- Widzisz, nie potrafisz.
Próbowałaś samą siebie oszukać, ale tak nie można. - przerwał ciszę Ross.
- Ja wcale się nie oszukuję. To ty próbujesz sobie wmówić, że jest inaczej.
- Więc to powiedz. - chwilę jeszcze stali, patrząc się na siebie, aż w końcu odezwała się blondynka.
- Nie kocham cię. - skierowała, patrząc się prosto w oczy towarzysza. - Nie.. Kocham.. Cię.. I już nigdy nie będę. Nawet nie wiem, czy kiedykolwiek cię kochałam. Nie, raczej nie. To było zwykłe, szczenięce zauroczenie, nawet nie zakochanie. Taki.. jak ktoś to kiedy powiedział.. impuls, nic nie znaczył. - odparła bez zawahania.
- T.. ty to mówisz s.. serio? - spytał i o mało co nie wybuchnął szlochem.
- Oczywiście, że tak. Zrozum. Nic dla mnie nie znaczysz, nie liczysz się. Mam cię dosyć, żałuję, że w ogóle cię poznałam. Nas już nie ma. Uświadom to sobie, znajdź kogoś i zapomnij o mnie, bo ty już dla mnie nie istniejesz. Też chcę się z kimś związać, ale tym kimś nigdy nie będziesz ty, jasne? Idź stąd i już nie wracaj. Daj mi raz na zawsze spokój. I nie przejmuj się, przeżyjesz. Ludzie przeżywali gorsze rzeczy. - powiedziała lekko, jakby w ogóle było jej to obojętne. Ross za to wyglądał, jakby właśnie stracił wszystko. To, co teraz czuł jest nie do opisania. Nie mógł uwierzyć, że ktoś, kogo tak kocha, kto tyle dla niego znaczy, mówi mu takie rzeczy. - Chciałeś usłyszeć prawdę, to proszę. A teraz na co czekasz? Idź już... Wynoś się! - krzyknęła. Po kilku sekundach załamany chłopiec wyszedł, zamknąwszy za sobą drzwi. Aczkolwiek nie był w stanie odejść. Usiadł oparty o drzwi apartamentu Cassy i pozwolił łzom, aby swobodnie kapały na hotelowy chodniczek. A co u niebieskookiej? Zabawne, że dokładnie to samo. Oparła się o drzwi, sunąwszy po nich w dół i chowając twarz w dłoniach, zaczęła szlochać.
- Ja wcale się nie oszukuję. To ty próbujesz sobie wmówić, że jest inaczej.
- Więc to powiedz. - chwilę jeszcze stali, patrząc się na siebie, aż w końcu odezwała się blondynka.
- Nie kocham cię. - skierowała, patrząc się prosto w oczy towarzysza. - Nie.. Kocham.. Cię.. I już nigdy nie będę. Nawet nie wiem, czy kiedykolwiek cię kochałam. Nie, raczej nie. To było zwykłe, szczenięce zauroczenie, nawet nie zakochanie. Taki.. jak ktoś to kiedy powiedział.. impuls, nic nie znaczył. - odparła bez zawahania.
- T.. ty to mówisz s.. serio? - spytał i o mało co nie wybuchnął szlochem.
- Oczywiście, że tak. Zrozum. Nic dla mnie nie znaczysz, nie liczysz się. Mam cię dosyć, żałuję, że w ogóle cię poznałam. Nas już nie ma. Uświadom to sobie, znajdź kogoś i zapomnij o mnie, bo ty już dla mnie nie istniejesz. Też chcę się z kimś związać, ale tym kimś nigdy nie będziesz ty, jasne? Idź stąd i już nie wracaj. Daj mi raz na zawsze spokój. I nie przejmuj się, przeżyjesz. Ludzie przeżywali gorsze rzeczy. - powiedziała lekko, jakby w ogóle było jej to obojętne. Ross za to wyglądał, jakby właśnie stracił wszystko. To, co teraz czuł jest nie do opisania. Nie mógł uwierzyć, że ktoś, kogo tak kocha, kto tyle dla niego znaczy, mówi mu takie rzeczy. - Chciałeś usłyszeć prawdę, to proszę. A teraz na co czekasz? Idź już... Wynoś się! - krzyknęła. Po kilku sekundach załamany chłopiec wyszedł, zamknąwszy za sobą drzwi. Aczkolwiek nie był w stanie odejść. Usiadł oparty o drzwi apartamentu Cassy i pozwolił łzom, aby swobodnie kapały na hotelowy chodniczek. A co u niebieskookiej? Zabawne, że dokładnie to samo. Oparła się o drzwi, sunąwszy po nich w dół i chowając twarz w dłoniach, zaczęła szlochać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*Godzina
14:13, dom Lynchów*
Właśnie przebudziła się Rydel, a
wraz z nią Emily, która dziś u niej nocowała. Obie dziewczyny po odświeżeniu się
zeszły na dół do kuchni, a sam jej widoki je przeraził. Salon wyglądał jeszcze
gorzej. Wszędzie walały się butelki i puszki po napojach i nie tylko, talerzyki
i miseczki z resztkami przekąsek oraz wiele innych rzeczy. - Jeej.. sprzątanie zajmie całe wieki. - stwierdziła Emily.
- Taak.. ale to przecież była impreza Rossa, więc niech sprząta. - zaśmiała się Rydel. - W każdym bądź razie ja jestem głodna i nie zamierzam teraz tego czyścić. Zjesz coś?
- Umm.. Jasne.
- No dobra, więc może hmm.. - przeglądała pozostałości w lodówce. - Przydałyby się solidne zakupy. Ale możemy zjeść jajko sadzone, co ty na to?
- Uwielbiam. - uśmiechnęła się brunetka. - A w ogóle, to gdzie Cassy?
- Pewnie śpi z Rossem. Przed północą Ell po nich poszedł, ale byli zbyt zajęci, więc zapewne teraz też są. - zaśmiała się blondynka.
- No nieważne, może ty rób śniadanie, a ja troszkę ogarnę blat, żeby dało się tu jeść.
- Okej, chyba chłopakom też powinnam zrobić. - uznała, po czym wyciągnęła z lodówki jeszcze kilka jajek.
- Ratliff!!!! - usłyszały z góry przyjaciółki. Jednak głosy stawały się coraz bliższe. - No nie mogę uwierzyć!
- Ale to twoja wina!
- Czemu akurat tam?!
- Jakbym pamiętał, to bym ci odpowiedział!
- Ale w ogóle jakim cudem?!
- Skąd mam wiedzieć?! To na pewno twoja sprawka!
- Tak, wiesz, bo przeniosłem cię w nocy!
- Wiedziałem! - krzyknął Ratliff, sprzeczający się z Rikerem.
- Chłopcy! - uspokoiła Rydel. - O co chodzi?
- No bo.. no bo ten.. ten.. ten pajac.. - wskazał na Ellingtona. - ..no.. no spał w moim w łóżku!
- I w tym tkwi problem? Skoro ty w nim nie spałeś, to on chyba mógł ten jeden raz. - uspokajała blondynka.
- Ale ja w nim spałem! - krzyknął z wyrzutem Riker.
- Umm.. Ell, możesz mi wyjaśnić czemu spałeś z Rikerem? - spytała zdziwiona Emi.
- No ja.. nie pamiętam. - odparł zmartwiony brunet. - Ale to, co przeżyłem przed chwilą, gdy zobaczyłem go po drugiej stronie, to najgorszy koszmar w moim życiu. - dodał, wtulając się w dziewczynę, udając płacz.
- Kochanie, czy mam się teraz obawiać konkurencji ze strony Rikera? - zażartowała Emily, całując bruneta.
- To nieśmieszne. Wiesz, co ja teraz przeżywam? Będę miał traumę do końca życia. - zrobił smutną minę.
- A może chcecie jajko sadzone? - zapytała Rydel.
- Taak! - odpowiedzieli zgodnie, po czym zabrali się za pałaszowanie śniadanio-obiadu. Po chwili do kuchni zszedł Rocky.
- Hej braciszku, zjesz śniadanie? - zaproponowała siostra.
- Nie jestem głodny. - odburknął, po czym sięgnął do lodówki i sam zrobił sobie kanapki.
- Ojj.. Rocky'ego chyba dopadł kac i nie ma humoru. - zauważył Riker. - W sumie to ja też bym z chęcią napił się wody, bo pęka mi łepetyna.
- Dobrze, już ci podaję. - uśmiechnęła się blondynka.
- Ja też proszę. - wtrącił Ratliff. - I Rocky'emu też może podaj.
- Jak będę chciał, to sam sobie wezmę. - odpowiedział równie niemiłym tonem, co do siostry. - Noo Riker, jak tam impreza? - uśmiechnął się.
- Świetnie. - odpowiedział uśmiechem. - Dobrze. - poprawił się. - Nie pamiętam. - posmutniał.
- To w takim razie musiało być świetnie. - przybił bratu żółwika.
- Może dla niego tak, ale nie dla gości, którzy musieli oglądać striptiz w jego wykonaniu. Szkoda, że udało mi się zatrzymać ciebie, jak już byłeś w samych bokserkach. - zaśmiała się Rydel i zawtórowała jej reszta towarzystwa.
- Cooo?! Rydel weź nie ściemniaj. - przestraszył się Riker.
- Ona mówi prawdę. - przytaknęła brunetka. - I w dodatku później biegałeś po całym domu w tych bokserkach i krzyczałeś, że jesteś Tarzanem.
- Jeszcze raz cooo?! - wciąż nie dowierzał, a Ratliff już ledwo co wytrzymywał ze śmiechu, podobnie było z drugim brunetem.
- Braciszku.. - zaczął Rocky. - Zrobisz kiedyś dla fanek striptiz? - żartował z brata, wysyłając mu całusy.
- To nie jest śmieszne! Koniec picia! - stwierdził najstarszy.
- Haha! Riker z twoimi zdolnościami możesz się zatrudnić w klubie ze striptizem. - dokuczał Ellington.
- Tak, a pokaz miałby tytuł 'Tarzan! Striptiz w dżungli?' - ciągnął Rocky.
- Dobra dość! - przerwała Rydel. - Wymyśliłyśmy sobie tego Tarzana i striptiz.
- Macie szczęście. - rzekł Riker. - To wcale nie było zabawne.
- Oj wybacz, braciszku. - przytuliła go Rydel. - Ale w tym była odrobina prawdy.
- Niby jaka?
- Oo.. to będzie dobre. - ucieszył się Rocky.
- No bo ty się rozebrałeś do tych bokserek, ale nie przy wszystkich, tylko przy mnie i Emily, jak chciałyśmy cię położyć do łóżka. - wyjaśniła Rydel.
- Ee.. - zmieszał się blondyn. - Sorki, Emi.
- Nie ma sprawy. - uśmiechnęła się. - Jesteś dobrze zbudowany.
- No a jak. - uniósł brwi.
- Ejj.. - jęknął Ratliff. - A ja to co?
- Ja się ciebie nie czepiałam, że spałeś z Rikerem. - zaśmiała się.
- Dobra, zakończmy temat. Umm... Gdzie Ross i Cassy?
- Pewnie jeszcze śpią.
- Pójdę po nich. Już piętnasta. - uznał Ell. Wszedł na górę i zapukał do drzwi, jednak nikt mu nie otworzył. Postanowił wejść do środka, ale nikogo nie zastał. - Nie ma ich. - oznajmił schodząc do przyjaciół.
- Jak to nie ma? To gdzie oni są? - zdziwił się Riker.
- Ross sporo wypił na imprezie, więc nie sądzę, żeby chciało mu się gdziekolwiek dzisiaj iść. - stwierdziła Emily.
- Ale z drugiej strony, to możliwe, że Cassy zaproponowała spacer. A Ross by jej na pewno nie odmówił. - uśmiechnęła się Rydel. - To taka słodka para.
- Pff.. A ja i Em, to co? - oburzył się Ratliff.
- Ross i Cassy to kłótliwa, aczkolwiek słodka para, a ty i Emi to aż przesłodzona para. - wtrącił Rocky. - Serio, jesteście tak idealni, że aż..
- Rocky! - wtrąciła blondynka. - Czego ty od nich chcesz? To chyba dobrze, że im się układa.
- Ahh.. tak?! Jesteś pewna, że ciebie też to cieszy?! - uniósł się Rocky, po czym skierował do swojego pokoju.
- Eee.. On mnie chyba nie lubi. - spostrzegła brunetka. - Zauważyłam, że zawsze jak ja jestem, to on się robi zdenerwowany.
- Niee kochanie, to na pewno nie dlatego, że cię nie lubi. - pocieszał Riker. - To dlatego, że to Rocky... A Rocky to idiota, więc się nie przejmuj. - dodał po chwili uśmiechnięty blondyn.
- Dzięki Riker, od razu mi lepiej. - zaśmiała się nastolatka. - Pomogę wam teraz sprzątać, a później pójdę do domu.
_______________________________
Heej ;**
Wybaczcie mi krótki rozdział, ale nie mam i nie miałam zbytnio nastroju na kontynuacje tego ;/. Nie chce mi się też zbytnio rozpisywać. Mam nadzieję, że część z Was nie znienawidzi mnie za taki potok wydarzeń związanych z 'Rossidy', ale taka była moja wizja od jakiegoś czasu, a nie lubię zmieniać planów.
To by było na tyle. Piszcie, co o tym sądzicie (o rozdziale, o Rossidy) ;). Mi osobiście pisało się ten rozdział (właściwie, to jego początek) ze smutkiem.
~DarkAngel <3
Ojoj biedny Ross :( w sumie wiem, że mu się należało... no ale był pijany... i mam nadzieję że Cassy jednak postanowi mu wybaczyć :))) bo uwielbiam Rossidy !! ;*** Byłam już prawie pewna że powiedzą Emilly o wszystkim ;)) a jednak nie ;)
OdpowiedzUsuńCzekam, czekam, czeeeeekam na kolejny rozdział więc proszę pisz szybkooo ;***
Buziaki <33333
Biedny Rossy :( ale coz, nie dziwie sie w sumie Cassy ;) rozwalilo mnie to ze Ratliff spal z Rikerrm i o tym striptizie Rikera xD czekam na kolejny rozdzila ;) a co do rozdzialu to oczywiscie super ;*
OdpowiedzUsuńOMG ! :o Czytając to co powiedziała Cassy, płakałam.. nie wiem czemu, ale miałam łzy w oczach.. serio. ;(
OdpowiedzUsuńHaha.. ale dobre było z tym, że Riker robił striptizie :D hahaha.
Mam nadzieje, że powiedzą w końcu Emily prawdę ;)
Czekam na kolejny ^^
nie ma co płakać ;p
Usuńbędzie dobrze ;) (albo i nie) ;p
super! tylko śmutno!
OdpowiedzUsuńale przy kolejnej części się cały czas śmiałam! tarzan :))))))))))
mam nadzieję, że bd dobrze ;)))
buźka ;))
Nigdy nie przeżyłam tylu emocji w jednym rozdziale...
OdpowiedzUsuńJak czytałam o Rossidy to ryczałam jak dziecko i to tak szczerze..
A jak o tym z Rikerem i Ell'em xd... ze śmiechu pękałam.. hahah
Rozdział jest chyba najlepszy ze wszystkich, a ty masz na serio talent :)
Kocham twoje opowiadanie !
Mam nadzieję, że powiedzą Emily prawdę, bo kocham ich xd
A co do Rossidy.. może przyda się im parę dni/tygodni/miesięcy rozłąki ?
Przecież nie zawsze musi być między nimi idealnie,. ale zrób aby się pogodzili :)
Ciutkę się rozpisałam ;)
Pozdrowienia ! :D
~~ Weronika
cieszę się, że przeżyłaś tyle emocji ;D a to jeszcze nie koniec ^^
Usuńnajlepszy ze wszystkich? ^^ miło mi ;p
a gdyby tak na zawsze się rozstali? xd
Jak by się na zawsze rozstali to ja bym cały czas ryczała :) :P
Usuńto przyszykuj sobie zapas chusteczek ;p
Usuń(of course I'm kidding ;p)(albo nie ^^)
ooo.. zapas to leży obok mojego łóżka od dawna xd Muszę leczyć nos od kataru ;)
UsuńPrzy okazji przyda się do ocierania łez xd
Ooo, ale mi się ten rozdział podoba, no naprawdę :D Bardzo dobre i zgrabne połączenie tragizmu (Rossidy) i komizmu (striptiz! :D). Świetnie Ci to wyszło :*
OdpowiedzUsuńDzisiaj się nie rozpisuję. Jestem zadowolona z tego rozdziału i czekam na kolejny :)
Cleo
świetny rozdział <3
OdpowiedzUsuńbiedny Ross ;(
mam nadzieję,że bd między nimi dobrze
myślałam że padnę ze śmiechu jak czytałam o tym striptizie
hahahahahahahahahahah
No to jeszcze ja się dorzucę z komplementami ;) rozwaliła mnie na kawałki scena z Ellem i Rikerem xD szkoda mi tylko Rossa bo pewnie zajmie mu dużo czasu żeby się pogodzić z rozstaniem. :( smutny ten fragment na początku, ale poźniej to już leżałam ze śmiechu (a muszę dodać że byłam wtedy na lekcji z zajęć artystycznych i robiliśmy projekty na komputerze ) :D ale jakimś cudem nie wyrzucono mnie z klasy.
OdpowiedzUsuńAha, mam nadzieję że szanowna Bella (na stos!) wreszcie sobie odpuści i przestanie hejtować Twojego wspaniałego bloga.
Pozderki, trzymaj się i szybciutko pisz następny (bo ten stanowczo za krótki) ;)
Oł rozpisałam się :p ale może to dlatego że brakuje mi pisania bloga? ;( trzymaj kciuki żebym wreszcie dodała jakiś rozdział
~BabyBlue
Zgadzam się z BabyBlue ;)
OdpowiedzUsuńScena z tą dwójką była powalająca ^^
A ten fragment na początku... nie wiem jak mam określić me uczucia :D
Podsumowując... ROZDZIAŁ SUPER!!!
Nie mogę się doczekać nowego :3
Nie rozumiem jak można hejtować twego bloga -,-
Przecież on jest wspaniały ^^
Więc czekam na NN :*
Ps.Wybacz że nie komentuję twojego bloga ;(
Bardzo mi się podoba i zachłannie czytam każdy rozdział ale nie mam czasu =,=
Wiesz szkoła, obowiązki domowe i tak dalej i tak dalej...
Ale wiedz że twój blog jest ZAJEBISTY!!! :D
dziękuję ;* przeczytałam twój komentarz i już mam na twarzy uśmiech ;) rozumiem, że nie masz czasu, bo wiem jak to jest z ta szkoła ;))
Usuń