- Co wyście nakupowali?! – przeraziła się Rydel, na widok reklamówek, których
było tak wiele, że trzeba było je przynosić z auta na kilka kolejek.
- Jak to co? Wszystko, co było na liście.
- Na jakiej znowu liście?!
- Na tej co zrobiliśmy z Rikerem i Rossem. – wyszczerzył zęby Rocky i pokazał siostrze kolosalnie długi papierek.
- Chłopcy! Czy was już doszczętnie pogrzało?! Na co tyle tego?! – złapała się za głowę. Po chwili zaczęła kolejno przeglądać każdą siatkę. – A to co ma być?! – zdenerwowała się, zauważywszy, jak wiele alkoholu nabyli jej bracia.
- Umm.. Procenty. – zaśmiał się Riker, przybijając z dwójką młodszych ‘żółwiki’.
- Wiem, co to jest, ale pytam czemu aż tyle?!
- Ojenyy.. Wyluzuuj, siostrzyczko. Przecież nie wypijemy tego sami, tylko z gośćmi, tak? Poza tym jesteśmy już duzi i wiemy, kiedy mamy przystopować. – uspokajał najstarszy.
- No ja myślę. Ehh.. Zanieście to gdzieś i przyjdźcie do kuchni pomóc, albo nie, bo jeszcze rozpętacie wojnę.. lepiej zajmijcie się dekorowaniem.. niee.. co ja wygaduję? Jeszcze coś zepsujecie i wtedy będzie problem. Umm.. Może ee.. amm..
- Ryd! Spokojnie, oddychaj.. – zwrócił Ross. – Wszystko będzie dobrze. Wiemy, że chcesz, aby było idealnie, ale naprawdę nie musisz się spinać. Podejdź do tego na luzie, a na pewno urządzimy świetną imprezę. – ciągnął łagodnie. Rydel była osobą, która od początku do końca starała się robić całość perfekcyjnie. Jeśli coś nie szło po jej myśli, to cała chodziła zestresowana i załamana, tak więc i tym razem trzeba było dać z siebie wszystko. – I jak, lepiej?
- Tak. No jasne, że tak. Weźmy się za jedzenie i dekoracje, bo jeszcze nie zdążymy i wyjdzie z tego jedna, wielka klapa.
- Mamy jeszcze dwa dni, Ryd.
- Może usiądź sobie na razie i odpocznij, a ja z chłopcami zajmiemy się wszystkim. Już i tak wiele zrobiłaś, więc należy ci się przerwa. Tylko nie za długo, bo sama sobie z nimi nie poradzę. – zażartowała Cassy. Po chwili młodzież wzięła się do roboty. Riker z Rockym zajęli się ozdabianiem wnętrza, a Ross z blondynką kontynuowali zajęcie w kuchni.
- Jak to co? Wszystko, co było na liście.
- Na jakiej znowu liście?!
- Na tej co zrobiliśmy z Rikerem i Rossem. – wyszczerzył zęby Rocky i pokazał siostrze kolosalnie długi papierek.
- Chłopcy! Czy was już doszczętnie pogrzało?! Na co tyle tego?! – złapała się za głowę. Po chwili zaczęła kolejno przeglądać każdą siatkę. – A to co ma być?! – zdenerwowała się, zauważywszy, jak wiele alkoholu nabyli jej bracia.
- Umm.. Procenty. – zaśmiał się Riker, przybijając z dwójką młodszych ‘żółwiki’.
- Wiem, co to jest, ale pytam czemu aż tyle?!
- Ojenyy.. Wyluzuuj, siostrzyczko. Przecież nie wypijemy tego sami, tylko z gośćmi, tak? Poza tym jesteśmy już duzi i wiemy, kiedy mamy przystopować. – uspokajał najstarszy.
- No ja myślę. Ehh.. Zanieście to gdzieś i przyjdźcie do kuchni pomóc, albo nie, bo jeszcze rozpętacie wojnę.. lepiej zajmijcie się dekorowaniem.. niee.. co ja wygaduję? Jeszcze coś zepsujecie i wtedy będzie problem. Umm.. Może ee.. amm..
- Ryd! Spokojnie, oddychaj.. – zwrócił Ross. – Wszystko będzie dobrze. Wiemy, że chcesz, aby było idealnie, ale naprawdę nie musisz się spinać. Podejdź do tego na luzie, a na pewno urządzimy świetną imprezę. – ciągnął łagodnie. Rydel była osobą, która od początku do końca starała się robić całość perfekcyjnie. Jeśli coś nie szło po jej myśli, to cała chodziła zestresowana i załamana, tak więc i tym razem trzeba było dać z siebie wszystko. – I jak, lepiej?
- Tak. No jasne, że tak. Weźmy się za jedzenie i dekoracje, bo jeszcze nie zdążymy i wyjdzie z tego jedna, wielka klapa.
- Mamy jeszcze dwa dni, Ryd.
- Może usiądź sobie na razie i odpocznij, a ja z chłopcami zajmiemy się wszystkim. Już i tak wiele zrobiłaś, więc należy ci się przerwa. Tylko nie za długo, bo sama sobie z nimi nie poradzę. – zażartowała Cassy. Po chwili młodzież wzięła się do roboty. Riker z Rockym zajęli się ozdabianiem wnętrza, a Ross z blondynką kontynuowali zajęcie w kuchni.
- Ross! Rusz swoje leniwe cztery litery i pomóż mi trochę! –
krzyknęła niebieskooka.
- Przecież ja ci pomagam. Kosztuję wszystkiego po kolei i sprawdzam, czy jest jadalne. Widzisz, mówisz mi, że nic nie robię, a ja narażam swoje życie.
- Narazisz swoje życie, jeśli w tej chwili czegoś nie zrobisz. – zagroziła, wymachując chłopcu nożem przed twarzą.
- Kotku, odłóż ten nóż, bo zrobisz mi krzywdę.
- Taki właśnie mam zamiar.
- To ja też ci coś w takim razie zrobię. – uśmiechnął się blondyn. Wstał, zabrał dziewczynie nóż, po czym odłożył go na blat. Po chwili objął ją. – I co teraz, wciąż chcesz mnie zadźgać?
- Jeśli sobie na to zasłużysz. – odparła rozbawiona.
- To w takim razie daj mi teraz buziaka.
- To sobie weź.
- Ale ja chcę, żebyś ty mi dała. - dziewczyna wzruszyła ramionami, odwracając głowę od chłopaka. - No cóż, sama tego chciałaś. – powiedział. Podniósł dziewczynę i przysunął do siebie w taki sposób, że już po chwili ich usta dotykały się wzajemnie. Nastolatka zaśmiała się, a za moment sama pocałowała swojego partnera.
– Kocham cię.
- Ja ciebie też. I nie wyobrażam sobie, abym mógł cię teraz stracić - objął blondynkę i cmoknął w czoło.
- Nie martw się, nie stracisz. Wiem, że było między nami wiele kłótni i zapewne jeszcze wiele jest przed nami, ale to się nie liczy, liczy się to, co jest teraz.
- Tak. I ja.. umm.. przepraszam. Za.. za to wczoraj. Byłem zazdrosny o.. o Rikera. Bo gdy was wtedy tam zobaczyłem, to.. to coś mnie ścisnęło.
- Powinieneś bardziej mi ufać. Ja ci ufam. Wiem, że byś mnie skrzywdził i że przy Tobie zawsze mogę czuć się bezpiecznie, prawda?
- Pewnie, że tak. Przenigdy przy mnie nic ci się nie stanie, obiecuję.
- Ross! Cassy! – do pary podbiegł Rocky. – Czy wy ogłuchliście?! Krzyczę do was, a wy nic. Kurczak się zaraz spali! – odparł, wyłączając piekarnik. – Umm.. Już się spalił. – dodał mniej entuzjastycznie.
- Ouu.. Nie mówmy o tym Rydel. Ona już teraz jest wystarczająco przejęta tą imprezą, więc nie musi wiedzieć, że spaliliśmy jutrzejszy obiad. – zaproponował Ross, na co brunet bez zastanowienia się zgodził.
Dalsze prace poszły już zgodnie z planem. Do wieczora prawie wszystko było już przygotowane, więc jutro trzeba będzie dokonać drobnych poprawek oraz zrobić jeszcze kilka przekąsek, a następnego dnia pozostanie tylko wyczekiwanie gości.
- Przecież ja ci pomagam. Kosztuję wszystkiego po kolei i sprawdzam, czy jest jadalne. Widzisz, mówisz mi, że nic nie robię, a ja narażam swoje życie.
- Narazisz swoje życie, jeśli w tej chwili czegoś nie zrobisz. – zagroziła, wymachując chłopcu nożem przed twarzą.
- Kotku, odłóż ten nóż, bo zrobisz mi krzywdę.
- Taki właśnie mam zamiar.
- To ja też ci coś w takim razie zrobię. – uśmiechnął się blondyn. Wstał, zabrał dziewczynie nóż, po czym odłożył go na blat. Po chwili objął ją. – I co teraz, wciąż chcesz mnie zadźgać?
- Jeśli sobie na to zasłużysz. – odparła rozbawiona.
- To w takim razie daj mi teraz buziaka.
- To sobie weź.
- Ale ja chcę, żebyś ty mi dała. - dziewczyna wzruszyła ramionami, odwracając głowę od chłopaka. - No cóż, sama tego chciałaś. – powiedział. Podniósł dziewczynę i przysunął do siebie w taki sposób, że już po chwili ich usta dotykały się wzajemnie. Nastolatka zaśmiała się, a za moment sama pocałowała swojego partnera.
– Kocham cię.
- Ja ciebie też. I nie wyobrażam sobie, abym mógł cię teraz stracić - objął blondynkę i cmoknął w czoło.
- Nie martw się, nie stracisz. Wiem, że było między nami wiele kłótni i zapewne jeszcze wiele jest przed nami, ale to się nie liczy, liczy się to, co jest teraz.
- Tak. I ja.. umm.. przepraszam. Za.. za to wczoraj. Byłem zazdrosny o.. o Rikera. Bo gdy was wtedy tam zobaczyłem, to.. to coś mnie ścisnęło.
- Powinieneś bardziej mi ufać. Ja ci ufam. Wiem, że byś mnie skrzywdził i że przy Tobie zawsze mogę czuć się bezpiecznie, prawda?
- Pewnie, że tak. Przenigdy przy mnie nic ci się nie stanie, obiecuję.
- Ross! Cassy! – do pary podbiegł Rocky. – Czy wy ogłuchliście?! Krzyczę do was, a wy nic. Kurczak się zaraz spali! – odparł, wyłączając piekarnik. – Umm.. Już się spalił. – dodał mniej entuzjastycznie.
- Ouu.. Nie mówmy o tym Rydel. Ona już teraz jest wystarczająco przejęta tą imprezą, więc nie musi wiedzieć, że spaliliśmy jutrzejszy obiad. – zaproponował Ross, na co brunet bez zastanowienia się zgodził.
Dalsze prace poszły już zgodnie z planem. Do wieczora prawie wszystko było już przygotowane, więc jutro trzeba będzie dokonać drobnych poprawek oraz zrobić jeszcze kilka przekąsek, a następnego dnia pozostanie tylko wyczekiwanie gości.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*31 grudnia*
Ranek. Jasne promienie roziskrzonego słońca wpadały przez
uchylone żaluzje, drażniąc jednocześnie oczy blondyna. Chłopiec był tak
zaspany, że zbudził go dopiero delikatny pocałunek ukochanej. Para wkrótce
zeszła do kuchni, gdzie czekało świeżo przygotowane śniadanie oraz reszta
rodzeństwa, która już się nim zajadała. Po posiłku Cassy wraz z Rydel zmyły
naczynia, natomiast chłopcy zajęli się ostatnimi drobiazgami potrzebnymi na
imprezę, czyli dmuchaniem balonów. Zajęło im to kilka godzin, gdyż było ich
naprawdę bardzo dużo. Dochodziła właśnie osiemnasta, gościa mają zacząć się
pojawiać za półtorej godziny. Cassy oraz cały zespół byli już wyszykowani na
ich przyjście, natomiast Rydel, która nigdy nie może się zdecydować, którą
sukienkę założyć, już od godziny siedzi w pokoju i tylko przerzuca kolejne
ciuchy z szafy. W końcu, po kilkakrotnej interwencji braci, popędzających swoją
siostrę, zdecydowała się na czarną sukienkę w kwiaty, czarne balerinki i przedłużane rzęsy.
- Misiuuu.. – powiedziała Cassy, obejmując swojego partnera i całują go delikatnie w szyję. - ..a ty chcesz swój prezent teraz, czy później, jak wszyscy ci dadzą?
- Jaki prezent? – zdziwił się chłopiec.
- Urodzinowy. Przecież jeszcze ci nic nie dałam, bo chciałeś poczekać na dziś.
- Kotku, ty jesteś moim najwspanialszym prezentem urodzinowym. Na serio niczego więcej nie pragnę. – objął dziewczynę.
- Wszystkim swoim dziewczynom tak słodzisz? – spytała żartobliwie blondynka.
- Tylko tym wyjątkowym. – uśmiechnął się brązowooki. – Ty jesteś pierwsza.
- Ciekawe, ilu swoim byłym tak mówiłeś.
- Robisz się złośliwa.
- Wiem. – zaśmiała się i pocałowała Rossa. – Ale tylko sobie żartuję.
- Zauważyłem, że przy tobie zrobiłem się zbyt uroczy i słodki. Jeszcze trochę i mnie pozbadniesz, a przecież tak być nie może. A już powoli ci się to udaje. – mówił rozbawiony.
- Ale o czym ty mówisz? – zaśmiała się blondynka. – Co ja takiego robię?
- Chyba samo to, że jesteś tak na mnie działa. Oo.. I widzisz, znów to robisz?
- Nie wiem, o czym mówisz – uśmiechnęła się dziewczyna. - A teraz zejdźmy już na dół, bo zaraz przyjdą goście. – oznajmiła Cassy, pocałowała ponownie swojego partnera, a po chwili zeszła wraz z nim na parter.
Faktycznie po paru minutach, zaczęli zbierać się pierwsi zaproszeni, a przed dwudziestą zjawili się już wszyscy. Goście na samym początku podarowali jubilatowi prezenty, jednak impreza bardzo szybko zaczęła się rozkręcać. Około dwudziestej pierwszej parę swoich utworów zagrało R5. Co prawda początkowo nie byli do końca przekonani, czy powinni grać bez Ratliffa, aczkolwiek w końcu koncert się odbył.
- Misiuuu.. – powiedziała Cassy, obejmując swojego partnera i całują go delikatnie w szyję. - ..a ty chcesz swój prezent teraz, czy później, jak wszyscy ci dadzą?
- Jaki prezent? – zdziwił się chłopiec.
- Urodzinowy. Przecież jeszcze ci nic nie dałam, bo chciałeś poczekać na dziś.
- Kotku, ty jesteś moim najwspanialszym prezentem urodzinowym. Na serio niczego więcej nie pragnę. – objął dziewczynę.
- Wszystkim swoim dziewczynom tak słodzisz? – spytała żartobliwie blondynka.
- Tylko tym wyjątkowym. – uśmiechnął się brązowooki. – Ty jesteś pierwsza.
- Ciekawe, ilu swoim byłym tak mówiłeś.
- Robisz się złośliwa.
- Wiem. – zaśmiała się i pocałowała Rossa. – Ale tylko sobie żartuję.
- Zauważyłem, że przy tobie zrobiłem się zbyt uroczy i słodki. Jeszcze trochę i mnie pozbadniesz, a przecież tak być nie może. A już powoli ci się to udaje. – mówił rozbawiony.
- Ale o czym ty mówisz? – zaśmiała się blondynka. – Co ja takiego robię?
- Chyba samo to, że jesteś tak na mnie działa. Oo.. I widzisz, znów to robisz?
- Nie wiem, o czym mówisz – uśmiechnęła się dziewczyna. - A teraz zejdźmy już na dół, bo zaraz przyjdą goście. – oznajmiła Cassy, pocałowała ponownie swojego partnera, a po chwili zeszła wraz z nim na parter.
Faktycznie po paru minutach, zaczęli zbierać się pierwsi zaproszeni, a przed dwudziestą zjawili się już wszyscy. Goście na samym początku podarowali jubilatowi prezenty, jednak impreza bardzo szybko zaczęła się rozkręcać. Około dwudziestej pierwszej parę swoich utworów zagrało R5. Co prawda początkowo nie byli do końca przekonani, czy powinni grać bez Ratliffa, aczkolwiek w końcu koncert się odbył.
*Dom Lynchów. Godzina 22:38*
- Heeej, kotuś. Zatańczymy. – blondynek objął swoją dziewczynę i pocałował.- Umm.. Jasne, ale trzymaj swoje ręce trochę wyżej. – uśmiechnęła się niepewnie.
- Dlaczego?
- Dlatego, że chcę, żebyś trzymał je co najmniej na pasie i nie waż się niżej.
- A ja mam ochotę niżej. A jako twój chyba chłopak mam takie prawo, a moje zdanie się liczy. – odparł pewny siebie chłopak, co wcale nie spodobało się blondynce.
- Ross! Weź te ręce, albo puść mnie i w ogóle się do mnie dzisiaj już nie odzywaj.- zagroziła.
- Yy.. Przepraszam. – speszył się Ross i po chwili wykonał wolę dziewczyny.
- Rossy.. – zaczęła blondynka, wtuliwszy się w chłopaka. - ..mam do ciebie prośbę.
- Jasne, dla ciebie wszystko.
- Chciałabym, żebyś już dzisiaj nie pił alkoholu, dobrze?
- Eee.. Noo.. no dobrze, ale dlaczego?
- Bo wydaje mi się, że ci starczy. Wiem, że to twoje urodziny i Sylwester, ale proszę, żebyś już sobie dał spokój. Widzę, że już się inaczej zachowujesz, więc lepiej będzie, jeśli sobie darujesz więcej, zgoda?
- Umm.. Nie wiem o co ci chodzi, ale jeżeli tak bardzo ci na tym zależy, to zgoda. Choć ja nie widzę różnicy.
- Rossy, ja widzę. Niedużą, ale widzę. I na serio będę bardzo szczęśliwa, jeśli już przystopujesz.
- Spoko, zgodzę się na kolejny warunek. – powiedział lekko ironicznie.
- Co masz na myśli?
- Nic. Ee.. To znaczy.. Nie mogę pojąć, dlaczego wciąż mi czegoś zakazujesz? Trzymaj wyżej ręce, nie pij tyle i co dalej?
- Ross ja.. jak możesz tak mówić? To, że nie mam ochoty być obmacywana, to chyba nie jest żaden warunek. A co do picia, to robię to dla twojego dobra, bo widzę, że już masz dosyć i boję się, że będzie jeszcze gorzej i coś zrobisz, a kocham cię, więc nie chcę, żebyś zrobił jakieś głupstwo. Troszczę się o ciebie.
- Dobra, chyba masz rację. Powinienem to ograniczyć. Przepraszam. – pocałował blondynkę. – Kocham cię.
______________________
Heeeeeej! ;**
Jak Wam minął Sylwester?
~DarkAngel <3
Suuuuuuper ;* jak zwykle haha :D
OdpowiedzUsuńDobrze, że Cassy pilnuje Ross'a hehe :))))
Czekam na kolejny ;)
Buziaki ;***
hehe, ktoś go pilnować musi ;D
UsuńTak, tak :D Ty masz kaca ;) I już wiesz po czym ;)
OdpowiedzUsuńCo do nagłówka to nie ma za co ;) Coś za coś.
Czuje, że coś się będzie działo..hmm..
rozdział boski, jak zawsze zresztą :D <33
U mnie sylwester też minął super :D
Pozdrowienia i MUAH :**
Pisz więcej tak cudownych rozdziałów :D
Ps.Super szablon :D I wygląd bloga ;) (nie oceniam swojego nagłówka, choć mi się nie podoba xd) :D
Usuńa co ma się dziać Weroniko? ^^
Usuńa nagłówek jest świetny ;)
Cudowny rozdzial, jak kazdy z reszta ;) Cassy i Ross sa tacy slodcy ;3 kiedy nastepny? ^^
OdpowiedzUsuńno nie wiem, czy jak każdy ;p
UsuńŚwietny rozdział jak zawsze ;)
OdpowiedzUsuńmój sylwester był odjazdowy :D choć mało pamiętam ;p
jestem ciekawa co dalej się bd działo
i zapraszam do mnie jest nowa notka :D
ps. uwielbiam ten nagłówek :)
co do Sylwestra, to *high five* ;D
Usuńa na Twojego bloga na pewno zajrzę jak najszybciej :)
Super rozdział zresztą jak każdy :)
OdpowiedzUsuńRoss i Cassy są świetną parą :)...
A co do nowego wyglądu bloga to jest extra :)
pozdroo>> i czekam na kolejny :DD xDD
~ Maja231 :)
dziękuję :)) kolejny pewnie w sobotę ;)
Usuńto super :))
UsuńBardzo fajny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńHeh..Tyle alkoholu, to niezła impreza..ii pijany Ross ! :D
No i oczywiście Ross i Cassy to bardzo słodka para. ^^
A nowy wystrój bloga - super. :)
Brawa dla Weroniki ^^
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. :)
tak, tak, to są słodziaki ;p
Usuńa gdzie tam Ross pijany? ;D może tak ciutke ;p
Boski, no rossy sie upił jak ja, a weronika chyba nie wie jakiego ja mam kaca. dwa szanowny i piwo redd's xd lepiej być.nie mogło a ja z kumpela spasowalam po 2 haha ale rozdział cudny i czekam na kolejny... a no i super wystroj
OdpowiedzUsuńa czy Rossy jest pijany? ;3
Usuńno nie wiem, ale tak się nam wydaje xd
OdpowiedzUsuń