wtorek, 22 stycznia 2013

Rozdział 43: I don't wanna live forever.

*pół godziny wcześniej u Rossa*
Zdesperowany chłopiec podążał właśnie wzdłuż ulicy, wracając od swojego przyjaciela z planu - Caluma - u którego spędził ostatnie kilka dni. Tym razem jednak, postanowił wrócić do domu, gdyż doskonale zdawał sobie sprawę, że wszyscy, a zwłaszcza Rydel, przejmują się jego zniknięciem. A przecież to nie ich wina. Nie może złościć się na nich za coś, do czego się w najmniejszym stopniu nie przyczynili. Niespodziewanie blondyna zaczepiła pewna dziewczyna, Kaitlyn.

- Hej, Rossy. - powiedziała z wyraźnym uśmiecha na twarzy.
- Kaitlyn? Czego chcesz? - odparł kompletnie bez żadnych emocji.
- Porozmawiać. Daj mi parę minut, proszę. - ciemnowłosa zaczęła przymilać się do Rossa.
- Dobra. - zgodził się w sumie bezproblemowo.
- Ale nie tutaj. Możemy wejść na lody do kawiarni, co ty na to? - zaproponowała. - I żeby nie było, ja stawiam.
- Skoro tak, to chodźmy.
Po niedługim czasie Ross wraz z Kaitlyn zaszli na miejsce. Zajęli stolik dwuosobowy, a po przyjściu kelnera zamówili tylko po kawie. Widać było, że blondyn nie miał teraz najmniejszej chęci na rozmowy z kimkolwiek, no chyba, że byłaby to Cassidy. Tak więc siedział i tylko czekał, aż ciemnowłosa rozpocznie swoje wywody.


- Chciałam porozmawiać o nas. - zaczęła Kaitlyn.
- O nas? - zdziwił się chłopak.
- Tak. Bo ja wiem, że źle robiłam, nie powinnam była cię wykorzystywać. Ale dopiero po naszym zerwaniu zrozumiałam, jak bardzo cię kocham. I słyszałam, że ty i Cassidy się rozstaliście, więc może my spróbujemy jeszcze raz, co misiu. - mówiła, gładząc włosy i szyję chłopaka.
- Ee.. - Ross zamyślił się na chwilę. - To nie jest dobry pomysł. Ja kocham Cassy. A ty.. ty się dla mnie nie liczysz. - w tym momencie go zamurowało. Przypomniał sobie, jak dokładnie to samo powiedziała mu Cassidy w dniu ich rozstania. - Zależało mi na tobie, ale.. to, co zrobilaś, to było zbyt wiele. Cześć.


Ross wstał z krzesła, jednak zatrzymała go dziewczyna. Ustała naprzeciw niego, a po chwili delikatnie cmoknęła go w usta. Zdziwiony całym zajściem nie zrobił nic, stał i pozwolił na to. Po kilku sekundach ciemnowłosa powtórzyła czyn, tym razem robiła to namiętnie i o wiele dłużej. Najdziwniejsze było to, że blondyn wciąż stał i pozwalał dziewczynie na kontynuację. Był w takim szoku, że nic więcej nie mógł zrobić, nie potrafił, praktycznie w ogóle się nie ruszał. Jednak gdy tylko zauważył, że wzrok partnerki błądzi gdzieś za nim, odwrócił się, by zobaczyć obiekt rozpraszający ciemnowłosą. Jego wzrok ujrzał Cassy, a widząc łzy, zalewające jej twarz, serce o mało mu nie pękło. Kaitlyn, widząc przejęcie nastolatki posłała Rossowi szeroki uśmiech. Ten złapał dziewczynę mocno za nadgarstek i zaciągnął do łazienki, a następnie przecisnął ją do ściany, co chyba jej się spodobało.

- Lubię cię takiego. - ucieszyła się Kaitlyn.
- Jak ty..
- Wiem, że tego chcesz, Rossy - przerwała i z uśmiechem na twarzy zaczęła rozpinać koszulę partnera.
- Przestań - powiedział stanowczo.
- Oj daj spokój, misiu. To będzie tylko jednorazowe, a później jeśli będziesz chciał, to dam ci spokój. Choć zapewne nie będziesz chciał. - ciągnęła, nie przerywając odpinać kolejnych guzików.
- Jak mogłaś to zrobić?! Zrozum, że nic nas nie łączy! Wszystko zniszczyłaś! - krzyczał rozwścieczony.
- Ta suka na ciebie nie zasługuje!
- Nie waż się tak o niej mówić.
- Co ona ma czego ja nie mam?! - Kaitlyn zaczęła szlochać.
- Przede wszystkim nie jest tobą.
- Ale ja jestem lepsza! Nie pozwolę ci z nią być! - ciągnęła, obejmując chłopaka.
- Ty jesteś nienormalna. Powinnaś się leczyć. Zrozum, że już nie jesteśmy razem.
- Ona mi cię zabrała!
- Nie, sam tak zdecydowałem, ona mi tylko pomogła dostrzec jak okropnym człowiekiem jesteś. Narazie. - odparł, po czym udał się z stronę wyjścia.
- Ona tego pożałuje! Zobaczysz! Nie daruję jej tego! - ciemnowłosa zwróciła się do blondyna, który już opuścił pomieszczenie.


Zdenerwowany do granic możliwości wsiadł do auta, do którego musiał się kawałek przejść , ponieważ stało ono zaparkowane pod domem Caluma. Chłopiec postanowił pojechać od razu do domu, aby uspokoić resztę rodzeństwa, choć wiedział, że bez krzyków się nie obejdzie. Jechał około piętnastu minut, gdy nagle samochód zaczął zwalniać i wydawać nietypowe dźwięki. Ross jadąc właśnie ulicą prowadzącą między lasem, zjechał w pierwszą lepszą leśną dróżkę, aby sprawdzić co jest tego przyczyną. Otworzył maskę wozu, ale wszystko wydawało się być tak jak powinno. Z powrotem wsiadł do czterokołowca i nacisnął pedał gazu. Jedyną reakcją był głośni warkot oraz czarna chmura, wylatująca z rury wydechowej. ‘’Świetnie!” krzyknął sam do siebie blondyn. ‘’Noo dalej! Ruszaj! Błagam cię!” mówił do auta, jednak to nie pomagało ‘’Nie możesz mi tego zrobić!”. Kolejny krótki czas Ross ‘walczył’ z pedałem, aby w końcu mógł pojechać, jednakże znudziło mu się to, tak więc wysiadł z samochodu i postanowił zrobić sobie mały spacerek do domu na pieszo. Co prawda były to raptem dwa kilometry, ale mimo wszystko chłopiec nie miał teraz najmniejszej ochoty maszerować z buta. Aczkolwiek nie miał wyboru. ‘’Nie mogę uwierzyć, że nawet ty jesteś przeciwko mnie..” rzucił smętnie na odchodne. Mniej więcej po przebyciu kilkuset metrów na nieszczęście blondyna rozpętał się dosyć silny wiaterek, a niebawem z chmur zaczęły lecieć duże krople wody. Deszcz był na tyle mocny, że kilkadziesiąt kroków dalej, Ross był przemoczony do suchej nitki. ‘’Cóż za ironia losu..” pomyślał. Z każdym dniem jego pech się coraz bardziej nasilał, ale dziś jest chyba najgorszy w jego życiu. ‘’Jeśli tak ma wyglądać cały rok, to ja dziękuję za takie życie.” powiedział sam do siebie, powstrzymując się od płaczu.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Cassidy z hukiem weszła do apartamentu. To, co teraz czuła było nie do opisania. Prze najróżniejsze myśli chodziły jej po głowie. W pośpiechu sięgnęła po telefon i wykręciła numer do przyjaciółki. Po kilku sygnałach dziewczyna odebrała.

**- Co je… - Rydel nie dokończyła, gdyż przerwała jej niebieskooka.
- Proszę przyjedź do mnie! – wydukała drżącym głosem.
- Cassy co jest? – przestraszyła się starsza.
- Błagam cię. Ja.. ja sobie coś zrobię. Nie chcę by.. być sama. – ciągnęła przez płacz.
- Uspokój się o co chodzi?!
- Widziałam Rossa… - zaczęła. – I on.. był z.. z Kaitlyn.... Całował ją.
- Coo?! Dobra, nieważne. Ja nie dam rady do ciebie przyjechać, bo jestem u rodziców, ale..
- To Riker, Rocky, ktokolwiek. Proszę - wtrąciła się błagalnym tonem.
- Tak, właśnie tak. Usiądź wygodnie, nie zamykaj drzwi na klucz, ja się na chwilę rozłączę i zadzwonię do chłopaków, dobrze? Uspokój się i trzymaj telefon w ręku, a ja za moment oddzwonię, zgoda? - mówiła na spokojnie Rydel, próbując uspokoić blondynkę.
- Zgoda - po chwili starsza dziewczyna się rozłączyła.**

Niebieskooka przez moment siedziała na sofie nieco bardziej spokojna, lecz nie trwało to długo. Te kilka minut spokoju przerwały nachalne myśli dziewczyny. "Mówił, że mnie kocha. Zależy mi na tobie, jesteś dla mnie najważniejszą osobą. Nie przeżyję bez ciebie." zaczęła przedrzeźniać chłopaka "Akurat!" dodała powoli. Podniosła się powolnym ruchem i skierowała do kuchni. Sięgnęła po szklankę, do której nalała do pełna wody z kranu, a z szafeczki, wiszącej na ścianie wyjęła pudełko tabletek nasennych. Z tym zapasem wróciła do salonu i usiadła na podłodze, opierając się o kanapę. Wysypała wszystkie tabletki na stolik, a następnie wzięła garść z nich. Po dłuższej chwili, wgapiania się w stosik małych, okrągłych kuleczek, znajdujących się na jej ręce, sięgnęła po szklankę z wodą i przychyliła dłoń do ust..


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


*piętnaście minut wcześniej*
Przestraszona całą sytuacją Rydel jak najszybciej wybrała numer do braci. Odebrał Riker.

** - Nie Rydel, Ross nie wrócił. - odparł, chcąc wyprzedzić pytanie blondynki.
- Ahh.. Rossowi nic nie jest. Ty lub Rocky musicie szybko pojechać do Cassy. - mówiła roztrzęsiona.
- Czemu? Coś się stało?
- Tak. Zadzwoniła do mnie, powiedziała, że coś sobie zrobi, i że nie chce być teraz sama.
- Coo?! Ee.. już do niej jadę. Pa. - pożegnał się i rozłączył.**

To co usłyszał od siostry było jak porażenie prądem. Jak najszybciej ruszył do samochodu, gdyż doskonale wiedział, że teraz to czas jest najbardziej istotny.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


*Apartament dziewczyn*
Dwadzieścia minut później mężczyzna zajechał do hotelu. Niezwłocznie udał się do apartamentu, gdzie na szczęście drzwi były otwarte. Na sam widok salonu chłopaka zamurowało ze strachu. Po całym pokoju walały się porozrzucane tabletki, a na stoliku leżało puste pudełko, znajdujące się w kałuży wody. Jeszcze bardziej blondynem wstrząsnęły niewielkie plamy krwi, będące na sofie oraz dywan, leżącym tuż obok, a drobne czerwone kropki prowadziły do łazienki. Riker złapał głęboki wdech, po czym niepewnie nacisnął na klamkę. Cholernie bał się tego zrobić. Wiedział, że musi, bo to może być ostatnia deska ratunku dla Cassidy, ale obawiał się, że gdy wejdzie zastanie tam ją martwą, że będzie już za późno. Właściwie, to po tym, co zobaczył jego myśli kierowały się jednym aspektem - za późno, ona już nie żyje, to oczywiste. Jednak za wszelką cenę starał się w to nie wierzyć. Do ostatniej chwili miał nadzieje. Wszedł do środka. Jego ręką odruchowo pognała w kierunku twarzy, a z oczu wyleciały niepohamowane potoki łez. Wodą, w niektórych miejscach lekko różowa, przebarwiona krwią, otaczająca dziewczynę roznosiła się przez łączenia w płytkach podłogowych. Niewielkie czerwone plamy znajdowały się także na wannie. Rikerem zaczęło trząść, nie mógł złapać oddechu, było to tak trudne, że przez moment miał wrażenie, że skończy mu się tlen.

___________________________________

Heelloo! ;)
Dobra, dobra.. śmiało się przyznać, kto mnie znienawidził. Wiem, że nie spodziewaliście się takiego przebiegu wydarzeń (i szczerze przyznam, że ja też nie), ale... hmm.. ale co? Ale tak wyszło. Zastanawiam się, czy to nie jest przypadkiem przedostatni nasz rozdział. Dlaczego? Ponieważ hmm.. no nie wiem, czy warto dalej ciągnąć bloga, bo odnoszę wrażenie, że moje opowiadanie robi się taki noo..  monotonne, przewidywalne i nudne. Miałam duże plany, co do dalszych rozdziałów, ale postanowiłam je usunąć i zamknąć bloga, choć sama nie jestem tego jeszcze pewna, ale wydaje mi się, że to już nie jest to samo co kiedyś. Nie potrafię napisać już nic, tak jak pisałam dawniej - teraz piszę znacznie gorzej. Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał, i że napiszecie szczere opinie na jego temat. A sprawa zakończenia opowiadania niech na razie będzie planem wstępnym.. niczego nie potwierdzam.  

~DarkAngel <3

13 komentarzy:

  1. wow... nie wiem co powiedzieć... po pierwsze NIE MASZ PRAWA KOŃCZYĆ TEGO OPOWIADANIA I TO SIĘ NIE MOŻE TAK SKOŃCZYĆ!!! po drugie szok... biedna Cassy i mam nadzieję, że ona jeszcze żyje... po trzecie biedny Ross, Kaitlyn to jakaś... wariatka xD i jestem ciekawa jak się teraz będzie zachowywał
    jeszcze raz NIE KOŃCZ OPOWIADANIA no i rozdział super mimo tych... no nie wiem jak je nazwać momentów ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow.. jestem w szoku.. :o
    Mam nadzieje, że Cassy jeszcze żyje.
    I zabraniam ci kończyć tego cudownego bloga !!! Mój blog jest katastrofą, a twój jest boski. Kocham czytać twoje rozdziały ! Więc ja robię bunt i nie pozwolę ci usunąć to !
    No i ogólnie rozdział bardzo fajny :)
    Świetnie, czekam na kolejny :>

    OdpowiedzUsuń
  3. 1. Nawet jeśli dla ciebie opowiadanie jest coraz bardziej nudne.. NIE MOŻESZ GO SKOŃCZYĆ ! Kocham to i nie wyobrażam sobie dni, bez czytania twoich cudownych rozdziałów wraz z perypetiami Cass i Ross'a. Przywiązałam się strasznie do niego (opowiadania). Jest to najlepszy blog jaki kiedykolwiek czytałam, i serio.. nie zakończaj go ! Piszesz ciągle dobrze, a z każdym rozdziałem jeszcze lepiej ! Poprzednie rozdziały były super, ale zaczęłaś się rozkręcać i pisać znacznie lepiej ! :D Naprawdę.. zrób to dla mnie i nie kończ opowiadania.
    2.Bardzo mi przykro z powodu takiego obrotu sprawy :(( Biedny Ross.. przecież jeśli on się dowie co zrobiła Cassy, to się załamie. I być może dołączy do niej !! Oby nie.... jej.. nie wytrzymała bym :(
    3.Cass.. co ona wyprawia ?! :( Przecież ty ją uśmierciłaś .. Matko.. zaraz to i ja sięgne po tabletki.. ale na uspokojenie xD Zabiła się.. nie wiedziałam, że z miłości można zrobić takie rzeczy -,-
    4.Rozdział super... wstrząsnęło mną tyle emocji, że to po prostu straszne.. Jeszcze Riker, który to widział..
    5.Teraz to wszytko co opisałaś sobie wyobrażam... Jeej.. poprostu brak słów do opisania tego wszystkiego ! Masz ogromny talent ! :D
    6. Kaitlyn to wariatka, i tyle o niej.
    Koniec moich wybuchów.. ale ten rozdział mną wstrząsnął..

    Jeszcze raz. nie kończ opowiadania i pisz jak najwięcej ! :D

    ~~Weronika :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Droga Moniko :) POGRZAŁO CIĘ ?!?! Że niby co chcesz zrobić ? nie no po prostu te ferie ci nie służą , już do szkoły :p jak możesz tak mówić ? twoje opowiadanie jest cały czas bardzo ciekawe ! Po drugie ... Czy Cassy nie żyje ? :( jak to ? przecież to nie mozliwe ... ty chcesz nas tu wykiwać , ja to czuję :p wiec opiszę , że jeszcze raz szok ... ale taki największy z największych ! tak więc masz nadal pisać bloga , bo dostarczasz (ty i tak samo jak inne dziewczyny ) mi moją dzienną dawkę szoku ;) przepraszam za krzyki , ale się zbulwersowałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie sądzę, żeby scena niedoszłego samobójstwa (nie ma opcji, żeby Cassy umarła; w ogóle po wzięciu tabletek nie powinna mieć dość siły, by jeszcze jakoś wspomóc nadejście śmierci poprzez przecięcie żył; taa, to pisze prawie samobójczyni) sprawiła, że czytelnicy Cię znienawidzą. Wielu autorów powieści czy nawet filmów wprowadza taki motyw. To dość często wykorzystywany sposób ukazania widzowi czy czytelnikowi życia przeciętnego nastolatka. Takie coś może się zdarzyć każdemu.
    Co do rozdziału, dramatyzm mile widziany, ciekawie ujęty. Wystąpiło lekkie opóźnienie akcji, ale w tym momencie było ono potrzebne. Ogólnie rozdział mi się podoba. Teraz czekam na jakąś formą altruizmu w Ross'a. W szczegóły nie wchodzę ;)
    Wątpię, że usuniesz bloga. Twoi fani ci na to nie pozwolą :D
    To tyle ode mnie.
    Uściski :**

    Cleo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tabletki nie działają ekspresowo, więc jeśli by chciała, to pociąć też by dała dała radę ;p

      Usuń
    2. Wzięcie dwóch opakowań spowoduje spowolnienie akcji serca, osłabienie mięśni, lekkie zaćmienie umysłu, niedowidzenie. To chyba tłumaczy.
      Nie przeczytałaś uważnie mojego komentarza.

      Usuń
  6. czyś ty zwariowała?! chcesz zamkąć superowsiego bloga?! żarty sb robisz?! nie rób mi tego!!! proszę! pisz dalej! ciągnij dalej, błagam! nie kończ! nie wiem jak cię prosić! wszystkich wzięło na to zamykanie!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja mam dziś bardzo dziwny dzień ciągle śmieje się od ucha do ucha i nawet nie wiem z czego ale to bez znaczenia!!! Chodzi o to byś dalej pisała.....proooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooszę!!!


    Ps.Proooooooooooooooooooooooooszę.

    OdpowiedzUsuń
  8. nie możesz skończyć tego opowiadania. Ono jest świetne i ty masz talent.
    Twoje opowiadanie naprawdę wciąga :D
    I jestem ciekawa czy z Cassy będzie wszystko dobrze ;)

    zapraszam do mnie
    http://alisonilaurentis.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Kontynuuj. Juz nie patrząc na nas, czytelnikow. Kontynuuj dla siebie. Jezeli uwazasz, ze piszesz gorzej, ze historia jest monotonna - zmien to.
    Zadaj sobie pytanie:
    Czy chcesz zakonczyc swoj blog na nizszym, niewystarczajacym poziomie? Czy nie chcesz skonczyc opowiadania naprawde fajnym finalem lepszym od poprzednich rozdzalow, bedacych lepszymi nawet od tych pierwszych, zamiast rezygnowac kiedy jest gorszy i nie zadowala cie?
    Pozdrawiam i mam nadzieje, ze podejmiesz sluszna - dla siebie! - decyzje :)

    OdpowiedzUsuń
  10. jeśli chodzi o mnie, nie będę wywierała na Tobie presji. Skończysz, czy nie skończysz bloga - Twoja decyzja.

    natomiast co do rozdziału do dużo krwi (co mnie aż tak nie przeraziło, bo uwielbiam czytać kryminały) i ciekawej akcji. :)

    pozdrawiam
    ~`BabyBlue

    OdpowiedzUsuń
  11. Co tutaj się wyrabia?! (nie chodzi mi wcale o rozdział, tylko o wpis pod nim) Coś mi się wydaje, że nie obejdzie się bez kolejnego długiego komentarza Bagietki :D. No dobrze. więc zaczynamy.
    1. Rozdział jest genialny! Już myślałam, że Ross wrócił do tej "wywłoki" (uwielbiam to określenie :D), ale na całe szczęście on zbyt kocha Cassy :3. Czytając ten wpis nie mogłam nawet na chwilę się oderwać, tak mnie to ciągnęło.
    2. Teraz coś o Rossie :). Napisałam już trochę u góry, a teraz to kontynuuje. Jestem taką szczęśliwa, że opamiętał się przy Kaitlyn. Dosłownie, już myślałam, że on do niej wrócił. Nie cierpię tej wariatki.. Jest mi też strasznie żal Ross'a. Nie mogę czytać o tych wszystkich jego przykrościach. Po stracie Cass taki biedaczek się z niego zrobił :(. Ale to nic, pisz dalej, bo to jeszcze bardziej zachęca czytelnika ;).
    2. Kaitlyn... Coś mi się wydaje, że w tym przypadku występuje choroba psychiczna. Serio, jak pisałaś o tym w łazience, to z jej rozmowy takie wnioski wywnioskowałam :p. Wstrętne babsko.. przez nią Cassy chce się zabić :(. Jak ona mogła pocałować Rossa :(.
    4. Cassy... Cóż mam powiedzieć? Jak widać bardzo kocha Rossa i nie ma co ukrywać. To co mu powiedziała wtedy w apartamencie, to były zapewne skutki złości, nie panowała nad sobą :( a teraz pewnie żałuje. Ale nie powinna nie teraz mimo wszystko za złe Rossowi, bo to przecież ona z nim zerwała :(. Mam teraz tylko nadzieję, że ona żyje jeszcze :( choć już sama wątpię :( ).
    5. Riker... Biedak, współczuję mu tego co zobaczył. Jak ja czytałam o tej krwi, o tym co tam się działo, to ja sama byłam w szoku, a co dopiero on musiał tam przeżywać :/. I jeszcze jak ją znalazł w tej łazience (żywą lub nie).. No zobaczymy co będzie dalej.
    6. To co się ostatnio rozgrywa w opowiadaniu jest świetne! :D Masz tak genialne pomysły na rozwinięcie akcji, że na serio nie da się nudzić. Masz wielki talent i na prawdę szkoda by było, gdybyś zakończyła tego bloga. Nie będę ci narzucać, że masz nie zamykać i koniec, ale serio to będzie szkoda dla wszystkich twoich czytelniczek. Dla mnie twój blog jest najlepszy ze wszystkich i straszne nie chcę żebyś go zamknęła. Jestem ciekawa, co będzie dalej z przygodami Rossa i Cassy, Emily i Ratliffa oraz Rikera, Rydel i Rockyego. Mam nadzieję, że mój (oraz pozostałych dziewczyn) komentarz skłoni cię do tego, aby nie zamykać bloga i kontynuować opowiadanie, które jest dla każdej z nas czymś wspaniałym :*
    Tak kończę mój komentarz i Mam nadzieję, że nie pisałam go na marne :p
    Pozdrawiam! :D u

    OdpowiedzUsuń

Template by Elmo