie wygodniej niż na drewnianym meblu.


- Więc tak sobie radzisz z problemami? Nie znałem cię od tej strony - odparł chłopak, stając przed przyjaciółką i rozpinając pasek od spodni.

- Nie - odparła krótko, pomagając dorosłemu w zdjęciu ubrania. - To jest mój pierwszym raz.
- Ale.. że tak ogólnie? - blondynka przytaknęła, wywołując tym samym nieco więcej uczucia niepewności u partnera. Niemniej jednak nastolatka nie przerywała.
- A ty co myślałeś?
- No nic.. Ale, że może no.. - odparł.


Wywołało to tylko śmiech u nastolatki. No właśnie, nastolatka. Ona ma dopiero siedemnaście lat a on już dwadzieścia jeden, rocznikowo dwadzieścia dwa. Przecież to jest całkiem spora różnica a on nie chce jej skrzywdzić. Co jeśli później będzie wszystkiego żałowało? Czasu nie da się cofnąć. W dodatku to jej pierwszy raz.. To tylko pogarsza całą tę sytuację. Przecież to naprawdę ważny i jedyny taki moment dla dziewczyny a ona chce go ot tak przeżyć? I to z kimś, kto nawet nie jest jej chłopakiem? Kogo nawet nie kocha? Pomimo rozmyślań mężczyzny, żadne z nich nie przerwało. Wciąż tkwili w namiętnych pocałunkach z każdą sekundą zbliżając się do..
No właśnie, do czego?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


*Rocky i Luca*
Rocky wraz z Włochem szli razem do jego apartamentu, wciąż wspominając co wydarzyło się w kawiarni. Tak strasznie bawiła ich zaistniała sytuacja, że przez prawie całą drogę do hotelu śmiali się w niebo głosy. Nic więc dziwnego, że niemalże każdy przechodzień oglądał się za nimi. Nim zdążyli zajść na miejsce, zaczął dzwonić telefon Rocky'ego.
 Było to połączenie od jego mamy, zatem brunet od razu odebrał, prosząc uprzednio kumpla o chwilę spokoju.

*** - Słucham?
- Cześć, Rocky. Jest może z tobą twój starszy brat? - spytała całkiem poważnie kobieta.
- Nie, ja jestem na mieście. Dlaczego pytasz, mamo? Stało się coś?
- Po prostu martwię się o niego. Zadzwonił dzisiaj do mnie, zaczął płakać, że nienawidzi dziewczyn, był z jakimś chłopcem i różne myśli mi już przyszły do głowy - wyjaśniła dorosła.
Chłopiec odsunął od ucha telefon i zasłonił mikrofon, śmiejąc się jednocześnie.

(- O Matko.. Nie wierzę w to co zaraz zrobię, Riker mnie prawdopodobnie zabije - odezwał się do kolegi. To mogło oznaczać jedynie tyle, że brunet szykuje jakiś chytry plan.
Był on typem żartownisia, więc dosyć często wykręcał swoim podopiecznym prze różne żarty, nie zwracając szczególnej uwagi na późniejsze skutki.)
- Umm.. Aa no wiesz.. On ostatnio ciągle gdzieś wchodzi z jakimś kolegą. Dzisiaj też mieli gdzieś tam iść, a później u niego nocować - oznajmił niezgodnie z prawdą.
Takie informacje wywołały jedynie jeszcze większe zaskoczenie u Stormie. Nie codziennie słyszy się, że syn, każdą wolną chwilę spędza czas z osobnikiem płci tej samej, zostaje u niego na noc a w dodatku nienawidzi dziewczyn.. Nie chcąc już dłużej wysłuchiwać opowieść syna, które tylko utwierdzały ją w pewnym fakcie, kobieta powiedziała, że musi już kończyć.***
Tak więc chwilę później rozłączyli się. Pomimo wszelkich informacji, usłyszanych od chłopca, starała się nie stawiać zbyt pochopnych wniosków, choć jeden bez przerwy sam się jej nasuwał. Aczkolwiek próbowała nie myśleć o tym zbyt intensywnie, tylko wytrwale czekać na bieg wydarzeń.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Dobra, koniec - rzucił, Riker, przerywając nastolatce rozbieranie go. - Nie możemy.
- Boże.. Jaka ze mnie idiotka. Przepraszam cię, Riker - odezwała się dziewczyna, siedząc naprzeciw stojącego chłopaka.
- Nie mów tak - rzucił chłopak..
- Właśnie, że tak. Zachowuję się jak jakaś zdzira.
- Oj przestań, to nieprawda.
- Wpycham się dorosłemu facetowi do łóżka, bo nie potrafię sobie poradzić z problemami. To nie jest normalne - powiedziała, chowając twarz w dłonie.
- Cassy, ja nie jestem jakimś tam facetem, tylko przyjacielem - uśmiechnął się, próbując pocieszyć przyjaciółkę. - Poza tym.. To nie ty mi się wepchnęłaś do łóżka, tylko ja ciebie do niego wepchnąłem - dodał w żartobliwy sposób, aczkolwiek w praktyce zgodnie z prawdą.
Nastolatka zaśmiała się delikatnie.
- A co jeśli kiedyś, mając problem pójdę do pierwszego.. - przerwała, gdyż w słowo wciął jej się kumpel.
- Nie pójdziesz. A to dzisiaj to.. to wszystko przez ten mój urok - szturchnął niebieskooką.
- Dzięki, Riker. Zawsze poprawiasz mi humor. I jeszcze raz przepraszam cię za wszystko, zrobiłam z siebie idiotkę - powiedziała Cassidy, podnosząc się z łóżka, po czym chwyciła swoją koszulkę, leżącą nieopodal łóżka.
- Ee.. Może zostaniesz? - zaproponował z nutką nieśmiałości. - Jest już dosyć późno i.. umm.. fajnie tak sobie z kimś poleżeć, poprzytulać się i w ogóle.. - dodał wstydliwie, spoglądając skromnie na przyjaciółkę.
- Umm.. Jeśli tego chcesz.. - odpowiedziała niepewnie a zarazem zgodnie.
- Możemy to nazwać taką umm.. przyjacielską nocą bez zobowiązań - zaśmiał się delikatnie, choć mówił to całkiem na poważnie.
- Trochę jak w tym filmie, tyle że jednorazowo - stwierdziła ze śmiechem.
- Dokładnie. No co, obydwoje jesteśmy sami, więc jednego dnia możemy sobie na trochę pozwolić, prawda? Ktoś nam zabroni? A nie wiem jak tobie, mi jest bardzo dobrze i taka odchyłka od codzienności mi się przydała - mówił zadowolony, rozkładając się na łożu niczym król.
- Podoba mi się i masz rację - zgodziła się nastolatka, siadając na kolanach bliżej chłopaka. - Mnie też jest znacznie lepiej, potrzebowałam chyba trochę męskiej bliskości - odparła.
- No i widzisz jak się dogadaliśmy - śmiał się dorosły. - A tak na marginesie.. Masz bardzo ładne ciało - skomplementował, siedzącą w samej bieliźnie dziewczynę, wywołując u niej delikatny chichot.
- Bez takich! - szturchnęła przyjaciela. - Ale fakt faktem, że ty też - wytknęła mu język.
- Uwielbiam twój brzuch.
- A ja twoje nogi. Są po prostu.. Wspaniałe.
- Nie tak jak twój brzuch, nie mogę się napatrzeć - nawzajem zachwycali się.
Po chwili wybuchli gromkim śmiechem.
- Poczułam się dziwnie.. ale potrzebował tego.
- Ja trochę też - przytaknął Riker.
- Ale jeden raz można.
- Tak. Umm.. Więc dziś olewamy to, co powinniśmy, a czego nie jako przyjaciele i żyjemy chwilą, tak? - mężczyzna skinął głową. - W relacjach czysto przyjacielskich.
- Ależ oczywiście, obiecuję - powiedział zupełnie pewnie.
- I jutro o wszystkim zapominamy i zachowujemy się normalnie, nie wspominając o tym.
- Zapominamy tylko względnie.., ale tak - po raz kolejny przytaknął.
Dziewczyna po chwili wtuliła się w przyjaciela a ten bez słowa odwzajemnił to. Niedługo później obydwoje zasnęli.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~



*Galeria*
Ross i Rydel oraz rzeczywiście, tak jak twierdził Riker, również Ratliff krążyli od dłuższego czasu po sklepach w galerii. Dotychczas najwięcej ubrań zakupiła oczywiście Delly, która niosła w rękach trzy torby z zakupionymi przez siebie ciuchami oraz dwie z drobnymi upominkami od chłopców, którzy z nie wiadomych przyczyn postanowili okazać dziewczynie miły gest, wręczając jej coś od siebie. Ci natomiast mieli w reklamówce po jednym t-shirtcie i szczerze mieli już dosyć chodzenia, jednakże w tej kwestii nie mieli nic do gadania, zatem musieli chodzić wraz z siostrą.

- Poznałem piękną dziewczynę - odezwał się znienacka Ross. Jednocześnie pozostała dwójka spojrzała na niego z niedowierzaniem, po czym zaczęła się śmiać.
- Jasne, jasne, prawie nas nabrałeś. A co tam u Cassy? - spytał Ratliff, dając kumplowi do zrozumienia, że wcale mu nie wierzy.
- Kiedy ja mówię poważnie. To koleżanka Cassidy, na imię ma ee.. - zastanowił się przez moment. - Jakoś tam - wycedził, gdyż kompletnie zapomniał. - Ma fajne, ładne, brązowe włosy i oczy, ciemna karnacja i.. No i cała jest taka śliczna - rozmarzył się.
- Umm.. Bardzo miło, że znasz jej imię - rzucił kpiąco brunet. - A jakie ma oczy, ile ma lat, gdzie mieszka?
- Ee.. Skąd mam wiedzieć jakie ma oczy? Byłem z nią raptem trzy minuty, bo mnie dziewczyny wyrzuciły.
- Oj chłopcze.. Widzę, że jesteś bardzo powierzchowny. Twierdzisz, że jest śliczna, a nie wiesz jakie ma oczy? He, a cycki ma? - zaśmiał się Ellington. Blondyn spuścił głowę.
- I wszystko jasne..
- Oj odczep się, jutro ją lepiej poznam. Umówiliśmy się w.. W tej noo.. Kawiarni.. Nie, w parku. Tak, zdecydowanie w parku - uśmiechnął się, po czym wyszedł nieco przed pozostałych.


Tamci spojrzeli się na siebie znacząco, ale nic nie powiedzieli. Szli do kolejnych sklepów, jednakże nikt nic więcej już nie zakupił, tak więc uznali, że najwyższa pora wracać do domu. Dochodziła godzina dwudziesta pierwsza a przecież trzeba jeszcze coś zjeść. Po krótkich negocjacjach doszli do wniosku, że zjedzą w KFC. Nie zdążyli nawet wejść do środka, gdy Ratliffa ktoś zaczepił.


- Ellington?! - krzyknęła wyraźnie uradowana dziewczyna, rzucając się chłopakowi na szyję. Ten, gdy tylko spostrzegł z kim ma do czynienia od razu odwzajemnił uścisk.
- Kelly, co ty tutaj robisz? Tak strasznie tęskniłem - powiedział, nie chcąc wypuścić partnerki z objęć.


Kelly była średniego wzrostu brunetką. Jej włosy sięgały mniej więcej do ramion, choć z reguły i tak wiązała je w kitkę. Interesujące jest skąd taka reakcja ze strony Ratliffa. Otóż przed kilkoma laty, za czasów szkolnych tworzyli z Kelly parę. Byli ze sobą prawie 3 lata, po czym chłopiec musiał zrezygnować z nauki i przenieść się wraz z zespołem do Miami. Wówczas uznali, że lepiej będzie się rozstać niż na siłę starać utrzymywać związek na odległość. Przysporzyło im to wiele smutków, aczkolwiek nie mieli wyboru. Nie widzieli się w sumie od około 2 lat, to od tego czasu R5 bytuje w tym mieście. Nie ma więc co udawać, że obydwoje byli w wielkim szoku w związku z tym spotkaniem.


- Ja też tęskniłam. To były dla mnie najgorsze miesiące - uśmiechnęła się delikatnie, zerkając na chłopaka. - A co ja tutaj robię? Hmm.. Wydaje się, że mieszkam. 
- Jak to? - ucieszył się. 
- Skończył mi się przedostatni rok studiów. W wakacje mam mieć tutaj staż w naprawdę dobrym zakładzie i jeśli dobrze pójdzie, zostanę na stałe - oznajmiła podekscytowana. 
- Boże to rewelacyjnie! 
- Ekhem - zakaszlnęła Rydel, chcąc pokazać dwójce, że ona i Ross wciąż tu są. 
Wprawdzie to tylko ona, gdyż blondyn nie mogąc wytrzymać z głodu, wszedł do pomieszczenia i zamówił sobie posiłek. 
- Rydel, cześć - uśmiechnęła się, mocno przytulając koleżankę. Jeszcze w Los Angeles trzymały się całkiem blisko, choć tak naprawdę to głównie ze względu na Ellingtona. 
- No w końcu mnie zauważyła - zaśmiała się dwudziestolatka, odwzajemniając uścisk. 
- Wybacz. Pójdę jeszcze do Rossa - powiedziała i ruszyła do chłopca. Tuż za nią chciał pójść brunet, jednakże zatrzymała go przyjaciółka. 
- Co ty wyprawiasz? - zaczęła nieprzyjemnym tonem. 
- Co masz na myśli? - spytał zaskoczony. 
- To, że robisz maślane oczka do Kelly, jak gdyby nigdy nic - oburzyła się. - Chyba zapominasz, że masz nową dziewczynę. 
- Która zabrania mi z tobą gadać - mruknął pod nosem sam do siebie. 
- Co proszę? - zdumiała się brązowooka. 
- Nie, nic. Umm.. Wiem, że mam i masz rację.. Nie powinienem, ale.. kurcze Rydel - powoli zaczynał się motać. Spotkanie byłej dziewczyny rzeczywiście uderzyło mu do głowy. - Nieważne, chodźmy do nich - uśmiechnął się. Objął dziewczynę jedną ręką i razem doszli do Rossa oraz Kelly. 


W komplecie nie spędzili wiele czasu, gdyż ex para praktycznie bez przerwy prowadziła dyskusje jedynie między sobą i nie za bardzo pozwalali towarzystwu się wypowiedzieć. Tak zatem niedługo później, by dłużej im nie przeszkadzać i nie starać się na siłę wciąć w ich rozmowę, rodzeństwo postanowiło ulotnić się do domu. Kelly i Ratliff natomiast udali się do kawiarenki obok w celu napicia się czegoś. Zamówili dwa duże soki owocowe, a następnie przysiedli przy jednym ze stolików. 


- Tak w ogóle, to kiedy przyjechałaś? - spytał Ellington. 
- Kilka dni temu - odpowiedziała dziewczyna, popijając trunek przez słomkę. 
- I kiedy zamierzałaś mi o tym powiedzieć? W ogóle zamierzałaś to zrobić? Czy gdybyśmy dziś na siebie nie wpadli, to bym o niczym nie wiedział? - oburzył się chłopak, okazując to naburmuszoną miną. Co prawda faktycznie trochę nie spodobał mu się fakt, że koleżanka przez tyle dni nie dała mu żadnej informacji o swoim pobycie w Miami, aczkolwiek nie obrażał się na poważnie. 
- Zamierzałam, ale.. Jakoś tak wyszło. Rozumiesz.. Nie widzieliśmy się dwa lata, to trochę długo - powiedziała z boleścią. 
- O dwadzieścia cztery miesiące za długo - rzucił. - Strasznie za tobą tęskniłem - uśmiechnął się i po kilku kolejnych minutach ciszy ponownie przytulił dziewczynę. Ta poczyniła to samo. 
- Ja za tobą też - ucieszyła się. - Bardzo cię przepraszam, ale powinnam już iść. Jest dość późno - dodała niechętnie, zerkając na zegarek. Dochodziła dwudziesta druga, niebo pogrążało się już w mroku, a coraz to kolejne sklepy były zamykane. 
- Ale ejj.. spotkajmy się jutro! - zaproponowała z uśmiechem. Nie chciała rozstawać się teraz z przyjacielem, gdyż naprawdę dobrze im się rozmawiało i tematów nie brakowało. - Przydałby mi się jakiś przewodnik, bo szczerze nie trafię chyba nigdzie poza galerią - zaśmiała się. 
- Tak, będzie świetnie! - zgodził się Ell. - Pokażę ci masę świetnych miejsc. Mówię ci, tutaj nie da się nudzić - mówił podekscytowany. - Pójdziemy do mojego ulubionego parku i do naszego domu. Ee.. W sensie, że do mojego i reszty zespołu.. Nie do mojego i twojego.. My ten.. Nie mamy wspólnego domu.. Noo.. - odparł zagubiony. - Co? - Kelly wybuchła śmiechem, wysłuchując głupot, które plecie dwudziestolatek. 
- O czym ty do mnie mówisz? 
- Niee, niee, nic - rzucił, chowając twarz w dłoniach. - Pamiętasz jak kiedyś wyobrażaliśmy sobie nasze wspólne mieszkanie? - napomknął, ponownie wywołując atak śmiechu u towarzyszki. 
- Tak! Mieszkanie w kształcie domu Spongeboba a w środku oczywiście masa kotów - powiedziała przez śmiech. 
- Pamiętasz! Wiesz, że do tej pory mam gdzieś tę kartkę, na której to projektowaliśmy? 
- Serio?! Jeny, Ellington.. Mieliśmy wtedy po szesnaście lat - zdziwiła się. Aczkolwiek nie można zaprzeczyć, że ucieszyła ją ta wiadomość. 
- Szkoda było mi tego wyrzucić. Toć to arcydzieło! - powiedział żartobliwie. Wówczas brunetka z szerokim uśmiechem zaczęła wpatrywać się w niego. - Co? 
- Kompletnie nic się nie zmieniłeś - uśmiechnęła się. 
- Jak to nie? Przystojniejszy, lepiej wyglądam i włosy mam fajniejsze.. - powiedział całkiem poważnie. Zaraz po tym jednak zaczął się śmiać. - Tylko żartuję.. No może z wyjątkiem tych włosów.. I wyglądu..
 - Jenyyy aż nie chce mi się z tobą teraz rozstawać - powiedziała z lekkim smutkiem, mimo iż wciąż nie przestawała się śmiać z żartów chłopaka. 
- Zaproś go na noc! Zaproś go na noc! - rzucił cieniutkim głosikiem Ratliff, zasłaniając usta. - Kto to powiedział? - spytał z zaskoczoną miną. - A tak na serio, to mój numer masz, więc zadzwoń jutro i wyjdziemy gdzieś. Papa - dodał. Objął raz jeszcze brunetkę, po czym zmierzył w kierunku powrotnym do domu.


_____________________________

Hej, tu ~Brooke Davis, która dodaje rozdział za ~DarkAngel, która aktualnie nie mogła tego zrobić ;)
Nie będę się zbytnio rozpisywała, ale napisze tyle - PAMIĘTAJCIE O DODAWANIU KOMENTARZY DO ROZDZIAŁU BO TO WAŻNE DLA NASZEJ KOCHANEJ AUTORKI :* <3

sobota, 9 listopada 2013

Rozdział 71: Is it too late?

Przyjaciółki porozmawiały jeszcze chwilę, po czym postanowiły wrócić do hotelu. Co prawda Cassidy nie chciała wracać na razie do matki, zatem dziewczynki po raz kolejny spróbowały dostać się do Luci. Szczęśliwie po około dziesięciu minutach dobijani się, brunet otworzył. Wyraźnie było widać, że jest zaspany, jednakże nie miał nawet siły krzyczeć na przyjaciółki czy nawet wypytywać ich o okoliczności, przez które znalazły się w jego pokoju. Odkluczył tylko drzwi, a spostrzegłszy w nich Cass i Emi, od razu ponownie rzucił się do łóżka, mówiąc im uprzednio, by czuły się jak u siebie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

*Dom Lynchów*

- Niezmiernie nam miło, że raczyliście się tutaj zgromadzić zgodnie z naszą prośbą - odparł Ratliff, stając naprzeciw kanapy, na której siedział Riker wraz z Rossem.
- Umm.. My tu przyszliśmy obejrzeć telewizję a wy wepchnęliście się przed ekran - rzucił Riker do Ellingtona i Rocky'ego.
- Eee.. No nieważne - uśmiechnął się młodszy brunet. - Chodzi o to, że chcemy się zamienić pokojami. W sensie, że ja będę miał z Ratliffem a wy razem.
- Czemu? - spytał Ross.
- Tak po prostu - blondyni spojrzeli się na siebie niepewnie.
- Gaaaiiiiiiii - rzucił po chwili najmłodszy, na co Riker wraz z Rydel, która przyglądała się całej sytuacji, zaśmiali się delikatnie.
- Młody, zaraz w łeb dostaniesz - burknął Rocky. - Nie pomyślałeś, że może po prostu Ell ma cię dosyć?
- Czy to prawda? - zmartwił się Ross.
- Eee.. To zamieniamy się? - powiedział wymijająco brunet. Wkrótce chłopcy zgodzili się, więc dyskusja zakończyła się. Ratliff przeniósł do "nowego" pokoju tylko pościel, gdyż uznał, że pozostałe rzeczy zostawi na jutro, gdyż jest już  za późna pora, aby tym się teraz zajmować.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


*Następny dzień, hotel*
Nastolatki musiały obudzić się dosyć wcześnie, gdyż na dziś były umówione z koleżanką z klasy, z którą miały przygotować pracę na chemię. Dochodziła godzina dziewiąta a dziewczyna miała się zjawić o jedenastej, zatem wiele czasu im nie zostało. Chcąc nie chcąc musiały wkrótce wrócić do apartamentu. Ku ich zdziwieniu nikogo tam już nie zastały, zatem na spokojnie zaczęły się ogarniać. Pierw z łazienki korzystała Emily, więc w tym czasie Cassy postanowiła zrobić śniadanie. Po posiłku obydwie zaczęły powoli przygotowywać rzeczy, które mogłyby się przydać przy robieniu projektu. Były to głównie książki i zeszyty oraz niezbędny laptop bez którego ani rusz. Oczywiście mowa nie tyle o samym komputerze, co o internecie, który zdecydowanie pomoże w każdej pracy. Nim się spostrzegły było już po jedenastej, wówczas rozległo się pukanie do drzwi. Rzecz oczywista była to Jolene, czyli dziewczyna, z którymi umówiły się przyjaciółki. Całkiem wysoka brunetka, nieco ciemniejszej karnacji o brązowych oczach. Bez okłamywania można by o niej powiedzieć, że jest bardzo ładna. Zresztą wielu chłopców z klasy czy nawet ze szkoły było tego samego zdania. W dodatku doprawdy miła i sympatyczna, zatem dziewczyna niemalże idealna. Koleżanki rozsiadły się wygodnie na kanapie i zaczęły zajadać paluszki oraz chipsy, jednocześnie rozmawiając na wszystkie tematy z wyjątkiem najważniejszego - projektu. Ale cóż, tak to jest z dziewczynami. Najpierw rozmowy, później ważne sprawy.

- Świetnie się rozmawia, ale chyba powinnyśmy powoli, choć właściwie to nie powoli zabierać się do pracy - stwierdziła Emily, spostrzegłszy iż zegar wskazuje dwadzieścia minut do pierwszej.
- No niestety - westchnęła Jolene. - Będziemy musiały częściej się spotykać, ale bez żadnych wyższych konieczności - uśmiechnęła się do koleżanek.
- Może powinnyśmy - odparła niezbyt przekonująco Cass. - Ale porozmawiamy o tym, jak już skończymy projekt - uśmiechnęła się, sięgając dużą kartkę z bloku. - Tutaj możemy rozrysować schematy i wzory tych wszystkich reakcji, zachodzących. Ale żeby nie było tak tradycyjnie i nudno, mogłybyśmy się trochę kolorami i różnymi dodatkami pobawić - zaproponowała z entuzjazmem.
- Tak! - przytaknęła Jolene. - Temat do najciekawszych nie należy, ale nie znaczy to, że nie możemy z tego zrobić czegoś fajnego - uśmiechnęła się w stronę Cassidy.
- Ja się mogę tym zająć, ale pierw ogarnijmy trochę pozostałą część - zgłosiła się blondynka.
- Mogę ci pomóc, jeśli chcesz - zaproponowała koleżanka, choć nie spowodowało to wielkiego zachwytu ze strony drugiej, gdyż nie odpowiedziała ani słowa, jedynie uśmiechnęła się sztucznie.
- No dobra, to pierw ogarnijmy trochę materiały i później ja to złożę w całość, a wy się zajmiecie tymi schematami, tak? - zarządziła Emi.
- Wiesz, Jo.. Ja mogę sama to zrobić, a ty jak chcesz to pomóż Em - odezwała się Cass.
- Spoko, Cassy, ja sobie poradzę, wy będziecie miały więcej pracy - mówiła wciąż uśmiechnięta brunetka do pozostałych dwóch.
- No dobra, skoro tak mówisz, Emi - rzuciła wkrótce zrezygnowana blondynka. Trzeba przyznać, że Cassidy nie była zbytnio przekonana do Jolene.

Nie chodzi o to, że jej lubiła, tyle że irytował ją nieco fakt, iż brunetka bardzo chciała wcisnąć do przyjaźni z nią i Emily. Jest ona w szkole jeszcze krócej niż przyjaciółki i jakoś nie może się zaaklimatyzować, ani z nikim zaprzyjaźnić. Od samego początku jedynie z tą dwójką udało jej się nawiązać lepsze relacje, aczkolwiek Cass powoli zaczyna się tym wszystkim irytować. Fakt, lubi z nią rozmawiać, ale nie podoba jej się fakt, że Jo robi wszystko, byle jej się pod pasować. Z Emily natomiast nie ma tego problemu, gdyż dziewczyny od razu się polubiły.

- To super, masz już jakiś pomysł? Na pewno będzie genialny - ucieszyła się brunetka.
- Ee.. Nie, jeszcze nie. Pomóżmy pierw Emi a później pomyślimy.
- Zgoda.

Dziewczyny zabrały się pełny tempem za projekt. Pierw zebrały wszelkie materiały, które się przydadzą a następnie tak jak się umówiły dwie z nich zaczęły robić plakat, a Emi składać wiadomości w całość. Po niedługim czasie ich praca została zakłócona, gdyż niespodziewanie bez pukania di apartamentu ktoś wparował.

- Hej Cassy, zobacz co sobie kupi.. - urwał Ross, widząc, że dziewczyny mają gościa. Podszedł do blondynki i odciągnął ja na bok.
- Hej - uśmiechnęła się. - Co tutaj robisz?
- Ee.. No byłem w.. w.. - jąkał się, wciąż spoglądając w stronę pozostałych dwóch dziewczyn. - Kto to? - spytał, wskazując na zupełnie obcą mu brunetkę.
- Koleżanka z klasy. Robimy razem projekt, a co? Muszę ci coś powiedzieć - mówiła podekscytowana.
- Nie, nic.. Wiesz.. Nie powinniśmy tak na boku rozmawiać.. - stwierdził po chwili blondyn, nie zwracając uwagi na słowa przyjaciółki.
- Umm.. To ty mnie odciągnąłeś, ale proszę.. Rozgość się - wskazała na kanapę. Chłopiec od razu ruszył w stronę dziewczyny, niespodziewanie jednak zatrzymała go Cass. - Posłuchaj.. - zaczęła niepewnie. - Ostatnio dużo o nas myślałam i chcę ci powiedzieć, że..
- Że mam dać ci pokój? - urwał blondynce. - Spoko, Cassy już zrozumiałem. Możesz być spokojna - uśmiechnął się.
- Nie, głuptasie. Chodziło mi o to..
- Cassy luzik. Mi już przeszło - ponownie wtrącił, nie pozwalając nastolatce dojść do słowa. - Serio. Od dziś daję ci spokój. Potrzebowałem trochę czasu, żeby się przestawić, ale już jest okej.., przyjaciółko - z delikatnym uśmiechem szturchnął lekko towarzyszkę.
- He.. Serio? - spytała rozczarowana.
- Pewnie, że tak. W końcu możesz ode mnie odpocząć - zaśmiał się chłopiec.
- Jeej.. To.. naprawdę świetnie.. - powiedziała smuta. - Ale Ross ja cię..
- Wiesz, masz seksowną koleżankę. Nie chciałabyś mnie z nią poznać? - rzucił jednocześnie z koleżanką.
- Ee..
- Przepraszam, co mówiłaś?
- Umm.. Nieważne.. - speszyła się. - Mówiłam, że.. umm.. - blondynka skierowała się do gościa. - Ee.. to jest Ro..
- Ross.. jestem Ross - uśmiechnął się szeroko, podchodząc do brunetki. - A ty?
- Jolene.
- Śliczne imię - skomplementował z wciąż nieschodzącym uśmiechem. - Podobnie jak właścicielka.. - dodał. Po chwili jednak wykonał gest tak zwany "facepalm".  - Umm.. przepraszam.
- Nie szkodzi, to miłe - odpowiedziała z uśmiechem. Emily spojrzała się w stronę bezradnej blondynki i nie problem było się domyśleć, że coś jest nie tak. Postanowiła zatem działać.
- Jolene.. - zaczęła. - Skoro już się poznajesz z Rossem.. Wiesz, że on i Cassy byli parą?
- Serio?
- Tak - uśmiechnęła się brunetka. - Są ze sobą bardzo, baardzoo blisko.
- Emily.. - wtrącił podenerwowany chłopiec. Nastolatka jednak nic sobie z tego nie robiła.
- Czasem się kłócą, ale i tak się wciąż kochają i NIE szukają nikogo INNEGO, prawda Ross? - odparła, zaciskając dłoń na ramieniu kolegi.
- Ałaa.. Nie, nieprawda - zarechotał nerwowo. - Nie jesteśmy ze sobą aż tak blisko. Co ty wyprawiasz? - szepnął do koleżanki, ciągnąc ją nieco w bok.
- Ratuję twój związek, durniu - odpowiedziała wprost Emily.
- Niszcząc moje szanse u Jolene?
- Ehh.. Cassy chce ci coś powiedzieć - rzuciła krótko i wróciła na miejsce.
- Cass, co chcesz mi powiedzieć?
- Nic takiego. Ee.. Moja mama kogoś poznała. A ty już powinieneś iść. Dzięki,  że wpadłeś, ROSS, ale jesteśmy teraz zajęte, więc PA - złapała blondyna za rękę i delikatnie zaczęła pchać w stronę drzwi.
- Ejj.. ale.. no poczekaj.. Weź od Cassy mój numer i dzwoń jak coś! - krzyknął do nowo poznanej znajomej. - Cześć dziewczyny - pożegnał się i opuścił pomieszczenie.

Nastolatki chwilę później wzięły się za kontynuowanie projektu. Zajęło im to około czterech godzin, aczkolwiek trzeba przyznać, że był doprawdy dopracowany i dziewczyny bardzo się postarały. Jolene opuściła mieszkanie około osiemnastej, gdyż po skończonej pracy trzeba było nieco poplotkować. Cassidy zgodnie z wolą Ross'a, podała brunetce jego telefonu. Co prawda nie przyszło jej to z łatwością, lecz nie może przecież stawać im na drodze. Co więcej na prośbę Jolene, zadzwoniła do niego i umówiła ich na spotkanie, dnia następnego. Sama nie mogła uwierzyć, że zrobiła coś, co tak strasznie ją bolało. Nie obwiniała o to ani Rossa, ani brunetki. Zdawała sobie sprawę, że to tylko i wyłącznie jej wina. Gdyby już dawno dała mu szansę, nie byłoby teraz żadnych problemów. Tymczasem już nie ma najmniejszych szans, aby to naprawić. Zna Rossa i Jolen, bez problemu się dogadają i doskonale wie, że na pewno coś się między nimi wydarzy. "Mówi się trudno i idzie się dalej" pomyślała.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Riker od samego rana przy pomocy Rocky'ego, a później również Luci, szykował się na randkę z Tess. Umówili się na trzynastą, więc najpóźniej o wpół do pierwszej musiał być gotowy. Choć nie miał pojęcia, czy dziewczyna rzeczywiście jest warta tyle czasu spędzonego na przyszykowanie, mimo wszystko wolał być przygotowany na ewentualne pozytywne zaskoczenie. Włożył na siebie niebieską koszulę w kratkę na krótki rękaw, czarne rurki i pasujące do koszuli converse. I mimo iż zawsze wyglądał seksownie, tym razem wyglądał wręcz rewelacyjnie. Około dziesięciu minut przed czasem mężczyzna był już na miejscu i czekał przy stoliku na partnerkę. Oczywiście dla lepszej zabawy, nie mogło w pobliżu zabraknąć pozostałej dwójki chłopaków. Tak więc Luca wraz z Rockym by dyskretnie obserwować kumpla, tak by dziewczyna niczego nie podejrzewała, usiedli dwa stoliki dalej. Mieli zatem niemalże idealny widok na siedzisko pary. Wkrótce przybyła wyczekiwana nieznajoma, była niemalże punktualnie o umówionej porze, co do minuty. Na samym wejściu zrobiła na dwudziestoparolatku wrażenie. Była ona ładna, dobrze zbudowana a przede wszystkim naturalna. Na jej twarzy nie pokazywało się wiele makijażu, co jest znacznym plusem w przypadku Rikera. Poza tym na pierwszy rzut oka wydała się być miłą dziewczyną.

- Cześć, jestem Riker. Miło cię poznać - uśmiechnął się chłopak, podnosząc z kanapy i wyciągnął dłoń w kierunku nowo poznanej.
- A ja Tess - odparła z równie wyraźnym uśmiechem. - Ejj.. Ty sobie żartujesz z tą randką, prawda? Przecież ty grasz w tym zespole umm.. R5, tak? - odparła po chwili z niedowierzaniem.
- Tak, ale nie żartuję. Randka jest serio a ja w tym momencie jestem po prostu Riker.
- Dobrze, jesteś strasznie słodki - skomplementowała blondynka, po czym usiadła naprzeciw towarzysza.
- Opowiedz mi coś o sobie, czym się interesujesz? - zapytał dorosły, rozpoczynając tym samym dyskusję. Wówczas Luca wraz z Rockym komentowali całe zdarzenie.
- No no.. Chyba nieźle mu się trafiło - przyznał Rocky.
- Si - przytaknął Włoch. - Ale nie mów hop póki nie przeskoczysz.
Rzeczywiście początkowo wszystko zapowiadało się wspaniale i szło w dobrym kierunku. Para niemalże bez przerwy się śmiała i wciąż ze sobą dyskutowali. Jednakże z czasem wszystko zaczęło nabierać nieco innego tempa.
- Tak strasznie się cieszę, że cię poznałam - rzuciła uradowana Tess, łapiąc partnera za ręce.
- Umm.. Taak, ja też. Jesteś naprawdę miłą dziewczyną.
- Tylko miłą?
- Ee.. I słodką i bardzo ładną - dodał niepewnie blondyn.
- Aww serio tak uważasz? Jesteś prze uroczy, pingwinku - ucieszyła się.
- Pin-gwinku? - powtórzył zdziwiony Riker.
- Mhmm - skinęła głową. - Wcześniej wspominałeś, że lubisz pingwiny, więc od teraz jesteś moim pingwinkiem - mówiła podekscytowana, z nieschodzącym zadowoleniem. - Ooh a ja mogę być twoją owieczką.
- He.. Jasnee.. - zaśmiał się nerwowo Riker. Z każdą kolejną wypowiedzią dziewczyny, zaczynał bać się jej coraz bardziej.
- Widzę, że jesteś bardzo nieśmiały, pingwinku ty mój. To urocze. Pingwinek i owieczka - rzekła uradowana. - Będziemy razem taaacyy słodcy.
- Umm.. Tess.. - zaczął. Widząc niemiły wzrok partnerki postanowił się jednak poprawić. - Uhm owieczko.. Nie sądzisz, że to trochę.. No nie wiem.., Za wcześnie? Znamy się dopiero niecałe dwie godziny.
- Serio? A ja czuję się jakbyśmy znali się od wieków - odparła, wpatrując się rozmarzona, w oczy speszonego Rikera.

Nie trzeba chyba wspominać, że dwóch brunetów, przyglądających się randce, ledwo co nie tarzali się ze śmiechu po ziemi. Widok podekscytowanej i całej w skowronkach dziewczyny oraz przerażonego tym wszystkim chłopaka doprowadzał ich do płaczu. Rzecz jasna chodzi o płacz wywołany towarzyszącym im gromkim śmiechem. 

- Nie ma się co krępować, mój ty pingwinku - kontynuowała słodkim głosikiem. Niebawem usiadła tuż obok partnera wtulając się do niego tak mocno, że biedny nie miał nawet możliwości ulotnienia się z miejsca. - Będziemy razem tacy szczęśliwi, jak teraz. W końcu odnaleźliśmy swoje drugie połówki.
- He.. he.. yeey.. - dukał roztrzęsiony. - Masz jakieś zwierzę? - spytał od czapy próbując zmienić temat. Oczywiście na marne.
- Tylko popatrz.. Teraz siedzimy razem w kawiarence a za jakiś czas będziemy stali przy ślubnym kobiercu, deklamując przysięgę małżeńską. Czy ty Riker bierzesz sobie Tess za żonę? I ty oczywiście odpowiesz "TAK!" a ksiądz na to "Możecie się pocałować. I ohh.. Możemy już poćwiczyć - zaproponowała, jednak od razu ponownie zaczęła nawijać o czymś innym. - I później pojedziemy na podróż poślubną do Hiszpanii, zawsze marzyłam żeby tam pojechać. Nasz miesiąc miodowy będzie tak miodowy, że dziewięć miesięcy później urodzę chłopca. Albo ooo! Bliźniaki! Chłopca i dziewczynkę. I nazwiemy je Lucy i Pete - mówiła na jednym wdechy, wtulając się w Rikera. - Jakie było pytanie?
- Ja tylko pytałem, czy masz jakieś zwierzę - rzucił roztargniony, ledwo co powstrzymując się od płaczu.
- Niestety nie. Ale kupimy sobie pięknego psa po ślubie. Sobie i dzieciom - uśmiechnęła się. - Nazwiemy go Bruno. Ojej.. Czyżby mój pingwinek się wzruszył ze szczęścia? - skierowała do zrezygnowanego już chłopaka. - Jesteś tak cudowny. - W tym momencie blondyn nie wytrzymał i dosłownie zaczął płakać. Co prawda nie ze wzruszenia, jak to ujęła Tess, tylko raczej z przerażenia. Na to partnerka tylko jeszcze mocniej wtuliła się w niego, co spowodowało jeszcze większy atak szlochu, leżącego z głową na stole dorosłego. Niedługo później randka zaczynała dobiegać końca.
- Tak strasznie nie chcę się z tobą rozdzielać, pingwinku - powiedziała smutna dziewczyna, mocno obejmując chłopaka. - Nie mogę się doczekać aż poznam twoich rodziców. Podaj mi swój numer telefonu.
- To może ty mi podaj swój a ja do ciebie zadzwonię - zaproponował blondyn. Oczywiście nie miał zamiaru oddzwaniać do niej, po prostu nie chciał, aby ona do niego wydzwaniała.
- Ojj no podaaj - nalegała. Wkrótce Riker skapitulował i przystał na prośby partnerki. Kilkanaście minut później udało mu się uwolnić z jej objęć i opuścić lokal. Tuż za nim wybiegli dwaj roześmiani do granic możliwości kumple.
- No no, będę mógł być świadkiem na waszym ślubie? - zaśmiał się Rocky.
- Zamknij się - burknął najstarszy. - Muszę spalić moją kartę do telefonu, będzie teraz do mnie wydzwaniała.
- To czemu dałeś jej prawdziwy numer, idioto?
- Bo spanikowałem, jasne?! To nie na tobie uwiesiła się jakaś wariatka, planująca z tobą dzieci i ślub po godzinie znajomości! - krzyknął Riker. - Ja chcę do mamy - odparł niczym małe dziecko, po czym sięgnął po telefon.
- Co ty robisz? No chyba nie zadzwonisz teraz do mamy - zaśmiał się Luca.

*** - Mamo ratuj mnie - rzucił do telefonu dorosły. Pozostała dwójka spojrzała na siebie zaskoczona.
(- A jednak - zdziwił się Rocky.)
- Co się stało Riker? - spytała nieco przestraszona kobieta.
- Nie cierpię dziewczyn, nigdy więcej.. - nie zdążył dokończyć, gdyż kolega wyrwał mu telefon.
- Dzień dobry, mówi Luca. Pani się nie martwi, ja go zaraz postawię na nogi - oznajmił Włoch.
- Słucham? Jak to?
- Wszystko będzie dobrze, z Rikerem wszystko w porządku, dziękuję, do widzenia - rzucił po czym rozłączył telefon. ***

- Serio, Riker? Do mamy dzwoniłeś? - rzucił z sarkazmem Luca.
- Idę do domu - rzucił blondyn.
- Mieliśmy iść do Luci.
- To wy idźcie a ja idę domu.
- Umm.. no dobra, ale jesteś pewien? - zapytał dla pewności młodszy brat. 

Dorosły tylko skinął głową, po czym ruszył przed siebie w stronę domu, natomiast chłopcy skręcili w zupełnie inną alejkę. Riker całą drogę powrotną myślał tylko o jednym - o Tess. Zabrzmiało, jakby blondyn był niej tak zadurzony, iż nie może wybić jej sobie z głowy. W rzeczywistości wciąż nie mógł pojąć czemu ona uroiła sobie aż takie zawisłe relacje między nimi? Czy on dał jej ku temu jakiś powód? Starał się tylko być miłym, tymczasem jakaś wariatka ubzdurała się, że są parą. No dobra, można by jakoś znieść fakt, iż blondynka twierdzi, że są razem.. Ale jak można wytłumaczyć ten ślub? I dzieci? Postanowił jednak więcej tym sobie głowy nie zaprzątać. Spróbował, nie wyszło, było strasznie, ale za kilka tygodni, miesięcy, może jednak lat, będzie mógł się z tego śmiać. "Przecie nie można skupiać się na jednej wtopie" pomyślał i nim się spostrzegł dotarł do domu. Tam od razu udał się do kuchni w celu napicia się czegoś. Nie zdążył nawet otworzyć lodówki, gdy rozległ się dzwonek komórki. Na samą myśl kto mógł dzwonić zrobiło mu się słabo. Pomylił się, dzwoniła Cassidy. Chciała się spotkać, zatem nie odwlekając tego na inny termin, mężczyzna stwierdził, że skoro i tak jest sam w domu, będzie miło, jeśli dziewczyna przyjdzie. Choć na trochę pomoże zapomnieć mu o tej jakże strasznej randce w ciemno. W związku z wizytą przyjaciółki, Riker przygotował popcorn, nasypał trochę chipsów do drugiego półmiska oraz wybrał film, który miał zamiar wraz z nią obejrzeć. Wówczas dochodziła godzina ósma wieczorem, gdy nastolatka przyszła.

- Hej - przywitał się starszy. - Fajnie, że przyszłaś, strasznie nudno tak samemu siedzieć - odparł, kierując się do salonu.
- Ze mną na pewno nie będzie ci się nudziło - uśmiechnęła się Cassy, siadając wygodnie na kanapie.
- Nie będę podważał twojego zdania, gdyż od dziś dziewczyny mnie przerażają - powiedział. Jednocześnie grzebał coś przy telewizorze, próbując podłączyć jeden z kabli od DVD.
- Haha, dlaczego? - zapytała rozbawiona.
- Szkoda gadać, ale to, co się dzisiaj wydarzyło.. Kosmos. Umówiłem się na randkę w ciemno z jakąś laską w kawiarence. Czekam sobie na nią i nagle przychodzi. No i wiesz.. Ładna blondynka, śliczny uśmiech, więc myślę sobie, że dobrze mi się trafiło.. He.. Do czasu. Pół godziny później planowała ze mną ślub i dzieci - opowiedział chłopak. Siedemnastolatka z niedowierzaniem zaczęła śmiać się na cały głos.
- Żartujesz, prawda? - dopytywała.
- No nie - zaśmiał się chłopak. - Mówię całkiem poważnie. Spytaj Rocky'ego lub Luci, całą drogę powrotną mieli ze mnie polewkę.
- Zabrałeś Rocky'ego i Lucę na randkę?
- Tak jakby, to długa historia. Tak czy inaczej.. Nigdy więcej żadnych randek przez internet - podsumował chłopak. - No dobra, co oglądamy? "To tylko seks" czy może "Ted"? - zapytał, pokazując koleżance dwie płyty.
- A jak ci się wydaje? - uśmiechnęła się słodko.
- Tak, tak wiem.. Kochasz Justina Timberlake'a - rzucił zabawnym głosem a następnie włożył do odtwarzacza płytę z filmem, w którym jedną z głównych ról grał ulubieniec towarzyszki. Chwilę później seans się zaczął i młodzież zaczęła oglądać. Początkowo w zupełnej ciszy, tymczasem po około dwudziestu minutach filmu rozpoczęła się dyskusja. - A teraz słucham co cię trapi?
- Co? O czym ty mówisz?
- Znam cię nie od dziś i widzę, że coś jest nie tak, więc słucham - uśmiechnął się, oczekując wyjaśnień.
- Ja zwyczajnie zbyt długo się zastanawiam i później dostaję kopa tuż przy samej mecie - westchnęła. Nie chciała jednak mówić wprost, że chodzi o jego młodszego brata, Riker nie musi o tym wiedzieć. - Poza tym moja mama poznała jakiegoś faceta i mam już ich wszystkich dosyć.
- Mniemam, że i tak mi tego głębiej nie wyjaśnisz, zatem udam się teraz do kuchni po żelki z nadzieją, że Ross nie będzie miał nam za złe zjedzenia ich - pogładził niebieskooką po kolanie i zmierzył we wspomniane przed chwilą miejsce.
- Gdzie jest Rydel? - spytała nie na temat Cassidy.
- Umm.. O ile się nie mylę to mieli pójść z Rossem na zakupy i później gdzieś tam jeszcze, a co? - odparł Riker, szperając w szafce w poszukiwaniu żelkowych misiów.
- A Ratliff?
- Nawet nie wiem. Może pojechał z nimi do sklepu. Ehh.. Chyba już nie ma żelek, ale za to znalazłem palu.. - urwał, gdyż spostrzegł stojącą tuż obok niego koleżankę. Zapatrzył się na nią na moment. - Ee.. Paluszki - kontynuował. 

___________________________



~DarkAngel
Template by Elmo