- To jeszcze raz.. dzięki za miły dzień i cześć wszystkim - uśmiechnęła się do
rodzeństwa. - Ale można to zdobyć - skierowała z delikatnym zadowoleniem do
Rossa i odeszła.
- Eee... - wydukał zdezorientowany chłopiec.
- Co można zdobyć? - spytała ciekawska Rydel.
- Pytaj mnie a ja ciebie. Nie mam pojęcia - odpowiedział. Przez całą drogę, a właściwie to i noc zastanawiał się, co miała na myśli dziewczyna. Myślał na próżno, bo nie przyniosło mu to żadnych rezultatów. Z takim stwierdzeniem zasnął po godzinie trzeciej w nocy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Eee... - wydukał zdezorientowany chłopiec.
- Co można zdobyć? - spytała ciekawska Rydel.
- Pytaj mnie a ja ciebie. Nie mam pojęcia - odpowiedział. Przez całą drogę, a właściwie to i noc zastanawiał się, co miała na myśli dziewczyna. Myślał na próżno, bo nie przyniosło mu to żadnych rezultatów. Z takim stwierdzeniem zasnął po godzinie trzeciej w nocy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*Następny dzień - 4 lutego, godzina 13:20, apartament przyjaciółek*
- Hejka.. co na śniadanie? - spytał jak gdyby nigdy nic Rocky.
- Ee.. Jak chcesz, to weź sobie coś z lodówki - odpowiedziała zaskoczona i rozbawiona Emily.
- Ahh.. nie przyszliśmy tu jeść, tylko się pożegnać - odparła Rydel.
- W sumie, to ja bym coś zjadł - wtrącił Ratliff.
- Jak to się pożegnać? - spytała blondynka. - Wyjeżdżacie stąd?
- Tak, ale tylko tymczasowo - odparł Riker.
- Mamy tournée, promujące LOUD, więc nie będzie nas teraz dwa miesiące - dodał Ratliff.
- Ostatnio zawaliliśmy dwa koncerty, więc musimy się nieźle wykazać na tych nadchodzących. Mam tylko nadzieję, że Ross weźmie się za siebie - dopowiedziała Rydel.
- A właśnie, gdzie jest Ross? - Cassidy spostrzegła nieobecność blondaska.
- Umm.. Powiedział, że.. świetnie się wczoraj z tobą bawił i chce, aby tak zostało. Stwierdził, że jeśli teraz przyjedzie, to się znów pokłócicie i wrócicie do punktu wyjścia - wyjaśniła najstarsza z dziewczyn.
- Ohh.. okej.
- Ojej.. to świetnie. Mam nadzieję, że sobie poradzicie. Wierzę w was - ucieszyła się Emi, obejmując każdego z osobna.
- Tak, to.. rewelacyjnie - powiedziała ze sztucznym uśmiechem Cassy. - Fajnie, że przyszliście się pożegnać. Noo.. chociaż czworo z was - dodała, po czym wyszła do łazienki.
Co prawda strasznie cieszyła się, że jej przyjaciołom powodzi się w karierze, ale zabolało ją to, że Ross nie przyjechał się pożegnać. Przecież wystarczyłoby głupie "Paa" albo "Do zobaczenia", ale nie.. bo po co? Tylko czemu ona się tym tak przejmuje? Przecież to tylko koledzy.. chociaż ostatnio nawet tak nie można było ich nazwać. A może tu już nie chodzi o pożegnanie, tylko o świadomość, że nie zobaczy go przez kolejne dwa miesiące? Bzdura! To niemożliwe, to zapewne chwila słabości. Tak próbowała wyjaśnić sobie to wszystko nastolatka.
Emily siedziała na kolanach Ratliffa, wtulając się w niego. To ostatnie kilka minut, które mogą spędzić tylko we dwoje, nim chłopak odjedzie. Pozostali członkowie zespołu byli na tyle uprzejmi, że opuścili apartament, pozwalając zakochanym nacieszyć się sobą.
- Nie chcę, żebyś mnie zostawiał - powiedziała smutna brunetka.
- Ja cię nie zostawiam - uśmiechnął się chłopak. - Po prostu wyjeżdżam na trochę, ale będę do ciebie codziennie dzwonił. Obiecuję - odparł, gładząc włosy dziewczyny.
- Ale to aż dwa miesiące - popłakała się nastolatka.
- Heeej..
Udało nam się wytrzymać prawie cztery, teraz też damy radę -
pocieszał Ellington.
- No tak, ale wtedy było wszystko dobrze, a teraz.... ja się boję - odparła i schowała twarz w ramionach partnera.
- Czego? - zapytał z przejęciem, jednak nie uzyskał odpowiedzi. - Mała, ty mi nie ufasz?
- Ja.. ja cię kocham.. i nie chcę cię stracić - wypowiedziała, zaciskając ręce wokół torsu bruneta.
- Głuptasku, nie bój się, nie stracisz.. To był jeden głupi błąd. Żałuję go najbardziej na świecie..
- No właśnie, jeden głupi błąd.. Zobacz co się stało z Rossem i Cass właśnie przez JEDEN, GŁUPI BŁĄD.. Nie chcę, żeby z nami było tak samo.
- Nie będzie.. Obiecuję.. Pamiętasz naszą noc w Kalifornii? - uśmiechnął się brunet.
- Oczywiście, że tak.. - odpowiedziała przez łzy.
- To dobrze.. - powiedział zadowolony Ratliff. - Nie zrobiłbym tego z pierwszą, lepszą. Jesteś dla mnie najwspanialszą dziewczyną - dodał, po czym namiętnie pocałował towarzyszkę. - No dobra, coś ty ze mną zrobiła? Rozczuliłem się - zaśmiał się Ell. - Muszę bronić swojej opinii zabawnego gościa.
- Kocham cię - odparła Emily na pożegnanie.
- Ja ciebie też - cmoknął dziewczynę w usta, po czym opuścił pomieszczenie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- No tak, ale wtedy było wszystko dobrze, a teraz.... ja się boję - odparła i schowała twarz w ramionach partnera.
- Czego? - zapytał z przejęciem, jednak nie uzyskał odpowiedzi. - Mała, ty mi nie ufasz?
- Ja.. ja cię kocham.. i nie chcę cię stracić - wypowiedziała, zaciskając ręce wokół torsu bruneta.
- Głuptasku, nie bój się, nie stracisz.. To był jeden głupi błąd. Żałuję go najbardziej na świecie..
- No właśnie, jeden głupi błąd.. Zobacz co się stało z Rossem i Cass właśnie przez JEDEN, GŁUPI BŁĄD.. Nie chcę, żeby z nami było tak samo.
- Nie będzie.. Obiecuję.. Pamiętasz naszą noc w Kalifornii? - uśmiechnął się brunet.
- Oczywiście, że tak.. - odpowiedziała przez łzy.
- To dobrze.. - powiedział zadowolony Ratliff. - Nie zrobiłbym tego z pierwszą, lepszą. Jesteś dla mnie najwspanialszą dziewczyną - dodał, po czym namiętnie pocałował towarzyszkę. - No dobra, coś ty ze mną zrobiła? Rozczuliłem się - zaśmiał się Ell. - Muszę bronić swojej opinii zabawnego gościa.
- Kocham cię - odparła Emily na pożegnanie.
- Ja ciebie też - cmoknął dziewczynę w usta, po czym opuścił pomieszczenie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Pierwszy tydzień szkoły zleciał dziewczynom bardzo szybko. Właściwie to tylko jednej z nich - Emily. Druga za to, miała wrażenie, że czas dłuży się jak na złość. Nawet jej stopnie nie były zbyt ciekawe, jak na jej możliwości. Co prawda nigdy nie miała wspaniałych ocen, ale na pewno były lepsze niż obecnie. Dotychczas uzbierała same trójki i dwójki, w tym jedną z matematyki, z której zawsze była wzorową uczennicą. Emily za to, jak zawsze radziła sobie świetnie. Mieszkając w Europie była najlepszą uczennicą w klasie i teraz zapowiada się podobnie. Już nazbierała sobie kilka piątek oraz zapisała się na chyba wszystkie możliwe kółka z przedmiotów ścisłych (chemiczne, biologiczne, matematyczne i fizyczne).
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*12 lutego, godzina 16:46*
Nadszedł piątek. Przyjaciółki już dobre dwie
godziny temu zakończyły zajęcia, jednakże Emi została po lekcjach, gdyż wraz z
kółkiem biologicznych mieli iść do parku. Tak więc Cassidy skazana była na
samotne siedzenie i oglądanie nudnych programów w telewizji. Choć z reguły
strasznie nie lubiła spędzać czasu w samotności, to od wyjazdu R5 mogłaby siedzieć godzinami, wgapiając się w pustą ścianę i rozmyślając o
życiu. Stwierdzić można, że tak na prawdę blondynka dopiero teraz odczuwa
utratę chłopaka. Tak jakby w tej chwili zaczynało do niej docierać, jak ciężko
jest jej bez niego wytrzymać. Czyżby żałowała tego, że nie wybaczyła mu
od razu, gdy tylko przyszedł ją przeprosić? Albo tego, że zasłoniła jego usta,
gdy były już tak blisko niej. Gdyby wtedy tego nie zrobiła, zapewne teraz
siedzieliby pod telefonem i wysyłali sobie słodkie SMSy.. albo wręcz przeciwnie.
W ogóle by do siebie nie pisali, bo zdążyliby się już pokłócić, co było tradycją w ich związku. A może to jednak nie chodzi konkretnie o Rossa, tylko
po prostu o partnera. O tą bliskość, którą cię darzy. O ciepło, które można
poczuć, gdy cię obejmuje.. Dokładnie takie, jakie odczuła Cassidy, stojąc w
saunie na tyle blisko Rossa, że była w stanie poczuć jego ciało. *Ding-dong* odezwał się dźwięk dzwonka,
wybudzając tym samym ze snu nastolatkę, której przysnęło się, podczas
oglądania telewizji. Owinęła się kocem, a następnie otworzyła drzwi. Naprzeciw niej stał
wysoki, bardzo przystojny, niebieskooki chłopak, który zdecydowanie był
obcokrajowcem. W ręku trzymał dwie walizki, a na jego twarzy widniał szeroki
uśmiech.
- Cassidy? - spytał z wyraźnie nieamerykańskim akcentem.
- Ee.. tak.. W czym mogę pomóc? - odparła zaskoczona blondynka.
- Wow... Faye! Ma hai cambiato. Ciao bella! (Wow... Faye! Ależ się zmieniłaś. Witaj piękna!) - przywitał się chłopiec. Skierował ku dziewczynie czerwoną różę i rozłożył ręce, jakby wyczekiwał przytulenia. Na twarzy małolaty diametralnie szybko pojawił się wyraz zadowolenia. Ba.. była tak uśmiechnięta, jak chyba jeszcze nigdy w życiu.
- Aaaa! Luca! - krzyknęła uradowana, rzuciwszy się niebieskookiemu na szyję. Równie zadowolony chłopiec uścisnął mocno nastolatkę i uniósł lekko nad ziemię. - Nie mogę uwierzyć. Co ty tu robisz? - zapytała przez nieschodzący z jej twarzy uśmiech, wpuszczając Włocha do apartamentu.
- Nie sądziłem, że aż tak się ucieszysz na mój widok. Suzie dzwoniła. Mówiła, że jesteś w dołku, a ja pozostałem ostatecznym wyjściem na pocieszenie cię - uśmiechnął się brązowowłosy.
Luca zna się z Cassidy praktycznie od dziecka. Ich matki świetnie się ze sobą dogadywały, podobnie z Suzie. Gdy chłopak był młodszy, często przyjeżdżali do rodziny Blue na wakacje, jednak później kontakt między nimi się urwał, gdyż kobiety się pokłóciły. Największym ciosem było to dla Cass i Luci, którzy mieli wówczas mniej niż dziesięć lat. Jako dzieci zawsze z chęcią bawili się razem - ganiali po podwórku, wygłupiali.. Nic więc dziwnego, że Cassidy tak bardzo ucieszyła się na zupełnie niespodziewany widok przyjaciela, którego ostatni raz widziała około ośmiu lat temu. Cassy miała wtedy osiem wiosen, natomiast chłopiec jedenaście.
- Udało ci się. Już mam znacznie lepszy humor...Przyjechałeś tutaj specjalnie dla mnie? - ucieszyła się blondynka.
- Naturalmente, bella (oczywiście, piękna) - odpowiedział pewnie chłopak. - Przecież nie mogłem siedzieć bezczynnie, podczas gdy moja Cassy przechodzi kryzys.
- Aww.. jesteś kochany - ponownie objęła kolegę. - Na jak długo zostajesz?
- Tak długo, jak będzie trzeba. Póki co nie jest mi śpieszno.
- To świetnie. A gdzie będziesz mieszkał? - dopytywała, nie spuszczając wzroku z towarzysza.
- Umm.. Z tym jest mały problem - odparł. - Pierwszy wolny pokój będzie dopiero za trzy dni.
- To nic. Możesz przecież zostać tutaj – zaproponowała.
- Naprawdę? - ucieszył się Luca.
- Oczywiście, że tak. Będzie fajnie. Mamy sporo zaległości do nadrobienia - zaśmiała się dziewczyna.
- Cassidy, grazzie mille! (dziękuję bardzo) - przytulił przyjaciółkę. - I mam rozumieć, że będziemy sami, cosi? (tak?) - skierował do nastolatki.
- Nie.. Mieszkam tutaj z przyjaciółką.
- Mm.. to jeszcze lepiej. Z chęcią ją poznam - zażartował.
- Nie będzie takiej potrzeby. Już ją znasz - chłopak spojrzał niepewnie - Emily.
- Ta Emily? - zdziwił się i ucieszył jednocześnie - Mała Emily?
- Tak, dokładnie tak. Ta Emily, której oświadczyłeś się, gdy miałeś dziewięć lat.
- Ahh.. pamiętam to - zaśmiał się. - Nosiła później ten pierścionek, a ja się cieszyłem jak głupi. Teoretycznie do tej pory jesteśmy zaręczeni - dowcipkował dalej. - Nie, nie, żartuję sobie. Dorosłem, mój gust się nieco zmienił. Wolę blondynki - uśmiechnął się niebieskooki.
- Czyli, że brunetka nie ma u ciebie szans?
- Ależ oczywiście, że ma.. ale nie aż takie jak blondynka.
- Haha! Skąd taka zmiana? - chichotała nastolatka.
- Hmm.. blondynki są.. carini - odpowiedział.
- Czyli? Wybacz, ale mój włoski nie jest perfekcyjny - wytknęła chłopakowi język.
- Są słodkie - powiedział z dokładnie takim samym uśmiechem. - Ee.. ale nie, że ja cię podrywam.. Nie, nie, gdzież bym śmiał - odparł nerwowo.
- Spoko, przecież wiem.. to oczywiste - zaśmiała się Cassy.
Nastolatka zaprowadziła młodzieńca do jego tymczasowego pokoju. Zostawili tam walizki, po czym blondynka postanowiła oprowadzić gościa po okolicach, nim wróci Emily. Obeszli wspólnie najbliższy teren, wybrali się na lody, a stamtąd udali się spacerkiem po plaży. Dziewiętnastolatek w czasie dyskusji spostrzegł na twarzy partnerki smutek, co przykuło jego uwagę. Rzecz jasna zaczął od razu wypytywać, a Cass bezproblemowo udzielała odpowiedzi. Wyznała, że chodzi o Rossa, gdyż to z nim zawsze odbywała takie przechadzki po wybrzeżu. Opowiadała mu również o wszystkim, co z nim przeżyła, a Luca wytrwale słuchał i co jakiś czas wyrażał swoje zdanie.
- Nie myśl o nim. Ten Ross musi być stupido (głupi), skoro tak cię potraktował - uśmiechnął się, przytuliwszy nastolatkę. - Żaden facet nie ma prawa tak traktować kobiety. Nawet, jeśli był wtedy pod wpływem alkoholu.
- Jak dobrze, że przyjechałeś.
- Wiem - uśmiechnął się. - Miami è meraviglioso (Miami jest wspaniałe) - odparł z zachwytem. - Tutaj nawet zimą jest gorąco.
- O tak, jest cudowne - przytaknęła.
- W sumie, to z chęcią bym się wykąpał w oceanie - spojrzał na błękitne fale, bijące o brzeg, a następnie z uniesionymi brwiami na przyjaciółkę.
- O niee.. nie mam nawet stroju.
- A po co ci strój? Skoro można to zrobić tak - rzucił. Chwycił dziewczynę na ręce i wraz z nią wbiegł do wody. - Woohooo! - krzyknął roześmiany.
- Niee! Proszę, będę cała mokra! - śmiała się nastolatka. - Nie puszczaj mnie - powiedziała, gdyż była sucha tylko dlatego, że chłopiec trzymał ją nad poziomem wody.
- Ohh.. Faye - zwrócił się do blondynki. Faye to jej drugie imię, którego zawsze używał tylko Luca, w sumie, to nie wiadomo czemu. Nikt więcej się do niej w ten sposób nie zwracał. Był to taki wyjątkowy sposób w jaki mówił do przyjaciółki. Gdy ktoś tak powiedział do Cassidy, od razu było wiadomo, że to Luca. Taki zwyczaj panuje już u nich od dziecka. I choć nastolatka każdemu zawsze zabrania zwracać się do siebie w ten sposób, to Rossi (tak ma na nazwisko Luca ;p) jako jedyny zawsze miał do tego uprawnienia - ..czy ty na prawdę myślisz, że cię oszczędzę?
- A jak cię ładnie poproszę?
- Umm.. Wtedy to rozmyślę.
- Naprawdę? - ucieszyła się.
- No (nie) - puścił dziewczynę. - Perdonami, bella (wybacz mi, piękna) - odparł uszczypliwie.
- Jak mogłeś?! - zapytała z wyrzutem rozbawiona blondynka.
- A tak jakoś - uśmiechnął się Luca.
- Wystarczy ci już kąpieli?
- Chyba tak, możemy wracać.
- Świetnie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Siema, Ross - odparł Rocky, wchodząc do busa. - Nad czym tak myślisz?
- Nad wszystkim. Nad słowami Cass - odparł.
- Jakimi słowami? - zdziwił się brunet.
- No bo wtedy jak wychodziła, powiedziała, że można to zdobyć.., a ja kompletnie nie wiem, o co chodzi.
- Ojeny.. a ty wciąż o tym samym. Powiedziała jakieś słowa od czapy, a ty wielką aferę robisz.
- No wiem.. Muszę odzyskać mój dawny tok myślenia, wtedy już dawno bym to zrozumiał - stwierdził Ross.
- Nie można odzyskać czegoś, czego się nigdy nie miało, gamoniu - dokuczył starszy.
"Nie można odzyskać czegoś, czego się nigdy nie miało.." przeszło raz jeszcze przez myśl chłopaka. Od razu te słowa przypomniały mu o tym, co Cass powiedziała w saunie. Chwila, "Ale można to zdobyć." zastanowił się.
- Tak! Już wiem! A więc jednak, wciąż coś czuje - ucieszył się blondyn. Złapał za telefon, poczochrał bratu włosy i wybiegł z auta. Jedyne, co przeszło teraz przez myśl Rocky'emu było "Co za świr". Blondyn wziął komórkę i w pośpiechu wykręcić numer po czym wysłał SMSa, skierowanego do nikogo innego, jak Cassidy.
Ross: Już wiem o co ci chodziło wtedy w samochodzie ;D.
Niebieskooka, cała przemoczona sięgnęła po telefon, a po przeczytaniu wiadomości na jej twarzy zagościł lekki uśmiech. Postanowiła więc odpisać:
Cassidy: No, no.. Niezły masz refleks.
Ross: No wiem. A więc jednak coś zaiskrzyło ^^ - Cassy zaśmiała się.
Cassidy: Głupi jesteś.
Ross: Stwierdzam fakty, kotku .
Cassidy: To źle je stwierdzasz.
Ross: Ja twierdzę inaczej ;D
Cassidy: Ok, dobrze stwierdziłeś. Ale pamiętaj, że liczy się jeszcze czas - chłopak uśmiechnął się szeroko.
Ross: Zaczekasz na mnie.
Cassidy: Nie sądzę.
Ross: A ja tak ;D. W końcu prawie się pocałowaliśmy.
Cassidy: Serio? Nie pamiętam. Wybacz, ale nie mam czasu na pisanie.
Ross: A ja pamiętam. Czym jesteś zajęta?
Cassidy: Jestem właśnie na spacerze.
Ross: Z Emily? ^^
Cassidy: Nie. Emily ma dzisiaj zajęcia dodatkowe w szkole.
Ross: Poszłaś sama na spacer?
Cassidy: Kto powiedział, że jestem sama?
Ross: A z kim? - zdziwił się chłopiec.
Cassidy: Z przyjacielem.
Ross: Z jakim?
Cassidy: Robisz mi przesłuchanie? Kończę. Pa - odpisała lekko niezadowolona ciekawością blondyna.
Ross: Ahh.. dobrze, więc udanej zabawy z kolegą ;D.
Osiemnastolatek napisał tak, będąc pewnym, że "przyjaciel" Cass, to tylko bajka wymyślona po to, aby był zazdrosny. Tak więc wcale się tym nie przejmował i wrócił do rodzeństwa wyjątkowo zadowolony. Oczywiście nie obyło się bez małego wywiadu, na temat rozpromienienia nastolatka.
- Co cię tak ucieszyło? - spytała Rydel.
- Cassy jest na spacerze z "przyjacielem" - odparł rozbawiony Ross.
- Iiiiii to cię cieszy? - zdziwiła się siostra.
- Oczywiście, że tak - uśmiechnął się Ross. - Przecież on nie istnieje. Wymyśliła go, abym był zazdrosny - powiedział pewny siebie.
- Umm.. To ciekawe, że udało jej się ująć na zdjęciu wyimaginowanego kolegę - zachichotał Ryland i odwrócił laptopa w stronę drugiego najmłodszego. Na ekranie widniało zdjęcie przemoczonej do suchej nitki Cassidy oraz tak samo wyglądającego chłopaka.
- Co?! Co to za koleś?! Nie podoba mi się, czemu się przy niej kręci?! - zdenerwował się blondyn.
- Może to jej nowy chłopak - dokuczył RyRy.
- A ty się zamknij! - uciszył Ross. - Nie mogę uwierzyć! Wyjeżdżam, nie ma mnie raptem tydzień, a ona już sobie znalazła jakiego faceta! Jestem taki beznadziejny.. - rzucił ze smutkiem i położył się na łóżku.
- Owszem, jesteś.
- Ryland! - krzyknęła Rydel. - Nie jesteś beznadziejny. Jesteś świetnym, słodkim, romantycznym, miłym, uroczym i wrażliwym chłopakiem. Możliwe, że to też twoja wina. Cassidy było przykro, że nie poszedłeś się z nią pożegnać.
- Oo matko.. jaki ze mnie frajer. Dzięki Ryd, że właśnie mi to uświadomiłaś - załamał się chłopiec.
- Ee.. Wybacz - speszyła się dziewczyna.
Wkrótce kontrolę przejął Riker. Po półgodzinnej rozmowie z bratem, udało mu się jakoś go pocieszyć i mimo iż Ross'a wciąż zżerała zazdrość, to chłopiec w miarę normalnie funkcjonował.
- Cassidy? - spytał z wyraźnie nieamerykańskim akcentem.
- Ee.. tak.. W czym mogę pomóc? - odparła zaskoczona blondynka.
- Wow... Faye! Ma hai cambiato. Ciao bella! (Wow... Faye! Ależ się zmieniłaś. Witaj piękna!) - przywitał się chłopiec. Skierował ku dziewczynie czerwoną różę i rozłożył ręce, jakby wyczekiwał przytulenia. Na twarzy małolaty diametralnie szybko pojawił się wyraz zadowolenia. Ba.. była tak uśmiechnięta, jak chyba jeszcze nigdy w życiu.
- Aaaa! Luca! - krzyknęła uradowana, rzuciwszy się niebieskookiemu na szyję. Równie zadowolony chłopiec uścisnął mocno nastolatkę i uniósł lekko nad ziemię. - Nie mogę uwierzyć. Co ty tu robisz? - zapytała przez nieschodzący z jej twarzy uśmiech, wpuszczając Włocha do apartamentu.
- Nie sądziłem, że aż tak się ucieszysz na mój widok. Suzie dzwoniła. Mówiła, że jesteś w dołku, a ja pozostałem ostatecznym wyjściem na pocieszenie cię - uśmiechnął się brązowowłosy.
Luca zna się z Cassidy praktycznie od dziecka. Ich matki świetnie się ze sobą dogadywały, podobnie z Suzie. Gdy chłopak był młodszy, często przyjeżdżali do rodziny Blue na wakacje, jednak później kontakt między nimi się urwał, gdyż kobiety się pokłóciły. Największym ciosem było to dla Cass i Luci, którzy mieli wówczas mniej niż dziesięć lat. Jako dzieci zawsze z chęcią bawili się razem - ganiali po podwórku, wygłupiali.. Nic więc dziwnego, że Cassidy tak bardzo ucieszyła się na zupełnie niespodziewany widok przyjaciela, którego ostatni raz widziała około ośmiu lat temu. Cassy miała wtedy osiem wiosen, natomiast chłopiec jedenaście.
- Udało ci się. Już mam znacznie lepszy humor...Przyjechałeś tutaj specjalnie dla mnie? - ucieszyła się blondynka.
- Naturalmente, bella (oczywiście, piękna) - odpowiedział pewnie chłopak. - Przecież nie mogłem siedzieć bezczynnie, podczas gdy moja Cassy przechodzi kryzys.
- Aww.. jesteś kochany - ponownie objęła kolegę. - Na jak długo zostajesz?
- Tak długo, jak będzie trzeba. Póki co nie jest mi śpieszno.
- To świetnie. A gdzie będziesz mieszkał? - dopytywała, nie spuszczając wzroku z towarzysza.
- Umm.. Z tym jest mały problem - odparł. - Pierwszy wolny pokój będzie dopiero za trzy dni.
- To nic. Możesz przecież zostać tutaj – zaproponowała.
- Naprawdę? - ucieszył się Luca.
- Oczywiście, że tak. Będzie fajnie. Mamy sporo zaległości do nadrobienia - zaśmiała się dziewczyna.
- Cassidy, grazzie mille! (dziękuję bardzo) - przytulił przyjaciółkę. - I mam rozumieć, że będziemy sami, cosi? (tak?) - skierował do nastolatki.
- Nie.. Mieszkam tutaj z przyjaciółką.
- Mm.. to jeszcze lepiej. Z chęcią ją poznam - zażartował.
- Nie będzie takiej potrzeby. Już ją znasz - chłopak spojrzał niepewnie - Emily.
- Ta Emily? - zdziwił się i ucieszył jednocześnie - Mała Emily?
- Tak, dokładnie tak. Ta Emily, której oświadczyłeś się, gdy miałeś dziewięć lat.
- Ahh.. pamiętam to - zaśmiał się. - Nosiła później ten pierścionek, a ja się cieszyłem jak głupi. Teoretycznie do tej pory jesteśmy zaręczeni - dowcipkował dalej. - Nie, nie, żartuję sobie. Dorosłem, mój gust się nieco zmienił. Wolę blondynki - uśmiechnął się niebieskooki.
- Czyli, że brunetka nie ma u ciebie szans?
- Ależ oczywiście, że ma.. ale nie aż takie jak blondynka.
- Haha! Skąd taka zmiana? - chichotała nastolatka.
- Hmm.. blondynki są.. carini - odpowiedział.
- Czyli? Wybacz, ale mój włoski nie jest perfekcyjny - wytknęła chłopakowi język.
- Są słodkie - powiedział z dokładnie takim samym uśmiechem. - Ee.. ale nie, że ja cię podrywam.. Nie, nie, gdzież bym śmiał - odparł nerwowo.
- Spoko, przecież wiem.. to oczywiste - zaśmiała się Cassy.
Nastolatka zaprowadziła młodzieńca do jego tymczasowego pokoju. Zostawili tam walizki, po czym blondynka postanowiła oprowadzić gościa po okolicach, nim wróci Emily. Obeszli wspólnie najbliższy teren, wybrali się na lody, a stamtąd udali się spacerkiem po plaży. Dziewiętnastolatek w czasie dyskusji spostrzegł na twarzy partnerki smutek, co przykuło jego uwagę. Rzecz jasna zaczął od razu wypytywać, a Cass bezproblemowo udzielała odpowiedzi. Wyznała, że chodzi o Rossa, gdyż to z nim zawsze odbywała takie przechadzki po wybrzeżu. Opowiadała mu również o wszystkim, co z nim przeżyła, a Luca wytrwale słuchał i co jakiś czas wyrażał swoje zdanie.
- Nie myśl o nim. Ten Ross musi być stupido (głupi), skoro tak cię potraktował - uśmiechnął się, przytuliwszy nastolatkę. - Żaden facet nie ma prawa tak traktować kobiety. Nawet, jeśli był wtedy pod wpływem alkoholu.
- Jak dobrze, że przyjechałeś.
- Wiem - uśmiechnął się. - Miami è meraviglioso (Miami jest wspaniałe) - odparł z zachwytem. - Tutaj nawet zimą jest gorąco.
- O tak, jest cudowne - przytaknęła.
- W sumie, to z chęcią bym się wykąpał w oceanie - spojrzał na błękitne fale, bijące o brzeg, a następnie z uniesionymi brwiami na przyjaciółkę.
- O niee.. nie mam nawet stroju.
- A po co ci strój? Skoro można to zrobić tak - rzucił. Chwycił dziewczynę na ręce i wraz z nią wbiegł do wody. - Woohooo! - krzyknął roześmiany.
- Niee! Proszę, będę cała mokra! - śmiała się nastolatka. - Nie puszczaj mnie - powiedziała, gdyż była sucha tylko dlatego, że chłopiec trzymał ją nad poziomem wody.
- Ohh.. Faye - zwrócił się do blondynki. Faye to jej drugie imię, którego zawsze używał tylko Luca, w sumie, to nie wiadomo czemu. Nikt więcej się do niej w ten sposób nie zwracał. Był to taki wyjątkowy sposób w jaki mówił do przyjaciółki. Gdy ktoś tak powiedział do Cassidy, od razu było wiadomo, że to Luca. Taki zwyczaj panuje już u nich od dziecka. I choć nastolatka każdemu zawsze zabrania zwracać się do siebie w ten sposób, to Rossi (tak ma na nazwisko Luca ;p) jako jedyny zawsze miał do tego uprawnienia - ..czy ty na prawdę myślisz, że cię oszczędzę?
- A jak cię ładnie poproszę?
- Umm.. Wtedy to rozmyślę.
- Naprawdę? - ucieszyła się.
- No (nie) - puścił dziewczynę. - Perdonami, bella (wybacz mi, piękna) - odparł uszczypliwie.
- Jak mogłeś?! - zapytała z wyrzutem rozbawiona blondynka.
- A tak jakoś - uśmiechnął się Luca.
- Wystarczy ci już kąpieli?
- Chyba tak, możemy wracać.
- Świetnie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*R5 LOUDtour*
Ross leżał właśnie na łóżku i wciąż próbował rozgryźć słowa blondynki "Ale
można to zdobyć". Co do cholery można zdobyć? Tego zdania nie rozkmini
chyba już nigdy. Tyle że, to mu nie daje spokoju, bo co ona mogła chcieć przez to powiedzieć?- Siema, Ross - odparł Rocky, wchodząc do busa. - Nad czym tak myślisz?
- Nad wszystkim. Nad słowami Cass - odparł.
- Jakimi słowami? - zdziwił się brunet.
- No bo wtedy jak wychodziła, powiedziała, że można to zdobyć.., a ja kompletnie nie wiem, o co chodzi.
- Ojeny.. a ty wciąż o tym samym. Powiedziała jakieś słowa od czapy, a ty wielką aferę robisz.
- No wiem.. Muszę odzyskać mój dawny tok myślenia, wtedy już dawno bym to zrozumiał - stwierdził Ross.
- Nie można odzyskać czegoś, czego się nigdy nie miało, gamoniu - dokuczył starszy.
"Nie można odzyskać czegoś, czego się nigdy nie miało.." przeszło raz jeszcze przez myśl chłopaka. Od razu te słowa przypomniały mu o tym, co Cass powiedziała w saunie. Chwila, "Ale można to zdobyć." zastanowił się.
- Tak! Już wiem! A więc jednak, wciąż coś czuje - ucieszył się blondyn. Złapał za telefon, poczochrał bratu włosy i wybiegł z auta. Jedyne, co przeszło teraz przez myśl Rocky'emu było "Co za świr". Blondyn wziął komórkę i w pośpiechu wykręcić numer po czym wysłał SMSa, skierowanego do nikogo innego, jak Cassidy.
Ross: Już wiem o co ci chodziło wtedy w samochodzie ;D.
Niebieskooka, cała przemoczona sięgnęła po telefon, a po przeczytaniu wiadomości na jej twarzy zagościł lekki uśmiech. Postanowiła więc odpisać:
Cassidy: No, no.. Niezły masz refleks.
Ross: No wiem. A więc jednak coś zaiskrzyło ^^ - Cassy zaśmiała się.
Cassidy: Głupi jesteś.
Ross: Stwierdzam fakty, kotku .
Cassidy: To źle je stwierdzasz.
Ross: Ja twierdzę inaczej ;D
Cassidy: Ok, dobrze stwierdziłeś. Ale pamiętaj, że liczy się jeszcze czas - chłopak uśmiechnął się szeroko.
Ross: Zaczekasz na mnie.
Cassidy: Nie sądzę.
Ross: A ja tak ;D. W końcu prawie się pocałowaliśmy.
Cassidy: Serio? Nie pamiętam. Wybacz, ale nie mam czasu na pisanie.
Ross: A ja pamiętam. Czym jesteś zajęta?
Cassidy: Jestem właśnie na spacerze.
Ross: Z Emily? ^^
Cassidy: Nie. Emily ma dzisiaj zajęcia dodatkowe w szkole.
Ross: Poszłaś sama na spacer?
Cassidy: Kto powiedział, że jestem sama?
Ross: A z kim? - zdziwił się chłopiec.
Cassidy: Z przyjacielem.
Ross: Z jakim?
Cassidy: Robisz mi przesłuchanie? Kończę. Pa - odpisała lekko niezadowolona ciekawością blondyna.
Ross: Ahh.. dobrze, więc udanej zabawy z kolegą ;D.
Osiemnastolatek napisał tak, będąc pewnym, że "przyjaciel" Cass, to tylko bajka wymyślona po to, aby był zazdrosny. Tak więc wcale się tym nie przejmował i wrócił do rodzeństwa wyjątkowo zadowolony. Oczywiście nie obyło się bez małego wywiadu, na temat rozpromienienia nastolatka.
- Co cię tak ucieszyło? - spytała Rydel.
- Cassy jest na spacerze z "przyjacielem" - odparł rozbawiony Ross.
- Iiiiii to cię cieszy? - zdziwiła się siostra.
- Oczywiście, że tak - uśmiechnął się Ross. - Przecież on nie istnieje. Wymyśliła go, abym był zazdrosny - powiedział pewny siebie.
- Umm.. To ciekawe, że udało jej się ująć na zdjęciu wyimaginowanego kolegę - zachichotał Ryland i odwrócił laptopa w stronę drugiego najmłodszego. Na ekranie widniało zdjęcie przemoczonej do suchej nitki Cassidy oraz tak samo wyglądającego chłopaka.
- Co?! Co to za koleś?! Nie podoba mi się, czemu się przy niej kręci?! - zdenerwował się blondyn.
- Może to jej nowy chłopak - dokuczył RyRy.
- A ty się zamknij! - uciszył Ross. - Nie mogę uwierzyć! Wyjeżdżam, nie ma mnie raptem tydzień, a ona już sobie znalazła jakiego faceta! Jestem taki beznadziejny.. - rzucił ze smutkiem i położył się na łóżku.
- Owszem, jesteś.
- Ryland! - krzyknęła Rydel. - Nie jesteś beznadziejny. Jesteś świetnym, słodkim, romantycznym, miłym, uroczym i wrażliwym chłopakiem. Możliwe, że to też twoja wina. Cassidy było przykro, że nie poszedłeś się z nią pożegnać.
- Oo matko.. jaki ze mnie frajer. Dzięki Ryd, że właśnie mi to uświadomiłaś - załamał się chłopiec.
- Ee.. Wybacz - speszyła się dziewczyna.
Wkrótce kontrolę przejął Riker. Po półgodzinnej rozmowie z bratem, udało mu się jakoś go pocieszyć i mimo iż Ross'a wciąż zżerała zazdrość, to chłopiec w miarę normalnie funkcjonował.
_______________________________
Heej! ;*
Jak widać dzisiejszy rozdział jest baaaaaaaaaaaardzo długi (składa się na niego ponad 1,5 rozdziału tradycyjnego), więc macie co czytać. To taki mały prezent ode mnie z okazji... w sumie, to bez okazji :).
Heej! ;*
Jak widać dzisiejszy rozdział jest baaaaaaaaaaaardzo długi (składa się na niego ponad 1,5 rozdziału tradycyjnego), więc macie co czytać. To taki mały prezent ode mnie z okazji... w sumie, to bez okazji :).
~DarkAngel ;**
Super rozdział !
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny ! :D
Rozdział świetny jak zwykle.... Dobrze że pomiędzy Cassy a Rossem powoli zaczyna się jakoś układać. Postać Luca narazie jak dla mnie idealna ;) czekam na kolejny rozdział, pisz szybko, najszybciej jak możesz :D
OdpowiedzUsuń<3 ;*
Ale Czadowe !!! <.3
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego !!!
Super <33 Dobrze, że pomiędzy Ross'em a Cassidy zaczyna się układać. Ps.Odpowiedziałam w ankietach ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny ;*
Super rozdział :D Ross taki trochę beznadziejny mis ie wydaje ... ale moze to wszystko się zmieni ;) Luca jest chyba nawet fajny... włoch :D i przypadkowo lubi blondynki ..hm.... :p haha jestem ciekawa co się będzie dalej działo, więc pisz dalej ;)
OdpowiedzUsuńBoski, z reszta jak zwykle. juZ zyczylam ci zdrowia ale robię to jeszcze raz xd zdrowia mala! luca na razie jest w porzatku
OdpowiedzUsuńSuper :) Czekam na dalsze części :) Zdrowia życzę! :)
OdpowiedzUsuń~JulkaXD
super rozdział!!! jak zwykle z resztą ;) co tu dużo mówić... ciekawe jak się rozwinie z tym Lucą... i mam nadzieje, że Ross "to" wkrótce zdobędzie ;3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, naprawdę :D
OdpowiedzUsuńNareszcie pojawił się Luca. Coś czuję, że będzie moim ulubionym męskim bohaterem tego opowiadania ;)
Cieszy mnie sytuacja między Ross'em i Cassy. Mam nadzieję, że po powrocie R5 z trasy wydarzy się między nimi coś więcej, czyt. pocałunek ;)
Czekam na kolejny rozdział. Zdrowiej :)
Cleo
Uuu suuper! :D
OdpowiedzUsuńLuca i Cassidy :3. Cieszę się że Ross i Cassy w końcu ze sobą jakoś porozmawiali ale wydawało mi się że Cass była dla niego niemiła jak pisali smsy :/. Takie miałam wrażenie. Ale to nic. Co do Luci to liczę na to że coś go połączy z którąś z dziewczyn ponieważ on jest świetny :D. Tyle że niech lepiej zostawi Cassidy dla Rossa a Emily dla Ratlifa :p. Więc zostaje mu Rydel :). Chyba że on weźmie Emily a Ratliff Rydel ^^. Tak też by mi nie przeszkadzało :). Tak czy inaczej czekam na następny rozdział :D. A RyRy jest okropny z tym dokuczaniem Rossowi :P.