wtorek, 26 lutego 2013

Rozdział 52: Just another problems.

Po rozgrywce w air hokeya, która zakończyła się zwycięsko dla Luci, chłopiec odprowadził swoją towarzyszkę, a następnie sam wrócił do hotelu. Zastał tam Cassidy, która od razu przywitała go uściskiem oraz pytaniami.

- Jak było?

- Świetnie, masz super przyjaciółkę - odpowiedział zadowolony.
- Gdzie byliście? - dopytywała z delikatnym uśmiechem.
- Tu i tam.. Pierw trochę pochodziliśmy, później lody, rundka w air hokeya, a później ją odprowadziłem - odparł zgodnie z prawdą. - Co się dzieje? - spytał przyjaciółkę.
- A co ma się dziać?
- Ty mi powiedz. Widzę, że coś nie tak - stwierdził, spoglądając na dziewczynę.
- Wszystko w porządku.
- Faye, proszę cię.. Zbyt długo się znamy, żeby takie kłamstwo mogło ci z łatwością przejść - uśmiechnął się. - Ross? - zapytał siadają z blondynką na kanapę.
- Ja nie wiem.. Było dobrze, a teraz znów coś mu odbiło - powiedziała z załzawionymi oczami.
- Daj spokój, Faye. Nie pozwolę ci płakać przez takiego kolesia. Jesteś wspaniałą dziewczyną.. z nikim nie dogaduje tak jak z tobą - odparł Włoch, obejmując partnerkę.
- Jak to nie, z Rydel i Emily.
- Rydel to tylko nowopoznana znajoma, Emily przyjaciółka.. trochę jak siostra.. a ty znaczysz dla mnie tyle, ile one obydwie razem, a nawet jeszcze więcej.. - mówił przez uśmiech, wciąż obejmując jedną ręką nastolatkę. Plus ciebie jeszcze bardzo kocham, a to chyba najważniejsze - blondynka przez chwilę wpatrywała się w chłopaka, który otarł z jej policzków łzy.
- Ja ciebie też - uśmiechnęła się, wtuliwszy w bruneta. - Cieszę się, że przyjechałeś..
- Co powiesz na kakao z bitą śmietaną i czekoladą na poprawę humoru? - zaproponował, ruszając w stronę kuchni.
- Ty mi wystarczysz na poprawę - zaśmiała się Cass. - Ale kakaem nie pogardzę - wytknęła język przyjacielowi.
- Dobrze, więc za moment będzie takie, jakie lubisz - odparł i wziął się za przygotowywanie.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


*Dom R5*
Nietrudno się domyślić, że gdy tylko Rydel weszła do domu, jej oczom ukazali się chłopcy, rozwaleni na kanapie i fotelach, podczas gdy w całym salonie panował syf.

- Chłopcy! Co to ma być? - wskazała rękoma otoczenie.
- Ee.. Salon? - spytał retorycznie Rocky.
- Jaki znowu salon - Riker klepnął młodszego w głowę. - Ona miała na myśli kuchnię - uśmiechnął się.
- Aggh.. Wychodzę na kilka godzin, a gdy wracam zastaję tutaj bałagan - powiedziała blondynka z wyrzutem.
- Ojj.. Słoneczko ty moje, nie krzycz, tylko chodź do nas - uśmiechnął się Ratliff. - Programy sobie w coś. Wiem, że to lubisz - mówił zachęcająco.
- Nie, nie lubię. Jak wy możecie mieszkać w takim chlewie?! Czemu tutaj chociaż raz nie może być porządku, poza wizytami rodziców?! Ja już z wami nie wytrzymuję. I.. idioci z was! - krzyknęła Rydel, po czym natychmiast udała się do swojego pokoju, widząc, że bracia kompletnie nie zwracają na nią uwagi.
- Co ją ugryzło? W życiu nie widziałem jej w takim stanie - podsumował Rocky.
- Dziwicie się? Ona ma rację - odparł Ell, po czym udał się na górę do przyjaciółki. Zapukał delikatnie do drzwi, a następnie złapał za klamkę i wszedł do środka. - Heeej - zaczął niepewnie. - Aż tak bardzo cię zdenerwowaliśmy tym bałaganem?
- Ahh.. Już nawet nie chodzi o bałagan, tylko o to, że kompletnie mnie ignorujecie, gdy coś do was mówię - odpowiedziała.
- Ja cię nigdy nie ignoruję - odparł pewnie brunet. - No może czasami - dodał, na co Ryd delikatnie się zaśmiała. - Ale dzisiaj na pewno nie.
- Chociaż ty jedyny..
- Czy to o tych idiotach było też do mnie?
- Hmm.. Tak - uśmiechnęła się blondynka. Chłopiec natomiast zasłonił oczy, udając płacz. - Ojeeej.. Latlif się popłakał - sepleniła się brązowooka.
- Taaak, bo ty jesteś wstrętna - powiedział chłopak, pociągając nosem. Rydel wybuchła śmiechem.
- Ojj już dobrzeee.. To nie było do ciebie.
- Yeey - ucieszył się Ellington. - To teraz możesz pójść ze mną na spacer.
- Z chęcią, ale już się dzisiaj wystarczająco nachodziłam - rzekła rozbawiona mową kolegi.
- A gdzie się szlajałaś? I z kim?
- Wszędzie, z kolegą.
- Z kolegą? Z jakim kolegą? Jak się nazywa? Ile ma lat? Skąd jest? Jak się tu znalazł? Skąd go znasz? Ile czasu go znasz? Kim on jest? Mam być zazdrosny? - Ratliff całkiem na poważnie zaczął rzucać pytaniami, a przyjaciółka po raz kolejny zaśmiała się.
- Czuję się jak na spowiedzi.
- I dobrze, w takim razie oczekuję szczerych odpowiedzi.
- Ma na imię Luca, jest w naszym wieku, pochodzi z Włoch, przyjechał do Cassy, znam go właśnie przez Cassy, jak długo? Hmm.. Około ośmiu godzin - odpowiedziała. - Emm.. Czy masz być zazdrosny? A skąd to pytanie? - zachichotała.
- No bo spotykasz się z jakimś kolesiem, którego ja nawet nie znam i to za moimi plecami. A więc mam być czy nie? - spytał z uśmiechem.
- Głupek. Luca to kolega, na pewno. A z resztą spadaj, masz Emily - wytknęła język koledze.
- Ahh.. No tak, Emily.
- To nie było zbyt przekonujące. Czyżby coś się wydarzyło?
- Niee, w sumie to chyba nic.
- Może chodźmy się przejść, a ty mi wszystko opowiesz, zgoda?
- Jasne, z miłą chęcią - uśmiechnął się brunet, a następnie wraz z Rydel udali się na przechadzkę.


Spacerowali wzdłuż leśnych ścieżek nieopodal domu przez około godzinę. Tematy tak jak zawsze, same im się nasuwały, więc o milczeniu i nudzeniu się nie było mowy. Pogawędkę przerwał im telefon Ratliffa, który właśnie zaczął dzwonić w kieszeni. Rozbawiony rozmową z Rydel chłopak odebrał.

***-Hej misiu - odezwała się Emily.
- Hej skarbie, już ci przeszło? - spytał z nadzieją brunet.
- Tak, chyba tak. Co robisz?
- Aa jestem właśnie z Rydel na spa.. eeeee.. a ty? - zmierzał się chłopiec.
- Słucham? Jesteś właśnie z Rydel gdzie?
- Nigdzie - odpowiedział nerwowo.
- Jesteś z nią na spacerze, tak? - zorientowała się dziewczyna.
- No taak.. Miała nieciekawy humor, chłopacy ją trochę zdenerwowali, więc poszedłem się z nią przejść - wyjaśniał.
- Aha, bardzo mi miło, że ze mną ci się nie chciało, a z nią idziesz na pierwsze zawołanie - nastolatka rzuciła z wyrzutem.
- Emily, przecież to ty nie chciałaś ze mną pójść.
- Bawcie się dobrze.
- Emily.. Emily! - powiedział do słuchawki, próbując zatrzymać dziewczynę, jednakże ta zdążyła się rozłączyć. ***


- Wracajmy do domu - odparł zmarnowany chłopak i wraz z przyjaciółką ruszyli z powrotem.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


*apartament przyjaciółek*

Cassidy siedziała właśnie z głową opartą na ramieniu Włocha, gdy do mieszkania wkroczyła Emily w nie najlepszym humorze. Zdjęła trampki, pozostawiając je w przedpokoju, zabrała z pokoiku piżamę i od razu, bez słowa udała się do łazienki. Takie zachowanie trochę zaniepokoiło blondynkę, gdyż wiedziała, że nie wróży ono nic dobrego.

Pół godziny później brunetka opuściła toaletę, by niezwłocznie móc zmierzyć do sypialni. Po chwili dołączyła tam do niej współlokatorka. Usiadła tuż przy przyjaciółce, a ta momentalnie się w nią wtuliła. Parę minut później zaczęła się ona zwierzać ze swoich problemów. Dotyczyły one głównie jej związku z Ratliff'em, ponieważ Emily nie podobało się to, że wciągu jednego dnia pokłócili się dwa razy. Przecież dotychczas takie sprzeczki były sporadyczne, a ostatnio następują coraz częściej. Mimo iż powody kłótni były banalne, to dla Emi najgorszy w tym wszystkim był fakt, że jedna z nich była spowodowana obecnością Rydel. Czyżby odzywała się w dziewczynie zazdrość i pewne podejrzenia, mające coś wspólnego z sytuacją zaistniałą z Sylwestra? Zapewne tak, jednak Cassy starała się wybić przyjaciółce z głowy jakiekolwiek przypuszczenia, jakoby Ellington mógłby ją zdradzić po raz kolejny. Z przekonaniem zaznaczała, że nie jest on typem faceta, łamiącego serca dziewczynom. Rzecz jasna miała rację i brunetka także była tego niemalże pewna, aczkolwiek wciąż towarzyszyły jej mieszane uczucia.
Po dosyć długiej rozmowie, Emily ułożyła się do snu, natomiast Cass wróciła do salonu, gdzie zastała śpiącego już Lucę, leżącego na kanapie. Nie chcąc budzić przyjaciela, nakryła go kocem, a następnie po cichu udała się do łazienki, by zażyć kąpieli, poprzedzającej sen. Po wykonanej czynności, zgodnie z wcześniejszym zamiarem skierowała się do sypialni, po czym wkrótce usnęła.


Następnego dnia wstała najwcześniej z całego towarzystwa. Ubrała się w żółtą bluzkę, odkrywającą jedno ramię, krótkie, czarne spodenki oraz tego samego koloru co koszulka trampki. Jako dodatek zapożyczyła od Emi okulary przeciwsłoneczne, a następnie ruszyła do pobliskiej piekarni po świeże pieczywo. Jak się okazało wracała stamtąd jej matka, tak więc nastolatka nie musiała robić żadnych zakupów, gdyż Katie zrobiła to za nią. Dorosła wraz z córką wróciły razem do apartamentu nieletniej, aby wypakować produkty. Podczas gdy to robiły, zdążył zbudzić się Luca, który w samych bokserkach wygramolił się z pokoiku, do którego przeniósł się w środku nocy. Zauważywszy matkę blondynki wrócił tam, aby zarzucić na siebie koszulkę, a następnie ponownie znalazł się w salonie.

- Dzień dobry - przywitał z uśmiechem Katie.
- Ahh witaj Luca - odparła Katie. - Jakieś plany na dzisiaj macie?
- Umm.. W sumie to tak - stwierdziła Cassy. - Idziemy do Rydel i chłopaków.
- I ten Ross też tam będzie? - spytała wyraźnie niezadowolona kobieta.
- Ee.. Podejrzewam, że tak. Przecież tam mieszka.
- Nie chcę żebyś widywała się z tym chłopcem. Po tym co ci zrobił nie wiadomo, czego można się jeszcze po nim spodziewać - powiedziała. Co prawda nie wiedziała o tym, że Ross użył wobec blondynki siły, przez cały czas jest pewna, że doszło między nimi tylko i wyłącznie do ostrej wymiany zdań. Przecież gdyby dowiedziała się prawdy.. Aż szkoda myśleć, co by wtedy zrobiła.
- Mamooo.. - przeciągnęła z wyrzutem nastolatka.
- Spokojnie - skierował do kobiety Luca. - Cassy idzie tam ze mną. Gwarantuję, że choćby nie wiem co się działo, to przy mnie jest bezpieczna - uśmiechnął się, obejmując jedną ręką przyjaciółkę.
- Wiem, wiem Luca. Tobie można zaufać. Jestem pewna, że zaopiekujesz się moją córcią.
- Ależ oczywiście, nie spuszczę z niej oka - zapewniał brunet.
- Wspaniały z ciebie młodzieniec - powiedziała z uśmiechem Katie. Wkrótce odpuściła dalsze rozmowy i udała się do swojego pokoju.
- Jeejku.. Czemu ona musi być taka.. taka.. - blondynka szukała słowa.
- Nadopiekuńcza? - podsunął chłopak.
- Właśnie! - przytaknęła Cassidy, na co Luca zaśmiał się delikatnie. - Tak na marginesie, to ty nie będziesz mnie wcale tak bardzo pilnował, prawda? - spytała z nadzieją.
- Oczywiście, że nie. Nie idziemy na imprezę, tylko do znajomych - uśmiechnął się.
- To świetnie.


Śniadanie zjedli mniej więcej koło jedenastej, ponieważ dopiero wtedy wstała Emily. Po posiłku posprzątali mieszkanie, później trochę sobie posiedzieli i rozmawiali, a następnie Luca wraz z Cassy powoli zaczęli się szykować do wyjścia, gdyż dochodziło już wpół do piątej. Em natomiast postanowiła zostać w hotelu. Nie miała zamiaru widzieć się dziś z Ratliffem.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


*Dom R5, godzina 17*
O umówionej dzień wcześniej porze, goście zaszli na miejsce. W progu od razu miło przywitała ich Rydel, po czym przedstawiła kolegę pozostałym domownikom. W salonie znajdował się każdy z wyjątkiem Rossa, który zaszył się w swoim pokoju. Zszedł tylko na moment do kuchni po picie, czego później żałował, ponieważ nie miał najmniejszej ochoty oglądać, jak Cassidy siedzi u niego w salonie na kanapie, w objęciach tego typka. "W ogóle.. Jak ona mogła przyprowadzić tutaj swojego chłopaka?!" krążyło po głowie osiemnastolatkowi. Przecież on jest jej byłym, więc chyba nie wypada przyprowadzać do jego mieszkania swojego nowego chłopaka. Tak czy inaczej nie pozostało mu teraz nic innego jak wrócić do pokoju i zająć się swym nudnym życiem lub zwyczajnie usiąść z resztą towarzystwa i udawać zadowolonego. Nie! Pierwsza opcja brzmi zdecydowanie lepiej. Po dwóch godzinach samotnego leżenia w pokoiku stwierdził, że może jednak spróbuje z nimi chwilę posiedzieć. Nie zwlekając dłużej zszedł na dół, a tam o dziwo zastał samego Włocha, siedzącego na sofie. Nie zmartwiło go to, tylko raczej można powiedzieć, że nawet lekko ucieszyło. Teraz miał wreszcie okazję, żeby czegoś się o nim dowiedzieć. Podszedł więc do bruneta i nieszczególnie miłym tonem zaczął zadawać mu pytania.

- Luca, tak?
- Si - odpowiedział.
- Jesteś Włochem, tak? - zapytał znowu.
- Umm.. Si - odparł pewnie chłopiec.
- I "przyjaźnisz" się z Cassy, tak? - wciąż nie dawał za wygraną.
- Si - ciągnął Luca. Spokój, jaki zachowywał brunet, jeszcze bardziej drażniła Rossa.
- A więc tak to się teraz nazywa? Od kiedy to przyjaciele obściskują się i sypiają ze sobą?! - krzyknął blondyn, na co starszemu oczy się rozszerzyły. Momentalnie wstał i ustał naprzeciw nastolatka.
- Nie wiem o czym ty myślisz, ale to.. chore - powiedział wciąż bez nerwów. - Kocham Cassidy. Kocham ją z całego serca, a.. - brunet nie dokończył zdania, gdyż młodszy wymierzył mu z pięści cios prosto w twarz. Luca, nie spodziewając się takiego zachowania ze strony towarzysza, upadł na kanapę i odruchowo przyłożył do nosa rękę, która w ciągu kilku sekund okryła się krwią. Ross złapał za "szmaty" będącego wciąż w szoku chłopaka, po czym kazał mu "Wypieprzać z jego domu!".


Domownicy usłyszawszy krzyki, dobiegające z salonu, natychmiast pojawili się w nim, a chłopcy momentalnie odciągnęli brata od Włocha.

- Ross! Luca nic ci nie jest? - przestraszona Cassidy natychmiast podbiegła do przyjaciela.
- Co ci odbiło?! - zezłościła się Rydel.
- Niech on się stąd wynosi! - krzyknął Ross.
- Nie! - wtrąciła siostra.
- Nie, nic mi nie jest - brunet uśmiechnął się do Cass.
- To całe szczęście - ucieszyła się dziewczyna i przejechała ręką po ramieniu poszkodowanego. - Ross, czyś ty oszalał?! - zwróciła się do blondyna.
- Nie! Ale nie chcę go tutaj widzieć! - odpowiedział zdenerwowany.
- Spoko, to twoje mieszkanie, już się wynoszę - powiedział brunet.
- Nie, Luca. Zostań - zatrzymał Riker.
- Właśnie - przytaknęła Ryd.
- To moje mieszkanie, a ja nie chcę go tu widzieć! - nie dawał za wygraną Ross.
- To także mieszkanie moje, Rikera, Ratliffa i Rocky'ego, a Luca jest naszym gościem, a nie twoim, więc nic ci do tego. Uspokój się.
- Nie. Niech on stąd spieprza! - Luca wstał, będąc gotowym do wyjścia, jednak zatrzymała go Rydel i ponownie posadziła na kanapie.
- Dobrze, w takim razie ja też stąd spieprzam! - wykrzyknęła do Rossa Cassidy. Nałożyła buty, zabrała torebkę i wyszła.
- Dobrze! - burknął młodzieniec. Po chwili ocknął się. - Cassy! Zaczekaj! - rzucił do dziewczyny i od razu wybiegł za nią. - Cassy!.... Cass!.... Cassidy!..... Nie udawaj, że nie słyszysz! - w końcu nastolatka zatrzymała się.
- Ja nie udaję, doskonale cię słyszę. Po prostu nie mam ochoty z tobą rozmawiać - odparła i znów ruszyła przed siebie.
- Cassy! O co ci chodzi?
- O co mi chodzi? Ross do cholery! Uderzyłeś mojego przyjaciela i po raz kolejny wywołujesz aferę! - wybuchła.
- Dobra, nie musiałem go od razu atakować, ale to wcale nie było bezpodstawne.
- A jaki miałeś powód?!
- Byłem wściekły, jak zobaczyłem ciebie z nim. Cały czas spędzacie razem, a on non stop kręci się koło ciebie - bronił się Ross.
- Czy to zakazane? - denerwowała się niebieskooka.
- No nie, ale... nie podoba mi się to - powiedział smutny.
- Trudno. To moje życie i będę się zadawała z kim tylko mam ochotę! - rzuciła i ponownie zaczęła iść.
- Wiesz, o co mi na prawdę chodzi?! - krzyknął w stronę blondynki, która nic sobie z tego nie robiła. - Jesteś dwulicowa!!
- Słucham?! Coś ty powiedział?! - odparła rozdrażniona i podeszła do chłopca.
- Słuchaj. Jesteś dwulicowa! Lecisz na dwa fronty! - wykrzyczał prosto w twarz partnerki, co totalnie ją wkurzyło.
- Oo niee.. Przegiąłeś! Ja nawet na jeden nie lecę!!
- Ahh tak?! Pierw chrzanisz mi, że mogę cię odzyskać, a później nagle obściskujesz się z jakimś Włochem!! - zaczął wygarniać Ross.

__________________________


Hejka! Uff.. Udało mi się napisać ten rozdział, choć przyznam szczerze, że gdy tylko zaczęłam nad nim pracować, miałam wrażenie, że nie dam rady. A jak już zaczęłam pisać, to wyszedł dosyć dłuższy niż zwykle.

Jak Wam się podoba? Liczę na Wasze szczere opinie ;).


~DarkAngel ;**

czwartek, 21 lutego 2013

Rozdział 51:


Dni i tygodnie mijały.. Cassy udało się poprawić oceny dzięki pomocy przyjaciółki oraz Włocha. Z Lucą wciąż spędza wiele czasu, wychodzą razem na spacery, czasem razem się uczą. Z Rossem natomiast nie rozmawiała od około dwóch tygodni. Emily i Ratliff dalej stanowią szczęśliwą parę, aczkolwiek brunetce nie pasuje jedno.. dlaczego chłopak nie odzywał się do niej już od sześciu dni? Zawsze, gdy próbowała się z nim skontaktować miał wyłączony telefon albo zwyczajnie go nie odbierał. Tak czy inaczej nie pozostało jej nic innego, jak czekać na powrót ukochanego. 
A właśnie, co u R5? Można powiedzieć, że bardzo dobrze. Na ich koncertach zbierają się prawdziwe tłumy, a więc zespół daje z siebie wszystko, aby wypadli jak najlepiej. Ross zaczął wracać do swojej prawidłowej "formy" i wydawać by się mogło, jakby zupełnie zobojętniał na dalszy tok wydarzeń z Cassidy. Ratliff od kilku dni zmaga się z zepsutym telefonem, który wiecznie gubi zasięg, tak więc nie może nawet skontaktować się z dziewczyną. Co prawda mógłby skorzystać z komórki któregoś z przyjaciół, lecz zawsze gdy zamierzał to zrobić, rozkojarzał się i albo wychodził gdzieś z Rydel, albo wygłupiał z chłopakami.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

*20 kwietnia, sobota, godzina 9:15. Powrót R5*

*ding-dong* odezwał się dzwonek, na dźwięk którego brunet po dłuższej chwili niechętnie postanowił wygrzebać się z łóżka i sprawdzić, kogo sprowadza o tak wczesnej porze. Otworzył, a w wejściu stał blondyn, któremu mina zupełnie zrzedła. Nie można się temu dziwić, ponieważ przed Rossem stał wysoki, potargany, przystojny brunet w samych bokserkach. I to w dodatku o tej godzinie, w apartamencie Cassy. Blondynka właśnie wygramoliła się z pokoju, zakładając jednocześnie bluzkę, co dla Rossa było niestety jednoznaczne.

- Kto przysze.. o, Ross? - zdziwiła się dziewczyna.
- Tak, Ross! - odparł zdenerwowany.
- Co tutaj robisz?
- Wróciliśmy z tour, więc przyjechałem się przywitać - wyjaśnił wciąż niezadowolony.
- Oo.. hej - uśmiechnęła się. - Umm.. To jest.. - wskazała na Lucę, chcąc go przedstawić, jednakże wypowiedź przerwał Ross.
- Nie obchodzi mnie, kto to jest! Mam nadzieję, że.. że dobrze się bawiliście! - burknął, a następnie wyszedł z apartamentu, trzaskając drzwiami.
- Umm.. To był ten twój Ross? - spytał Luca.
- Tak - odpowiedziała krótko. - I on nie jest mój.
- Trochę nerwowy z niego chłopak.
- Ja nawet nie wiem, o co mu teraz poszło. Przyjechał rzekomo się przywitać, a naskakuje na mnie - powiedziała lekko rozczarowana.
- Nie przejmuj się, kochanie - brunet uśmiechnął się, obejmując nastolatkę. - Masz mnie.
- Wiem i nie przejmuję się. Nie wiem, o co mu chodzi. Miało być już dobrze, a on.. obraża się nie wiadomo o co.
- Może.. porobimy coś z Emi? Obejrzymy film, wyjdziemy gdzieś? - zaproponował, zmieniając temat.
- Możemy coś obejrzeć. Ee.. Luca - zaczęła. - Będziesz miał coś przeciwko, jeśli zaproszę kogoś?
- Ależ skąd. Z miłą chęcią poznam nową osobę - odparł uśmiechnięty.
- To świetnie.


Cassidy wykonała telefon, a godzinę później do apartamentu przyszedł gość. Jak się okazało była to dziewczyna, co chyba spodobało się Luce, gdyż na jego twarzy od razu pojawił się wyraz zadowolenia.


- To jest Rydel, moja przyjaciółka - przedstawiła chłopakowi blondynkę. Ten nie zwlekając ani chwili dłużej podszedł do brązowookiej.
- Ciao - uśmiechnął się. - Jestem Luca - dodał, całując partnerkę w dłoń, co wywarło na niej niemałe wrażenie.
- Miło mi cię poznać - odparła z uśmiechem.
- Jak widać piękne dziewczyny trzymają razem - rzucił Włoch - Cassidy, Emily.. teraz ty.
- Ojej.. jakiś ty miły - zarumieniła się Ryd.
- Staram się jak mogę.
- Dobrze ci to wychodzi - pochwaliła.
- Grazzie - podziękował zadowolony. Przez kolejnych kilka minut ta dwójka zupełnie odcięła się od otoczenia i zajęła rozmową ze sobą, zapominając o zamierzonym wcześniej obejrzeniu filmu.
- Ekhem! - kaszlnęła Cassy. - Nie chcę wam przeszkadzać, ale moglibyśmy już zacząć oglądać?
- Si - odpowiedział Luca, odciągając przyjaciółkę na bok. - Umm.. Faye.. miałabyś coś przeciwko, jeśli porwałbym na trochę Rydel?
- Słucham? - spytała zaskoczona dziewczyna. - Chcesz gdzieś z nią wyjść? Teraz?
- Si. Chciałbym ją lepiej poznać, wydaje się sympatyczna - odparł porozumiewawczo. - I jest.. fajna.
- Ouu.. W takim razie jasne, idźcie.
- Nie będziesz miała nic przeciwko? - zapytał dla pewności.
- Coo.. niee.. oczywiście, że nie. Dlaczego miałabym mieć?
- Na pewno? - brunet spojrzał podejrzliwie na towarzyszkę.
- Oczywiście - uśmiechnęła się.
- Niech ci będzie - chłopak objął przyjaciółkę, a następnie podszedł do nowej znajomej i zaprosił ją na spacer. Dziewiętnastolatka bez problemu się zgodziła i już niebawem znajdowała się wraz z towarzyszem w pobliskim parku.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

*Apartament Cass i Emi*
- Umm.. Wiesz co, Cassy.. ja to się chyba wybiorę gdzieś z Ratliffem - stwierdziła Emily.
- Teraz?
- Yhyym.. Dawno się nie widzieliśmy, stęskniłam się za nim.
- Dobrzee.. Idź.. Zostaw mnie samą w tym.. tym mieszkaniu - powiedziała z wyczuwalnym wyrzutem w głosie.
- Ejj.. Teraz to cię nie zostawię - stwierdziła ze smutkiem brunetka.
- Żartuję.. Idź z nim, na prawdę. Potrafię się sobą zająć - uśmiechnęła się niebieskooka.
- Jesteś pewna?
- Tak, idź już do niego.
Dziewczyna posłuchała przyjaciółki i od razu udała się do łazienki. Przebrała się, odświeżyła, uczesała i wkrótce była gotowa do wyjścia.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

*Dom Lynchów*

Podczas, gdy Rydel postanowiła rozerwać się trochę i wyjść z domu, chłopcy jak zawsze okupowali leniwie kanapę i fotele w salonie. Nic więc dziwnego, że aby gość, dobijający się do wejścia, mógł wejść do środka, musiał pierw poczekać przed drzwiami, aż panowie zdecydują się, który je otworzy. Tym razem padło na Ratliffa, więc chcąc nie chcąc musiał sprawdzić, któż postanowił ich odwiedzić. Brunetka od razu rzuciła się z uściskiem na chłopaka, u którego automatycznie pojawił się uśmiech.

- Hej misiu! Tak za tobą tęskniłam - powiedziała na przywitanie Emi, po czym czule pocałowała chłopaka.
- Część kochanie, ja za tobą też - uśmiechnął się Ell.
- Ja za tobą bardziej.
- Nieprawda, bo ja.
- A właśnie, że..
- Nie bo ja! - wtrącił Rocky. - Błagam was! Jesteście tacy słodcy.. aż się rzygać chcę.
- Komuś chyba przydałaby się dziewczynaaa.. - odparł zgryźliwie Ratliff.
- O niee.. jeśli ma być taka słodka, to póki co obejdę się bez.
- Zmienisz zdanie, gdy kogoś poznasz - Emily wytknęła język w stronę kolegi.
- Nie, nie zmienię. A teraz proszę.. jeśli macie zamiar dalej się miziać, to oszczędźcie moje oczy i idźcie sobie na górę, a jeśli już skończyliście, to skończmy oglądać telewizję - zaproponował proszącym głosem Rocky.
- To ty samotniku bez uczuć zostań sobie z Rikerem, a ja pójdę z moją DZIEWCZYNĄ na spacer. To bardziej romantyczne niż siedzenie na głupiej kanapie - stwierdził Ellington.
- Ahh taak? A kto z dwadzieścia minut temu mówił "jak tylko Emily przyjedzie, będę musiał iść na jakiś głupi spacer"? - spytał zwycięsko Rocky, przedrzeźniając kolegę.
- Głupi spacer? - powtórzyła Emi.
- Cooo? Kto mógł coś takiego powiedzieć..? - ciągnął wysokim głosikiem Ratliff.
- Podpowiem ci! Zaczyna się na Ellingto - dokuczył brunet.
- Nie mam zielonego pojęcia o kogo ci chodzi. Cóż to musiał być za bezduszny człowiek, aby powiedzieć, że spacery są głupie - wykręcał się Ell.
- Ha Ha.. Skoro tak uważasz, to gnij sobie z domu, a ja wrócę sobie do hotelu - rzekła Emi. - Cześć chłopcy! - rzuciła na pożegnanie i opuściła pomieszczenie. Niezadowolony dziewiętnastolatek podszedł do kanapy, wgapiając się wrogo w kolegę.
- Emm.. czy możesz przestać? Przerażasz mnie - odparł skrępowany Rocky.
- I dobrze.. o to właśnie chodziło.
- Oj taam, przynajmniej teraz zamiast szlajać się po jakichś nudnych parkach, zostaniesz z nami i zagramy w coś na kinnect'cie - wyszczerzył zęby brunet.
- W sumie to masz rację - uśmiechnął się Ratliff, rzucając się na łóżko. - Emily wkrótce przejdzie. Tooo.. w co gramy? - spytał. - Ejj.. chwila, chwila.. Przecież my nie mamy kinnecta, więc skąd on się tutaj nagle wziął? - spostrzegł.
- Umm.. Ryland zapewne wpadnie w szał, gdy zacznie rozpakowywać swoje walizki - odparł zmieszany Riker.
- Dokładnie tak - przytaknął Rocky.
- Zabraliście mu konsolę?!
-Noo.. taak.. On ma ją cały czas i się nie dzieli, więc sami musieliśmy sobie wziąć - zaśmiał się blondyn.
- Uhuhu to młody się załamie i wkurzy, gdy się o tym dowie. I to mi się podoba, haha - roześmiał się Ell, przybijając braciom kolejno "piątki", a następnie zabrali się za granie.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Luca i Rydel spacerowali właśnie wzdłuż uliczki, gdy chłopak na moment opuścił koleżankę, udając się do kwiaciarni. Chwilę później wyszedł i tradycyjnie podarował dziewczynie czerwoną różę.

- A to za co? - ucieszyła się blondynka.
- Za nic, taki mam nawyk - uśmiechnął się chłopak.
- Dziękuję.. Umm.. Na jak długo tutaj zostajesz? - spytała po chwili.
- Nie mam pojęcia, na razie nie planuję wyjazdu.
- To dobrze.
- Dlaczego? Cieszysz się z tego powodu? - zapytał z uśmieszkiem brunet.
- Tego nie powiedziałam.. ale chciałabym cię lepiej poznać, bo wydajesz się być w porządku.
- Dziękuję, wzajemnie - zaśmiał się Luca. Nagle podszedł do budki z goframi i zakupił dwa z owocami i bitą śmietaną, po czym jednego wręczył towarzyszce.
- Dziękuję - dziewczyna z uśmiechem przyjęła kąsek.
- Może powiedz mi teraz coś o sobie - zaproponował.
- A co byś chciał wiedzieć?
- Wszystko najlepiej.. Interesujesz się muzyką, prawda? Słyszałem, że grasz w zespole, opowiedz mi coś o tym.
- Tak, to prawda. Muzyka, to prawie całe moje życie, nie wyobrażam sobie teraz, abym mogła robić coś innego.. A w zespole gram z braćmi i przyjacielem. Śpiewam i gram na keyboardzie - mówiła z zadowoleniem.
- Widać, że to kochasz, mówisz z taką pasją.. Ja też trochę się tym zajmuję, ale robię to raczej tylko dla siebie.
- A co konkretnie? Grasz, czy może śpiewasz?
- Trochę gram, trochę śpiewam - odpowiedział uśmiechnięty.
- Coś nas łączy - zaśmiała się brązowooka.
- Zdecydowanie.
- Kiedyś będziesz musiał mi coś zagrać..
- Nie ma sprawy. Przy najbliższej okazji.
- A jak mi się spodobasz, to kto wie, może wcisnę cię do zespołu - żartowała dziewczyna.
- Haha, nie ma sprawy - śmiał się chłopiec. - Grasz w zespole z Rossem, zgadza się?
- Tak, to mój młodszy brat..
- Ahh.. On mnie chyba nie lubi - powiedział.
- Czemu tak sądzisz? Znacie się? - zdziwiła się Rydel.
- Nie mieliśmy okazji się poznać, ale dziś rano się widzieliśmy.. Miałem wrażenie, że zabije mnie wzrokiem - ciągnął z rozbawieniem Luca.
- Gdzie go widziałeś?
- Przyszedł do Cassy, więc otworzyłem mu drzwi i.. no cóż, na mój widok wpadł w lekki szał, więc śmiem twierdzić, że nie przepada za mną.
- Ha, i wszystko jasne.. Cassy - podsumowała blondynka. - Nie miej mu tego za złe, ona po prostu wiele dla niego znaczy.. jest zazdrosny.
- O mnie? - zdziwił się Włoch. - Przecież on mnie nawet nie zna i.. nie rozumiem dlaczego.
- Tak jak już mówiłam, Cassy wiele dla niego znaczy. A jemu trudno pogodzić się z tym, że pojawił się koło niej jakiś chłopak, z którym tak świetnie się dogaduje.
- To niedorzeczne.. przecież my..
- Wiem, ale Rossowi nie przetłumaczysz - wtrąciła, przerywając wypowiedź kolegi. - Ale proszę, nie oceniaj go z góry. To była jego druga poważna dziewczyna, na pierwszej strasznie się zawiódł, dlatego tak bardzo stara się odzyskać Cass - opowiadała.
- Spokojnie, ja nie mam zamiaru nikogo oceniać. Wiem co zazdrość potrafi zrobić z facetem - uśmiechnął się Luca, na co dziewczyna zachichotała. - Dobra, może na rozluźnienie tematu zagramy rundkę w air hokeja, a później cię odprowadzę - zaproponował.
- Dobrze, ale tylko jedną - uśmiechnęła się Rydel.
- Tak.. no chyba, że przegram, to zagramy je jeszcze jedną - zażartował.
- Nie jesteś zbyt sprytny? - powiedziała sarkastycznie rozbawiona brązowooka.
- Ja tylko żartuję.. To niemożliwe, abym przegrał - wytknął język w stronę koleżanki. - Owszem, potraktuj to jako  wyzwanie - dodał po chwili.
- Zgoda, zobaczymy czy jesteś taki dobry - uśmiechnęła się, a następnie z towarzyszem ustali przy stole do air hokeja.


___________________________

Hej! ;*
Dzisiaj się nie rozpisuję, ponieważ jestem śpiąca i strasznie boli mnie głowa.. i jestem na telefonie. Rozdział mi się średnio podoba. Jak zapewne zauważyliście, jest w nim bardzo mało Rossa i Cassy. Uznałam, że mały odpoczynek od nich nie zaszkodzi.


~DarkAngel <3

niedziela, 17 lutego 2013

WYNIKI ANKIET!!

Heeej! ;**
Dzisiaj zakończyły się ankiety, a więc teraz przedstawię Wam ich wyniki. Niektóre były zrobione tylko dla mojej świadomości, inne za to były stworzone w pewnych celu. A mianowicie chciałam, aby nakierowały mnie jakoś na dalsze wydarzenia ;).

ANKIETA I

Ta ankieta była tylko dla moje świadomości ;)


 ANKIETA II
Ta również ;).


 ANKIETA III
Wygrała Emily, a mnie ostatnio zastanawia,
czy może nie powinnam jakoś jej.. no nie wiem.. pozbyć
się z opowiadania? Nie w sensie zabicia jej czy coś ;p Po
prostu wydaje mi się, że Emi jest troszkę nudna, a ja
nie mam żadnych konkretnych planów, co z tym zrobić ;/
Dlatego tradycyjnie przeciwników jej zniknięcia, zachęcam
o jakąkolwiek pomoc ;). Kontakt do mnie znajduje się
po prawej stronie -------->




ANKIETA IV

No tak, Rocky xD. Co do Rocky'ego to mam już pewne
plany i mam nadzieję, że troszkę go podkręcimy
z czasem ;)




ANKIETA V

Co do zwycięstwa Rossidy nie ma wątpliwości
(jednakże wciąż nie twierdzę, że oni będą ze sobą) ;p
Ale mnie tym razem bardziej interesuje Ellily i Ryllington.
Jak widać Ryllington ma przewagę 1 głosu, a ja szczerze
sama nie wiem, co mam w związku z tym robić. Lubię
Ellily, choć osobiście twierdzę, że przy Emily zepsułam
trochę tego zabawnego Ratliff'a i po prostu inaczej nie
potrafię :(. Jeśli wolicie Rydliff (inna odmiana Ryllington),
to mam już pewne plany, a jeśli zostaniemy przy Ellily
to.. emm.. nie wiem, może coś wymyślę, ale od dobrych
kilkunastu rozdziałów dla tej pary mam brak jakichkolwiek
pomysłów. No nic, czekam na Wasze ostateczne decyzje
w postaci komentarzy ;). 


Bardzo proszę o wyrażenie Waszych opinii na temat moich planów ;).
Btw. Nawet jeśli wybierzecie Rydliff zamiast Ellily, to nie jest koniecznie powiedziane, że wtedy pozbędę się z opowiadania Emily ;).

Pozdrawiam!

~DarkAngel ;**


czwartek, 14 lutego 2013

Rozdział 50: Valentine's Day.

Cassy i Luca niebawem wrócili do hotelu. Po drodze zawitali jeszcze do kwiaciarni, ponieważ w zwyczaju Luci jest podarowanie każdej dziewczynie czerwonej róży na przywitanie. Typowy, przystojny romantyk i flirciarz za razem, a w dodatku mający wielkie poczucie humoru i potrafiący wysłuchać. Nic więc dziwnego, że zawsze otaczało go towarzystwo dziewczyn. Można powiedzieć, że chłopak idealny. W hotelu od pewnego czasu czekała już Emily. Jako pierwsza weszła Cassy, pozostawiając przyjaciela za drzwiami.

- Hej Emi.. jak było? - uśmiechnęła się jak gdyby nigdy nic.
- Okropnie.. to była jedna wielka nuda. Inaczej wyobrażałam sobie piknik na świeżym powietrzu - odpowiedziała niezadowolona brunetka.
- A co było nie tak?
- No wiesz, wydaje mi się, że na pikniku powinny być koce lub coś do siedzenia, picia albo chociaż do jedzenia.
- Haha! - zaśmiał się blondynka. - To co wy robiliście na tym "pikniku" ?
- Oglądaliśmy rośliny - odparła wyraźnie rozczarowana. - Jakże imponujące są kwitnące krzaki.
- Oo.. to bardzo ciekawe - zachichotała.
- Ha ha, śmiej się, śmiej. A co ty masz dzisiaj taki dobry humor? - spostrzegła brunetka.
- Umm.. Będziesz miała coś przeciwko, jeśli przez jakiś czas będziemy miały nowego współlokatora? - spytała.
- Współlokatora? Czyli, że chłopaka? Nie dziewczynę? Cassy, kogo ty tutaj zaprosiłaś? - drążyła dziewczyna.
- Wejdź - powiedziała w stronę drzwi, a po chwili przeszedł przez nie wysoki Włoch.
- Ciao bella - uśmiechnął się.
- Kto to jest? - wyraźnie zaskoczona Emily wskazała na chłopaka.
- Co ty już narzeczonego nie poznajesz? - zaśmiał się niebieskooki, po czym podszedł i przytulił wciąż zdziwioną Emi. Dopiero po chwili nastolatka uświadomiła sobie, z kim ma do czynienia..
- Luca?! - ucieszyła się.
- We własnej osobie. Per favore (proszę) - podarował przyjaciółce czerwoną różę.
- Ojej.. dziękuję - Emi przytuliła kolegę na znak wdzięczności. - Oczywiście nie mam nic przeciwko żebyś tutaj na razie nocował. Możesz zostać tak długo, jak tylko będziesz chciał.
- Grazzie - ucieszył się Luca.
- Więc co zamierzamy teraz robić? - spytała Cassy.
- Film? - zaproponowała Emily.
- Horror? - dwukrotnie uniósł brwi Luca.
- Serio? Musimy horror? - marudziła Cassy.
- Tak - odpowiedzieli zgodnie Luca z Emily.
- Ehh.. zgoda, ale tylko dlatego, bo wiem, że Emi też się będzie bała - wytknęła język w stronę przyjaciółki.
- Mylisz się, Faye. Przy mnie się nie będzie bała - zażartował.
- Właśnie - przytaknęła rozbawiona brunetka.


Seans rozpoczął się kwadrans później. I choć Emily zastrzegała, że obejdzie się bez strachu, to już po dwudziestu minutach filmu siedziała z głową schowaną za plecami chłopaka. Podobnie zresztą zachowywała się blondynka. Nie obyło się również bez odrobiny krzyków dziewczyn i śmiechu Luci, którego bawiło przejęcie przyjaciółek. Niebawem horror się skończył. Przez kolejne kilka godzin młodzież siedziała na kanapie i rozmawiała, wspominając nieco dzieciństwo. Dialogi zakończyli przed dwunastą w nocy, czemu nie można się dziwić, biorąc pod uwagę fakt, że do nadrobienia mieli całe dziesięć lat. Każdy po kolei poszedł się wykąpać począwszy od Luci, a skończywszy na Cassidy. Chwilę jeszcze podyskutowali, a następnie udali się do swych łóżek.


- Miłej nocy, drogie panie - powiedział zgryźliwie brunet, wiedząc, że obie koleżanki mają niezłego stracha po filmie.
- Spadaj, Luca - uśmiechnęła się Emi.
- Dobrze, dobrze. Uważajcie na siebie - dokuczył. - W razie co, jestem w pokoju obok - zażartował.
- Dobrze wiedzieć, idź już - zaśmiała się Cassy. 


Wkrótce po wielu zmaganiach z natrętnymi wspomnieniami z horroru, przyjaciółki zasnęły. Oczywiście potrzebna była interwencja lampki, którą zapaliła jedna z dziewczyn. Luca natomiast nie miał problemu ze snem. Zasnął bardzo szybko, tak więc wstał najszybciej z towarzystwa. Od razu się ubrał, odświeżył w łazience, a następnie wziął się za przygotowanie śniadania. Zrobił coś, co jest często jadane w jego kraju, a mianowicie makaron z sosem pomidorowym. Po przebudzeniu nastolatki ze smakiem zjadły danie
. Niedługo potem wybrały się wraz z Lucą pozwiedzać miasto, a później na plażę, na której spędzili czas aż do wieczora. W między czasie wstąpili jeszcze do KFC, aby skonsumować na obiad coś ciepłego. Do hotelu wrócili około dwudziestej pierwszej, trochę porozmawiali i tak jak poprzedniej nocy - w łóżkach znaleźli się przed pierwszą.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


 *14 lutego - walentynki*
Mimo iż wszyscy zasnęli późno, to o godzinie ósmej rano czekała ich pobudka. Dlaczego? A dlatego, że od dobrych trzech minut ktoś "molestował" dzwonek od drzwi. W końcu niechętnie z łóżka zwlekła się Cassidy i z niezadowoloną miną otworzyła. Widok ją co najmniej zdziwił.

- Czy pani Emily Bryan? - spytał mężczyzna. - Mam dla niej przesyłkę - wyjaśnił, wskazując na ogromny bukiet czerwonych i różowych róż, duże pudełko czekoladek w kształcie serca, a w nim czekoladki oraz misia.
- Niee.. to nie ja. Emily, do ciebie! - krzyknęła blondynka w stronę drzwi. Brunetka wyszła z pokoju, a na jej twarzy momentalnie pojawił się uśmiech. Podeszła do dostawcy i podpisała kwitek odbioru.
- Czyżby twój ukochany - uśmiechnęła się niebieskooka.
- Tak - ucieszyła się Emily.
- Aww.. Jesteście razem tacy.. - nie dokończyła, gdyż przerwał jej mężczyzna.
- Mam jeszcze przesyłkę adresowaną na ten adres dla Cassidy Blue - odezwał się.
- Do mnie? - zdziwiła się blondynka. Po chwili jednak podpisała się i obrała paczkę. Był to taki sam bukiet, jaki otrzymała Em oraz miś. Blondynka przez moment zastanawiała się, kto mógł przysłać taki prezent, jednak zadanie ułatwiła jej kartka przyczepiona do pluszaka. Widniał na niej napis "Wybacz, że nie przyszedłem się pożegnać :(. Mam nadzieję, że ci się podoba prezent. Opiekuj się misiem. Twój Ross ;*". 


Po przeczytaniu, na jej twarzy automatycznie zagościł uśmiech, jednak po chwili poczuła się trochę głupio i.. po prostu dziwnie. Patrzyła się to na kwiaty, to na maskotkę bez żadnego większego celu.

- Stara się chłopak - uśmiechnęła się Emily.
- No wiem, że się stara, ale.. - blondynka zamilkła na moment. Po chwili wyszła do pokoiku, sięgnęła telefon i wybrała spośród listy kontaktów numer do adresata prezentu. Chłopiec odebrał po kilku sygnałach.


*** - Słucham? - spytał z wyczuwalnym zadowoleniem.
- Hej Ross. Dziękuję ci, jesteś słodki - powiedziała na przywitanie blondynka z delikatną niepewnością i uśmiechem na ustach.
- Czyli, że prezent doszedł? - spytał dla jasności. Był tak strasznie uradowany z tej rozmowy, niczym małe dziecko z zabawki.
- Tak.. i jest cudowny, ale wiesz, że nie musiałeś?
- Wiem, ale chciałem - odparł zadowolony.
- Jeszcze raz dziękuję, to urocze - rzekła również uśmiechnięta.
- Nie ma za co, cieszę się, że ci się podoba.
- W takim razie ty też coś ode mnie dostaniesz.. - rzuciła - Jak wrócisz - dodała.
- Co takiego? - zaciekawił się Ross.
- Zobaczysz.
- Drugą szansę? - spytał z nadzieją.
- Umm.. Niestety, ale cudotwórcą nie jestem - odpowiedziała, na raz zadowolenie Ross'a zniknęło.
- Tak myślałem - rzekł zrezygnowany.
- Ale wciąż trzymam się tego, co powiedziałam w samochodzie - z powodzeniem pocieszyła blondyna.
- Więc jednak szanse są ?
- Zawsze są.
- Cieszę się, że zadzwoniłaś. Sprawiłaś mi tym straszną radość.
- Ty mi też, kwiatami i misiem. Dziękuję - odparła przez uśmiech.
- Jakieś szczególne plany dzisiaj?
- Takie jak zawsze.. nic konkretnego.
- Z Emily?... i kolegą? - spytał zasmucony.
- Tak, zapewne z nimi. A ty z rodzeństwem?
-  Nie mam wyboru - odparł zrezygnowany.

(- Faye, pomyślałem, że może...
- Poczekaj sekundę, rozmawiam przez telefon - przerwała Luce, zasłaniając mikrofon komórki.
- Przepraszam, nie wiedziałem - uśmiechnął się chłopak, po czym opuścił pokój.)
- Faye? On cię nazwał Faye? - zdziwił się Ross. - Myślałem, że nie lubisz, gdy ktoś tak do ciebie mówi.
- Bo nie lubię, ale.. nie ważne, muszę już kończyć. Dziękuję za paczkę, jesteś kochany, paa
- Nie ma za co, baw się dobrze.
- Dzięki - uśmiechnęła się do telefonu, a następnie rozłączyła połączenie i wróciła do reszty towarzystwa.***

- Więc.. co chciałeś? - z zadowoleniem skierowała w stronę Luci.
- Pomyślałem, że z okazji walentynek zabiorę moje dwie śliczne, tymczasowe współlokatorki do kina, a później pójdziemy coś zjeść - odparł uśmiechnięty. 


Dziewczyny bez zastanowienia się zgodziły. Wyszykowały się, a piętnaście minut później były już gotowe do wyjścia, które nieco się opóźniło, gdyż Emily musiała pierw porozmawiać z ukochanym przez telefon. Chyba nie trzeba wspominać, że trwało to dość długo. Tak czy inaczej godzinę później byli już w kinie z zakupionym popcornem, tak więc pozostało tylko wybrać film. Wybór trwał chwilę, gdyż Luca pozwolił swoim towarzyszkom zadecydować, a jak wiadomo, pod tym względem obydwie mają podobne gusta. Parę minut później znajdowali się już w sali.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

*R5 LOUDtour*
- Z kim rozmawiałeś? - spytała jak zawsze ciekawska Rydel.
- Z Cassidy - odparł krótko.
- Czyżby prezent podziałał? - uśmiechnęła się, szturchając brata.
- Na chwilę tak.. Było miło i fajnie, dopóki ten koleś nie przyszedł - odburknął Ross.
- Ten ze zdjęcia?
- Nie wiem czy ten, ale pewnie tak, bo niby kto inny mógłby być teraz u niej? No chyba, że znalazła sobie jeszcze jednego - ciągnął niezadowolony.
- Nie mów tak. Nie wiesz kim on jest, może to tylko przyjaciel - pocieszała Rydel.
- Taa.. i jest u niej już od samego rana. Pewnie był na noc. Ciekawe gdzie spał.. Emily zapewne w drugim pokoju lub w salonie, a on.. - dramatyzował blondyn.
- Przestań! - przerwała siostra. - Uspokój się.. Co ci mówiła przez telefon?
- Że dziękuje, że jestem kochany, słodki..
- I serio sądzisz, że mówiłaby ci takie rzeczy, gdyby miała chłopaka?
- No.. ja nie wiem, ale..
- Więc skończ panikować i rozluźnij się trochę. Twoi bracia wygłupiają się właśnie przed autem, chodźmy po nich i pójdziemy na kręgle. Co ty na to? - uśmiechnęła się blondynka.
- Zgoda - ucieszył się nastolatek. Objął mocno swoją siostrę, a następnie wraz z nią przewalił się na kanapę. Parę minut później, tak jak się umawiali, poszli całym zespołem do kręgielni.

_____________________________________


Heeej ;**
Dodaję ten obiecany rozdział walentynkowy. Co o nim sądzicie? Proszę o szczere opinie ;). Przepraszam, że go tak późno dodaję, ale jakoś wcześniej nie miałam czasu. 

Ps. Jak Wam minęły Walentynki? ;)



~DarkAngel <3

niedziela, 10 lutego 2013

Rozdział 49: A mysterious guy.

Przez kolejne dwie godziny wszyscy bawili się razem. Chlapali się, chodzili na zjeżdżalnie, ścigali lub zwyczajnie pływali i żartowali ze sobą. Nic więc dziwnego, że po niedługim czasie nawet Ross dał się skusić na wspólne wygłupy. Jak się okazało, wypad do aqua parku wyszedł wszystkim na dobre, a zwłaszcza tym skłóconym. Mowa tutaj o Emily i Rydel, z którą brunetka nie chciała rozmawiać, a jak się okazało, po krótkiej dyskusji doszły do porozumienia. Podobnie było z Cassidy i Rossem. Mimo iż nie ciągnęli ze sobą żadnych dłuższych dialogów, to i tak udało im się zamienić parę pojedynczych słów z uśmiechem na twarzy, a w ich przypadku, to na prawdę wielki sukces. Wkrótce trzeba było wychodzić z wody. Młodzież ruszyła pierw pod prysznic, a następnie do szatni. Dwadzieścia minut później stali już przy samochodzie. Wszyscy usiedli tak samo, jak wcześniej. O dziwo tym razem Cassy nie miała problemu z tym, że tuż obok, po lewej stronie siedzi Ross. Pod hotel zajechali około trzy godziny później, ponieważ po drodze postanowili zatrzymać się w pizzerii, gdyż chłopcy strasznie narzekali na głód. Trzeba przyznać, że dziewczynom również on trochę doskwierał po tak wyczerpującym dniu. Przyjaciółki zabrały z bagażnika auta swoje rzeczy, podziękowały i pożegnały się z resztą towarzystwa, a następnie ruszyły do budynku. Blondynka cofnęła się jeszcze, zauważywszy, że nie ma w kieszeni telefonu, który najwidoczniej musiał wypaść jej gdzieś w pojeździe. Miała rację, leżał na siedzeniu. 

- To jeszcze raz.. dzięki za miły dzień i cześć wszystkim - uśmiechnęła się do rodzeństwa. - Ale można to zdobyć - skierowała z delikatnym zadowoleniem do Rossa i odeszła.
- Eee... - wydukał zdezorientowany chłopiec.
- Co można zdobyć? - spytała ciekawska Rydel.
- Pytaj mnie a ja ciebie. Nie mam pojęcia - odpowiedział. Przez całą drogę, a właściwie to i noc zastanawiał się, co miała na myśli dziewczyna. Myślał na próżno, bo nie przyniosło mu to żadnych rezultatów. Z takim stwierdzeniem zasnął po godzinie trzeciej w nocy.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


*Następny dzień - 4 lutego, godzina 13:20, apartament przyjaciółek*

Nastolatki urzędowały po domu już od dobrych trzech godzin. Zjadły skromne śniadanie, ubrały się, ogarnęły trochę mieszkanie i zasiadły na kanapie, oglądając wspólnie film na DVD. Ponieważ był on dosyć nudny, obydwóm oczy zaszły mgłą i zapewne zaraz by zasnęły, gdyby nie pukanie do drzwi. Brunetka podniosła się i otworzyła je, a do pomieszczenia na raz wparowała czteroosobowa grupka.

- Hejka.. co na śniadanie? - spytał jak gdyby nigdy nic Rocky.
- Ee.. Jak chcesz, to weź sobie coś z lodówki - odpowiedziała zaskoczona i rozbawiona Emily.
- Ahh.. nie przyszliśmy tu jeść, tylko się pożegnać - odparła Rydel.
- W sumie, to ja bym coś zjadł - wtrącił Ratliff.
- Jak to się pożegnać? - spytała blondynka. - Wyjeżdżacie stąd?
- Tak, ale tylko tymczasowo - odparł Riker.
- Mamy tournée, promujące LOUD, więc nie będzie nas teraz dwa miesiące - dodał Ratliff.
- Ostatnio zawaliliśmy dwa koncerty, więc musimy się nieźle wykazać na tych nadchodzących. Mam tylko nadzieję, że Ross weźmie się za siebie - dopowiedziała Rydel.
- A właśnie, gdzie jest Ross? - Cassidy spostrzegła nieobecność blondaska.
- Umm.. Powiedział, że.. świetnie się wczoraj z tobą bawił i chce, aby tak zostało. Stwierdził, że jeśli teraz przyjedzie, to się znów pokłócicie i wrócicie do punktu wyjścia - wyjaśniła najstarsza z dziewczyn.
- Ohh.. okej.
- Ojej.. to świetnie. Mam nadzieję, że sobie poradzicie. Wierzę w was - ucieszyła się Emi, obejmując każdego z osobna.
- Tak, to.. rewelacyjnie - powiedziała ze sztucznym uśmiechem Cassy. - Fajnie, że przyszliście się pożegnać. Noo.. chociaż czworo z was - dodała, po czym wyszła do łazienki. 


Co prawda strasznie cieszyła się, że jej przyjaciołom powodzi się w karierze, ale zabolało ją to, że Ross nie przyjechał się pożegnać. Przecież wystarczyłoby głupie "Paa" albo "Do zobaczenia", ale nie.. bo po co? Tylko czemu ona się tym tak przejmuje? Przecież to tylko koledzy.. chociaż ostatnio nawet tak nie można było ich nazwać. A może tu już nie chodzi o pożegnanie, tylko o świadomość, że nie zobaczy go przez kolejne dwa miesiące? Bzdura! To niemożliwe, to zapewne chwila słabości. Tak próbowała wyjaśnić sobie to wszystko nastolatka. 

Emily siedziała na kolanach Ratliffa, wtulając się w niego. To ostatnie kilka minut, które mogą spędzić tylko we dwoje, nim chłopak odjedzie. Pozostali członkowie zespołu byli na tyle uprzejmi, że opuścili apartament, pozwalając zakochanym nacieszyć się sobą. 


- Nie chcę, żebyś mnie zostawiał - powiedziała smutna brunetka.
- Ja cię nie zostawiam - uśmiechnął się chłopak. - Po prostu wyjeżdżam na trochę, ale będę do ciebie codziennie dzwonił. Obiecuję - odparł, gładząc włosy dziewczyny.
- Ale to aż dwa miesiące - popłakała się nastolatka.

- Heeej.. Udało nam się wytrzymać prawie cztery, teraz też damy radę - pocieszał Ellington.
- No tak, ale wtedy było wszystko dobrze, a teraz.... ja się boję - odparła i schowała twarz w ramionach partnera.
- Czego? - zapytał z przejęciem, jednak nie uzyskał odpowiedzi. - Mała, ty mi nie ufasz?
- Ja.. ja cię kocham.. i nie chcę cię stracić - wypowiedziała, zaciskając ręce wokół torsu bruneta.
- Głuptasku, nie bój się, nie stracisz.. To był jeden głupi błąd. Żałuję go najbardziej na świecie..
- No właśnie, jeden głupi błąd.. Zobacz co się stało z Rossem i Cass właśnie przez JEDEN, GŁUPI BŁĄD.. Nie chcę, żeby z nami było tak samo.
- Nie będzie.. Obiecuję.. Pamiętasz naszą noc w Kalifornii? - uśmiechnął się brunet.
- Oczywiście, że tak.. - odpowiedziała przez łzy.
- To dobrze.. - powiedział zadowolony Ratliff. - Nie zrobiłbym tego z pierwszą, lepszą. Jesteś dla mnie najwspanialszą dziewczyną - dodał, po czym namiętnie pocałował towarzyszkę. - No dobra, coś ty ze mną zrobiła? Rozczuliłem się - zaśmiał się Ell. - Muszę bronić swojej opinii zabawnego gościa.
- Kocham cię - odparła Emily na pożegnanie.
- Ja ciebie też - cmoknął dziewczynę w usta, po czym opuścił pomieszczenie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Pierwszy tydzień szkoły zleciał dziewczynom bardzo szybko. Właściwie to tylko jednej z nich - Emily. Druga za to, miała wrażenie, że czas dłuży się jak na złość. Nawet jej stopnie nie były zbyt ciekawe, jak na jej możliwości. Co prawda nigdy nie miała wspaniałych ocen, ale na pewno były lepsze niż obecnie. Dotychczas uzbierała same trójki i dwójki, w tym jedną z matematyki, z której zawsze była wzorową uczennicą. Emily za to, jak zawsze radziła sobie świetnie. Mieszkając w Europie była najlepszą uczennicą w klasie i teraz zapowiada się podobnie. Już nazbierała sobie kilka piątek oraz zapisała się na chyba wszystkie możliwe kółka z przedmiotów ścisłych (chemiczne, biologiczne, matematyczne i fizyczne).

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


*12 lutego, godzina 16:46*
Nadszedł piątek. Przyjaciółki już dobre dwie godziny temu zakończyły zajęcia, jednakże Emi została po lekcjach, gdyż wraz z kółkiem biologicznych mieli iść do parku. Tak więc Cassidy skazana była na samotne siedzenie i oglądanie nudnych programów w telewizji. Choć z reguły strasznie nie lubiła spędzać czasu w samotności, to od wyjazdu R5 mogłaby siedzieć godzinami, wgapiając się w pustą ścianę i rozmyślając o życiu. Stwierdzić można, że tak na prawdę blondynka dopiero teraz odczuwa utratę chłopaka. Tak jakby w tej chwili zaczynało do niej docierać, jak ciężko jest jej bez niego wytrzymać. Czyżby żałowała tego, że nie wybaczyła mu od razu, gdy tylko przyszedł ją przeprosić? Albo tego, że zasłoniła jego usta, gdy były już tak blisko niej. Gdyby wtedy tego nie zrobiła, zapewne teraz siedzieliby pod telefonem i wysyłali sobie słodkie SMSy.. albo wręcz przeciwnie. W ogóle by do siebie nie pisali, bo zdążyliby się już pokłócić, co było tradycją w ich związku. A może to jednak nie chodzi konkretnie o Rossa, tylko po prostu o partnera. O tą bliskość, którą cię darzy. O ciepło, które można poczuć, gdy cię obejmuje.. Dokładnie takie, jakie odczuła Cassidy, stojąc w saunie na tyle blisko Rossa, że była w stanie poczuć jego ciało. 
*Ding-dong* odezwał się dźwięk dzwonka, wybudzając tym samym ze snu nastolatkę, której przysnęło się, podczas oglądania telewizji. Owinęła się kocem, a następnie otworzyła drzwi. Naprzeciw niej stał wysoki, bardzo przystojny, niebieskooki chłopak, który zdecydowanie był obcokrajowcem. W ręku trzymał dwie walizki, a na jego twarzy widniał szeroki uśmiech.

- Cassidy? - spytał z wyraźnie nieamerykańskim akcentem.
- Ee.. tak.. W czym mogę pomóc? - odparła zaskoczona blondynka.
- Wow... Faye! Ma hai cambiato. Ciao bella! (Wow... Faye! Ależ się zmieniłaś. Witaj piękna!) - przywitał się chłopiec. Skierował ku dziewczynie czerwoną różę i rozłożył ręce, jakby wyczekiwał przytulenia. Na twarzy małolaty diametralnie szybko pojawił się wyraz zadowolenia. Ba.. była tak uśmiechnięta, jak chyba jeszcze nigdy w życiu.
- Aaaa! Luca! - krzyknęła uradowana, rzuciwszy się niebieskookiemu na szyję. Równie zadowolony chłopiec uścisnął mocno nastolatkę i uniósł lekko nad ziemię. - Nie mogę uwierzyć. Co ty tu robisz? - zapytała przez nieschodzący z jej twarzy uśmiech, wpuszczając Włocha do apartamentu.
- Nie sądziłem, że aż tak się ucieszysz na mój widok. Suzie dzwoniła. Mówiła, że jesteś w dołku, a ja pozostałem ostatecznym wyjściem na pocieszenie cię - uśmiechnął się brązowowłosy.


Luca zna się z Cassidy praktycznie od dziecka. Ich matki świetnie się ze sobą dogadywały, podobnie z Suzie. Gdy chłopak był młodszy, często przyjeżdżali do rodziny Blue na wakacje, jednak później kontakt między nimi się urwał, gdyż kobiety się pokłóciły. Największym ciosem było to dla Cass i Luci, którzy mieli wówczas mniej niż dziesięć lat. Jako dzieci zawsze z chęcią bawili się razem - ganiali po podwórku, wygłupiali.. Nic więc dziwnego, że Cassidy tak bardzo ucieszyła się na zupełnie niespodziewany widok przyjaciela, którego ostatni raz widziała około ośmiu lat temu. Cassy miała wtedy osiem wiosen, natomiast chłopiec jedenaście.

- Udało ci się. Już mam znacznie lepszy humor...Przyjechałeś tutaj specjalnie dla mnie? - ucieszyła się blondynka.
- Naturalmente, bella (oczywiście, piękna) - odpowiedział pewnie chłopak. - Przecież nie mogłem siedzieć bezczynnie, podczas gdy moja Cassy przechodzi kryzys.
- Aww.. jesteś kochany - ponownie objęła kolegę. - Na jak długo zostajesz?
- Tak długo, jak będzie trzeba. Póki co nie jest mi śpieszno.
- To świetnie. A gdzie będziesz mieszkał? - dopytywała, nie spuszczając wzroku z towarzysza.
- Umm.. Z tym jest mały problem - odparł. - Pierwszy wolny pokój będzie dopiero za trzy dni.
- To nic. Możesz przecież zostać tutaj – zaproponowała.
- Naprawdę? - ucieszył się Luca.
- Oczywiście, że tak. Będzie fajnie. Mamy sporo zaległości do nadrobienia - zaśmiała się dziewczyna.
- Cassidy, grazzie mille! (dziękuję bardzo) - przytulił przyjaciółkę. - I mam rozumieć, że będziemy sami, cosi? (tak?) - skierował do nastolatki.
- Nie.. Mieszkam tutaj z przyjaciółką.
- Mm.. to jeszcze lepiej. Z chęcią ją poznam - zażartował.
- Nie będzie takiej potrzeby. Już ją znasz - chłopak spojrzał niepewnie - Emily.
- Ta Emily? - zdziwił się i ucieszył jednocześnie - Mała Emily?
- Tak, dokładnie tak. Ta Emily, której oświadczyłeś się, gdy miałeś dziewięć lat.
- Ahh.. pamiętam to - zaśmiał się. - Nosiła później ten pierścionek, a ja się cieszyłem jak głupi. Teoretycznie do tej pory jesteśmy zaręczeni - dowcipkował dalej. - Nie, nie, żartuję sobie. Dorosłem, mój gust się nieco zmienił. Wolę blondynki - uśmiechnął się niebieskooki.
- Czyli, że brunetka nie ma u ciebie szans?
- Ależ oczywiście, że ma.. ale nie aż takie jak blondynka.
- Haha! Skąd taka zmiana? - chichotała nastolatka.
- Hmm.. blondynki są.. carini - odpowiedział.
- Czyli? Wybacz, ale mój włoski nie jest perfekcyjny - wytknęła chłopakowi język.

- Są słodkie - powiedział z dokładnie takim samym uśmiechem. - Ee.. ale nie, że ja cię podrywam.. Nie, nie, gdzież bym śmiał - odparł nerwowo.
- Spoko, przecież wiem.. to oczywiste - zaśmiała się Cassy.


Nastolatka zaprowadziła młodzieńca do jego tymczasowego pokoju. Zostawili tam walizki, po czym blondynka postanowiła oprowadzić gościa po okolicach, nim wróci Emily. Obeszli wspólnie najbliższy teren, wybrali się na lody, a stamtąd udali się spacerkiem po plaży. Dziewiętnastolatek w czasie dyskusji spostrzegł na twarzy partnerki smutek, co przykuło jego uwagę. Rzecz jasna zaczął od razu wypytywać, a Cass bezproblemowo udzielała odpowiedzi. Wyznała, że chodzi o Rossa, gdyż to z nim zawsze odbywała takie przechadzki po wybrzeżu. Opowiadała mu również o wszystkim, co z nim przeżyła, a Luca wytrwale słuchał i co jakiś czas wyrażał swoje zdanie.


- Nie myśl o nim. Ten Ross musi być stupido (głupi), skoro tak cię potraktował - uśmiechnął się, przytuliwszy nastolatkę. - Żaden facet nie ma prawa tak traktować kobiety. Nawet, jeśli był wtedy pod wpływem alkoholu.
- Jak dobrze, że przyjechałeś.
- Wiem - uśmiechnął się. - Miami è meraviglioso (Miami jest wspaniałe) - odparł z zachwytem. - Tutaj nawet zimą jest gorąco.
- O tak, jest cudowne - przytaknęła.
- W sumie, to z chęcią bym się wykąpał w oceanie - spojrzał na błękitne fale, bijące o brzeg, a następnie z uniesionymi brwiami na przyjaciółkę.
- O niee.. nie mam nawet stroju.
- A po co ci strój? Skoro można to zrobić tak - rzucił. Chwycił dziewczynę na ręce i wraz z nią wbiegł do wody. - Woohooo! - krzyknął roześmiany.
- Niee! Proszę, będę cała mokra! - śmiała się nastolatka. - Nie puszczaj mnie - powiedziała, gdyż była sucha tylko dlatego, że chłopiec trzymał ją nad poziomem wody.
- Ohh.. Faye - zwrócił się do blondynki. Faye to jej drugie imię, którego zawsze używał tylko Luca, w sumie, to nie wiadomo czemu. Nikt więcej się do niej w ten sposób nie zwracał. Był to taki wyjątkowy sposób w jaki mówił do przyjaciółki. Gdy ktoś tak powiedział do Cassidy, od razu było wiadomo, że to Luca. Taki zwyczaj panuje już u nich od dziecka. I choć nastolatka każdemu zawsze zabrania zwracać się do siebie w ten sposób, to Rossi (tak ma na nazwisko Luca ;p) jako jedyny zawsze miał do tego uprawnienia - ..czy ty na prawdę myślisz, że cię oszczędzę?
- A jak cię ładnie poproszę?
- Umm.. Wtedy to rozmyślę.
- Naprawdę? - ucieszyła się.
- No (nie) - puścił dziewczynę. - Perdonami, bella (wybacz mi, piękna) - odparł uszczypliwie.
- Jak mogłeś?!  - zapytała z wyrzutem rozbawiona blondynka.
- A tak jakoś - uśmiechnął się Luca.
- Wystarczy ci już kąpieli?
- Chyba tak, możemy wracać.
- Świetnie.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~



*R5 LOUDtour*
Ross leżał właśnie na łóżku i wciąż próbował rozgryźć słowa blondynki "Ale można to zdobyć". Co do cholery można zdobyć? Tego zdania nie rozkmini chyba już nigdy. Tyle że, to mu nie daje spokoju, bo co ona mogła chcieć przez to powiedzieć?

- Siema, Ross - odparł Rocky, wchodząc do busa. - Nad czym tak myślisz?
- Nad wszystkim. Nad słowami Cass - odparł.
- Jakimi słowami? - zdziwił się brunet.
- No bo wtedy jak wychodziła, powiedziała, że można to zdobyć.., a ja kompletnie nie wiem, o co chodzi.
- Ojeny.. a ty wciąż o tym samym. Powiedziała jakieś słowa od czapy, a ty wielką aferę robisz.
- No wiem.. Muszę odzyskać mój dawny tok myślenia, wtedy już dawno bym to zrozumiał - stwierdził Ross.
- Nie można odzyskać czegoś, czego się nigdy nie miało, gamoniu - dokuczył starszy.
"Nie można odzyskać czegoś, czego się nigdy nie miało.." przeszło raz jeszcze przez myśl chłopaka. Od razu te słowa przypomniały mu o tym, co Cass powiedziała w saunie. Chwila, "Ale można to zdobyć." zastanowił się.
- Tak! Już wiem! A więc jednak, wciąż coś czuje - ucieszył się blondyn. Złapał za telefon, poczochrał bratu włosy i wybiegł z auta. Jedyne, co przeszło teraz przez myśl Rocky'emu było "Co za świr". Blondyn wziął komórkę i w pośpiechu wykręcić numer po czym wysłał SMSa, skierowanego do nikogo innego, jak Cassidy.


Ross: Już wiem o co ci chodziło wtedy w samochodzie  ;D.
Niebieskooka, cała przemoczona sięgnęła po telefon, a po przeczytaniu wiadomości na jej twarzy zagościł lekki uśmiech. Postanowiła więc odpisać:
Cassidy: No, no.. Niezły masz refleks.
Ross: No wiem. A więc jednak coś zaiskrzyło  ^^ - Cassy zaśmiała się.
Cassidy: Głupi jesteś.
Ross: Stwierdzam fakty, kotku .
Cassidy: To źle je stwierdzasz.
Ross: Ja twierdzę inaczej ;D
Cassidy: Ok, dobrze stwierdziłeś. Ale pamiętaj, że liczy się jeszcze czas - chłopak uśmiechnął się szeroko.
Ross: Zaczekasz na mnie.
Cassidy: Nie sądzę.
Ross: A ja tak ;D. W końcu prawie się pocałowaliśmy.
Cassidy: Serio? Nie pamiętam. Wybacz, ale nie mam czasu na pisanie.
Ross: A ja pamiętam. Czym jesteś zajęta?
Cassidy: Jestem właśnie na spacerze.
Ross: Z Emily? ^^
Cassidy: Nie. Emily ma dzisiaj zajęcia dodatkowe w szkole.
Ross: Poszłaś sama na spacer?
Cassidy: Kto powiedział, że jestem sama?
Ross: A z kim? - zdziwił się chłopiec.
Cassidy: Z przyjacielem.
Ross: Z jakim?
Cassidy: Robisz mi przesłuchanie? Kończę. Pa - odpisała lekko niezadowolona ciekawością blondyna.
Ross: Ahh.. dobrze, więc udanej zabawy z kolegą  ;D.

Osiemnastolatek napisał tak, będąc pewnym, że "przyjaciel" Cass, to tylko bajka wymyślona po to, aby był zazdrosny. Tak więc wcale się tym nie przejmował i wrócił do rodzeństwa wyjątkowo zadowolony. Oczywiście nie obyło się bez małego wywiadu, na temat rozpromienienia nastolatka.


- Co cię tak ucieszyło? - spytała Rydel.
- Cassy jest na spacerze z "przyjacielem" - odparł rozbawiony Ross.
- Iiiiii to cię cieszy? - zdziwiła się siostra.
- Oczywiście, że tak - uśmiechnął się Ross. - Przecież on nie istnieje. Wymyśliła go, abym był zazdrosny - powiedział pewny siebie.
- Umm.. To ciekawe, że udało jej się ująć na zdjęciu wyimaginowanego kolegę - zachichotał Ryland i odwrócił laptopa w stronę drugiego najmłodszego. Na ekranie widniało zdjęcie przemoczonej do suchej nitki Cassidy oraz tak samo wyglądającego chłopaka.
- Co?! Co to za koleś?! Nie podoba mi się, czemu się przy niej kręci?! - zdenerwował się blondyn.
- Może to jej nowy chłopak - dokuczył RyRy.
- A ty się zamknij! - uciszył Ross. - Nie mogę uwierzyć! Wyjeżdżam, nie ma mnie raptem tydzień, a ona już sobie znalazła jakiego faceta! Jestem taki beznadziejny.. - rzucił ze smutkiem i położył się na łóżku.
- Owszem, jesteś.
- Ryland! - krzyknęła Rydel. - Nie jesteś beznadziejny. Jesteś świetnym, słodkim, romantycznym, miłym, uroczym i wrażliwym chłopakiem. Możliwe, że to też twoja wina. Cassidy było przykro, że nie poszedłeś się z nią pożegnać.
- Oo matko.. jaki ze mnie frajer. Dzięki Ryd, że właśnie mi to uświadomiłaś - załamał się chłopiec.
- Ee.. Wybacz - speszyła się dziewczyna.


Wkrótce kontrolę przejął Riker. Po półgodzinnej rozmowie z bratem, udało mu się jakoś go pocieszyć i mimo iż Ross'a wciąż zżerała zazdrość, to chłopiec w miarę normalnie funkcjonował.


_______________________________

Heej!  ;*
Jak widać dzisiejszy rozdział jest baaaaaaaaaaaardzo długi (składa się na niego ponad 1,5 rozdziału tradycyjnego), więc macie co czytać. To taki mały prezent ode mnie z okazji... w sumie, to bez okazji :). 


~DarkAngel ;**

wtorek, 5 lutego 2013

Rozdział 48: It's good to hear your voice.

Kolejne dwa tygodnie minęły w zastraszająco szybkim tempie. Cassidy i Emily wraz z Katie miały pełne ręce roboty przy przeprowadzce. W końcu to dwa różne kontynenty. Rodzice Emi zgodzili się, aby zamieszkała w Miami praktycznie bez żadnych negocjacji. To dla nich okazja, aby pozbyć się 'zbędnego ciężaru'. Dokładnie to powiedzieli swojej córce, prosto w oczy. Dziewczyna przyjęła do siebie te słowa ze strasznym trudem, jednakże miała przy sobie przyjaciółkę i to podniosło ją na duchu. Obecnie już drugi dzień oficjalnie mieszkają w Stanach. Póki co wciąż w hotelu Suzie, ale Katie stara się znaleźć odpowiednią nieruchomość. Dziewczyny za kilka dni zaczną kontynuować swoją edukację. Będą uczęszczały do jednej z tutejszych publicznych szkół.

Choć u nastolatek wszystko jej całkiem w porządku, to nie można tego samego powiedzieć o R5. Musieli odwołać dwa koncerty z powodu Rossa, który wciąż nie może pogodzić się ze stratą ukochanej dziewczyny. Rzadko pojawia się na próbach zespołu, a gdy już na nie zawita, nie może zagrać nawet najprostszych akordów. Chłopiec doszedł do porozumienia z rodzeństwem, które samo z siebie postanowiło przeprosić brata. Riker zrobił to najpóźniej - zaledwie kilka dni temu - aczkolwiek jego przeprosiny dla Rossa znaczyły najwięcej. Całe szczęście, że tak się stało, bo osiemnastolatek najbardziej potrzebuje teraz swojego najstarszego brata, który stara się go jakoś pocieszyć.

Między Emily i Ratliffem jest tak jak zawsze - idealnie. Pasują do siebie, niczym dwa puzzle. Dopełniają się wzajemnie, przez co nie ma miejsca na zbędne kłótnie. Choć między nimi jest wszystko dobrze, Emily od czasu powrotu z Kalifornii nawet słowem nie odezwała się do Rydel. Mimo iż dziewczyna wielokrotnie chciała przeprosić brunetkę, ta nigdy nie miała ochoty jej słuchać.

U Rossa i Cassidy nic się nie zmieniło. Blondynka nie ma najmniejszej ochoty na rozmowy z chłopakiem. Od ich spotkania w pokoju Rydel nie widzieli się ani razu, ponieważ blondynka nie odwiedza już Lynchów ani Ratliffa. Częściej spotykają się w apartamencie przyjaciółek.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Tego dnia całe R5 - z wyjątkiem Rossa - od samego rana szykowało się w swoich pokojach. Do toreb pakowali stroje kąpielowe, ręczniki, klapki i różnego rodzaju rzeczy potrzebne do kąpieli w basenie. Zamierzali pojechać do aqua parku, znajdującego się około półtorej godziny drogi stąd. Twierdząc, że wybierają się na spotkanie związane ze sprawami zespołu, zgarnęli najmłodszego z domowników, a następnie ruszyli do auta. Ku zaskoczeniu blondyna podjechali pierw pod hotel Suzie. Choć chłopiec zaczął zadawać wiele pytań, co jest grane, to i tak nie uzyskał odpowiedzi. Po kilkunastu minutach drzwi od samochodu się otworzyły, a do środka jako pierwsza weszła blondynka, która gdy tylko zobaczyła obok kogo się usadowiła, postanowiła wyjść, jednak zatrzymała ją Emily, wchodząc do auta. Niebieskooka spojrzała na blondaska - przywitał ją szerokim uśmiechem - i od razu odwróciła głowę w inną stronę. 

- Rydel, czy nie zapomniałaś mi o czymś powiedzieć? - spytała przyjaciółkę.
- Umm.. Ahh taak.. Jedzie jeszcze z nami Ross - uśmiechnęła się niewinnie.
- Dzięki za informacje - powiedziała ironicznie. - A jak daleko jest na ten basen?
- Około półtorej godziny, może więcej. Zależy jaki będzie ruch na ulicach - opowiedział Riker, czyli kierowca.
- Rewelacyjnie - odparła bez entuzjazmu Cassidy.
- Nie rozumiem, czy samo siedzenie obok mnie jest takie okropne? - zapytał Ross.
- Pozwól, że nie odpowiem na to pytanie - rzekła nastolatka.
- No proszę, odpowiedz.
- Oszczędzę sobie sprawiania ci przykrości.
- Śmiało, już i tak było ich tak wiele, że jedna w tą czy w tą nie robi różnicy. Więc słucham..
- Dobra, a więc tak - powiedziała poirytowana blondynka. - Czy teraz jesteś zadowolony?
- Nie - odburknął młodzieniec.
- To już nie mój problem. Trzeba było..
- Cisza! - krzyknął Ellington. - Proszę was, uciszcie się. Mam już dosyć - marudził. - Serio, jesteście gorsi od mojego gadulstwa.


Po tych słowach nastała cisza i dalsza podróż minęła spokojnie. Tak jak powiedział Riker, po niecałych dwóch godzinach zajechali na miejsce. Pojedynczo wysiedli z samochodu i razem ruszyli do budynku. Przy kasie zakupili bilety na cztery godziny zabawy w wodzie. Każdy przebrał się w przebieralni w swoje stroje, schowali do szafek ciuchy i ruszyli na kąpielisko.


- Czemu on ciągle się tak na mnie gapi? - rozdrażniona Cassy spytała Emily. Miała na myśli Rossa, który od kiedy tylko weszli na basen nie spuszczał z niej oka.
- Nie wiem, podobasz mu się? Jesteś w stroju kąpielowym - odpowiedziała Emily, po czym odeszła od przyjaciółki i podeszła do Rocky'ego.


W pewnym momencie blondynka również zagapiła się na jej 'podglądacza', ale po chwili wybił ją z tego Ratliff, który niespodziewanie podbiegł do niej, a następnie wepchnął do wody. Po chwili obydwoje wybuchnęli śmiechem.


- W końcu się zamoczyłaś - uśmiechnął się Ell. - Chyba nie miałaś zamiaru wciąż być sucha.
- Nie, ale nie miałam też zamiaru zostać wyrzucona do wody - zaśmiała się blondynka, ochlapując bruneta.
- O nie, nie, bez chlapania, bez chlapania - odparł, po czym sam zaczął chlapać przyjaciółkę. - Ross! - zawołał chłopaka na pomoc, gdyż sam przegrywał z nastolatką. Blondyn po chwili przyszedł, na co Cassidy postanowiła wyjść i przejść się do jacuzzi.
- To są jakieś kpiny... - powiedział załamany blondynek.
- Ale przynajmniej dzięki tobie wygrałem, bo ona uciekła z pola walki - pocieszył starszy i poszedł do pozostałych chłopaków.
Po chwili zastanowienia Ross również postanowił coś zrobić, a nie stać bezczynnie w miejscu.
- Mogę się dosiąść? - spytał siedzącej w jacuzzi blondynki.
- Jasne.., ale nie do mnie - odpowiedziała. Chłopak nic sobie z tego nie zrobił i już po chwili siedział naprzeciw dziewczyny. - I jak się bawisz?
- Bawiłam się.. ee.. dobrze - odpowiedziała. Czuła się coraz bardziej nieswojo. Czyżby powtarzała się sytuacja sprzed ich ostatniego spotkania.
- Spokojnie - odparł, odsuwając się nieco od towarzyszki. - Umm.. Zjeżdżałaś już z największej zjeżdżalni? - zmienił temat.
- Niee.. - wydukała po cichu, nawet nie spoglądając na partnera. - Trochę się boję.
- Skoro tak, to powinnaś zrobić to z kimś - uśmiechnął się. - Wtedy będzie ci raźniej. To powinien być ktoś, kto jest bliiiiskoooo..
- Chyba masz rację.. I już wiem, kto to może być.
- Super - ucieszył się Ross, będąc pewnym, że Cassy ma na myśli jego.
- Rocky! - zawołała dziewczyna, idącego obok chłopaka. - Zjedziesz ze mną z tej dużej zjeżdżalni?
- Jasne, nie ma sprawy - uśmiechnął się brunet i wraz z przyjaciółką poszli w dane miejsce.
- Miałem na myśli mnie - powiedział ze smutkiem sam do siebie Ross.


Jakiś czas później było już po zjeździe. Cassidy bawiła się z Rikerem, czego Ross strasznie nie mógł znieść. Emily odbywała poważną rozmowę z Rydel, a Rocky wygłupiał się z Ratliffem i Rossem, któremu wkrótce to się znudziło i postanowił wstąpić do sauny. Wszedł do środka, zamknął za sobą drzwi, a po chwili się uśmiechnął.


- Dlaczego cały czas łazisz tam gdzie ja? - spytała nie w humorze Cassidy.
- Ja.. nie miałem pojęcia, że tu jesteś. Już wychodzę - bronił się. Zrobił krok w tył, gdy nagle z sauny przestała lecieć para. - Umm.. chyba tu utknęliśmy na jakiś czas. Drzwi się nie chcą otworzyć - powiedział zadowolony.
- Nie żartuj sobie - odparła, po czym sama poszła sprawdzić, czy chłopiec mówi prawdę. Faktycznie drzwi się zacięły. - Nie wiem jak ty to zrobiłeś, ale to dziwne.
- Słucham?! Twierdzisz, że zepsułem saunę nawet z niej nie wychodząc?
- Ee.. Tak, tak właśnie twierdzę! Bo ty wszystko potrafisz zepsuć.. - rzekła. - Nawet coś, co można zniszczyć tylko mentalnie - dodała.
- A niby co takiego?! - zdziwił się blondyn.
- No nie wiem... Nas? To, co między nami było.
- To, co między nami było? Mówiłaś, że nic nie było. I że nic dla ciebie nie znaczyłem - spostrzegł Ross.
- Ahh... Mówiłam to, co mi ślina przyniesie na język! - rzuciła w stronę partnera.
- Dobrze, wiem, że ja to zepsułem - odparł poważnie, jednak w duchu był strasznie szczęśliwy, że w końcu ma szansę porozmawiać o tym z Cassidy. Że w końcu może uda mu się ją odzyskać.
- Też to wiem - powiedziała obojętnie nastolatka.
- Ale mogę wszystko naprawić - odparł pewny siebie.
- Powodzenia. Tu nie ma już czego naprawiać.
- Zawsze jest.. - rzekł - ..kotku - dodał to słowo, którego zawsze używał odnosząc się do Cassy, gdy jeszcze byli razem. - Tylko się nie ruszaj i stój w miejscu - skierował do skołowanej blondynki, a następnie powoli zaczął się do niej zbliżać. Dziewczynie serce momentalnie zaczęło znacznie szybciej bić, a do oczu napływały łzy. Niekontrolowany strach ponownie przejął nad nią kontrolę i jej oczy uroniły pierwsze słone krople.
- Nie podchodź, proszę - powiedziała, cofając się do tyłu. - Zostaw mnie. - Ross zatrzymał się, tak jak kazała nastolatka.
- Cassidy.. ja ci nic nie zrobię.. Jestem ostatnią osobą na świecie, która może cię skrzywdzić. Przysięgam. Wiem, że mi wierzysz, ty też to wiesz.. ale jest ci trudno. Nie bój się, przy mnie jesteś bezpieczna.. - mówił, jednocześnie znów powolutku podchodząc do dziewczyny. 


Widząc, że znacznie się uspokoiła, uśmiechnął się i pewnym krokiem zbliżył tak blisko, że czuł na sobie wciąż lekko przyspieszony oddech Cass. Nie bacząc na fakt, że sauna się uruchomiła, zaczął przysuwać twarz do partnerki. Byli już tak blisko siebie.

- Nie - przerwała Cassy, kładąc dłoń na ustach młodzieńca. - Ja nie chcę - powiedziała nie do końca pewnie.
- Co? Ale jak to.. zaiskrzyło między nami.. Czułem, że coś nas znów połączyło. Myślałem, że.. chcesz tego, że.. mi wybaczyłaś - odparł rozczarowany chłopak. W tym momencie para w saunie ponownie zaczęła się pojawiać. Para jednak kontynuowała rozmowę.
- Tak, ja też to czułam, ale.. nie chcę, po prostu nie chcę. I Ross.. umm.. wybaczyć a zapomnieć, to dwa inne stwierdzenia. Ja ci wybaczyłam.., ale nie potrafię zapomnieć. Przykro mi - jej twarz była wyraźnie smutna, jednak pewna siebie.
- Okej umm.. rozumiem. Czyli, że.. ja już nie mam szans cię odzyskać? - spytał, nie kryjąc skruchy.
- Wiesz.. szanse są zawsze. Ale nie można raczej odzyskać czegoś, czego się nigdy nie miało - zakończyła tymi słowami, które trafiły w samo serce blondyna i wyszła z sauny, pozostawiając rozbitego nastolatka samotnie na ławce. - No tak, świetnie! Wy się bawicie w najlepsze, podczas gdy ja byłam uwięziona w saunie - skierowała żartobliwie do przyjaciół, pluskających się w jednym z basenów.
- Haha! To na co czekasz, wskakuj do nas - zaśmiał się Riker. Długo nie czekał na reakcję dziewczyny, już po chwili z uśmiechem na twarzy wykonała polecenie przyjaciela.


______________________________________


Hej kochani! ;*
Było sporo próśb o wcześniejsze dodanie rozdziału, tak więc proszę bardzo, właśnie to robię ;).
Co o tym sądzicie? Podoba Wam się, że Rossowi i Cass w końcu udało się porozmawiać? ^^ Piszcie szczerze w komentarzach! 


~DarkAngel <3
Template by Elmo