piątek, 25 stycznia 2013

Rozdział 44: Cross my heart, hope to die.

- Misiuuu.. chodźmy na plażę. – mówiła proszącym głosem Emily, obejmując swojego partnera, który siedział właśnie na krześle, grzebiąc w telefonie.
- Umm.. Nie teraz.. Chociaż jak chcesz to idź, a ja sobie tutaj posiedzę. – odpowiedział Ellington, wyślizgując się z objęć dziewczyny, po czym przeszedł na kanapę.
- Słucham? Dlaczego? Nie chcesz iść ze mną? – spytała lekko zawiedziona dziewczyna.
- Coo? Niee… Skąd.. skąd ci to przyszło do głowy? – ciągnął niepewnie. – Po prostu.. źle się czuję i.. i boli mnie głowa.
- Co ci jest? – zmartwiła się Em.
- Niee nic.. chciałbym się położyć, a ty idź na plażę. Nie będę ci odbierał zabawy. – uśmiechnął się sztucznie brunet.
- Bez ciebie się nie ruszam. W takim razie połóż się, a ja ci zrobię herbatkę. - uśmiechnęła się Emily, ruszając do kuchni.
- Umm.. Niee.. Wiesz.. Już mi lepiej. Chodźmy na plażę.
- Dobra, dość. Ratliff, co się z tobą dzieje?
- Nic, wszystko jest w jak najlepszym porządku. - szczerzył zęby.
- Nie. Ty coś kręcisz. Okłamujesz mnie? - dziewczyna wyraźnie posmutniała.
- Cooooo? Nieeeee.. - przeciągał wysokim głosikiem i zaczął bawić się kosmykiem włosów. Emily doskonale już to znała. Zawsze tak robił, gdy miał coś na sumieniu.
- Mam dość. Ty coś ukrywasz, widzę to, po twoim zachowaniu. - zaczęła brunetka. - Od kiedy tylko tutaj przyjechaliśmy śpisz w oddzielnym pokoju, choć poprzednio spałeś ze mną, ale to i tak nie jest aż tak istotne. Ani razu mnie nie pocałowałeś, ty mnie nawet nie przytuliłeś. - mówiła z wyrzutem i smutkiem. - Za każdym razem, gdy się do ciebie zbliżam, ty... odchodzisz. Czuję się okropnie... Ja potrzebuję twojej bliskości, tego abym mogła wtulić się w twoje ramiona, gdy tylko będę chciała, ale nie mogę... bo ty mi już na to nie pozwalasz. - do jej oczu zaczęły napływać łzy. - Jakie są tego powody? Proszę powiedz mi. - chłopak podszedł i objął mocno brunetkę, która od razu to odwzajemniła, ale wtedy łzy przecisnęły się przez zamknięte powieki i spływały na koszulkę partnera.
- Nie płacz. Ja ci to wyjaśnię, ale nie płacz. - rzekł Ellington, wycierając krople z policzków Emily.
- Dobrze. Więc słucham.
- Bo.. tej nocy w Sylwestra, gdy ty poszłaś  do łazienki, to... ja i Rydel zostaliśmy sami. - przerwał.
- Taak.. i coo było dalej? - spytała, zupełnie nie domyślając się, co może zaraz usłyszeć.
- Byłem wtedy już wypity i.. i tak jakoś zaczęliśmy ze sobą rozmawiać... Nie pytaj mnie o czym, bo do prawdy nie pamiętam.. tak jak wspomniałem - byłem już lekko, że tak powiem 'wstawiony'. Jaa.. wiem tyko, co było później.. My się  do siebie zbliżyliśmy... i zupełnie nie mam pojęcia jak..., ale... - jąkał się chłopak.
- Pocałowaliście się? - zapytała z wyraźnym zażenowaniem.
- Ee.. noo.. wybacz.. ale tak. - odpowiedział.
- Ołł.. Mój chłopak całował się z moją przyjaciółką... za moimi plecami. - rzuciła zasmucona.
- Nie.. to nie wina Rydel.. To ja ją pocałowałem.. Jeśli ktoś tu zawinił, to tylko ja.
- To był tylko jeden raz? Czy coś jeszcze cię z nią łączy? - zadawała na spokojnie pytanie.
- Niee.. nic poza przyjaźnią. I tak, to był tylko jeden raz.
- Okej.. A kiedy zamierzałeś mi o tym powiedzieć? Bo gdybym ja nie naciskała, to pewnie wciąż tkwił byś w kłamstwie.
- Kochanie.. chciałem ci powiedzieć, ale nie potrafiłem. Wybacz mi.. naprawdę. Przepraszam.. To się więcej nie powtórzy.. Nie chciałem cię zranić.
- Trzeba było pomyśleć o tym zanim ją pocałowałeś.. Teraz już niestety jest za późno.
- Ale.. zrywasz ze mną? Nie.. Nawaliłem, ale błagam.. daj mi drugą szansę. - przestraszył się. Złapał dziewczynę za ręce i próbował zyskać od niej jeszcze jedną szansę.
- Ja nie powiedziałam, że z tobą zrywam... Potrzebuję czasu, żeby to przemyśleć. - odparła, a następnie skierowała się wyjścia.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


*Dom R5*
Zmarnowany i przemoczony przez deszcz Ross, przekroczył właśnie progi domu. Nie zważając na nic, zdjął buty i zostawiając za sobą mokre ślady na dywanie skierował się w stronę schodów. Tam blondyn został zatrzymany przez starszego brata – Rocky’ego – który właśnie szedł do kuchni.

- Gdzie ty byłeś? – spytał brunet.
- Nie twój interes. – odpowiedział młodszy, próbując przejść dalej, jednak brat zastawił mu drogę.
- Właśnie, że mój. Jestem starszy, a ponieważ nie ma nikogo więcej w domu, to ja ponoszę za ciebie pełną odpowiedzialność. Kurczee.. jak to fajnie brzmi. – zaśmiał się starszy. – No dobra, więc.. gdzie byłeś?
- Ehh.. U Caluma. – odparł spokojnie.
- Serio? Co się z tobą dzieje?
- Nie twój interes! - rzucił obojętnie, po czym nie zwracając uwagi na Rocky'ego, przeszedł obok, ocierając o niego ramieniem.

Blondyn wszedł do swego pokoju, zamknąwszy za sobą drzwi na klucz. Rozebrał się, wziął kąpiel, a następnie położył do łóżka i zaczął rozmyślać. O czym? O wszystkim. O wszystkim, co było dla niego ważne.. a obecnie była to jedynie Cassidy. Jak on mógł być tak bezmyślny? Czemu wypił wtedy tyle tego alkoholu? Czemu pozwolił Kaitlyn na ten pocałunek? Czemu wciąż tylko krzywdzi kogoś, na kim mu zależy? To, jak Cassy wyglądała, gdy zobaczyła go z tą wywłoką, doprowadzało Rossa do szału. Ale czy wyrządził aż tak wiele krzywdy, żeby musiał tyle cierpieć? Przecież nikt nie zasłużył na takiego pecha.. "Zdecydowanie bardziej wolałbym już teraz zginąć, niż to znosić.. Popełnić samobójstwo.. Taa, to by załatwiło wszystkie problemy raz na zawsze." pomyślał, spoglądając w stronę ramki stojącej na szafce. Znajdowało się w niej zdjęcie dwójki zakochanych w sobie nastolatków - Emily i Ratliffa. Obok stało jeszcze jedno, a nim nim para przyjaciół.. Co z tego, że stali oni w objęciach.. Nie czuć było miłości, jedynie przyjaźń. Choć teraz nawet to im nie pozostało, zaprzepaścili wszystko. "Dlaczego nie możemy być tacy jak oni?" zastanawiał się, wgapiając w fotografię jego przyjaciół. "Co mam zrobić, żebyśmy tacy byli? Już za późno. Zabić się..? Ross! O czym ty myślisz?! Jesteś wytrwały. Dasz radę.. Dla Cassy.." ciągnął w myślach, a niebawem, po skończonych refleksjach zasnął.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~



*Hotel Suzie's*
Rozdarty Riker nie mógł zapanować nad myślami, kłębiącymi się w głowie, a było ich bardzo wiele. Nie bacząc na nic więcej zbliżył się do dziewczyny.

- Cassidy, co ty zrobiłaś.. - spytał retorycznie. Był załamany tym, co widzi.

Blondynka nie odpowiadała. Wgapiała się w kawałek szkła, trzymany w dłoni. Mężczyzna pognała do kuchni i zaczął przeglądać szafki, wysypując z nich wszystko. W końcu znalazł to, czego poszukiwał - gazę oraz bandaż - a następnie wrócił do pokrzywdzonej. 

- Co ty.. tej krwi jej tak wiele, że ja nie wiem.. - mówił opłukując ręce nastolatki.

- Riker.. - przerwała chłopakowi. - .. ja nie chcę umrzeć - powiedziała z drżącym głosem.
- Spokojnie, nie umrzesz. Jestem tu przy tobie.. już wszystko dobrze, mała. - uśmiechnął się delikatnie, lecz w głębi serca wciąż nie mógł zapanować nad tym jak potwornie się teraz czuł.  - Czy ty wzięłaś tabletki? - zapytał, walcząc z raną w rękach dziewczyny. Ta zawahała się z odpowiedzią.
- Tylko trzy.. - odparła krótko. - Bałam się wziąć więcej.
- Dobrze - nie ciągnął dalej rozmowy. Kolejne kilka minut spędzili w ciszy. - I gotowe. - ponownie obdarzył niebieskooką uśmiechem, po założeniu bandażu.

- Ja tego nie chciałam... ale to było silniejsze ode mnie. - płakała.
- Spokojnie.. nie mówmy już o tym.. Stłukłem dzisiaj wazon w domu. Ulubiony mojej mamy, ale to nic, zgonię na Rocky'ego. Mama mi uwierzy, on zawsze coś tłucze. - powiedział spokojnie chłopak, a na te informacje dziewczyna mimowolnie posłała lekki uśmiech. - Coo? Rozbawiło cię to? - uśmiechnął się dorosły.
- Nie wiem.. ale po raz pierwszy od długiego czasu szczerze się uśmiechnęłam. Dzięki tobie. Jak ty to robisz?
- To ten mój urok - zażartował.
- Chyba tak - zgodziła się Cassidy. Jednak po chwili znów pogrążyła się w smutku, gdy tylko spojrzała na czerwoną plamę między jej nogami.
- Pewnie pytam nie w porę, ale.. co się stało? To znaczy.. dlaczego wy się rozstaliście? - zapytał niepewnie.
- Bo ja nie potrafię mu tego wybaczyć - odpowiedziała.
- Czego?
- Tego co mi zrobił - rzekła. Riker dalej wpatrywał się pytająco w blondynkę, bo wciąż nie wiedział o co chodzi. - Poszłam na górę do pokoju się przebrać, a wtedy wszedł Ross... Zaczął mnie obejmować, całować i... dotykać po całym ciele.. - w jej oczach pojawiły się łzy, a głos zaczął delikatnie drżeć. Mężczyzna uważne wsłuchiwał się w słowa blondynki. - Na początku było miło, ale po chwili zaczęło mi to przeszkadzać, bo robił to coraz nachalniej... Zaczęłam go odpychać, ale to na nic... Uderzyłam go, a wtedy.. - tak ciężko mi o tym mówić.. - przerwała, starając się złapać głęboki oddech.
- Nie musisz, to.. - nie dokończył, gdyż blondynka kontynuuowała.
- ..złapał mnie za ręce i przycisnął do ściany... Całował mnie, lecz ja nie chciałam... Wyrywałam się, ale on miał znacznie więcej siły. Jak mówiłam, żeby przestał, nie zwracał na to uwagi. Powiedział, że jako mój chłopak ma do tego prawo, a ja... - złapała głęboki oddech - Mówił, że będzie... to krępujące.. - przerwała niepewnie, nie spoglądając na towarzysza nawet kątem oka. - ..że będzie mi dobrze i kazał mi zdjąć bluzkę... rzucił mnie na łóżko... wtedy już nie miałam żadnych szans.. - opowiadała, wpatrując się w ścianę, a łzy kapiące z jej oczu mieszały się z krwią na podłodze. - Przestałam już nawet protestować.. Nie miałam siły, ani nadziei. Tam za drzwiami był Ell, a nawet nie wiedział, co się właśnie działo, czułam się okropnie. Ross zdjął koszulkę i.. - jej oddech znacznie przyspieszył, a krople spływały ciurkiem po twarzy. W tym momencie przerwał Riker.
- Dość. Widzę, że już dalej nie możesz.. - odparł, obejmując zapłakaną dziewczynę. - Nie myśl o tym. Wiem, że to tylko słowa i co ja mogę wiedzieć, ale uwierz mi, że tak będzie lepiej.. Jestem przy tobie i nie musisz się niczym martwić - dodał, gładząc ramię dziewczyny. - Nikt cię już nie skrzywdzi, dopilnuję tego. 

Po chwili blondynka spojrzała na partnera, w jego oczy i zaczęła się zastanawiać, jak to jest, że wystarczyło kilka słów, aby poczuć się lepiej. Bo przecież.. jak można czuć się dobrze, będąc w takiej sytuacji? A ona właśnie tak się teraz czuła z myślą, że on siedzi tuż przy niej. Dziewczyna po chwili spoglądania zbliżyła się do chłopaka, a następnie złożyła na jego ramieniu delikatny pocałunek. Choć dla Rikera było to bardzo przyjemne uczucie, to wiedział, że źle robi, pozwalając jej na takie posunięcie. Przecież nie może zachowywać się w taki sposób z dziewczyną swojego brata. Co prawda byłą dziewczyny, ale mimo wszystko to nie w porządku. Nie chciał jednak przerywać tego momentu, przynajmniej teraz, wiedział, że Cassidy jest lepiej. Blondyn wstał, wziął nastolatkę na ręce, a następnie zaniósł do pokoju, po czym chciał ułożyć w łóżku, ale jednak postawił ją na ziemi.

- Przebierz się w piżamkę. Chyba nie chcemy, żebyś brudnymi ciuchami ubrudziła łóżko - uśmiechnął się.
- Tak, masz rację.
- Wiem, zawsze mam.. No dobra, to ty się przebieraj, a ja zaraz przyjdę - odparł, po czym wrócił do łazienki i zaczął przemywać twarz i ręce bardzo zimną wodą. Musiał ochłonąć. Choć przy Cassidy stara się dusić w sobie emocje, panika oraz strach atakują go od zewnątrz.

Zaniepokojony ciszą dobiegającą z pokoju dziewczyny, postanowił od razu tam pójść. Nie potrzebnie się martwił. Cassidy siedziała na łóżku, wgapiając się w zabandażowaną rękę i z trudem hamowała łzy. Rik usiadł koło niej, objął jedną ręką i rozpoczął rozmowę.


- Połóż się. Sen dobrze ci zrobi. Prześpij się z tym wszystkim, a rano będzie lepiej.
- Dobrze, ale nie zostawiaj mnie tutaj samej, proszę.
- Słońce, ja się nigdzie nie wybieram - pocieszył przyjaciółkę. Dziewczyna położyła się, a blondyn przykrył ją ciepłą kołdrą.
- Riker.. - odezwała się Cassy.
- Tak? - spytał, zdejmując koszulę, pod którą znajdował się biały t-shirt, a następnie ułożył się przy blondynce.
- Te rany.. - zaczęła, opierając się na łokciu. - Stłukłam przypadkiem szklankę i.. - zastanowiła się przez moment. - Słyszałam, że to pomaga. 
- To nie jest sposób na pozbycie się smutku ani problemów. To działa chwilowo. Nie można zmienić takiego bólu na ból fizyczny. Po co krzywdzić te piękne rączki? - odparł wyraźnie zasmucony, gładząc głowę dziewczyny.
- Wiem.. Nie pomogło, a bolało strasznie.. - odpowiedziała, kładąc głowę na poduszce.- Dziękuję - uśmiechnęła się delikatnie.

Mężczyzna nie odpowiedział, objął dziewczynę i zaczął głaskać jej głowę. Ta zbliżyła się do niego tak blisko, jak tylko mogła, po czym wtuliła w jego objęcia. Złożyła na jego policzku subtelny pocalunek, a niebawem w jego objęciach zasnęła.

______________________________


Cześć kochane!
No dobra, więc skończyłam ten nieszczęsny rozdział.. i powiem Wam, że.. sama nie wiem, co o nim sądzić. Jest taki.. jak to każdy rozdział - nijaki. Ale tak jak zawsze proszę Was o opinie. Te dobre, jak i te złe ;).

~DarkAngel <3

13 komentarzy:

  1. Nie żeby coś, ale jeśli prosisz o szczere opinie, to przyznaję, nie podoba mi się ten rozdział. Cały dramat poszedł się paś na szerokie pastwiska. Akcja jest tylko w części o Rikerze i Cassy.
    Mam nadzieję, że kolejny rozdział dostanie choć odrobinę wcześniejszej werwy.
    Pozdrawiam,

    Cleo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję za szczerą opinię ;)
      przykro mi, że ci się nie podoba, ale nie chciałam żeby teraz całe opowiadanie kręciło się wokół rozstania Rossidy i żeby wciąż panował dramat.
      ale jeszcze dziękuję za szczerość ;)

      Usuń
    2. Nie chodziło mi o rozstanie Rossidy, ale odrobinkę dramatu. Może jakiś wypadek, przez który para znowu będzie razem? Nie miałam na myśli akcji między bohaterami, ale w ogóle.
      Trochę więcej dynamizmu ;)
      Rozdział mi się nie podoba, ale to moje odczucie po nagłym spowolnieniu akcji. Mną się, Monika, nie przejmuj, tylko rób swoje. Ogólnie oceniam Twój blog jako jeden z najlepszych, jakie dane mi było czytać :)

      Cleo

      Usuń
    3. po przeczytaniu tego od razu mi się lżej zrobiło ;)
      spokojnie, to taki jeden rozdział spokoju ;p mam jeszcze kilka planów i liczę na to, że ci się spodobają ;) co prawda ten dramat nie będzie się ciągnął wiecznie, ale jeszcze jakiś czas :)

      Usuń
  2. a mi sie podoba, szczerze mówiąc jest trochę sztywny, ale mimo to bardzo, ale to bardzo ni sie podoba, mam nadzieję, że nie jest on ostatni :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Matko, a ja myślałam, że ty ją uśmiercisz..
    Fajny rozdział :D
    Czekam na kolejny i pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  4. mi tam się podoba ;* i aww... Riker i Cassy ;3 ale i tak oczywiście wolę Rossidy ;) czekam, aż wreszcie kiedyś wrócą chociaż do przyjaźni i niekażdy rozdział może być radosny, więc takie też się muszą zdarzać bo bez dramatu opowiadanie było by zbyt radosne i nudne

    OdpowiedzUsuń
  5. oj czego chcesz, rozdział rewelacyjny ;)

    ha, czyli skoro Cassy przeżyła, rozumiem, że nie zamykasz bloga?
    (:
    pisz pisz, czekam na następny rozdział!
    ~BabyBLue

    OdpowiedzUsuń
  6. Więc tak :
    1. Nareszcie Ratliff powiedział co zrobił na Sylwestrze.. brawo za odwagę. :)
    2. Uhuhu.. Ross..mam nadzieje, że będzie jeszcze walczł o Cassy. ^^
    3. Wolę Rossidy. :) ale awwww.. Cassy i Riker. xD
    Ogólnie rozdział bardzo fajny. :D
    Nie mogę się doczekać następnego. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. fajny rozdział ... podoba mi sie .. bo jak w kółko będą te szoki to bym chyba zwariowała :D haha woww.. nie widziałam ,ze Ratliff powie prawdę ... i co z nimi będzie ? Czy on czuje coś do Rydel ? i awww... ja osobiście lubię rozmowy Cassidy i Rikera .. są jakieś takie .. słodkie :) czekam na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. ogólnie fajnie wyszedł ci ten rozdział
    aww Cassidy i Riker :D
    ale zrobić coś by Cassidy zechciała chociaź rozmawiać z Rossem
    Dobrze że w końcu Ratliff przyznał się do tego pocałunku z Rydel. Jestem ciekawa czy dalej z Emily będą parą. Czekam na kolejny. Zapraszam do mnie jest nowy rozdział :D ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję ;3
      spokojnie, mam już pewne plany co do Ross'a i Cassy (nie Rossidy ;)) i niektórym się pewnie spodobają, innym może nie koniecznie, ale tak czy inaczej jakoś to będzie ;)
      a jesteś raczej za tym, żeby Emily i Ratliff byli ze sobą, czy raczej nie? ;)

      Usuń
  9. Świetne! Jestem ciekawa, co będzie dalej z Emily! :D
    Pisz szybciutko!
    Zapraszam na nowy rozdział do mnie: pamietnik-ally-dawson.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Template by Elmo