niedziela, 9 marca 2014

Rozdział 81: Lies.

- I co, jak było na kręglach? - zapytała Katie.
- Pozytywnie - uśmiechnął się Riker. - Dawno się nie widzieliśmy, więc musieliśmy trochę nadrobić - dodał na co blondynka przytaknęła. - Szkoda tylko, że był z nami Luca - zażartował.
- Wielka.. - skomentował Ross.
- Ale najważniejsze, że w ogóle spędziliście razem trochę czasu - uśmiechnęła się dorosła. - To miłe, że mimo rozstania wciąż się przyjaźnicie. To naprawdę rzadko się zdarza.
- I tu ma pani rację - zaśmiał się mężczyzna. - Jesteśmy ze sobą po prostu w pewnym sensie zżyci, trochę niczym rodzeństwo. A rozstanie.. to pewnie głównie kwestia wieku, hm? - skierował do Cassidy.
- Czy ja wiem.. Między moimi rodzicami było 8 lat różnicy. Tak więc niee, to raczej nie to. To coś innego - odparła nastolatka.
- Tak, masz rację, coś innego - przytaknął dorosły. - Co nic nie mówisz, Ross? - zwrócił nagle do brata.
- Co to miało być? Czy ty mi coś sugerujesz? - spytał niepewnie Ross.
- Nieeee, skądże znowu - uśmiechnął się dwudziestoparolatek. - Co mógłbym ci sugerować?
- No nie wiem.. Że to moja wina?
- Ty to powiedziałeś, to są twoje słowa - powiedział Riker.
- Ja już wychodzę - rzucił Ross. Wstał z kanapy a następnie skierował się na przedpokój po buty.
- Oj poczekaj - wstał za nim Riker. - Przepraszam.
- Cześć, Cassy. Do widzenia - powiedział, nie zważając na słowa brata, po czym wyszedł.
- Ja już też powinienem się zbierać - stwierdził niezadowolony blondyn. Było mu trochę głupio, że tak nieciekawie wyszło z Rossem. Nie chciał mu sprawić przykrości, a jedynie trochę podokuczać. Prawdę mówiąc nie spodziewał się takiej reakcji ze strony siedemnastolatka.
- Nie zostaniesz na kolacji? - spytała Katie.
- Bardzo bym chciał, ale muszę porozmawiać z bratem. W takim razie może następnym razem - uśmiechnął się, wkładając trampki.
- Obiecujesz? - zaśmiała się Cassy.
- No pewnie, że tak. Nie mógłbym przegapić takiej okazji. Zatem do zobaczenia, pa Cass - uścisnął nastolatkę na pożegnanie i opuścił pomieszczenie.
- Ten Riker to naprawdę bardzo fajny i miły chłopak - odparła dorosła.
- Nom - rzuciła Cassidy, zbierając brudne szklanki ze stolika.
- Sam przyszedł ze mną porozmawiać, grzeczny, kulturalny.. A ten Ross siedział jakiś naburmuszony i się wcale nie odzywał - ciągnęła.
- Miał powody. Poza tym co miał mówić? Bał się cokolwiek powiedzieć, żeby się tobie nie narazić. I tak na marginesie.. Jak mogłaś? - spytała z wyrzutem. - Nie wiem co ty mu powiedziałaś, ale przesadziłaś, mamo. Czemu jesteś do niego taka uprzedzona?
- Posłuchaj mnie, Cassidy.. Ja nie będę z tobą na ten temat dyskutowała. Ten chłopiec po prostu mi się nie podoba. Nie dziwię się, że z nim zerwałaś, ale dziwię się, że po tym co zrobił wciąż dajesz mu się tak ogłupić. Szczerze, to ostatnio zastanawiałam się, że może trochę przesadzam, ale teraz, gdy znam już  prawdę, nie zamierzam udawać, że wszystko jest w porządku. Umarłabym, gdyby coś ci się stało i nie pozwolę, by ktokolwiek cię skrzywdził. Jemu już niedużo brakowało, więc wolę dmuchać na zimne, niż później żałować, że nie zareagowałam w porę. Nie lubię go, jest dla mnie myślącym tylko o jednym, zapatrzonym w siebie palantem. I w dodatku kto to widział, żeby w tak młodym wieku upijać się do granic możliwości.. Toleruję go tylko ze względu na ciebie oraz jego rodzinę. TOLERUJĘ, nie akceptuję, zapamiętaj to - przemówiła dorosła ze stanowczością w głosie. - Na tym kończy się nasza dyskusja na temat Ross'a. Jeśli nie chcesz tylko pogarszać całej tej sytuacji, lepiej nic nie komentuj.
- Dobrze, mamo - odparła Cass, powstrzymując się od płaczu, po czym wyszła do swego pokoiku.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*Nieco wcześniej u Ellingtona*

Gdy Ratliff wraz z Kelly skończyli pakowanie jej rzeczy do walizek, ubrali się i wspólnie pojechali do mieszkanie bruneta, aby zapytać przyjaciół czy zgodzą się przenocować dziewczynę przez kilka dni, dopóki ta nie znajdzie sobie żadnego lokum. Był pewien, że Lynchowie bez problemu się zgodzą, aczkolwiek nie wypadało bez żadnego uprzedzenia sprowadzać kogoś do domu. Gdy zaszli na miejsce ku jego zdziwieniu nikogo nie zastali. Rocky i Riker byli w kręgielni, Ross był na planie, a Rydel.. właściwie nie wiadomo. Wyszła rano, aby odwieźć Emily do szkoły i do tej pory nie wróciła. "Pewnie poszła na zakupy" pomyślał dwudziestolatek, po czym ruszył do kuchni, by przygotować dla siebie i towarzyszki herbatę. Następnie usiedli razem na kanapie w salonie i włączyli telewizor, jednak zdecydowanie bardziej przejęci byli dyskutowaniem ze sobą, niżeli oglądaniem telewizji. Niedługo później, około piętnastej do domu wróciła "zagubiona" Rydel, a wraz z nią Emi, co wprawiło bruneta w niemałe osłupienie. W pierwszej chwili zaniemówił. Ostatnim czego mu było potrzeba, było spotkanie jego byłej dziewczyny z obecną. Bardzo chciał tego uniknąć nie tylko ze względu na sam fakt, ale również ze względu na obydwie dziewczyny. Emily, ponieważ mogłaby nie być zadowolona, widząc jak jej chłopak w najlepsze śmieje się z byłą dziewczyną; Kelly, ponieważ zdawał sobie sprawę, że byłoby to dla niej potwornie trudne, zwłaszcza po tym, co wydarzyło się między nimi ostatnio. Rydel, zauważywszy brunetkę na kanapie, od razu zmienił się wyraz twarzy, gdyż wiedziała, że nic dobrego z tego nie wyjdzie. Znała obydwie dziewczyny i mogła stwierdzić, że raczej się ze sobą nie dogadają, ze względu na Ellingtona oczywiście. W tym wypadku blondynka nie mogła zrobić nic innego jak tylko czekać i obserwować co się wydarzy. Gdyby tylko chłopak dał jej wcześniej znać chociażby SMS-em, że zamierza przyjść ze swoją ex, nie przyprowadzałaby wówczas w to samo miejsce szesnastolatki. 

- Heeeeej - przywitał się niepewnie Ellington.
- Umm cześć - odparła Emily, spoglądając "badawczo" na towarzyszkę chłopaka.
- Ee.. To jest moja przyjaciółka, Kelly. Ta, o której ci ostatnio wspominałem - wyjaśnił, wskazując na dziewczynę.
- Ahh taak, hej. Jestem Emily, dziewczyna Ella - uśmiechnęła się, wyciągając dłoń w stronę nowo poznanej.
- Oh.. Kelly, jego.. - dwudziestolatka zawahała się, spoglądając na chłopaka. - ..przyjaciółka. Miło cię poznać. Chyba będę się już zbierała - skierowała do Ratliffa.
- Niee, no przecież miałaś.. - przerwał, zważywszy na Emily. - Poczekajcie chwilę - odezwał się do brunetek. - Delly, pozwól na słówko - dodał, odciągając przyjaciółkę na bok.
- No, no.. Gratuluję, kochany - zaśmiała się dziewczyna.
- Oj przestań, skąd miałem wiedzieć, że przyjdziesz tutaj z Em? - rzucił niezadowolony.
- A skąd ja miałam wiedzieć, że przyprowadzisz Kelly? W ogóle co ona tutaj robi?
- Jest pewna sprawa. Kelly do jutra musi wyprowadzić się z mieszkania, w którym obecnie przebywała i pomyślałem, że mogłaby tutaj pobyć, dopóki nie znajdzie czegoś na zastępstwo - wyjaśnił.
- Dla mnie nie ma problemu, w końcu jakaś dziewczyna w domu - ucieszyła się Rydel. - Ale jak to wyjaśnisz Emi?
- Powiem prawdę - uśmiechnął się dwudziestolatek.


*10 minut później*
- ..i wtedy woda zalała całe mieszkanie, a biedna Kelly została chwilowo bez dachu nad głową, więc uznałem, że może pomieszkać u nas, dopóki nie znajdzie czegoś na zastępstwo - wyjaśnił swojej dziewczynie Ratliff. Co prawda minął się nieco z prawdą, ale najwyraźniej brunetka uwierzyła w każde jego słowo. Kelly natomiast nie była zachwycona z kłamstwa chłopaka, jednak postanowiła się nie odzywać.
- Aha, straszne - powiedziała nie do końca przyjemnym tonem brunetka. - Ell wspominał, że już długo się znacie. Jak do tego doszło? - spytała z uśmiechem, siadając koło nowej znajomej.
- Poznaliśmy się w szkole i tak jakoś się.. zaprzyjaźniliśmy - wyjaśniła pokrótce starsza. - Przepraszam na moment, muszę do toalety - dodała, podnosząc się z sofy.
- Zaprowadzę cię - odparł Ratliff. - Ee.. To znaczy, Rydel cię zaprowadzi - poprawił, spoglądając na Emily.
- No dobra, co jest grane, Ellington? - spytała nastolatka, gdy tylko starsze dziewczyny udały się na górę.
- Ale co masz na myśli? Przecież powiedziałem, że w mieszkaniu Kelly była awaria. Ona nie jest stąd, przyjechała tylko na praktyki, więc nikogo tutaj nie zna i nie ma się gdzie podziać.
- Czyli, że w XXI w. nie ma żadnych hoteli, moteli, kawalerek ani nic takiego, tak? - rzuciła ironicznie brunetka.
- Emily, ale o co ci chodzi?
- O nic, po prostu nie widziałeś się z nią tyle czasu, nigdy nic mi o niej nie wspominałeś, a teraz nagle pojawia się, a ty od razu ją zapraszasz do domu? - mówiła lekko naburmuszona.
- Chcę jej tylko pomóc, jak przyjaciel. Poza tym.. jestem jej coś winien - powiedział na spokojnie dwudziestolatek.
- Dlaczego? Nie mówisz mi o wszystkim, Ellington - stwierdziła.
- Po prostu.. Porozmawiamy o tym kiedy indziej - urwał, widząc iż dziewczyny właśnie schodzą po schodach. - Bądź dla niej miła, proszę cię.
- Przecież ja zawsze dla wszystkich jestem miła - odparła siedemnastolatka.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

*U Rocky'ego *

Chłopak zważywszy na to, iż jego dwóch kumpli w najlepsze gra sobie z Cassidy w kręgle, postanowił skorzystać z okazji i wraz ze swoją towarzyszką ulotnić się z klubu. Trzeba przyznać, że ku zdziwieniu bruneta, okazała się być ona naprawdę ciekawa nie tylko pod względem wyglądu, ale również charakteru. Była wyluzowana, zabawna, a co najlepsze lubiła sport. Mimo tego była jednocześnie dziewczęca i to dodawało wszystkiemu jeszcze większego uroku. Nie trudno się zatem domyśleć, że Lexie zauroczyła niezależnego dotąd dziewiętnastolatka. Szli wzdłuż jednej z ulic Miami, tocząc rozmowę na temat muzyki, gdy rozległ się dźwięk telefonu Rocky'ego. Nastolatek przeprosił partnerkę, po czym odebrał. Po kilku minutach rozłączył połączenie i kontynuował randkę
.
- Sorki, moja siostrzyczka zawsze wybiera najmniej odpowiedni moment, żeby powiedzieć jak bardzo za mną tęskni - zaśmiał się brunet.
- Ahh te młodsze rodzeństwo - uśmiechnęła się dziewczyna.
- Rydel jest o rok starsza - sprostował rozbawiony Rocky.
- Ah tak? To urocze, że dzwoni, aby powiedzieć, że się stęskniła. Mam sześcioletniego brata, prawdziwy potwór. Tyle, że on raczej nigdy nie powiedział mi, że za mną tęskni. Musicie być naprawdę zżyci ze sobą.
- Taa.. Tak naprawdę dzwoniła tylko po to, żeby ochrzanić mnie za niezmycie naczyń - zaśmiał się dziewiętnastolatek. - Ale nie mogę zaprzeczyć, jesteśmy ze sobą bardzo zżyci.
- Z chęcią bym ją poznała. Mam nadzieję, że kiedyś mi ją przedstawisz. Ee.. Oczywiście jeśli tylko w ogóle będziesz chciał się jeszcze ze mną spotkać - odparła Lexie, zatrzymując się przed wejściem do jej mieszkania.
- To chyba raczej ja się powinienem obawiać czy ty będziesz chciała się jeszcze spotkać.
- Oczywiście, że tak! Jesteś uroczy - skomplementowała dziewczyna.
- Ahh.. Jak mnie bliżej poznasz, to zmienisz zdanie - powiedział pewnie Rocky.
- Chcesz mnie przestraszyć? - zaśmiała się blondynka, wyciągając z torebki klucze.
- A przestraszyłem?
- Wręcz przeciwnie. Lubię wyzwania - uśmiechnęła się zadziornie, cmoknęła chłopaka w polik, a następnie weszła do domu.


_________________________

~ DarkAngel <3
Template by Elmo