- I co, Rocky? Gotowy na randkę? - spytał Riker, stając w futrynie
drzwi od pokoju brata. Leżał on na łóżku, grzebiąc coś w telefonie i wcale nie
wyglądał jakby gdzieś mu się . Za pół godziny miał być w kręgielni, w której
umówił się - a właściwie to Riker umówił go - na siedemnastą z nieznajomą.
- Nope - odpowiedział młodszy, wciąż nie odrywając wzroku od ekranu komórki.
- A powinieneś. Za parę minut będzie Luca i wychodzimy - powiedział blondyn.
- W takim razie tak, jestem gotowy - odparł Rocky, wstając z łóżka i kierując w stronę drzwi.
- Nie zamierzasz się przebrać? - zdziwił się drugi.
- Po co?
- Idziesz na randkę. To samo przez się wymaga nieco elegancji - rzucił Riker.
- Nie w moim świecie, może psiknę się perfumami. Idę jedynie na kręgle z zupełnie obcą mi wariatką.. lub wariatem.. - potrząsnął ciałem - której nigdy więcej na oczy nie zobaczę.
- A może dziś będziesz miał szczęście? Może ta laska okaże się być serio fajna i coś z tego wyjdzie - mówił przekonująco blondyn.
- Chrzanić to. Jestem Rocky i nie dam się uwiązać na smyczy. Moja dziewczyna nie może chcieć mnie ograniczać, a w tych czasach takie dziewczyny można na palcach policzyć. Zresztą o czym my gadamy? Jestem jeszcze młody, potrzebuję się wyszaleć a nie zabawiać w związki - mówił z przekonaniem. Był on typem chłopaka niedostępnego. Niby z jednej strony był z niego flirciarz, z drugiej zawsze irytowały go te wszystkie słodziutkie pary miziające się na każdym kroku.
- Głupiutki jesteś, Rocky - podsumował starszy. Wkrótce dotarł do nich Luca i w trójkę udali się na umówione miejsce. Znaleźli się tam kilka minut przed czasem, zatem podeszli do barku i zamówili dla siebie trzy szklanki coli.
- Nie przyszła. A to pech, spadamy - powiedział znudzony czekaniem Rocky, spoglądając na zegarek. Było zaledwie pięć minut po siedemnastej.
- Siadaj - zatrzymał go Luca. - W sumie, to jest tutaj kilka samotnych pań. Może któraś z nich to ona? - zasugerował.
- Czyli, że mam teraz podchodzić do każdej po kolei i pytać czy to ona jest kitty94? - rzucił ironicznie Rocky.
- Ciekawe co oznacza to 94 - zamyślił się Riker.
- Pewnie rocznik - powiedział Rocky.
- Albo waga - zaśmiał się Riker, szturchając kumpla.
- Może wzrost - odparł przez śmiech Włoch.
- Albo rozmiar stanika - kontynuował blondyn.
- Uu! Ja wiem! - podniósł się Luca. - To na pewno wiek. Spójrz, tam nawet siedzi taka co wygląda na te lata - powiedział roześmiany.
- Noo brawoo Rocky, leć do niej zagadać. Przynajmniej w jej wieku nie zauważy twojego stroju - śmiał się najstarszy. - Kitty.. Zapalona kociara.
- Ha, ha.. śmieszne - mruknął dziewiętnastolatek. - Wychodzę.
- No nie noo, czekaj - zatrzymał go brat. - Zobacz, tam jest jakaś dziewczyna i wyraźnie na kogoś czeka - powiedział, wskazując na blondynkę siedzącą na stołku przy barze. Sączyła ona przez słomkę jakiś napój i wciąż rozglądała się dookoła, więc oczywistym było, że kogoś wyczekuje.
- Hmm.. Niee - machnął ręką Rocky. - Jest zbyt ładna i normalnie wygląda.. To na pewno nie ona. To już raczej ta co stoi za nią.
- To kartonowy Shrek - rzucił Luca.
- No właśnie wiem..
- Oj skończ i idź się jej spytaj. A jeśli to nie ona, powiedz jakiś tekst na podryw i ją zagadaj, fajna jest - odparł Riker, pchający brata do przodu. Ten niechętnie wziął się w garść i podszedł do samotnej dziewczyny. Ustał naprzeciw niej i przez moment stał, nie wypowiadając nawet jednego słowa, co wprawiło blondynkę w małe skrępowanie.
- Jakiś tekst na podryw - rzucił od czapy Rocky, cytując dokładnie słowa brata.
- Słucham? - zdziwiła się dziewczyna.
- Ee.. Czy to prawda, że.. To znaczy czy jesteś.. ee.. Ja też lubię pić przez słomki - powiedział na jednym wdechu, po czym wyrwał dziewczynie z rąk szklankę i zaczął pić znajdujący się w nim trunek.
(- Co on wyrabia? - spytał kolegę Luca, oglądając całe przedstawienie.
- Nie mam pojęcia - odpowiedział starszy. - Stresuje się.)
- No świetnie.. Kolejny świr - westchnęła do siebie speszona blondynka. - Umm.. Świetnie, że zamoczyłeś dziób w moim piciu, ale możesz już sobie iść. Czekam na kogoś kto się spóźnia, więc nie psuj mi proszę cię bardziej humoru. Ale pierw odkup mi picie - powiedział stanowczo.
- Ejj! Nie jestem świrem - oburzył się chłopak. - Jestem Rocky i nie życzę sobie takich określeń. Wolę raczej zabawny, seksowny, przysto..
- Chwila - przerwała mu nieznajoma. - Jesteś Rocky?
- Tak, ale tak jak już wspomniałem możesz mówić se..
- Wychodzi na to, że właśnie na ciebie czekałam - ponownie przerwała brunetowi.
- To ty jesteś kitty94? - spytał dla pewności. Dziewczyna skinęła głową. - Dzięki Bogu, że to nie był wiek.
- Co takiego?
- Nie, nic. Nie masz dziewięćdziesięciu czterech lat?
- Umm.. Nie, no raczej nie - odpowiedziała skołowana. - Więc to ty jesteś Rocky - rzuciła widocznie zaskoczona.
- Ee.. no taaak.. A co?
- Nie nic, spodziewałam się raczej.. aa nieważne. W każdym bądź razie miło cię poznać - uśmiechnęła się, wstając ze stołka.- Serio? Chwilę temu nazwałaś mnie świrem. W ogóle to wybacz za ten początek, trochę się speszyłem widząc taką dziewczynę jak ty - powiedział nieśmiało.
- Właśnie nadrobiłeś twoją wpadkę - zażartowała dziewczyna. - Teraz może być już tylko lepiej.
- Tak - zaśmiał się brunet. - To co, idziemy pograć ee..
- Lexie - powiedziała, widząc zawahanie partnera.
- Ładne imię – skomplementował chłopiec, po czym ruszył z nowo poznaną do kasy, by zamówić jeden tor do gry w kręgle.
W tym samym czasie Riker wraz z Lucą siedzieli znudzeni przy barku, oglądając randkę kumpla. Póki co wszystko wskazywało na to, iż partnerka bruneta jest doprawdy zrównoważona psychicznie, co było jednoznaczne z tym, że nic ciekawego czy zabawnego, godnego ich obecności się nie wydarzy. Niemniej jednak postanowili zostać i korzystając z okazji, trochę sobie pograć. Niebawem, nim jeszcze zdążyli rozpocząć rozgrywkę, rozbrzmiał telefon najstarszego. Niezwłocznie odebrał go, widząc, że jest to połączenie od Cassidy.
- Nope - odpowiedział młodszy, wciąż nie odrywając wzroku od ekranu komórki.
- A powinieneś. Za parę minut będzie Luca i wychodzimy - powiedział blondyn.
- W takim razie tak, jestem gotowy - odparł Rocky, wstając z łóżka i kierując w stronę drzwi.
- Nie zamierzasz się przebrać? - zdziwił się drugi.
- Po co?
- Idziesz na randkę. To samo przez się wymaga nieco elegancji - rzucił Riker.
- Nie w moim świecie, może psiknę się perfumami. Idę jedynie na kręgle z zupełnie obcą mi wariatką.. lub wariatem.. - potrząsnął ciałem - której nigdy więcej na oczy nie zobaczę.
- A może dziś będziesz miał szczęście? Może ta laska okaże się być serio fajna i coś z tego wyjdzie - mówił przekonująco blondyn.
- Chrzanić to. Jestem Rocky i nie dam się uwiązać na smyczy. Moja dziewczyna nie może chcieć mnie ograniczać, a w tych czasach takie dziewczyny można na palcach policzyć. Zresztą o czym my gadamy? Jestem jeszcze młody, potrzebuję się wyszaleć a nie zabawiać w związki - mówił z przekonaniem. Był on typem chłopaka niedostępnego. Niby z jednej strony był z niego flirciarz, z drugiej zawsze irytowały go te wszystkie słodziutkie pary miziające się na każdym kroku.
- Głupiutki jesteś, Rocky - podsumował starszy. Wkrótce dotarł do nich Luca i w trójkę udali się na umówione miejsce. Znaleźli się tam kilka minut przed czasem, zatem podeszli do barku i zamówili dla siebie trzy szklanki coli.
- Nie przyszła. A to pech, spadamy - powiedział znudzony czekaniem Rocky, spoglądając na zegarek. Było zaledwie pięć minut po siedemnastej.
- Siadaj - zatrzymał go Luca. - W sumie, to jest tutaj kilka samotnych pań. Może któraś z nich to ona? - zasugerował.
- Czyli, że mam teraz podchodzić do każdej po kolei i pytać czy to ona jest kitty94? - rzucił ironicznie Rocky.
- Ciekawe co oznacza to 94 - zamyślił się Riker.
- Pewnie rocznik - powiedział Rocky.
- Albo waga - zaśmiał się Riker, szturchając kumpla.
- Może wzrost - odparł przez śmiech Włoch.
- Albo rozmiar stanika - kontynuował blondyn.
- Uu! Ja wiem! - podniósł się Luca. - To na pewno wiek. Spójrz, tam nawet siedzi taka co wygląda na te lata - powiedział roześmiany.
- Noo brawoo Rocky, leć do niej zagadać. Przynajmniej w jej wieku nie zauważy twojego stroju - śmiał się najstarszy. - Kitty.. Zapalona kociara.
- Ha, ha.. śmieszne - mruknął dziewiętnastolatek. - Wychodzę.
- No nie noo, czekaj - zatrzymał go brat. - Zobacz, tam jest jakaś dziewczyna i wyraźnie na kogoś czeka - powiedział, wskazując na blondynkę siedzącą na stołku przy barze. Sączyła ona przez słomkę jakiś napój i wciąż rozglądała się dookoła, więc oczywistym było, że kogoś wyczekuje.
- Hmm.. Niee - machnął ręką Rocky. - Jest zbyt ładna i normalnie wygląda.. To na pewno nie ona. To już raczej ta co stoi za nią.
- To kartonowy Shrek - rzucił Luca.
- No właśnie wiem..
- Oj skończ i idź się jej spytaj. A jeśli to nie ona, powiedz jakiś tekst na podryw i ją zagadaj, fajna jest - odparł Riker, pchający brata do przodu. Ten niechętnie wziął się w garść i podszedł do samotnej dziewczyny. Ustał naprzeciw niej i przez moment stał, nie wypowiadając nawet jednego słowa, co wprawiło blondynkę w małe skrępowanie.
- Jakiś tekst na podryw - rzucił od czapy Rocky, cytując dokładnie słowa brata.
- Słucham? - zdziwiła się dziewczyna.
- Ee.. Czy to prawda, że.. To znaczy czy jesteś.. ee.. Ja też lubię pić przez słomki - powiedział na jednym wdechu, po czym wyrwał dziewczynie z rąk szklankę i zaczął pić znajdujący się w nim trunek.
(- Co on wyrabia? - spytał kolegę Luca, oglądając całe przedstawienie.
- Nie mam pojęcia - odpowiedział starszy. - Stresuje się.)
- No świetnie.. Kolejny świr - westchnęła do siebie speszona blondynka. - Umm.. Świetnie, że zamoczyłeś dziób w moim piciu, ale możesz już sobie iść. Czekam na kogoś kto się spóźnia, więc nie psuj mi proszę cię bardziej humoru. Ale pierw odkup mi picie - powiedział stanowczo.
- Ejj! Nie jestem świrem - oburzył się chłopak. - Jestem Rocky i nie życzę sobie takich określeń. Wolę raczej zabawny, seksowny, przysto..
- Chwila - przerwała mu nieznajoma. - Jesteś Rocky?
- Tak, ale tak jak już wspomniałem możesz mówić se..
- Wychodzi na to, że właśnie na ciebie czekałam - ponownie przerwała brunetowi.
- To ty jesteś kitty94? - spytał dla pewności. Dziewczyna skinęła głową. - Dzięki Bogu, że to nie był wiek.
- Co takiego?
- Nie, nic. Nie masz dziewięćdziesięciu czterech lat?
- Umm.. Nie, no raczej nie - odpowiedziała skołowana. - Więc to ty jesteś Rocky - rzuciła widocznie zaskoczona.
- Ee.. no taaak.. A co?
- Nie nic, spodziewałam się raczej.. aa nieważne. W każdym bądź razie miło cię poznać - uśmiechnęła się, wstając ze stołka.- Serio? Chwilę temu nazwałaś mnie świrem. W ogóle to wybacz za ten początek, trochę się speszyłem widząc taką dziewczynę jak ty - powiedział nieśmiało.
- Właśnie nadrobiłeś twoją wpadkę - zażartowała dziewczyna. - Teraz może być już tylko lepiej.
- Tak - zaśmiał się brunet. - To co, idziemy pograć ee..
- Lexie - powiedziała, widząc zawahanie partnera.
- Ładne imię – skomplementował chłopiec, po czym ruszył z nowo poznaną do kasy, by zamówić jeden tor do gry w kręgle.
W tym samym czasie Riker wraz z Lucą siedzieli znudzeni przy barku, oglądając randkę kumpla. Póki co wszystko wskazywało na to, iż partnerka bruneta jest doprawdy zrównoważona psychicznie, co było jednoznaczne z tym, że nic ciekawego czy zabawnego, godnego ich obecności się nie wydarzy. Niemniej jednak postanowili zostać i korzystając z okazji, trochę sobie pograć. Niebawem, nim jeszcze zdążyli rozpocząć rozgrywkę, rozbrzmiał telefon najstarszego. Niezwłocznie odebrał go, widząc, że jest to połączenie od Cassidy.
** - Słucham? - odezwał się, odchodząc na bok.
- Hej, co słychać?
- Aaa.. nic nowego, a u ciebie? - odparł krótko.
- Też. Wiesz, pomyślałam, że może się spotkamy, porobimy coś - zaproponowała blondynka.
- Umm.. Nie mam dziś zbytnio czasu, Cass - powiedział. Było to jednoznaczne z odmową.
- Szkoda - nastolatka westchnęła z lekkim smutkiem. - Mogę się o coś ciebie zapytać?
- Jasne - przytaknął Riker.
- Czy to, że ostatnio w ogóle ze sobą nie rozmawiamy ma coś wspólnego z.. TYM? - spytała, kładąc nacisk na ostatnie słowo.
Miała na myśli niedawne spotkanie przyjaciół, które zupełnie niespodziewanie zaczęło przeradzać się w namiętność i zaprowadziło ich do łóżka. Rzeczywiście zdawać by się mogło, że od tego dnia para oddaliła się od siebie, ale nie było to raczej spowodowane zaistniałą sytuacją. Główną, acz niejedyną przyczyną był brak czasu. Kolejnym powodem rzeczywiście mogło być delikatne poczucie dyskomfortu w relacjach między nimi, a zwłaszcza ze strony Rikera.
- Ee.. Nie no, oczywiście, że nie - powiedział niepewnie. - Cass, może masz ochotę pograć w kręgle?
- Słucham? Dlaczego?
- Chciałaś się spotkać, więc proponuję kręgle - uśmiechnął się blondyn.
- Oo.. Jasne, czemu nie - ucieszyła się dziewczyna.
- Spotkamy się na miejscu, tam gdzie zawsze - odparł Riker, po czym rozłączył połączenie i wrócił do kumpla. Nie był do końca przekonany czy Włoch nie będzie podenerwowany faktem, iż za moment przyjdzie tam jego kuzynka, zatem postanowił nic mu o tym nie mówić.**
- Hej, co słychać?
- Aaa.. nic nowego, a u ciebie? - odparł krótko.
- Też. Wiesz, pomyślałam, że może się spotkamy, porobimy coś - zaproponowała blondynka.
- Umm.. Nie mam dziś zbytnio czasu, Cass - powiedział. Było to jednoznaczne z odmową.
- Szkoda - nastolatka westchnęła z lekkim smutkiem. - Mogę się o coś ciebie zapytać?
- Jasne - przytaknął Riker.
- Czy to, że ostatnio w ogóle ze sobą nie rozmawiamy ma coś wspólnego z.. TYM? - spytała, kładąc nacisk na ostatnie słowo.
Miała na myśli niedawne spotkanie przyjaciół, które zupełnie niespodziewanie zaczęło przeradzać się w namiętność i zaprowadziło ich do łóżka. Rzeczywiście zdawać by się mogło, że od tego dnia para oddaliła się od siebie, ale nie było to raczej spowodowane zaistniałą sytuacją. Główną, acz niejedyną przyczyną był brak czasu. Kolejnym powodem rzeczywiście mogło być delikatne poczucie dyskomfortu w relacjach między nimi, a zwłaszcza ze strony Rikera.
- Ee.. Nie no, oczywiście, że nie - powiedział niepewnie. - Cass, może masz ochotę pograć w kręgle?
- Słucham? Dlaczego?
- Chciałaś się spotkać, więc proponuję kręgle - uśmiechnął się blondyn.
- Oo.. Jasne, czemu nie - ucieszyła się dziewczyna.
- Spotkamy się na miejscu, tam gdzie zawsze - odparł Riker, po czym rozłączył połączenie i wrócił do kumpla. Nie był do końca przekonany czy Włoch nie będzie podenerwowany faktem, iż za moment przyjdzie tam jego kuzynka, zatem postanowił nic mu o tym nie mówić.**
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tymczasem, gdy Cassidy kończyła jeść obiad, ponieważ dopiero niedawno wróciła ze szkoły, do mieszkania zawitała Katie.
- Cześć, słońce - przywitała córkę.
- Hej, mamo - odpowiedziała nieletnia, wkładając talerz po posiłku do zlewu, a następnie złapała za parę trampek i zaczęła je zakładać.
- Wychodzisz?
- Tak - odpowiedziała krótko dziewczyna.
- Myślałam, że może trochę porozmawiamy - powiedziała Katie.
- Jestem już umówiona.
- Z Rossem? Wiesz, że nie życzę sobie, aby moja córka się z nim spotykała - odparła pewnym tonem.
- Pff - parsknęła Cassidy. - Idę na kręgle z Rikerem, Ross jest na planie.. PRACUJE - powiedziała, chcąc pokazać kolegę w dobrym świetle. - Poza tym.. Co ciebie ostatnio tak wzięło na matkowanie? Od kiedy tutaj mieszkamy jakoś mało cię interesowało co robię, z kim robię i gdzie robię. Ciągle tylko siedzisz w pracy, a jak przyjeżdżasz na weekendy to i tak jesteś zajęta tym swoim kolesiem czy Bóg wie czym jesteś, a do mnie przychodzisz jedynie na parę minut. Więc później się nie dziw, że każdą wolną chwilę spędzam z przyjaciółmi, skoro tak naprawdę to tylko ich mam. Tak wiem, to przykre, że wolę spędzać ten czas z nimi, ale to dlatego, że ty wiecznie o wszystko się mnie czepiasz. Zamiast chociaż te dwa dni w tygodniu spędzić ze mną tak jak dawniej, zamiast ciągłych wypominań. Nie pamiętam nawet kiedy ostatni raz się mnie spytałaś co u mnie słychać, jak w szkole.. Przepraszam, ale muszę już iść - odparła, po czym nie pozwalając dojść matce do słowa, wyszła z apartamentu.
Mimo, iż była już bliska płaczu, wypełniała ją duma z tego, że wreszcie wygarnęła jej to co czuła.
Około piętnastu minut później dotarła na umówione miejsce. Zdziwił ją nieco fakt, że prócz Rikera zastała tam również swojego kuzyna, którego zupełnie się nie spodziewała. Wyraz twarzy chłopaka również wskazywał na to, iż nie oczekiwał on obecności blondynki.
- Faye? Skąd ty tutaj? – spytał zdziwiony Luca.
- Umm.. Umówiłam się z Rikerem. Co ty tutaj robisz? – odparła nastolatka, spoglądając niepewnie na obojga chłopaków.
- Ee.. Przyszedłem pograć z kumplem w kręgle? - powiedział, posyłając starszemu groźne spojrzenie. - Poczekaj sekundkę - dodał ze sztucznym uśmiechem, odciągając blondyna na bok. - Czemu ją tutaj ściągnąłeś?
- Chciała się spotkać.
- A czy zasada, że nikt ma się nie dowiedzieć o tym, a zwłaszcza DZIEWCZYNY jest dla ciebie zbyt trudna do zrozumienia? - rzucił nieprzyjemnie Włoch.
- Byłeś milszy, gdy cię poznałem - burknął Riker, na co brunet tylko przytaknął. - Poza tym ona nie musi się dowiedzieć.
- Chłopcy, ja tu wciąż jestem - jęknęła Cassidy, widząc jak jej towarzysze zacięcie dyskutują między sobą.
Obydwoje momentalnie zaprzestali dalszych dyskusji i zabrali się grę, choć prawdę mówiąc Riker z Lucą znacznie bardziej przejęci byli randką ich kolegi oraz tym by nastolatka nie odkryła prawdy. Nie potrzebne im były żadne głupie komentarze, które zapewne by się pojawiły, więc woleli, aby wszystko zostało między ich trójką. Co prawda wiedział o tym jeszcze Ellington, ale to nie stanowiło dla nich żadnego problemu. Rozgrywka przebiegała zwycięsko dla Riker’a niemalże przez całą konfrontację, dopiero pod koniec Luce udało się przebić. Z takim wynikiem gra się zakończyła, zatem wszyscy udali się do barku po napoje, zupełnie zapominając o Rockym. Dopiero po jakimś czasie chłopcom przypomniał się kumpel, jednak ku ich zdziwieniu w kręgielni nie było po nim nawet śladu. Najwyraźniej brunetowi randka na tyle się spodobała, że postanowił spędzić ją do końca bez towarzystwa kolegów. Niedługo później cała trójka udała się w drogę powrotną do hotelu. Chwilę postali razem w holu po czym się rozdzielili.
- Tylko pamiętaj, żebyś trzymał łapy z dala od mojej siostry - zaznaczył Luca, odchodząc od pary.
- A coś innego? - spytał żartobliwie starszy.
- To może ja pójdę z wami - powiedział Włoch, spoglądając na blondyna.
- No przecież żartuję - zaśmiał się. - Nawet jej nie tknę, obiecuję.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*Pół godziny wcześniej, apartament dziewczyn*
- Oo dzień dobry.. - przywitał się niepewnie Ross, stojąc przed progiem drzwi.
Speszył go widok Katie po tym, co wydarzyło się nad ranem. - Jest może Cassidy?- Nie, nie ma - odpowiedziała krótko kobieta.
- A mógłbym wiedzieć gdzie jest? - spytał.
- Wyszła z twoim starszym bratem - odparła Katie na co wyraz twarzy blondyna od razu się zmienił. Wielokrotnie zdarzały się rozmowy na temat tego, że Rikera i Cassy nic nie łączy, aczkolwiek jego wciąż ściskało coś w środku ilekroć słyszał, że są oni gdzieś razem.
- Aha, dziękuję - rzucił. Odwrócił się w drugą stronę i chciał odejść, jednak zatrzymała go dorosła.
- Możesz na nią poczekać. Niedługo wróci - zaproponowała z uśmiechem, wskazując ręką wejście, gestykulując tym samym, by młodzieniec wszedł do środka. Ten uśmiechnął się kłopotliwie, gdyż wiedział, że to zapewne nie wróży nic dobrego, jako że dorosła chociażby rano zdołała mu pokazać, iż nie życzy sobie jego wizyt. Tymczasem sama zaproponowała mu wejście. Ross mimo różnych obaw przelatujących mu przez głowę, powolnym krokiem wszedł do środka.
- Nie chce pani robić problemu.. - ustał struchlały przy drzwiach.
- Ależ to żaden problem, usiądź proszę – powiedziała do stojącego jak wryty chłopaka. Ross widząc jednak, że kobieta wskazuje na fotel w salonie, usiadł na nim niemalże jak na szpilkach. - Jak się masz, Ross? – spytała, siadając na kanapie naprzeciw gościa.
- Dobrzeee.. – przeciągnął skrępowany. – Dziękuję, a pani?
- Również. A jeszcze lepiej z myślą, że moja córka zadaje się z kimś godnym zaufania.
- Ojej, nie wiedziałem, że pani tak o mnie myśli – powiedział nieśmiało, lecz jego wyraz twarzy od razu zmienił się na zadowolony. – Zapewniam panią, że taki właśnie..
- Mam na myśli twojego brata – przerwała wypowiedź Rossa. Uśmiech z jego buzi zszedł jeszcze szybciej niż się pojawił, a niepewność jeszcze bardziej się nasiliła. Położył ręce na kolanach, spuścił głowę i zaczął bawić się nitką odstającą od jego koszulki, gdyż stwierdził, że lepiej dla niego będzie, jeśli już nic więcej nie powie. Ciszę jednak przerwała po chwili kobieta. - Wiesz.. Tyle czasu temu rozstałeś się z Cassy, a ja wciąż nie wiem dlaczego to się stało. Chciałbyś mi coś na ten temat powiedzieć?
- Ee.. Niee – zająkał się osiemnastolatek. – To było już tak dawnooo.. Obecnie się przyjaźnimy i to chyba najważniejsze. A panią uważam za bardzo dobrą i opiekuńczą kobietą – uśmiechnął się nerwowo.
- Zdaję sobie sprawę z waszych spraw osobistych, ale ze względu dobra dla mojej córki możesz mi opowiedzieć dlaczego to się stało. Zdawaliście się być szczęśliwi, a tu nagle takie coś. Hmm? – nalegała.
- Tak wyszło. Dobrze nam w przyjaźni.. Ja już chyba sobie pójdę – odparł, podnosząc się z fotela.
- Ross – zatrzymała go starsza. Chłopak niechętnie zatrzymał się i wysłuchał co więcej ma do powiedzenia matka przyjaciółki. – Ja jeszcze nie skończyłam. Wiem dlaczego Cassidy z tobą zerwała.
- Słucham? Powiedziała pani? – spytał coraz bardziej zakłopotany. Nie chciał znów do tego wracać, a po wyrazie minie Katie wyraźnie było widać, że nie jest w dobrym humorze. Prawdę mówiąc bał się tego, do czego zmierzała dyskusja.
- Jak się do tego ustosunkujesz?
- Ja.. Ee.. Jest mi strasznie przykro, naprawdę nie chciałem. Zapewniam, że Cass jest ze mną bezpieczna i nigdy w życiu bym jej nic nie zrobił. Po prostu za dużo alkoholu.. Żałuję tego z..
- I jeszcze pijesz.. – wtrąciła niezadowolona.
- N.. nie. Tylko raz się zdarzyło. Były moje urodziny, sylwester. Naprawdę, ja wca.. – przerwał wiedząc, że i tak nic już nie wskóra. Westchnął ciężko i ustał bezradnie, bawiąc się palcami dłoni. Zawsze tak robił, gdy znajdował się w niezręcznej, nieciekawej sytuacji.
- Posłuchaj.. Ciesz się, że dowiedziałam się o wszystkim dopiero teraz, gdy już wszystko odeszło w niepamięć. Ale zapamiętaj sobie, że jeśli kiedykolwiek to się powtórzy lub w jakikolwiek inny sposób skrzywdzisz moją córkę, to uwierz mi, że naprawdę źle się to dla ciebie skończy. Zrozumiałeś? – powiedziała z powagą w głosie kobieta.
-Nie byłbym w stanie jej..
- Ja tylko spytałam czy rozumiesz.
- Tak, oczywiście – odpowiedział po chwili. Wszystko wskazywało na to, że rozmowa w tym momencie się zakończyła.
Dorosła opuściła salon i zaczęła urzędować w kuchni, Ross natomiast stał w jednym miejscu zupełnie nie wiedząc co robić. Był chyba zbyt przejęty i przestraszony sytuacją sprzed chwili, by móc cokolwiek zrobić. Chciał już wrócić do domu, aczkolwiek nie był pewien, czy w tej sytuacji powinien. Bał się nawet odezwać, a przecież nie wyjdzie bez żadnego słowa, bo to byłoby nieuprzejme. Poza tym zamierzał spotkać się z Cassidy, lecz po wszystkim co się wydarzyła obawiał się czy jeszcze bardziej nie nagrabi sobie u jej mamy. W trakcie jego rozmyślań do apartamentu wróciła nastolatka, a wraz nią Riker. Obydwoje zdziwili się na widok zakłopotanego Rossa.
- Hej mamo, wróciłam – powiedziała blondynka, wchodząc do mieszkania.
- Dzień dobry – przywitał się z uśmiechem Riker.
- Dzień dobry – odpowiedziała z uśmiechem kobieta. – Coś do picia?
- Może herbatę – odparł Riker.
- Dla mnie też – wtrąciła Cassy. - Co ty tu robisz? – spytała, spoglądając na stojącego na środku salonu kolegę.
- Stoję sobie.. – zaśmiał się nerwowo. – Stęskniłem się – uśmiechnął się delikatnie, podchodząc do nastolatki z zamiarem uścisku. Momentalnie jednak zrobił krok w tył i wyciągnął w jej stronę rękę, wywołując u koleżanki zdziwienie.
- Mamoooo co ty mu zrobiłaś? – rzuciła nieco rozbawionym tonem siedemnastolatka.
- Nic, tylko trochę sobie porozmawialiśmy – odpowiedziała z kuchni kobieta.
- Wyglądasz jakbyś ducha zobaczył – zażartował po cichu Riker, zerkając na brata.
- Nieśmieszne. Gdzie byliście? – zapytał zmieniając temat.
- Na kręglach – rzucił odpowiedź drugi.
- Fajnie się bawiliście?
- Świetnie – uśmiechnął się, uniósłszy dwukrotnie brwi. Zrobił to po złości, aby troszkę podrażnić młodszego brata, jako że wiedział, iż jest on zazdrosny.
- Riker mógłbyś pójść na moment do mojej mamy trochę ją zagadać? Chcę chwilę porozmawiać z Rossem – poprosiła kolegę. Chłopak oczywiście się zgodził, więc dziewczyna z osiemnastolatkiem udała się do osobnego pokoiku. – Dobra, a teraz mów o co chodzi.
- O nic.
- Poważnie? Czyżbyś był zły o Rikera?
- Uhh niee.. Po prostu.. Jestem zazdrosny.. Tak już mam – powiedział na co Cassidy nieśmiało się uśmiechnęła.
- Pamiętaj, że to ty tutaj masz dziewczynę.. Poza tym był z nami Luca. No ale wciąż się nie dowiedziałam co jest grane. Czemu jesteś taki.. dziwny? Co ci moja mama zrobiła.
- Ona mnie nie lubi – odparł robiąc smutną minę.
- Tyle to wiem, ale..
- Cassy, możesz tutaj przyjść?! – zawołała z drugiego pokoju Katie.
- Już idziemy! – odkrzyknęła dziewczyna. Spojrzała raz jeszcze na przyjaciela, a następnie udała się wraz z nim do salonu.
______________________
Hej!
Dosyć długo nic nie dodawałam, ale dziś wracam z nowym, długalaśnym rozdziałem. Wybaczcie mi 3 tygodniową przerwę, ale miałam okropną blokadę twórczą i strasznie ciężko pisało mi się ten rozdział.
~ DarkAngel <3