niedziela, 29 czerwca 2014

Rozdział 83: There's still a hope.

- "Mało wiesz o miłości" powiedziała szesnastolatka - rzuciła do siebie Cassidy, przedrzeźniając głos przyjaciółki.
- Słyszałam! - krzyknęła z łazienki Emily. Blondynka spojrzała z przymrużonymi oczami na drzwi, przewróciła oczami, a następnie ciężko opadła na łóżko, przykrywając głowę poduszką.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

*Mieszkanie R5, pokój Rossa i Rikera*

Ranek. Promienie słoneczne z niewielkim trudem przebijały się przez delikatnie odsłonięte rolety, drażniąc twarz śpiącego blondyna. Niebawem chłopiec ostrożnie otworzył oczy, by nie pozwolić światłu zbyt mocno przebić się przez powieki. Odwrócił głowę w przeciwną stronę, przetarł oczy, a następnie podwinął żaluzje na samą górę, pozwalając słońcu swobodnie wbić się do pokoju. Spoglądając przez szybę można było wywnioskować, że dochodziła godzina ósma, może dziewiąta, w każdym bądź razie na pewno była to wczesna pora. Pogoda była wręcz idealna. Czyste, bezchmurne niebo, delikatny wiaterek i temperatura wynosząca co najmniej 30°C.  Warunki zatem doskonałe na spędzenie tego dnia na plaży. Właśnie tak postanowił zagospodarować swój czas Ross. Pierw jednak planował odwiedzić Jolene, dopiero później mógł pozwolić sobie na nieco relaksu i odcięcia się od wszystkich i od wszystkiego. "Choć w sumie może fajniej byłoby wybrać się tam z rodziną?" pomyślał, pakując do torby ręcznik. Dawno nie spędzali wspólnie czasu, więc przydałoby się nadrobić te zaległości. Odłożył wówczas bagaż i zszedł na dół do salonu, gdzie najprędzej mógł spotkać rodzeństwo. 

- Hej wszystkim - przywitał się wchodząc do pomieszczenia. - Gdzie wszyscy? - zapytał najstarszego z braci, widząc, że tylko on był tam obecny.
- No nie wiem, pomyślmy.. Jest ósma rano.. Stawiam, że gdzieś w przestrzeni kosmicznej - odparł ironicznie Riker.
- Ha, ha. Znam zabawniejsze żarty niż sarkazm - powiedział Ross. Starszy wzruszył ramionami. - Widziałeś jaka dzisiaj ładna pogoda?
- Nie, nie mam okien w pokoju.
- To ciągłe mówienie przez sarkazm wcale nie jest zabawne. Just saying - oznajmił coraz bardziej poirytowany osiemnastolatek.
- Napraaawdę? A ja myślałem, że ty lubisz, gdy tak mówię - powiedział z wciąż wyczuwalnym sarkazmem.
- No przestań! Dobrze wiesz, że tego nie znoszę! Ugh!! - krzyknął u kresu wytrzymałości i pobiegł na górę. Riker natomiast jedynie zaśmiał się pod nosem. 


Będąc już na górze rozejrzał się, a spostrzegłszy, iż nikogo na piętrze nie ma, zapukał w drzwi od pokoju siostry. Stwierdził, że znacznie bezpieczniej będzie obudzić siostrę, niżeli któregoś z braci, gdyż oni zawsze się o to wściekali. Po chwili drzwi otworzyła mu Kelly, co, nie da się ukryć, nieco go zdziwiło.


- Czyżbym miał nową współlokatorkę? - zapytał z uśmiechem blondyn.
- Tymczasowo - odpowiedziała również uśmiechnięta dziewczyna. - Czyli, że nikt cię nie uprzedził? Wiesz, trochę mi głupio. Prosiłam Ellingtona, żeby spytał każdego o zdanie - dodała lekko speszona.
- Nie no, spoko Kelly, wyluzuj - uśmiechnął się Ross. - Ja ogólnie ostatnio jestem trochę, że tak powiem.. wypaczony z czasu - zaśmiał się. - Nie ogarniam nic, co się wokół mnie dzieje.
- Dziewczyna? - spytała z przekonaniem brunetka, oparłszy się o futrynę.
- Mhm.. dwie.. - westchnął osiemnastolatek.
- Dwie? No to nieźle. A pamiętam jak jeszcze w LA narzekałeś, że nigdy nie miałeś dziewczyny - zaśmiała się Kelly. - Widzę, że teraz nadrabiasz - zażartowała.
- Taa.. Mam straszny dylemat.
- Więc słucham - uśmiechnęła się Kelly, dając koledze znać, że chciałaby mu pomóc.
- No więc jest Jolene.. i jest Cassidy. Tak właściwie, to Jo jest moją dziewczyną. Znamy się..
- A cóż to za dyskusje beze mnie? - rzuciła z uśmiechem Rydel, przerywając dwójce rozmowę.
- Spadaj - zaśmiała się Kelly, odpychając delikatnie blondynkę. - Ross mi się tutaj zwierza z miłosnych problemów, a ty mu bezczelnie przerywasz.
- A pozwierzać się siostrze to nie łaska? - oburzyła się Rydel, składając ręce na piersi.
- Bo siostra o wszystkim wie na bieżąco - odparł Ross.
- Ale z Rikerem zawsze o wszystkim rozmawiasz, czuję się tutaj niepotrzebna. Więc teraz chodź i sobie porozmawiamy razem - uśmiechnęła się dwudziestolatka, po czym usadziła młodszego brata na swoim łóżku. Sama zaś wraz z Kelly rozsiadła się po przeciwnej stronie.

Początkowo nie do końca śmiało Ross zaczął opowiadać wszystko od początku, aby Kelly jak najbardziej mogła wczuć się w historię. Z czasem jednak mówił coraz śmielej. Po pewnym czasie zakończył opowiadanie i jedynym czego oczekiwał była jasna i przydatna rada. Brunetka jednak postanowiła zapytać o najgorszy z możliwych tematów dla Rossa.
- A możesz mi powiedzieć, co takiego zrobiłeś, że się rozstaliście z ta Cassidy?
- Umm.. - zająkał się, po czym pokiwał przecząco głową. - Nie chcę o tym rozmawiać.. Także nie pytaj o więcej, okej?
- Nie ma sprawy, przepraszam. A co do dziewczyn.. Wiesz, Ross, to powinna być tylko i wyłącznie twoja decyzja. Z twoich opowiadań obydwie wydają się być fajne i wnioskuję, że z obydwiema dobrze się dogadujesz, ale skoro jesteś z jedną, a myślisz o drugiej.. to coś w tym musi być – uśmiechnęła się Kelly, wyraziwszy swoje zdanie. Rydel natomiast na znak poparcia przyjaciółki również przytaknęła głową.
- Ehh miłość jest taka skomplikowana – westchnął Ross, opadłszy na łóżko.
- No niestety – zgodziła się brunetka.
- A tak na zmianę tematu.. Nie miałybyście ochoty wybrać się na plażę? Słońce grzeje jak wściekłe, szkoda marnować czas w domu – zaproponował, wstając z miejsca.
- Świetny pomysł, przydałoby mi się trochę opalić – rzuciła zadowolona Rydel. – W Los Angeles plaże są cudowne.. Ale tutaj.. PRAWDZIWY RAJ! – skierowała zachęcająco do koleżanki.
- W takim razie nie mogę się nie zgodzić – uśmiechnęła się Kelly.
- To zgarnijcie resztę, a ja wrócę za jakiś czas i pójdziemy – oznajmił Ross, zmierzając do wyjścia.
- A dokąd się wybierasz? – zapytała blondynka.
- Do Jo – odparł krótko Ross.
- A więc jednak? – uniosła brwi Rydel. Chłopiec jedynie wzruszył ramionami i wyszedł. 



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Emily i Cassidy od samego rana siedziały na kanapie w salonie, rozkoszując się chłodem wiejącym od wiatraka. Choć w Miami niemalże zawsze na dworze jest ciepło, tak tym razem panowało tam istne piekło. Nic więc dziwnego, że nastolatki postanowiły nic nie robić, tylko rozsiąść się wygodnie na sofie. W taką pogodę odechciewa się wszystkiego, nawet jeść. Jedynym wówczas czego potrzeba do szczęścia jest zimny napój z butelki i wiatrak. Tak też minął cały poranek przyjaciółek. Zresztą nawet, gdyby było nieco chłodniej, Emily i tak zapewne nie ruszyłaby się z miejsca, gdyż wciąż była nie w humorze po sytuacji mającej miejsce zeszłego dnia. Strasznie bolała ją sytuacja zaistniała między nią, Ellingtonem, a Kelly. Mimo, iż nie miała podstaw, była święcie przekonana, że jej chłopak i jego była wciąż mają się ku sobie. Nie chciała nawet słuchać wyjaśnień bruneta. Twardo trzymała się swojego zdania i nie zamierzała odpuścić.
Podczas gdy znużone ciągłym siedzeniem siedemnastolatki oglądały kolejny nudny program w telewizji, z pokoiku rozległ się dźwięk telefonu. Blondynka niechętnie podniosła się z kanapy, by następnie pójść i odebrać połączenie. Jak się okazało, dzwoniła Rydel.

*** - Słucham - odebrała Cass.
- Hej, jakieś plany na dziś? - zapytała żwawo starsza.
- Hej, umm.. chłodzenie się przy wiatraku - odparła Cassidy.
- To w takim razie bierz Emi i Lucę i lecimy na plażę - zaproponowała.
- A kto jeszcze idzie? - spytała.
- Ja, chłopcy..
- Poczekaj, spytam Em - powiedziała, po czym na moment odłożyła słuchawkę.
(- Emi! Rydel pyta czy idziemy na plażę z nią i chłopcami - odparła, stając w futrynie.
- Z nią, chłopcami i zapewne Kelly.. nie, dzięki, odpadam! - burknęła brunetka.) 

- Em mówi, że..
- Słyszałam - wyprzedziła Rydel. - Ehh, głupia sprawa. No, ale.. Ell i Kelly się przyjaźnią, zresztą my wszyscy się z nią przyjaźnimy.. To co, Emily całe życie będzie unikała wszelkiego kontaktu z nią? Jako dziewczyna Ella powinna choć spróbować dać jej szansę - stwierdziła dwudziestolatka.
- Ja naprawdę nie mam zdania na ten temat, nawet nie znam tej dziewczyny. Ale przyjaźnie się z Emily, więc bez względu na wszystko będę trzymała jej stronę - powiedziała stanowczo blondynka.
- Czyli mam rozumieć, że nie idziecie? - spytała lekko zawiedziona.
- Na to wygląda.
- Szkoda - westchnęła Delly. - Ale jakbyście zmieniły zdanie, dajcie znać - powiedziała z uśmiechem, a następnie się rozłączyła. ***

- I co, będziesz teraz całymi dniami przesiadywała przed telewizorem niczym stara babka, oglądając te denne seriale? - rzuciła Cassidy, stając przed ekranem urządzenia, zasłaniając cały obraz.
- Po prostu chcę trochę od tego wszystkiego odetchnąć - odparła, wychylając się na boki, starając dostrzec choć kawałek obrazu.
- Tak bardzo obawiasz się o tę Kelly, ale teraz zamiast iść na plażę, pozwalasz Ratliffowi beztrosko spędzać z nią czas. Bardzo mądrze - wygłosiła blondynka, licząc, że w ten sposób przemówi jakoś do rozsądku przyjaciółki. Sama bardzo chciała wybrać się z paczką na plażę, jednakże nie zamierzała zostawić Emily samej. Starała się zatem przekonać ją, aby zmieniła zdanie i również poszła się z nimi zabawić.
- Cassidy, jeśli chcesz, to idź z nimi. Ja naprawdę nie chcę jeszcze bardziej psuć humoru sobie, ani tym bardziej psuć wam zabawy.
- Przecież cię nie zostawię samej.
- Ale ja chcę pobyć sama. Poza tym, będziesz miała oko na Ellingtona - uśmiechnęła się do Cassy.


Przyjaciółki jeszcze chwilę porozmawiały, po czym blondynka wreszcie postanowiła się zgiąć i skorzystać z propozycji Lynchów. Szybko pobiegła do pokoiku, przebrała się w strój kąpielowy, gdyż oczywistym było, że jak plaża, to i również kąpiel, spakowała potrzebne rzeczy, a następnie zadzwoniła do Rydel, aby dać jej znać, że wybiera się razem z nimi. Umówili się, że za pół godziny spotkają się w umówionym miejscu na wybrzeżu, zatem dziewczyna chwilę jeszcze posiedziała z przyjaciółką, po czym razem z Lucą ruszyła na plażę. Gdy zaszli na miejsce, nikogo z przyjaciół tam nie zastali. Wypakowali więc swoje rzeczy, po czym rozłożyli je na piasku i postanowili na nich zaczekać. Nie musieli długo oczekiwać, gdyż po krótkim czasie z daleka można było usłyszeć wołanie Lynchów.

- Heeej wam! – przywitał się jako pierwszy Rocky, przybijając Włochowi żółwika.
- Hej – uśmiechnęła się Cassy, wstając z koca. – Emily nie udało mi się zgarnąć, ale jestem ja.
- Czemu Em nie chciała przyjść? - spytał Rocky, wyciągając z torby ręczniki.
- Ma swoje powody - odparła Cassidy.
- Chyba jednak wrócę do domu - Kelly szepnęła do Ellingtona.
- Dlaczego? - zdziwił się chłopiec.
- Czuję się jak jakiś intruz.
- Oj przestań.. Cassy, Luca, to jest Kelly - powiedział do przyjaciół, przedstawiając im brunetkę.
- Hej, jesteś przyjaciółką Ratliffa, tak? - spytała badawczo Cassidy. Starsza przytaknęła. - Jestem Cassidy, a to mój kuzyn Luca.
- Ciao - uśmiechnął się dwudziestolatek, po czym złapał dłoń brunetki i delikatnie ją cmoknął.
- Dżentelmen - skomplementowała Kelly.
- Zawsze. Szczególnie dla pięknych dziewczyn – odparł, z uśmiechem spoglądając na nowo poznaną dziewczynę.
- Tak, tak, świetnie, już się poznaliście – wtrącił Ellington, podchodząc do Włocha. – A teraz pomóż mi rozkładać parawan – powiedział, po czym odciągnął chłopaka na bok.
- Urocza dziewczyna – stwierdził Luca.
- Mhmm. Możesz wbić mocniej tego kija? – mruknął nieprzyjemnie Ratliff.
- Przecież to zrobiłem. Już mocniej się nie da – odpowiedział zmieszany chłopiec.
- Widocznie ty tego nie potrafisz – ciągnął nieuprzejmi Ell.
- Jeśli tak sądzisz, to sam spróbuj wbić go mocniej, mój przyjacielu – rzucił spokojnie Luca.
- No pewnie, sam wszystko muszę robić!
- Per l'amor di Dio! – krzyknął poirytowany Włoch, wymachując rękoma w górę.
- I jeszcze mruczy coś po włosku – burknął pod nosem starszy.
- Słyszałem! I wiesz co.. – zaczął podchodząc do kumpla ze skwaszoną miną. - ..ugh! Stupido! – rzucił, a następnie oddalił się do reszty towarzystwa.
- To akurat zrozumiałem - przymrużył oczy Ell. Nie zwlekając ani chwili dłużej, postanowił samodzielnie kontynuować rozkładanie parawanu co, jakby nie patrzeć, nie należało do najtrudniejszych zadań. 

Tymczasem Luca udał się do Rikera i Rocky'ego, którzy powoli zaczęli zdejmować ubrania, by za chwilę móc trochę popływać. Dziewczyny natomiast pierw zdecydowały się trochę poopalać, a dopiero później popluskać się.


- Hej, mała - rzucił Ross, chwytając od tyłu Cassidy.
- Hej.. duży - odpowiedziała z delikatnym uśmiechem.
- Czyżby ktoś sobie zrobił dzisiaj wagary, hm? - zapytał retorycznie. Był środek tygodnia, a rok szkolny jeszcze się nie skończył, zatem dziewczyna powinna jeszcze być w szkole.
- Może - odparła krótko. – Jak tam sprawy? - spytała, zmieniając temat.
- Chyba dobrze - odpowiedział blondyn. - A tam?
- Jakoś leci, nie narzekam - powiedziała bez przejęcia, po czym położyła się na kocu. - Rydel, możesz mi posmarować plecy? - spytała, podając dwudziestolatce butelkę z kremem, jednak ta zamiast wylądować w rękach dziewczyny, została przejęta przez Ross. Chłopiec wylał na dłonie trochę substancji, a następnie zgodnie z prośbą Cass, zaczął ją rozsmarowywać. – Czy ty masz na imię Rydel?
- Powiedziałaś Rydel? Usłyszałem Ross - odparł, nie przerywając smarowania.
- Jak widać Ross ma poważne problemy ze słuchem - zażartowała starsza. - Ale skoro tak bardzo podoba ci się smarowanie pleców, to mi też możesz posmarować - uśmiechnęła się siostra.
- Mhm - przytaknął niezbyt chętnie blondyn. - Jakieś plany na sobotę? - zapytał przyjaciółki, siadając nad nią okrakiem, ciągle smarując jej ciało.
- Owszem. I wiesz, wydaje mi się, że już możesz przestać - powiedziała, widząc jak chłopiec wciąż nie przestaje wykonywać czynności.
- Jeszcze nogi, bo się krzywo opalisz - oznajmił, ponownie wylewając krem na dłonie. - A co takiego zamierzasz robić?
- Moja kuzynka bierze ślub, więc muszę iść.
- Nie wiedziałem, że masz tutaj kuzynkę - zdziwił się Ross.
- Ja też tak do końca nie wiedziałam, prawdę mówiąc nawet jej zbytnio nie pamiętam. Tak jak Suzie przeprowadziła się tutaj kupę lat temu, także nie utrzymywałyśmy ze sobą kontaktu - wyjaśniła blondynka.
- To chyba fajnie, że będziesz miała okazję się z nią zobaczyć. A jeszcze fajniej by było, jakbyś miała partnera, samemu niezbyt fajnie się tańczy.
- A skąd wiesz, że nie mam partnera? - rzuciła Cassy.
- A masz? - spytał zdziwiony, przerywając dotychczas wykonywaną czynność.
- Nie.. - powiedziała krótko. – Zagadam później z Rikerem.. Albo po prostu pójdę z Lucą i tyle. On i tak też jest zaproszony i raczej idzie sam, więc..
- Poważnie? Chcesz iść na wesele z kuzynem? – odparł z delikatną pogardą.
- Czemu nie? Wiesz, mogłabym spytać ciebie, ale są takie trzy rzeczy, które mnie powstrzymały – powiedziała wywołując u Rossa moment zastanowienia.
- Jakie? – spytał lekko rozbawiony.
- Po pierwsze, masz dziewczynę. Po drugie, moja mama bardzo cię nie lubi. Po trzecie.. od piętnastu minut smarujesz mi nogi.. Zaczęłam czuć się dziwnie już po trzech – odpowiedziała, próbując podnieść się do pozycji siedzącej.
- Ross, tak właściwie to czemu nie pływasz z chłopakami? – wtrąciła się Rydel.
- Podczas gdy oni sobie pływają, ja smaruję plecy dwóm ładnym dziewczynom. Wydaję mi się, że rozumiesz – powiedział dumnie.
- Dwie.. – powtórzyła przeciągle Cassy, spoglądając na chłopaka z uniesionymi brwiami, jako że była tam ich trójka.
- No ty i Kelly. Rydel to moja siostra, więc się nie liczy. Jakoś niespecjalnie satysfakcjonuje mnie smarowanie jej pleców.
- Jestem ładna. Dzięki Ross – zaśmiała się Kelly.
- Tak.. Dzięki Ross – zmrużyła oczy Rydel.
- Cass, chodź popływać – zaproponował chłopiec.
- Opalam się, może później.
- Oj chodź, coś ci powiem – nalegał blondyn, nachylając się i ściszonym głosem szepcąc do ucha przyjaciółki. Po chwili nastolatka uległa prośbom chłopaka i odeszła z nim kawałek dalej od przyjaciółek, by móc w spokoju porozmawiać z Rossem.
- Więc co mi chciałeś powiedzieć? – spytała, siadając na piasku.
- Co do tych trzech przeszkód.. Po pierwsze, skończyłem cię już smarować – zaczął, wyliczając na palcach. – Po drugie, choćbym miał ziemię poruszyć, twoja mama w końcu mnie polubi. I po trzecie uhh.. nie mam dziewczyny.. – zakończył ze spuszczoną głową.
- Co? Od kiedy? – zdziwiła się Cassidy. Jeszcze nie tak dawno słyszała jak to wspaniale im się układa, a teraz mieliby się rozstać?
- Od dzisiaj – odparł krótko.
- Ojej Ross, tak mi przykro – rzekła, starając się stłumić uśmiech. Rzecz jasna ta wiadomość nie sprawiła jej smutku, wręcz przeciwnie, można powiedzieć, że doprawdy ją ucieszyła. Jednakże nie zamierzała okazywać swojej radości Rossowi, będąc pewną, że dla niego wcale nie jest to łatwe przeżycie. – Jak to się stało? Wydawało mi się, że dobrze się razem dogadujecie.
- To prawda. Ale cóż, tak wyszło.
- Naprawdę jest mi przykro Ross, nie wiem co więcej mogę powiedzieć – powiedziała Cassidy, kładąc dłoń na ramieniu kolegi.
- Ah tak, widzę ten smutek na twojej twarzy – zaśmiał się, spoglądając na towarzyszkę, która wciąż zaparcie starała się ukryć uśmiech. Blondynka zarumieniła się delikatnie. – To była moja decyzja. Wiesz dobrze, że BARDZO cię lubię.
- Więc to przeze mnie?
- Tak, to wszystko twoja wina – zażartował, na co Cassidy wymierzyła mu delikatny cios w rękę. – Raczej przeze mnie i przez moją dobroduszność. Gdybym wtedy nie zatrzymał się tym samochodem, teraz zapewne oglądałbym się za każdą seksowną dziewczyną na plaży i zastanawiał, do której zagadać. Ale nie, zobaczyłem taką sierotę, siedzącą na ławce w samym środku nocy i musiałem się zatrzymać, bo przecież mam takie dobre serce – ciągnął w żartobliwym tonie.
- Ja cię o pomoc nie prosiłam. Poza tym, beze mnie twoje życie byłoby nudne – powiedziała, wytknąwszy język w stronę blondyna.
- Tak, masz rację. Życie aktora, grającego w zespole musi być nudne.
- Arogant! – burknęła siedemnastolatka.
- Ej, zerwałem dla ciebie z dziewczyną, bądź chociaż teraz miła.
- Zerwałeś dla mnie.. A czy ja ci coś proponowałam? Może mam ci za to dziękować, hm? – chłopiec zamilkł, nie wiedząc jak odpowiedzieć. – No dobra, miałeś rację.. Z zupełnie nieznanych mi przyczyn trochę mnie wiadomość o twoim zerwaniu ucieszyła.
- Ha, więcej Rossa dla ciebie – uśmiechnął się blondyn, szturchając dziewczynę.
- Nie przesadzajmy – zaśmiała się. – Ah, i skoro tak nalegasz, to bądź u mnie w sobotę o 9. Tylko się nie spóźnij.
- Że co proszę? Nalegam? – spojrzał na nastolatkę z uniesionymi brwiami.
- Nie chcesz, to nie – wzruszyła ramionami Cassy, po czym wstała i zaczęła iść w stronę dziewczyn.
- Koniecznie pod krawatem? – spytał, zatrzymując nastolatkę. Ta subtelnie się zaśmiała.
- Wystarczy koszula – odpowiedziała z uśmiechem.
- No problem – przytaknął. – A powiedz mi jeszcze, dlaczego ucieszyło cię moje zerwanie? – zapytał, ponownie zatrzymując dziewczynę.
- Słucham?
- No bo wiesz, z reguły przyjaciele są smutni w takich sytuacjach..
- Może po prostu.. nie przepadam za Jolene?
- Jasne, a tak na poważnie? – spytał, licząc na szczerą odpowiedź. Cassidy jednak nic nie odpowiedziała. – Czy chociaż raz nie możesz powiedzieć mi wprost? Ja od samego początku zawsze byłem z tobą szczery.. niekiedy aż za bardzo.. – spuścił głowę - ..ale mimo wszystko szczery. Doskonale wiesz, że mi się podobasz; znasz moje myśli.. nawet te krępujące.. I jakoś potrafię z tobą normalnie rozmawiać, a ty zawsze owijasz w bawełnę.. Więc jeszcze raz. Dlaczego cię to ucieszyło? – zapytał ponownie.
- Może mi na tobie zależy  – odparła po cichu po dłuższej chwili.
- Co takiego? Co powiedziałaś? – nadstawił ucho, symulując niedosłyszenie.
- Powiedziałam, że mi zależy.. – zawtórowała nieco głośniej.
- Hmm? Możesz troszkę głośniej? – nie dawał za wygraną osiemnastolatek.
- Zależy mi na tobie, jasne?! – uniosła się dziewczyna. – I doskonale wiem, że słyszałeś już za pierwszym razem.
- Tak, masz rację. Ale chciałem, żebyś to powiedziała na głos – uśmiechnął się zwycięsko Ross. – Ale jak ci zależy? Jak na przyjacielu? – drążył.
- Tak, Ross, jak na przyjacielu – rzuciła ironicznie, przewracając oczami. – Musisz mnie tak męczyć?
- No dobra, na dzisiaj już ci odpuszczę. Usłyszeć z twoich ust, że ci na mnie zależy, to już i tak wiele – zaśmiał się chłopiec.
- Nie przyzwyczajaj się – odparła z przekąsem, a następnie wróciła do przyjaciółek, by kontynuować opalanie.



_____________________________

Łapcie kolejny rozdział, mam nadzieję, że się Wam podobał :*

~DarkAngel <33
Template by Elmo