czwartek, 27 grudnia 2012

Rozdział 35:

Para niezwłocznie udała się na dół, aby porozmawiać z dorosłymi o ich wspólnym wyjeździe. Po godzinnej konwersacji oraz wielu negocjacjach, matka Ratliffa oraz Cassy zgodziły się, co bardzo uszczęśliwiło dwójkę zakochanych.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


*27 grudnia*
Nadszedł dzień odlotu do Kalifornii. Emily wraz z Ellingtonem oraz przyjaciółmi czekali już na przylot samolotu, który lada moment miał się pojawić. Faktycznie, niespełna dziesięć minut później stalowy ptak nadleciał. Młodzi pożegnali się z każdym po kolei, a następnie zajęli swoje miejsca w wygodnych fotelach, w końcu lecieli pierwszą klasą. Podróż minęła im bardzo szybko, tym bardziej, że z Ratliffem nie można się nudzić, gdyż jest on chyba najzabawniejszy z całego swojego zespołu. Bez przerwy się śmiali, co doprowadziło do dziwnych spojrzeń pozostałych pasażerów. Po trzech godzinach lotu, samolot wreszcie wylądował. Obydwoje wyszli z niego, a im oczom ukazał się piękny widok, co wywarło na ich twarzach szerokie uśmiechy. Zadowoleni, złapali pierwszą lepszą taksówkę i pojechali do hotelu, w którym czeka już na nich zamówiony apartament. W nim znajdowały się jeden duży pokój z dosyć sporym dwuosobowym łożem, w którym miała spać Emily oraz jeden mniejszy pokoiczek z niedużym łóżkiem, gdzie sypiać miał Ellington.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Dochodziła właśnie siedemnasta. Ross i Cassidy szykowali się już do wyjścia na maraton filmowy, który miał się rozpocząć o dwudziestej drugiej, ale przedtem chcieli jeszcze pójść sobie na spacer. Na początku wybrali się do do parku, później do kawiarenki na lody, a stamtąd wzdłuż plaży, co okazało się być dużym błędem.

- Kotkuu.. masz trochę loda na ustach. – uśmiechnął się chłopiec i zbliżył do dziewczyny.
- Z tego co wiem, to nie lubisz waniliowych. – droczyła się blondynka.
- No wiem, ale dla Ciebie zrobię wyjątek. – wypowiedziawszy te słowa, sunął w stronę dziewczyny i cmoknął ją czule w usta. – Mmm.. W takich okolicznościach mógłbym jeść cały czas lody waniliowe.
- Powinniśmy się już zbierać do kina, jest dziesięć po dziewiątej. – oznajmiła Cassidy, spoglądając na zegarek.
- Dobrze, więc chodźmy. – odparł blondyn.

Zdążyli przejść kilka metrów, gdy do chłopaka podbiegły trzy dziewczyny z prośbą o autograf. Oczywiście nie stanowiło to dla niego żadnego problemu, co więcej, zrobił sobie z wielbicielkami zdjęcie. Zajęło im to nie więcej niż dziesięć minut, więc spokojnie, wolnym krokiem mogli iść w stronę kina. Gdy doszli nieopodal budynku, dochodziło za pięć dziesiąta, więc trzeba było trochę przyśpieszyć. I może wszystko byłoby dobrze, gdyby nie dosyć spora grupka fanek R5, które koniecznie musiały mieć autograf oraz zdjęcie z jednym ze swoich idoli. Początkowo niechętnie, lecz w końcu zupełnie na luzie zgodził się i robił sobie pamiątkowe fotki z każdą dziewczyną po kolei. Mimo wcześniejszych próśb Cassy, aby to nie trwało zbyt długo, gdyż nie chce spóźnić się bardzo na seans, chłopiec nie zrobił sobie z tego nic wielkiego. Jego rozdawanie autografów, które w końcu zamieniło się w zwyczajną rozmowę trwało około godziny. Blondynka w tym czasie siedział na ławce w pobliżu, grzebiąc coś w telefonie. Gdy wielbicielki brązowookiego w końcu odeszły, Ross podszedł do swojej dziewczyny.

- To co, kicia? Idziemy? – zapytał i ruszył w stronę kina, jednak zauważywszy, że blondynka nawet nie drgnęła cofnął  się do niej i usiadł obok. – Co jest? Przecież kazałaś mi się śpieszyć, a teraz nie idziesz?
- Właśnie, teraz nie idę. – odparła obojętnie.
- Kotuś, o co chodzi?
- Słucham?! Żartujesz sobie? – oburzyła się Cassy. – Wiesz co, ja idę do domu. – powiedziała, po czym skierowała się w stronę taksówki.
- Jak to do domu? Toć mieliśmy iść do kina. – spostrzegł Ross.
- Zabierz którąś ze swoich fanek. One na pewno nie będą miały nic przeciwko, że zabierasz je na końcówkę filmu. – rzuciła i wsiadła do pierwszej lepszej taryfy. – Poproszę do hotelu…
- Na Brickell Ave*. – przerwał Ross, który wszedł za dziewczyną do samochodu.
- To do hotelu, czy Brickell Ave? – spytał dla pewności kierowca.
- Nie, nie, do żadnego hotelu. Na pewno na Brickell Ave. – potwierdził chłopiec, spoglądając na dziewczynę, która tylko wyglądała przez okno.

Po dwudziestu minutach zajechali na miejsce. Pierw wysiadł Ross, a zaraz za sobą pociągnął Cassidy.

- Po co mnie tu przywiozłeś? – spytała niezadowolona.
- Nie cieszysz się? – uśmiechnął się chłopak. – W samochodzie jakoś nic nie mówiłaś. – dodał zwycięsko.
- No bo.. No bo nie. – odpowiedziała.
- Głuptasek. – zaśmiał się Ross. – A zostaniesz dzisiaj u mnie na noc, prawda? – zaproponował.
- A to niby dlaczego?
- No wiesz, rodzice już wyjechali, Rydel razem z nimi na kilka dni, a Ell pojechał z Emi, więc mam wolny pokój. – powiedział z uśmiechem.
- I co, że masz wolny?
- Ee.. No.. ee.. możesz tam spać. – wydukał skołowany blondyn.
- Spoko. – odpowiedziała, po czym wraz z Rossem weszli na górę do jego pokoiku.
- To co chcesz porobić. – spytał, obejmując dziewczynę w pasie.
- Po pierwsze, nie dotykaj mnie. Jestem już śpiąca, więc poszłabym się umyć, ale nie mam piżamy.
- Nie ma sprawy, zaraz coś ci dam. – rzucił zrezygnowany i sięgnął z szafy jedną ze swoich bluzek i szorty.

Blondynka wzięła je i poszła do toalety, z której wyszła po około pół godziny. Nie zwlekając dłużej położyła się do łóżka, gdyż nie miała najmniejszej ochoty rozmawiać z Rossem. On również poszedł w ślady dziewczyny, lecz położył się w drugim łożu – Ratliffa, bo wiedział, że gdyby teraz ułożył się obok Cassy, nie byłoby zbyt przyjemnie. Po niedługim czasie chłopak skapitulował i postanowił zaryzykować. Wstał i powoli ruszył do dziewczyny.

- Hej, uznałem, że nie będziesz miała nic przeciwko? Łóżko Ella jest strasznie twarde. – powiedział z niepewnością w głosie.
- Spoko. – odparła zaspana. – Ale masz leżeć na swojej połowie, a jeśli spróbujesz wtargnął na moją, to.. domyśl się. – dodała.
- Dasz mi wtedy buziaka? – uśmiechnął się słodko, aczkolwiek zobaczywszy niezadowoloną minę koleżanki, dał sobie spokój i umilkł. – Cassy przepraszam. – zaczął. – Wiem, że głupio wyszło, ale co ja miałem zrobić? Powiedzieć im, żeby spadały, bo wolę iść do kina? Może nie potrzebnie jeszcze z nimi rozmawiałem tyle czasu, ale cóż stało się… czasu nie mogę cofnąć, choć bym chciał. – odparł, lecz dziewczyna wciąż leżała, nie zwróciwszy na to najmniejszej uwagi. Po dłuższej chwili odwróciła się do blondyna, przysunęła do niego, a następnie mocno w niego wtuliła.
- Ja na twoją połowę nie mogę wejść, a ty na moją możesz? – spytał poprzez uśmiech Ross.
- Nie chcesz to nie. – rzuciła, po czym puściła chłopaka, który zatrzymał jej rękę.
- Oczywiście, że chcę. Ale ejj.. co się dzieje? – spytał, zauważając smutek na twarzy Cassy.
- To jest bez sensu. – rzekła.
- Co takiego?
- My, Ross. Nie możemy być razem, nie powinniśmy. Ja nie pasuję do twojego życia. Ty jesteś sławny, masz masę fanek, które cię kochają, a ja jestem zwykłą dziewczyną. Tak jak dzisiaj będzie wyglądało każde nasze wspólne wyjście. Gdziekolwiek nie pójdziemy, tam zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie chciał sobie z tobą zrobić zdjęcie, a ja nie chcę cię od tych ludzi odciągać, ale uwierz, że to wcale nie jest dla mnie proste. Nie chcę, żebyś przeze mnie zawiódł swoich fanów i zniszczył swoją karierę, a do tego już wiele nie brakuje. Wydaje mi się, że lepiej będzie dla nas, dla mnie, a zwłaszcza przede wszystkim dla ciebie, jeśli się rozstaniemy. – wyrzuciła z siebie.
- Cassy! Jak możesz tak mówić? Kocham cię i nie ma dla mnie znaczenia czy jesteś sławna, bogata, biedna czy nie wiem jaka jeszcze. Na serio to się dla mnie nie liczy. Przy tobie mogę się poczuć jak normalny chłopak, a nie jak ktoś znany. Wiem, że liczy się dla ciebie Ross, zwyczajny nastolatek, a nie Ross, aktor i piosenkarz. I za to jesteś taka cudowna. Nie pozwolę ci mnie zostawić. – powiedział, obejmując dziewczynę, która po chwili zaczęła go całować. Robiła to coraz namiętniej, tak, że już po chwili znalazła nad swoim ukochanym.
- Jesteś pewien, że jesteśmy sami w domu? – spytała znacząco, zadowolona.
- Tak, a co? – zaśmiał się. Nie trudno było się domyślić, że wiedział o co chodzi, ale wciąż chciał to usłyszeć od blondynki.
- To dobrze. – odpowiedziała i zaczęła muskać szyję chłopaka.


____________________________


*Brickell Ave - jedna z ulic Miami, jest ona prawdziwa, ale żeby nie było - Ross, ani nikt inny na niej nie mieszkają. Tak jest tylko w moim opowiadaniu.

Kolejny rozdział prawdopodobnie dopiero po Sylwestrze, ale za to pocieszę Was tym, że od następnego rozdziału czeka nas wieeeele emocji ;D. 

A jak Wam się podoba ten rozdział? Mi ostatnio się nie podobają żadne z moich rozdziałów. Jak tak sobie czytam te stare, powiedzmy okolice 10 - 20, to aż mi się płakać chce, dlaczego nie piszę tak jak dawniej. 

BARDZO PROSZĘ O ZAGŁOSOWANIE W ANKIECIE NA NOTKĘ BONUSOWĄ!!! ;))

I dziękuję bardzo 'LadySound' za podsunięcie mi pomysłu z fankami ;**

~DarkAngel ;**


Jeśli macie bloga, to bardzo proszę o dodanie linku w komentarzu, a na pewno na niego zajrzę! ;* Wiem, że już sporo osób mi nie raz reklamowało swojego bloga w komentarzach, ale nie miałam pewnie czasu żeby zajrzeć, a teraz nie chce mi się sprawdzać wszystkich po kolei, więc proszę, abyście mi pod dzisiejszym wpisem podały linki ;))

9 komentarzy:

  1. Mam mieszane emocję!!
    Chcę cię zarazem zabić za to, że przerwałaś w takim momencie i chcę cię uściskać, że nie rozwiodłaś ich :D
    Mam nadzieję, że nikt im nie przerwie, i w końcu 'to' zrobią :D:D
    Rozdział super, i nie rozumiem dlaczego uważasz, że jest beznadziejny. Jest boski, a z każdym rozdziałem coraz lepszy :D
    Czekam na kolejny i wesołych świąt :D

    OdpowiedzUsuń
  2. jak dla mnie to rozdział jest genialny jak każdy, i jesteś okrutna że zostawiłaś to w tym momencie ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział super ale jesteś wredna że przerwałaś akurat w takim momencie i że będzie kolejny dopiero po sylwestrze :( no ale ok czekam na kolejny :D
    pozdroo> i szczęśliwego nowego roku :))
    - Maja231 - :)

    OdpowiedzUsuń
  4. super! i nie mów że piszesz inaczej, bo tak nie jest! to jest mój ulubiony blog!
    watchmeopowiadanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. O ty małpo jak można przerwać w takim momencie ?!?! I że kolejny niby po sylwestrze??? O nie.... Robię strajk !!!!
    I cieszę się, że pomysł się podobał :)
    I mam nadzieję, że już nic im nie przerwie w ....hmmm.. "TYM" ;P

    OdpowiedzUsuń
  6. Edyta Przybysz27 grudnia 2012 19:36

    Bardzo fajny rozdział i jestem wzburzona ,ze kolejny dopiero po sylwestrze :p i oczywiście musiałaś zatrzymać w takim miejscu... po prostu chcesz sobie nabroić :D masz wielki talent do pisania ^_^

    OdpowiedzUsuń
  7. oo bardzo fajny blog ;)
    fajnie że trzymasz ludzi w niepewnośći ;D

    zapraszam do mnie http://alisonilaurentis.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Awww... nareszcie! Tak długo na to czekałam ;)
    ~Megan

    OdpowiedzUsuń

Template by Elmo