sobota, 19 stycznia 2013

Rozdział 42: I used to think I had it all.

Brunetka tak jak obiecała, pomogła przyjaciołom w sprzątaniu domu. Nie było to proste, gdyż chłopcy, jak to chłopcy – bardziej szkodzili niż pomagali. Niebawem do domu wrócił ‘zaginiony’ Ross.

- Ross, świetnie, że wróciłeś. Ściągaj buty i bierz się za sprzą… - nie dokończyła Rydel, gdyż chłopiec jak gdyby nigdy nic zignorował siostrę i wbiegł na górę, zamknąwszy się w swoim pokoju. - ..tanie. Fajnie, że mnie słuchał.
- Ohoo.. Czyżby kolejny kryzys w małżeństwie? – zażartował Ratliff.
- Można było się tego spodziewać. Wytrzymali aż dwa dni bez kłótni. To chyba nowy rekord. – zaśmiał się Riker.
- Oj przestańcie. Ktoś powinien z nim porozmawiać. – odparła Emily, a pozostali spojrzeli na Rikera.
- A co ja jestem? Jakiś jego doradca osobisty w sprawie związku z Cassy? Gdybym od początku ich chodzenia zaczął pobierać od Rossa opłaty, powiedzmy 200 dolców za każdą poradę po ich kłótni, to spokojnie mógłbym sobie już kupić auto. – odparł, jednak po chwili marudzenia ruszył na górę. – Dobra Ross, przyszedłem na terapię! Możesz mi otworzyć drzwi?! – krzyknął spokojnie, ponieważ młodszy zamknął się na klucz.
- Nie!! – odkrzyczał chłopiec.
- Ojj no weeź. Zawsze sobie razem rozmawiamy, jak masz problem! Chcę ci pomóc! – nalegał starszy.
- Nie!! – powtórzył Ross.
- Dobraaa.. Nie to nieee.. Nie będę się prosił. – powiedział z nadzieją, że brat zmieni zdanie, jednakże pomylił się. – No proszę cię! Otwórz te drzwi! Nie bądź taki! – po chwili drzwi się otworzyły. Młodszy nie zważając na Rikera przeszedł obok, schodząc na dół, po czym wyszedł z domu, trzaskając za sobą drzwiami. – Ee.. Zrobiliśmy małe postępy. – rzucił sam do siebie i wrócił do reszty towarzystwa.
- Coś ty mu zrobił? – spytała Rydel.
- No właśnie nic. Nawet z nim nie rozmawiałem, bo nie chciał mnie wpuścić do pokoju. A jak powiedziałem, że chcę mu pomóc i poprosiłem o otworzenie drzwi, to wyszedł i  O. Poszedł sobie. – wyjaśnił blondyn.
- To może ja już lepiej wrócę do hotelu i sprawdzę, co u Cass. – uznała Emily, martwiąc się o przyjaciółkę.
- Odwiozę cię. – zaproponował Riker.
- Nie sądzę, aby to był dobry pomysł. Dużo wypiłeś, a spałeś raptem  siedem godzin.
- Ojj tam.. Dam radę. Przecież siedem godzin, to dużo.
- Ja nie twierdzę, że nie dasz, ale nie chcę, żeby złapała cię policja. A poza tym, to na tyle ile ty wypiłeś, to to jest serio mało.
- Emily wyluzuj. Będzie dobrze. Skoro ja cię nie zawiozę, ani Ell, to będziesz musiała iść na pieszo, a zanim dojdziesz do hotelu, minie jakieś czterdzieści minut, więc nie kłóć się ze mną i migiem do mojego samochodu. – uspakajał Riker.
- Ejj.. ej.. ej.. mam się obawiać, że tak nalegasz, aby odwieźć moją dziewczynę? – zdziwił się Ratliff.
- Tak, wiesz. Porwę ją, zgwałcę i wrzucę gdzieś do rowu. – odparł ironicznie najstarszy.
- Ahaa.. Spoko. – uśmiechnął się brunet.
- Dzięki. – zielonooka rzuciła w chłopaka poduszką. – To ja już nie wiem, czy aby na pewno wsiadać z tobą do tego samochodu. – zażartowała, kierując się do blondyna.
- Bęędzie dobrze.. Zaopiekuję się tobą.. – dowcipkował, zerkając w stronę Ellingtona.
- Emily, zadzwoń, jak dojedziecie, wolę mieć pewność, że nic ci nie zrobił ten głupek. – zaśmiała się Rydel.
- Spokojnie Rydel, w samochodzie mam taśmę klejącą. – śmiał się blondyn. – Chodź mała, będzie fajnie. – żartował, obejmując brunetkę.
- Spoko, bierz ją sobie. – śmiał się Ratliff.
- No właśnie, nikt się nie dowie. Trzeba było od razu jej powiedzieć, że jak przekroczy nasze skromne progi, to prędzej czy później Riker ją dorwie. – podśmiewała się Rydel.
- To dla tych dziewczyn przyjemność, że to ja, a nie ktoś inny. – uśmiechał się najstarszy.
- Dla tych? To ile ich tu było wcześniej? – śmiała się Emi.
- Czy ja wiem.. Sporo. W każdym razie nie jesteś pierwszą, która będzie miała okazje spędzić ze mną cudowne, oczywiście dla mnie.. no dla ciebie też, chwile. Jesteś przyjaciółką.. i dziewczyną Ella, więc z tobą postąpię łagodnie. – żartował dalej Riker.
- To może jednak ja sobie pójdę na pieszo. – zaśmiała się brunetka.
- Już za późno. – uniósł dwukrotnie brwi dorosły. – Oczywiście sobie żartujemy. – uśmiechnął się. – Chodźmy już.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Około godziny dziewiętnastej para zajechała pod hotel. Chłopak stwierdził, że odprowadzi przyjaciółkę do apartamentu, gdyż koniecznie musi wiedzieć, co u Cassy. Po krótkiej chwili dziewczyna się zgodziła. Nie była tego do końca pewna, gdyż wiedziała, że jeśli stało się coś poważnego, to wolałaby to zachować tylko między nimi dwiema, jednak w końcu uległa blondynowi. Od razu skierowali się  na górę. O dziwo drzwi były otwarte, a Cassy zawsze je zamykała. Tym razem leżała w pokoiku i wyglądała, jakby spała, więc Riker tylko na nią spojrzał, po czym pożegnał się brunetką i wyszedł.

- Cassy.. wiem, że nie śpisz. – odezwała się cicho, przytulając blondynkę, która po chwili to odwzajemniła.  – Nie chciałaś z Rikerem rozmawiać?
- Nie. Z nikim nie chcę. – odpowiedziała.
- Nawet ze mną?
- Tak.
- A jednak wciąż rozmawiasz. – uśmiechnęła się.
- Ojj.. No bo.. no bo to ty. I jesteś moją przyjaciółką, więc z kim mam rozmawiać, jak nie z tobą? – powiedziała, wciąż nie puszczając przyjaciółki.
 - Ojeej.. Co się stało, kochanie?
- Nic takiego.. – skłamała.
- Czy ty i Ross.. umm.. no wiesz..
- Zerwaliśmy? – wyręczyła przyjaciółkę.
- No taak.. – potwierdziła Emily. – Więc?
- Ee.. Umm.. N.. Nie. – skłamała blondynka.
- To całe szczęście. – ucieszyła się druga. – Nie smuć się mała, będzie dobrze. Jeszcze się pogodzicie. Każda para się kłóci.
- Taa.. Każda para.. Pewnie masz rację.
- Oczywiście, że mam. Ross cię kocha, a ty kochasz go i jestem pewna, że żadna głupia kłótnia tego nie zniszczy. Gdyby było inaczej, byście się rozeszli, ale nie zrobiliście tego, więc połóż się, odpocznij i nie myśl o tym, zobaczysz, że jutro będzie lepiej. – brunetka ucałowała Cassy w policzek i poszła się wykąpać, natomiast druga ponownie się położyła, wtuliła w poduszkę i zaczęła płakać.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


*Następny dzień, godzina 6:20*
- Cassy. – brunetka delikatnie szturchała przyjaciółkę.
- Coo? – spytała zaspana.
- My już z Ellingtonem  jedziemy. Chciałam się pożegnać na te kilka dni.
- Okeej. Paa niunia, bawcie się dobrze. – uścisnęła brunetkę.
- Kurczee.. ale głupio mi teraz zostawiać cię samą w takim stanie. Może lepiej, jeśli..
- W jakim stanie? Ze mną wszystko w porządku, serio. Poradzę sobie, bywało gorzej. Jedź i baw się. Ell to super facet, więc na serio nie pozwolę ci z nim nie pojechać. – uśmiechnęła się.
- Dzięki. To paa..

Blondynka położyła się, jednak nie mogła zasnąć. Leżała więc bezczynnie, wpatrując się w ścianę przez kolejne cztery godziny. W transu wybudził ją dopiero dzwonek dobiegający z przedpokoju. Dziewczyna niechętnie podniosła się i ruszyła otworzyć drzwi. Stała tam jej matka, która przywitała ją szerokim uśmiechem oraz uściskiem.
 
- Ee.. Coś się stało? – zapytała obojętnie zdziwiona nastolatka.
- Tak. I na pewno będziesz zachwycona. – odpowiedziała matka.
- Taa.. Na pewno. Więc o co chodzi? – ciągnęła bez entuzjazmu.
- Wiem, że to dla ciebie wiele znaczyło i ciężko byłoby ci się teraz stąd wyprowadzać, zostawiając tutaj przyjaciół i.. chłopaka. Dlatego rozmawiałam dzisiaj przez telefon z szefem i dostałam propozycję przeniesienia mnie do biura w Detroit. Oczywiście przyjęłam ją z myślą o tobie. Wiedziałam, że będziesz zadowolona, że zostaniesz tutaj z Rossem. – mówiła podekscytowana Katie.
- C.. c.. co ty z.. zrobiłaś? Chcesz powiedzieć, że zostajemy tutaj na stałe? – dopytywała z zaszklonymi już oczyma.
- Tak, czy to nie cudowne. Tyle razy mi mówiłaś, jak tu jest wspaniale, że mogłabyś tutaj zostać na zawsze, więc proszę bardzo. Zostajemy.
- A co z.. z Emi?
- Skarbie, porozmawiam z jej rodzicami i jeśli tylko się zgodzą, może zostać u nas. Ona jest dla mnie, jak siostrzenica. – uśmiechnęła się. – Przyjeżdżałabym na weekendy, a ty z Emily mieszkałybyście tutaj, tak jak dotychczas. Pod okiem Suzie, oczywiście. Nie cieszysz się? – spostrzegła niezadowoloną minę córki.
- Niee.. skądże.. Jaa.. bardzo się cieszę. To.. genialnie, że.. że tutaj zostaniemy. Serio… Cieszę się tak bardzo, że aż.. aż wyjdę teraz z tego pokoju. – posłała kobiecie sztuczny uśmiech, a następnie opuściła apartament w samej piżamie. Skierowała się do hotelowego ogrodu, usiadła na ławce i zaczęła płakać. ‘’Nie wierzę. Gdy przez rok prosiłam ją o pieska, to niee.., ale jak raz palnęłam, że chcę zostać w Miami, to od razu przeprowadzka” myślała niezadowolona.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Przez kolejne dwa dni dosłownie nigdzie nie wychodziła. Wciąż leżała w łóżku i tylko od czasu do czasu wstawała do kuchni po coś do picia. Nawet do jedzenia jej nie ciągnęło. Siedziała wtulona w poduszkę, a z jej oczu wciąż leciały łzy. Nadszedł piąty stycznia, na zegarze wybiła siedemnasta piętnaście. Dziewczyna od rana ani na sekundę nie podniosła się z ‘wyra’. Zapewne ciągnęłaby to dalej, gdyby nie fakt, że od pięciu minut ktoś w kółko dobijał się do drzwi. Ruszyła od niechcenia, by je otworzyć, a w futrynie ujrzała roztrzęsioną Rydel, a przy niej niewiele mniej niespokojnego Rikera.

- Co się stało? – spytała blondynka, wpuszczając przyjaciół do środka.
- Um.. Aa.. Bo.. – próbowała wykrztusić Rydel, jednak po chwili wyręczył ją brat.
- Ross nie wrócił do domu od trzech dni.
- Coo?! Jak to nie wrócił? – przejęła się nastolatka.
- Tuż po Sylwestrze przyszedł do domu cały nie w humorze, a po dwudziestu minutach wyszedł i od tamtej pory go nie widzieliśmy. – odparł Riker. – Podejrzewaliśmy, że może wiesz coś, gdzie może być.
- Coo? Ee.. Nie, nie wiem. My się pokłóciliśmy i nie.. nie rozmawiałam z nim. A on na pewno był zdenerwowany po naszej sprzeczce.
- Cassy proszę cię.. – zaczęła Rydel. – Jeśli coś mu się stanie, to ja nie wiem, co zrobię. – płakała blondynka.
- To moja wina. – odparła niebieskooka. – Riker możesz nas na chwilę zostawić same?
- Jasne, już wychodzę. – mężczyzna opuścił apartament.
- Cassy o co chodzi? Mów szybko. - popędzała starsza.
- Bo my się pokłóciliśmy w Sylwestra, dlatego nas prawie wcale nie było. I ja wyszłam, a on następnego dnia przyszedł mnie przeprosić. Błagał mnie o wybaczenie, ale ja nie potrafię. - mówiła, a jej oczy nie przestawały ronić łez. - Powiedział, że nie wyjdzie póki mu nie powiem prosto w oczy, że go nie kocham. Powiedziałam mu. Ale powiedziałam też, że nigdy go nie kochałam, że się dla mnie nie liczy, że dla mnie nie istnieje, że nigdy z nim nie będę, żeby raz na zawsze dał mi spokój, bo ja już mam go dosyć i żałuję, że go poznałam... - przerwała na chwilę, po czym ponownie zaczęła rozprawiać. - Ale to nie prawda. To wszystko co mówiłam, to brednie, mówione w złości. Nie chcę go już widzieć, ale to nie znaczy, że go nie kocham, czy że żałuję wspólnych chwil.
- Przecież on świata poza tobą nie widzi. Nie wiem, co on mógł zrobić. - załamała się jeszcze bardziej. - Dziękuję, że mi to powiedziałaś. Ja już pójdę, ale jakby się odezwał, to daj mi znać. - dziewczyna opuściła apartament.


Cassidy natomiast nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Krążyła po całym mieszkaniu w tą i z powrotem, aż w końcu usadowiła się z łóżku. W nocy w ogóle nie spała. Kręciła się z jednego boku na drugi, a myśli wciąż zaprzątała sobie Rossem. Nie mogła znieść myśli, że coś mogło mu się stać. Co gorsza obwiniała się, że to wszystko to jej wina. Co jeśli Ross tak bardzo przejął się słowami blondynki, że postanowił sobie coś zrobić? 

Nazajutrz od samego rana siedziała na parapecie, błądząc wzrokiem po ludziach, bawiących się na plaży. Długie refleksje skłoniły ją do wyruszenia na mały spacerek. Od kilku dni nawet na krok nie wychodziła z apartamentu, wiecznie tylko wgapiała się w ściany i sięgała po kolejne pudełko chusteczek, a pojedyncze z nich po zużyciu przyczyniały się do powstawania coraz większej białej górki tuż przy łóżku nastolatki. Dziewczyna od razu skierowała się do łazienki, aby zażyć odświeżającej kąpieli w wannie. Umyła włosy, które po wysuszeniu związała w luźnego koka. Powoli zaczynała wyglądać mniej więcej tak jak dawniej. Z szafy wyciągnęła żółte rurki, które po chwili zastanowienia zamieniła na fioletowa, aby nie przypominały jej o pewnym blondynie. Do tego, bezpośrednio na stanik założyła luźną szarą bluzę, wkładaną przez głowę oraz tego samego koloru trampki. Postanowiła udać się do swojej ulubionej kawiarenki, gdzie w wakacje ciocia zabrała ją i Emily na przepyszny deser. Natomiast za sprzątanie salonu, który wyglądał, jakby przeszło przez niego tornado miała wziąć się po powrocie, gdy poczuje się już nieco lepiej. Pewnym krokiem wyszła z apartamentu, a gdy tylko poczuła na sobie delikatny wietrzyk oraz promienie słońca, jej oczy od razu się ożywiły, a na twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Idąc wolnym krokiem, dojście do kawiarenki zajęło jej nieco ponad pół godziny. Wraz z przekroczeniem futryny lokalu jej twarz znów wydała się niezadowolona. "Znów ona. Czemu musiała przyjść tu akurat teraz?" pomyślała na widok niestety znanej jej ciemnowłosej, która przywitała blondynkę swoim niemiłym uśmieszkiem. "Ciekawe jakiego frajera tym razem naciąga." kontynuowała rozmyślania, zauważając, jak Kaitlyn ze zwycięskim uśmiechem, całuje chłopaka, stojącego plecami do Cassy. Ten, gdy tylko zauważył, że wzrok partnerki błądzi gdzieś za nim, odwrócił się, by zobaczyć obiekt rozpraszający ciemnowłosą. Cassidy powoli zaczęła cofać się do tyłu, a jej twarz ponownie pokryła się łzami. Nie mogła uwierzyć w to, co widzi. Miała wrażenie, że ktoś wbija w jej wnętrze gwoździe, nie mogła złapać oddechu, w głowie zawirowało tak, że o mały włos dziewczyna nie straciła przytomności. To co teraz poczuła, wydawało się, jakby trwało całą wieczność, a działo się raptem od kilku sekund. Miała wrażenie, że całe podłoże się pod nią zarywa, nie mogła utrzymać równowagi. Wyszła z pomieszczenia i wsiadła do pierwszej taksówki, stojącej przed kawiarenką. Kaitlyn widząc przejęcie blondynki, posłała Rossowi szeroki uśmiech.

______________________________
Hejka ! ;D
Mamy kolejny rozdział ^^. Jest on dłuugi, dlatego, że ostatnio był nieco za krótki.
Mam nadzieję, że się podoba. Proszę o komentarze i Wasze opinie ;*.

~DarkAngel <3

9 komentarzy:

  1. Ah ta Kaitlyn... Czemu musiala wrocic? ;/ rozdzial oczywiscie super ;D biedna Cassy, glupia Kaitlyn i nieobecny Ross ;)
    Mam nadzieje ze tak czy tak sie jeszcze kiedys pogodza i do siebie wroca ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj dzieje się dzieje.. ;) i szczerze to nawet nie wiem co napisać... więc napiszę tylko to co zawsze... czekam na kolejny, dodawaj szybko ;**
    Buziaki ;P

    OdpowiedzUsuń
  3. Ross..Cass..Kaitlyn.. matko.. dzieję się i to dużo..
    No nie wiem co pisać.. czego ona wróciła ?! :'(
    Rozdział cudowny ! :D :D
    Pisz szybciej kolejny, bo normalnie zwariuję !
    Trzymaj się :*

    OdpowiedzUsuń
  4. super rozdział :D
    robi się
    czemu Kaitlyn wróciła ?? nie lubię jej
    już nie mogę się doczekać następnego ;)
    <3 ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. wowww... no takiego obrotu spraw to się nie spodziewałam ... jeju .. nie wiem ile ty plusików dostałaś ode mnie za te szoki .. ale na serio podziwiam :D po prostu ....wowwww... rozdział super , ta Kaitlyn i ten szok z Rossem. Czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  6. o nieeee co ten głupek zrobił? Wrócił do Kaitlyn? zupełnie się tego po nim nie spodziewałam, prędzej bym pomyślała, że skoczy z klifu, albo się powiesi na haku, albo.... sama nie wiem :D

    czekam co będzie dalej, oby wszystko się między nimi (Rossem a Cassidy) ułożyło. pisuj pisuj szybko :]
    ~`BabyBlue

    OdpowiedzUsuń
  7. Boski! grrrrr... ta kaitlyn! nienawidzę jej! ale rozdział czarujacy, czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  8. Co Ross zrobił ? Wrócił do Kaitlyn ? Nieee ! Tak nie ma być ! :o
    I co teraz będzie ? OMG.. jestem w szoku.
    Mam nadzieje, że Ross się opamięta.

    Ale cały rozdział świetny.. czekam na następny, więc pisz, pisz ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. O matko jedyna, nie mam słów.
    Kocham ten rozdział! :*
    Nie mogę się doczekać kolejnego.

    Cleo

    OdpowiedzUsuń

Template by Elmo