środa, 23 lipca 2014

Rozdział 84: Beach.


Przyjaciele wciąż przebywali na plaży. Męskie grono wygłupiało się w wodzie, dziewczyny natomiast dalej leżały na kocach, opalając się i dyskutując. Prawdę mówiąc rozmawiała głównie Rydel, ponieważ Kelly, jak i również Cassidy, nie potrafiły się do siebie odezwać. Młodsza była raczej negatywnie nastawiona do brunetki ze względu na Emily, starsza natomiast nie chciała powtórki z poprzedniego dnia, zatem postanowiła się nie udzielać. Dopiero po pewnym czasie udało im się przełamać niechęć.

- Rydel, mógłbym prosić na słówko? - zapytał Luca, podchodząc do blondynki. Dwudziestolatka bez problemu się zgodziła, po czym wstała i odeszła z chłopakiem.
- Miło, że się poznałyśmy. Sporo o tobie słyszałam - odezwała się Kelly, chcąc przerwać niezręczną ciszę, panującą przez ostatnie kilka minut.
- Ah tak? - zdziwiła się blondynka.
- Ross to prawdziwa papla – zaśmiała się starsza.
- Mówił ci o mnie? – spytała z delikatnym uśmiechem Cassidy, na co druga przytaknęła. – A co takiego? – dopytywała szesnastolatka.
- Aaa różne takie – odpowiedziała rozbawiona Kelly. – Naprawdę musi cię bardzo lubić.
- Umm a ty za to jesteś przyjaciółką Ratliffa, tak? Też co nieco o tobie słyszałam –zmieniła temat blondynka.
- Domyślam się, że nie były to zbyt przyjemne rzeczy – powiedziała smętnie brunetka. Cass wzruszyła ramionami.  – Nie orientuję się, co dokładnie słyszałaś od swojej przyjaciółki, ale zapewniam cię, że to wszystko nieprawda.
- Nie wiem, co o tym myśleć, ale chyba jednak wolę trzymać stronę przyjaciółki – odezwała się blondynka.
- Byłam z Ellingtonem jeszcze zanim powstał ten ich zespół.. – zaczęła mówić brunetka po kilkuminutowym bezgłosie - ..rozstaliśmy się, gdy wyjeżdżał do Miami, bo uznaliśmy, że związek na odległość by nie miał sensu. Jakiś czas temu przyjechałam tutaj na staż i nawet nie spodziewałam się, że go spotkam, w ogóle nie utrzymywaliśmy ze sobą kontaktu, a gdy już przypadkiem na siebie wpadliśmy, nawet nie podejrzewałam, że on kogoś ma. Czy mi na nim zależy? Tak, oczywiście, że tak.. Ale uwierz..
- Wydaje mi się, że to nie jest raczej moja sprawa, tylko twoja i Emily. Po co mi się z tego tłumaczysz? – wtrąciła się Cass.
- Bo nie chcę, żeby teraz wyszło, że jestem jakąś zdzirą, kradnącą facetów. Chcę tylko, żebyś i ty, i twoja przyjaciółka uwierzyły, że naprawdę nie zamierzam rozbijać ich związku. Tak jak mówiłam, zależy mi na Ellingtonie, ale jestem szczęśliwa, że ma on kogoś, z kim jest szczęśliwy. Przecież nie mogę wymagać od niego, żeby przez taki czas był samotny i unikał dziewczyn. Naprawdę.. – ciągnęła z przejęciem.  Cassidy zamilkła w zastanowieniu.
- Może.. na chwilę obecną zapomnijmy o tym wszystkim - zaproponowała. - Obydwie przyszłyśmy się tutaj odprężyć, a póki co tylko się nakręcamy.
- Masz rację - uśmiechnęła się Kelly, a niedługo później dziewczyny, wówczas już z Rydel, ponownie wszczęły rozmowę. 


Tym razem jednak na bardziej pozytywne tematy, zupełnie niedotyczące żadnego z chłopców. Oczywiście nie mogło się obejść bez dopytywania się, co takiego od dwudziestolatki chciał Luca. Jak się okazało, Włoch postanowił zaprosić blondynkę na wesele jako osobę towarzyszącą. Dziewczyna, rzecz jasna, zgodziła się bez dłuższego zastanowienia. Bardzo polubiła Lucę już od ich pierwszego spotkania. Początkowo wiązała jakieś większe nadzieje z chłopakiem, po tym, jak na samym początku ich znajomości zaprosił ją na spacer, jednak później okazało się, że była to tylko jednorazowa sytuacja. Nic więc dziwnego, że Rydel ucieszyła się z propozycji kolegi. "A może jednak coś z tego wypali" zastanawiała się.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Kilka godzin później, dochodziła wówczas dziewiętnasta, młodzież zdecydowała się pozbierać swoje rzeczy i wrócić do domu. Co prawda mogliby jeszcze trochę posiedzieć, aczkolwiek każdy z nich był już na tyle zmęczony, że nie miał ochoty na dalsze przebywanie na plaży. Tak zatem Lynchowie wraz z Ratliffem i Voosen (nazwisko Kelly) zapakowali się w drogę powrotną do auta, a Cass z Lucą spacerkiem zmierzyli w stronę hotelu. Na miejsce zaszli niedługo przed ósmą. Luca tradycyjnie wrócił do swojego pokoju, a blondynka do swojego. Tam już  wyczekiwała na nią Emily z milionem pytań.

- No w końcu! - rzuciła z wytchnieniem. - Jak było?
- Bardzo fajnie - odpowiedziała. - A Ross zerwał z Jolene - dodała z uśmiechem, ściągając koszulkę.
- Widzę, że bardzo ci z tego powodu przykro - zaśmiała się Emi, podpierając ręką o oparcie sofy.
- Ależ oczywiście, że tak. Przecież Jolene to moja przyjaciółka - powiedziała sarkastycznie, sięgając z półki piżamę. Brunetka przekręciła oczami.
- A jak tam Ellington? Czy ta dziewucha ciągle się przy nim kręciła? - zapytała z przymrużonymi oczami.
- Ee.. Nie - odpowiedziała krótko Cass. - Prawie cały czas była ze mną i Rydel - dopowiedziała.
- I co o niej sądzisz? Widać, że jest wredna.
- Umm.. No wiesz.. Dla mnie była bardzo miła i nic do niej nie mam - odparła blondynka.
- Miła? Jak możesz tak mówić? Ona chce mi zabrać faceta - oburzyła się Emily.
- Mówię tylko jak było. Nawet nie widziałam, żeby go podrywała. Jak dla mnie to zwykli przyjaciele - skomentowała Cassidy, stając w progu drzwi od łazienki.
- No pewnie, teraz mi jeszcze przyjaciółkę zabiera - burknęła Em, składając ręce na piersi.
- Nikt ci nikogo nie zabiera. Jesteś za bardzo przewrażliwiona - rzuciła druga, podchodząc do przyjaciółki. Ta tylko po cichu westchnęła. - A chcesz usłyszeć coś na poprawę humoru? - spytała z szerokim uśmiechem, siadając na podparciu.
- Dawaj - odparła krótko brunetka.
- No więc zgadnij kto idzie ze mną na wesele - zaczęła podekscytowana. Emily skierowała na nią wzrok. - Rooooss - dokończyła zadowolona.
- Aż tak bardzo mnie to nie zdziwiło - ciemnowłosa wytknęła drugiej język. - Ale cieszę się. A co na to twoja mama? Bez problemu się zgodziła? - zdziwiła się.
- Moja mama o tym nie wie.. - odpowiedziała, drapiąc się po głowie. - Poza tym na zaproszeniu wyraźnie jest napisane "Z OSOBĄ TOWARZYSZĄCĄ", więc nic jej do tego kogo zabieram - uśmiechnęła się niepewnie.
- Wiesz, że to z nią łatwo nie przejdzie?
- Wiem - speszyła się Cassidy, po czym markotnie opadła na kolana towarzyszki. - I co ja mam zrobić?
- Może po prostu nic jej nie mów i postaw ją przed faktem dokonanym - uśmiechnęła się brunetka. - No przecież chyba nie każe mu wyjść z wesela, prawa? - zerknęła na Cass, jednak ta nic nie odpowiedziała. - Prawda? - zawtórowała.
- Ehh a kto ją tam wie. W życiu nie widziałam, aby ona aż tak bardzo kogoś nie lubiła. Z reguły pozytywnie była nastawiona do moich przyjaciół.
- No przecież wiem. Nie rozumiem, jakim trzeba być człowiekiem, żeby aż tak zrazić do siebie twoją mamę - pokręciła głową.
- Trzeba być Rossem - westchnęła Cassidy. - Ale za to go jeszcze bardziej lubię - zaśmiała się. - W ogóle jejuu.. Czy ty widzisz co się dzieje?
- Co masz na myśli? - zapytała zdziwiona Emily.
- Ja kto co. Tylko spójrz. Jeszcze rok temu o tej porze siedziałyśmy w naszym nudnym kraju, rozmarzając jak to fajnie byłoby chodzić z jakimś super przystojnym hollywoodzkim ciachem, a teraz? Żyjemy jak w jakimś fanficu! Bo niby ile dziewczyn ma taką szansę? Ile dziewczyn ma szansę przyjaźnić się z kimś sławnym? To jest takie nierealne. Nigdy wcześniej o tym jakoś nie myślałam.. Przecież on i Ratliff mogliby mieć każdą, a polecieli na takie nas, które nawet nie miały pojęcia, kim oni są - mówiła, wpatrując się zamyślonym wzrokiem w sufit.
- Może to właśnie im się spodobało - skomentowała Emily. - Bo wiesz, fakt faktem, że taka fanka na pewno szaleńczo ich kocha i chciałaby dla nich jak najlepiej, ale bądźmy szczerzy.. Większość z nich leci na wygląd. Co prawda mnie na samym początku wygląd Ratliffa urzekł, ale dopiero w jego charakterze się zakochałam - zaśmiała się.
- Pewnie masz rację.. - przytaknęła. - A mnie o dziwo wygląd Rossa nie omamił. Wręcz przeciwnie, byłam jeszcze bardziej pewna, że to jakiś gwałciciel psychopata - zaśmiała się dziewczyna. - Ahh cóż to były za czasy - westchnęła, chwytając dłoń przyjaciółki.
- Najlepsze lato naszego życia.. Idę zadzwonić do Ella. Ostatnio chyba trochę przesadzałam - stwierdziła Emily, po czym podniosła się z kanapy i skierowała do pokoiku, w którym leżał jej telefon.
- To będzie jeszcze lepsze! - krzyknęła za nią uśmiechnięta blondynka, po czym poszła do łazienki.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


*Następny dzień - piątek, dom R5*

Tego dnia Rocky od południa szykował się na spotkanie z Lexie. Umówili się w wesołym miasteczku. Każdy z rodzeństwa, włącznie z Ratliffem, starał się go namówić, aby przyprowadził swoją nową koleżankę do domu, ten jednak stanowczo odmówił. Obawiał się różnych głupich komentarzy ze strony przyjaciół, co u nich było naturalny zachowaniem.
Riker z Ellingtonem natomiast, pojechali do supermarketu na zakupy, gdyż w lodówce powoli zaczynało świecić pustkami. Rydel nieco wcześniej zrobiła im dokładną listę potrzebnych produktów, będąc pewnym, że chłopcy jak to chłopcy, bez instrukcji sobie nie poradzą. Nakupowaliby jakichś niepotrzebnych pierdoł tak jak zwykle i tyle wyszłoby z ich shoppingu.
Ross z kolei brał właśnie prysznic, ponieważ za moment wybierał się na spacer z Cassidy. Dziewczyna tymczasem czekała u niego w pokoju.


- Cassy! - krzyknął z korytarza Ross, wychylając delikatnie głowę przez drzwi od łazienki. - Możesz mi sięgnąć jakąś bluzkę z półki?!
- Spoko! – odkrzyknęła dziewczyna, otwierając szafę z ciuchami chłopaka. Następnie zaczęła przeglądać jego koszulki. Przy okazji natrafiła na coś, czego nie do końca spodziewała się tam znaleźć. W tym momencie do pokoju wszedł blondyn w samych spodniach, wycierając włosy ręcznikiem.
- I co, wybrałaś jakąś? - zapytał.
- Umm.. tak, załóż tę - odparła, rzuciwszy koledze ciuch.
- Dzięki.
- Ross.. - zaczęła Cassidy.
- Tak? - spytał.
- Ciekawe rzeczy masz w półce - odpowiedziała.
- Jakie? - w tym momencie blondynka wzięła do ręki paczkę prezerwatyw i z uniesionymi brwiami, lekko rozbawiona spojrzała na kumpla. Ten łagodnie się zmieszał, a na jego twarzy pojawił się delikatny, wstydliwy uśmieszek.
- No wiesz.. nigdy nie wiem, na co będziesz miała ochotę, będąc u mnie - powiedział po chwili.
- Ha.. ha.. zabawne - zaśmiała się Cass.
- Prawdziwe - mrugnął do niej. - Niee, a tak na serio, to.. to nie wiem jak mam ci odpowiedzieć. Po prostu tam są.. już jakiś czas.. A co, chcesz mi pomóc się ich pozbyć? - zapytał, dwukrotnie unosząc brwi.
- No pewnie, że tak. O niczym innym nie marzę - odparła Cassy, przewracając oczami. Ross zaśmiał się, a następnie założył bluzkę.
- Dobra, możemy już wychodzić - powiedział, ruszając do drzwi.
- Umm.. przed chwilą mi coś proponowałeś.. Tak tylko mówię.. - westchnęła zawiedzionym głosem nastolatka, dalej stojąc przy szafie. Chłopiec odwrócił się i spojrzał na nią zdziwionym wzrokiem. - Oh żartuję, głupku.. chodźmy - uśmiechnęła się do niego, po czym również zmierzyła do wyjścia z pokoju, obejmując partnera jedną ręką w pasie.
- Uhm.. A może jednak chcesz, żebym wziął te gumki? Tak na wszelki wypadek - rzucił osiemnastolatek, ze zdziwieniem obserwując poczynania przyjaciółki.
- Oj Ross.. - zaśmiała się, obejmując chłopaka.
- No co, leżą tam już tak długo, że jeszcze trochę i stracą ważność.. Korzystaj póki masz okazję. Czy gumki mają w ogóle termin ważności?
- Uhm nie wiem, nie znam się na prezerwatywach...
- Lubię cię taką - uśmiechnął się, objąwszy partnerkę jedną ręką za ramię.
- Czyli jaką?
- Taką.. w stu procentach wyluzowaną - Cassidy zachichotała.
- Zdarza się..
- Zwykle za takie podteksty jesteś na mnie zła.
- A chcesz żebym była?
- To groźba czy propozycja? - uniósł dwukrotnie brwi. - Żarcik - uśmiechnął się słodko, widząc mnie dziewczyny. - Nie, nie chcę żebyś była zła.
- Więc się ciesz - zaśmiała się, a następnie przytuliła towarzysza. Jako, że byli już dworze, Lynch wziął ją na ręce i zaczął iść w stronę plaży.
- Ja też cię takiego lubię - uśmiechnęła się.
- Czyli jakiego?
- Takiego.. zwykłego, prawdziwego. No i przed wszystkim takiego.. mojego - zaśmiała się dziewczyna.
- Mm.. twojego.. - ucieszył się Ross. - Dzięki - w tym momencie chłopiec odstawił niebieskooką i odwrócił się do niej tyłem, lekko nachylając. - Wskakuj.
- Żartujesz, prawda?
- Niee, dlaczego miałbym? No chodź.


W końcu Cassidy zgodziła się i zgodnie z propozycją kolegi, wskoczyła na jego plecy, a ponieważ byli już na plaży, chłopak zaczął iść w stronę wody. Nie zważając na prośby siedemnastolatki, aby tego nie robił, ciągle szedł dalej, aż wreszcie znalazł się po kolana w wodzie.


- Niee.. Proszę..
- Dlaczego?
- Przewrócisz się i będę cała mokra - zmartwiła się dziewczyna.
- Cassy, spokojnie.. Nie przewrócę - powiedział pewnie, uspakajając dziewczynę i odszedł kawałek dalej. W tej chwili nadeszła dosyć spora fala, która wytrąciła go z równowagi i chłopiec momentalnie poleciał do tyłu. - Albo i przewrócę, heh - uśmiechnął się słodko. Nastolatka podniosła się i powolnym krokiem zaczęła iść w stronę Lyncha. Ten z kolei powoli cofał się na coraz głębszą wodę. Zatrzymał się dopiero, gdy ciecz sięgała nieco poniżej jego pasa.
- I co teraz? - zaśmiał się, zasłaniając rękoma. 


Blondynka nie odpowiedziała, tylko ustała blisko niego, położyła ręce na jego pasie i zaczęła zbliżać swoje usta do jego. Ross z uśmiechem na twarzy zamknął oczy i wystawił do przodu wargi. Nastolatka korzystając z okazji, pchnęła chłopaka delikatnie do tyłu, a ten tracąc równowagę pod wpływem fal, ponownie zanurzył się w wodzie. Jego wyraz twarzy momentalnie zmienił się na niezadowolony. 

- No niee! Nie, nie, nie, po prostu nie! Wiedziałem, że to zrobisz! - krzyknął, uderzając rękoma w wodę niczym małe dziecko. - Ja się tak nie bawię! - dodał, składając ręce na piersi. Cassidy stała z politowaniem i rozbawieniem wpatrując się w naburmuszonego chłopaka.
- Oj weź już wstań, bo te fale cię zaraz utopią.
- Nie - odparł krótko chłopak.
- Ty się lepiej ciesz, że nie miałam przy sobie telefonu, bo wtedy bym gorzej z tobą postąpiła - zaśmiała się Cass.
- Cholera! - Ross momentalnie wstał z miejsca i z przestraszoną miną sięgnął do kieszeni spodni, a następnie w pośpiechu wyciągnął z niej komórkę. - No nieeee! Znowu to samo! - zmartwił się, starając uruchomić komórkę. - Zniszczyłem trzy telefony w niespełna rok. Rydel mnie zabije - załamał się Ross. - Ehh trudno..
- Trzy? Jakim cudem? - zdziwiła się młodsza.
- Jeden przypadkiem utopiłem.. zaraz po tym jak cię poznałem, drugim rzuciłem o ścianę.. po naszej rozmowie telefonicznej, a trzeci.. No sama widzisz co się z nim stało - podrapał się po głowie, pokazując dziewczynie urządzenie.
- Jeju, dzieci to ja bym ci pod opiekę nie powierzyła.
- Ejj chwila.. To wszystko twoja wina! - stwierdził po chwili Ross. - Każda śmierć moich telefonów wiąże się jakoś z tobą.
- To nie moja wina. Jak można rzucić telefonem o ścianę?
- Noo.. akurat tylko jego miałem pod ręką - tłumaczył się Ross.
 - A jeśli kiedyś się pokłócimy, a ty będziesz miał pod ręką tylko dziecko lub pieska? - zapanowała chwilowa niezręczna cisza.
- Jeśli kilkuletnie dziecko to pół biedy, bo i tak pewnie nie dorzucę do ściany... A jeśli piesek... – urwał.
- Współczuję wszystkim małym istotom, którym przyjedzie kiedyś z tobą mieszkać - westchnęła blondynka.
- Ale wiesz, że ja tylko żartowałem? - spytał dla pewności Ross.
- Taaak, oczywiście - odparła ironicznie Cass.
- Ale ja mówię poważnie.
- Mhmm - droczyła się nastolatka, wychodząc z wody.
- Serio... Cassy no weź... Ejj no naprawdę! - przekonywał, biegnąc za koleżanką.


__________________________
~ DarkAngel <3
Template by Elmo