niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 61: Birthday Party pt. 2.

- Hej, Ross - powiedziała łagodnie Cassidy, podchodząc do blondyna, opijającego właśnie z Ratliffem jego urodziny. Ross odłożył trunek i odszedł z dziewczyną na bok.
- Wiem.. nie powinienem - zaczął chłopiec.
- Ale czego? - zdziwiła się.
- Pić - odparł krótko.
- Nie chodzi mi o to. Chcę wiedzieć o co tobie chodzi. Ilekroć próbuję z tobą porozmawiać, spławiasz mnie - powiedziała z wyrzutem. - To jak mnie ostatnio potraktowałeś również nie było miłe.
- A to jak ty mnie traktujesz niby jest miłe?
- Do cholery, co ja ci takiego zrobiłam?! - zdenerwowała się Cassidy. - Gdy u mnie nocowałeś wszystko było okej, a od kiedy wyszedłeś zachowujesz się.. tak.
- Boli mnie to, że ukrywając wszystko przed mną wróciłaś do Rikera! - krzyknął, odchodząc od nastolatki. Z niezadowoloną miną zmierzył na taras. Niebieskooka westchnęła ciężko. Postanowiła jednak ruszyć za towarzyszem. Nie zdążyła tego zrobić, gdyż wyprzedziła ją Laura, która chwilę wcześniej dołączyła do osiemnastolatka na ganku.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


- Jak się bawisz? - spytał Riker, podchodząc do najmłodszego brata.

- W miarę - odpowiedział smętnie. - Żartuję, jest super! Dzięki, że wyprawiliście dla mnie tę imprezę - uśmiechnął się, odchodząc od starszego.
- Ależ nie ma za co.. Naiwny chłopiec.. nie wie, że to sprawka rodziców - powiedział po cichu sam do siebie. - A jak się ma moja kochana, najwspanialsza siostrzyczka na świecie? - skomplementował, obejmując siostrę.
- Czego chcesz? - spytała Rydel. Z reguły nie słyszy takich słów od braci, więc nie sposób było się nie zdziwić.
- Niczego. Czy nie mogę być miły dla siostry, bo ją kocham? - rzekł, dalej trzymając blondynkę.
- Więc ile wypiłeś? - wciąż dziwiła się dziewczyna.
- Niewiele. A ty jesteś wstrętna. Człowiek chce być miły, a ty od razu posądzasz go o alkohol - mówił z wyrzutem.
- Ojj przepraszam - powiedziała słodkim głosem Rydel, obejmując brata. - Nie pij już więcej, poważnie ci radzę - zaśmiała się, zostawiając blondyna. Zabrała ze stołu miskę z chipsami i podeszła do Cassy. Widząc jej zmarnowaną minę od razu rozpoczęła rozmowę. - Coś się stało?
- Laura się stała - wycedziła krótko.
- Łooo.. o co chodzi? - zapytała zaskoczona. Nigdy wcześniej nie widziała, aby Cassidy była zła na Laurę.
- Pokłóciłam się trochę z Rossem o Rikera..
- No oczywiście.. to było do przewidzenia - wtrąciła Rydel, przerywając przyjaciółce.
- ..i on wyszedł na taras, a ja nawet nie zdążyłam do niego pójść, bo ta.. Laura od razu tam poleciała - kontynuowała.
- Ohoo.. czyżby zazdrość? - starsza z delikatnym uśmieszkiem na twarzy szturchnęła towarzyszę.
- A skądże - zaprzeczyła zmieszana dziewczyna. - Po prostu.. Zaszło jakieś nieporozumienie i chciałam to wyjaśnić.
- To idź do niego i nie zwracaj uwagi na Laurę - mrugnęła Rydel. 
Młodsza uśmiechnęła się, po czym wyszła na taras, na którym siedzieli przyjaciele. Poprosiła brunetkę, aby zostawiła ich samych, a gdy tylko ta wykonała prośbę, Cassidy dosiadła się do chłopca.
- Lubię Rikera, nawet bardzo. Od samego początku naszej znajomości - zaczęła.
- Miałem głębokie nadzieje, że przyszłaś tutaj po coś innego. To, że z nim jesteś już wiem - burknął chłopak, przerywając nastolatce.
- ..ale tylko i wyłącznie jak przyjaciela. Nie wiem, czemu wymyśliłeś sobie, że do niego wróciłam. Nie mogłabym - wyjaśniła.
- Dlaczego? - zapytał z uśmiechem Ross.
- Bo to twój brat i to byłoby wstrętne z mojej strony.
- Ale jak to? Przepraszam.. Czytając twój pamiętnik.. te rzeczy, które pisałaś. Myślałem, że wy.. - westchnął. - Nie powinienem był czytać twojego pamiętnika. Przez to znów się pokłóciliśmy. 
- To nic. Lubię się z tobą godzić - zaśmiała się Cassy, obejmując kolegę. - A umm.. jak się rozmawiało z Laurą? - spytała, zmieniając zupełnie temat.
- Świetnie. Gdyby nie ona pewnie siedziałbym już przygnębiony w pokoiku na górze - odparł z uśmiechem.
- Oh.. widzę, że między wami bardzo dobrze się ee.. układa.
- Taak, chyba tak - zaśmiał się delikatnie. - Ostatnio trochę się rozdzieliliśmy, ale dziś wszystko nadrobiliśmy.
- To.. świetnie.. Umm.. Może wracajmy do reszty towarzystwa - zaproponowała.
- Zgoda. Pora przeprosić Rikera.. znowu - westchnął, po czym wraz z przyjaciółką ruszyli do salonu.

Młodzież od razu rozeszła się w swoje strony. Blondyn dołączył do pozostałych chłopaków, Cassidy natomiast dosiadła się do przyjaciółek. Nie zajęło im dużo czasu, aż spostrzegły, że humor niebieskookiej wcale się zbytnio nie poprawił po rozmowie z Rossem. Nie zdążyły jeszcze nawet zadać żadnego pytania, a Cass sama zaczęła mówić.

- Gdybym nie weszła w tamtym momencie na taras, to kto wie, co oni by tam robili - wydukała. - Nieźle się w niego wpatrywała.
- Ale kto? - spytała zdziwiona Emily.
- Ross i Laura? To niemożliwe - stwierdziła Rydel. - Może po prostu siedzieli blisko siebie.
- Ponadto podczas rozmowy sam wprost powiedział, że między nimi jest wspaniale i w ogóle - wyjaśniła.
- Umm.. głupio wyszło - posmutniała brunetka, widząc przejęcie ze strony przyjaciółki.
- To mój brat. Znam go jak nikogo innego i chyba zauważyłabym, gdyby kręcił z Laurą. Zresztą nigdy nie widziałam, żeby zwracał jakąś szczególną uwagę na nią. Więc nie smuć się, mała - uśmiechnęła się delikatnie Rydel, kładąc rękę na ramionach nastolatki. - I już lepiej nie snujcie żadnych więcej domysłów. 
- Dziś poświęcał jej szczególnie wiele uwagi.. Chwila.. Smucić się? Nie, nie. Z początku faktycznie lekko ukłuło, ale jest dobrze. Może w końcu będziemy mogli jechać na stosunkach czysto przyjacielskich - uśmiechnęła się, wyciągając towarzyszki na parkiet. Nie pobyły długo w komplecie, gdyż po chwili siedemnastolatkę "porwał" wcześniej wspomniany blondyn. Odciągnął ją na bok.
- Cassyyyy... - zaczął zupełnie niewinnie.
- Słucham?
- Umm.. Mogę się napić z chłopakami? Jeden szot, obiecuję.
- Eee.. Dlaczego mnie o to pytasz?
- No bo to od ciebie zależy. Jeśli się nie zgodzisz, to nie ma sprawy - uśmiechnął się.
- No wiesz, to raczej nie mój interes, nie rządzę tobą. Jeśli chcesz, to wypij nawet dziesięć - powiedziała.
- Bez przesady - zaśmiał się. - Ale nie będziesz na mnie zła? - spytał dla pewności. Wprawdzie wiedział, że decyzja należy głównie do niego, aczkolwiek obawiał się powtórki z Sylwestra oraz reakcji Cassy.
- Nie, to nie moja sprawa - odparła krótko.

Chłopiec uśmiechnął się na odchodne, po czym dołączył do reszty męskiego grona, z Ellingtonem na czele. Ryland tymczasem, jako że jest niepijącym na tej imprezie, trzymał się nieco z boku wraz z siostrą. Nie sposób był nie zauważyć, że starsze towarzystwo troszkę już głupiało. Między innymi jeden z jubilatów (Ell), który właśnie wspiął się na plecy Rikera i tak pędził kolejne kilka minut, dopóki nie skończyło się upadkiem. Natomiast jeden szot Rossa okazał się trzema, co w połączeniu z poprzednimi daje pięć. Byłoby również zbyt pięknie, gdyby nie doszło do małej sprzeczki między braćmi.

- Ross, może już sobie odpuścisz? - zaproponował Rocky, widząc, że młodszy sięga po kolejny kieliszek.
- O ile się nie mylę, to to nie jest twój interes. A nie mylę się na pewno - oburzył się Ross. - I lepiej spójrz na siebie.
- Patrzę.. I widzę seksownego mnie, który potrafi panować nad sobą nawet, gdy wypije, w przeciwieństwie do ciebie. A zresztą to Cassy.. jej się raczej spodoba - dokuczył. Tym razem udało mu się wygrać, gdyż blondyn nie potrafił już w żaden się odgryźć. Rocky trafił w jego słaby punkt. Widać było, że oczy zaszły mu mgłą, a dłonie zaczęły drżeć. Nie cierpiał tego wspominać, nie mógł. Nienawidził się za to, co wtedy chciał jej zrobić, niszcząc jednocześnie coś, co tak wiele dla niego znaczyło.
- Umm.. Ross, ja przepraszam - rzucił ze skruchą brunet, zdając sobie dopiero po chwili sprawę, że nie powinien tego mówić. Chłopiec jednak nie zwrócił na to uwagi. Momentalnie odszedł od braci, wziął kluczyki od auta, a następnie wyszedł przed mieszkanie, kierując się do pojazdu. W drzwiach złapała go Ratliff wraz z Rikerem, próbując go uspokoić, słusznie twierdząc, że nie może jechać, gdyż jest pod wpływem alkoholu, jednakże osiemnastolatek nic sobie z tego nie robił i szedł dalej. Będąc już przy samochodzie, doszła do niego Cassidy, natomiast pozostała dwójka została nieco z tyłu.
- Ross, co ty wyrabiasz?
- Nie widzisz? Mam zamiar się przejechać - powiedział niezbyt miło.
- Nigdzie nie jedziesz. Oddaj mi kluczyki - odparła stanowczo, wyciągając przed siebie dłoń.
- Ty mną nie rządzisz! Zrobię, co będę chciał - krzyknął.
- Ross, proszę. Piłeś, więc nie możesz jechać - ciągnęła na spokojnie.
- I co z tego? Nie jestem pijany - blondyn nie dawał za wygraną.
- Wiem, że nie jesteś, ale sam fakt, że piłeś.. no już, oddaj kluczyki.
- Powiedziałem, że nie - burknął.
- Ross.. oddaj je i wróćmy do domu - zmieniła ton, łapiąc osiemnastolatka za dłoń.
- Ale ja nie chcę siedzieć z tym frajerem - wskazał na Rocky'ego.
- To będziesz siedział ze mną, dobrze? - uśmiechnęła się i zbliżyła delikatnie do partnera. Domyśliła się, że w tej sytuacji tylko takim zachowaniem może go trochę złamać. - Położysz się zaraz do łóżka i nie będziesz musiał nawet patrzeć na Rocky'ego. To pajac - pogłaskała go po włosach.
- A położysz się ze mną? - spytał, tym razem zupełnie łagodnie.
- Umm.. Zobaczymy. Ale chodź już do domu - pociągnęła Rossa w kierunku mieszkania, prowadząc go na górę, uprzednio dając znak Rikerowi, iż ma ruszyć za nimi. Tak też mężczyzna uczynił.
- A ty czego chcesz? - spytał niemiło Ross, spostrzegłszy starszego brata, kroczącego ich śladami.
- Niczego, idę do łazienki - odparł krótko, wchodząc do toalety.
- Wejdź do środka, ja zaraz przyjdę - powiedziała Cassy, kierując blondyna do pokoiku. Odsunęła się i zamierzała puścić chłopaka, jednakże ten nie pozwolił jej na to, przytrzymując jej dłoń w uścisku.
- Na pewno przyjdziesz? - zapytał dla pewności, patrząc wprost w oczy dziewczyny.
- Mhmm - przytaknęła niepewnie, ponieważ zlękła się trochę takiego posunięcia.
- Dobrze. Będę czekał, ale pospiesz się - mrugnął do nastolatki i wszedł do pokoju, zamknąwszy za sobą drzwi.
- No, mała.. nie wiem jak to zrobiłaś, że zgodził się wrócić - zaśmiał się Riker, wychodząc z łazienki.
- Haha. Po prostu byłam miła.
- No tak, dla Rossa to wystarczy. Dobra, wracaj do niego, bo znów mu coś do głowy przyjdzie - uśmiechnął się, zmierzając w stronę schodów na dół.
- Riker.. - zatrzymała go nastolatka. Po jej wyrazie twarzy widać było, że coś ją gryzie. - ..ja się trochę boję - wydukała ze spuszczoną głową.
- Czego? - podszedł bliżej siedemnastolatki.
- No bo Ross wypił, a teraz mam z nim sama siedzieć. Co jeśli znów.. - w tym momencie urwała, zamykając oczy i wtulając się w przyjaciela.
- Mała.. - zaczął. - Umówmy się, że za 15 minut przyjdę sprawdzić, czy wszystko ok. Zgoda? - zaproponował, gładząc włosy koleżanki.
- Zgoda. Tylko na pewno przyjdź - uśmiechnęła się, otwierając drzwi do pomieszczenia, w którym miał czekać Ross. 


___________________________



Hej!
No więc dzisiejszy rozdział jak dla mnie niebyt ciekawy, ale postaram się, nawet bardzo, aby kolejny to nadrobił. 

Piszcie w komentarzach co sądzicie ;)

~DarkAngel

niedziela, 19 maja 2013

Rozdział 60: Birthday Party pt. 1

Cassidy nie zdążyła powiedzieć już nawet słowa, gdyż blondyn rozłączył się. Schowała komórkę do kieszeni, po czym włożyła buty i wyszła z mieszkania. Pół godziny później znajdowała się już pod domem Lynchów. Nacisnęła dzwonek i już po chwili drzwi zostały otwarte.

- Hej, Ross. Mu.. - zaczęła Cassidy.
- Riker! Do ciebie! - krzyknął chłopiec, przerywając tym samym wypowiedź dziewczyny. Nie zwracając na nią uwagi odszedł i ponownie rozsiadł się na kanapie w salonie.
- ..simy porozmawiać.. Spoko.. - powiedziała po cichu sama do siebie.
- Kto przyszedł? O, hej, mała- uśmiechnął się najstarszy, podchodząc do blondynki.
- Hej - zaśmiała się delikatnie, obejmując mężczyznę. - Chociaż ty potrafisz mnie ładnie przywitać. 
- Kochanie, dla ciebie zawsze jestem miły - uśmiechnął się Riker.
- Wiem.
- Umm.. Więc co cię do mnie sprowadza? - spytał po chwili komplementowania.
- Mieliśmy razem wyjść - odpowiedziała nastolatka.
- Owszem, ale.. - brązowooki spojrzał na zegarek, po czym kontynuował swą wypowiedź. - ..za godzinę. Poza tym miałem po ciebie przyjechać.
- Wiem, ale pierw muszę jeszcze porozmawiać z Rossem. Dzwoniłam do ciebie, ale masz wyłączony telefon, a on nie chciał cię zawołać - wyjaśniła Cassidy.
- Jeny.. O co mu znowu chodzi? Mniejsza o to.. Idę się przebrać, a ty na mnie zaczekaj - uśmiechnął się chłopak i skierował na górę.


Dziewczyna odwzajemniła uśmiech, a następnie podeszła do blondyna, siedzącego w salonie. Ross, zauważywszy nastolatkę od razu podniósł się z miejsca i już zamierzał odejść, jednakże Cassidy go zatrzymała.


- Możesz mnie puścić? - rzucił oschle osiemnastolatek.
- Nie. Porozmawiaj ze mną - stanowczo odpowiedziała Cassy. 
Blondyn tylko spojrzał na nią obojętnie, aczkolwiek ponownie usiadł. Dziewczyna sięgnęła do swojej torebki, wyjęła z niej zeszyt, a następnie pokazała towarzyszowi, który zapewne już doskonale zdawał sobie sprawę, że zaraz dojdzie do kłótni. - Wiesz co to jest?
- Umm.. Zeszyt? - spytał zmieszany.
- Brawo.. A jaki to jest zeszyt?
- Noo.. Nie wiem.. Od matematyki? - próbował wykręcić się z nieciekawej sytuacji, jednakże był pewien, że i tak mu się nie uda.
- Nie. To jest mój pamiętnik i ty dobrze o tym wiesz. Wiesz co się zapisuje w pamiętniku? Wszystkie swoje sekrety, przemyślenia i inne prywatne rzeczy. Moje już nie są do końca prywatne, bo ktoś, mówiąc ktoś mam na myśli ciebie, je przeczytał. Tak się nie robi - mówiła zdenerwowana, kierując do wciąż siedzącego na kanapie Rossa. Tym razem chłopiec wstał.
- Nie flirtuje się także z przyjaciółką.. Tak, wiem o tym. Jak widać robię wiele rzeczy, których nie powinienem. Domyślasz się, czego jeszcze się nie robi? Nie ma się tajemnic przed przyjaciółmi, ani nie robi się komuś złudnych nadziei. I teraz już nie mówię o sobie - wycedził blondyn.
- Jakich znowu nadziei? Czy ja ci robię jakiekolwiek nadzieje? - zdziwiła się nastolatka.
- Tak, wciąż to robisz. Dajesz mi wyraźne sygnały, że mam u ciebie jeszcze jakieś szanse, a później robisz zupełnie co innego. Igrasz sobie moimi uczuciami, bawisz się mną. Doskonale wiesz, że cię kocham i wszystko dla ciebie zniosę i wykorzystujesz to. Myślałem, że może jednak coś jeszcze do mnie czujesz, ale po przeczytaniu tego pamiętnika wiem, że na pewno już nic. Ale odpowiedz mi, czy to co ty teraz robisz, to jakaś zemsta za to, jaki byłem wtedy przy Kaitlyn? 
- Uhh.. Jak możesz tak mówić? - spytała zasmucona. - Wcale się tobą nie bawię, nie jestem taka. I nie próbuję się zemścić, naprawdę. A jeśli chodzi o te tajemnice.. to przecież każdy jakieś ma. Tych bardziej.. umm.. osobistych nie mogę ci powiedzieć. 
- Osobiste.. jasne. A mogę spytać, gdzie idziesz z Rikerem?
- Ee.. Pewnie.. Do galerii, a później może na lody. Czemu pytasz?
- Ciekawe - rzucił ironicznie.
- Ohh, proszę cię! O co ci znowu chodzi? To już było chamskie! - odparła Cassidy. 
- Dlaczego? Tak tylko spytałem..
- Akurat. I te twoje ironiczne odpowiedzi. 
- Bo nie odpowiada mi to - rzekł tym razem na spokojnie.
- Trudno. Ważne, że mi się podoba - powiedziała Cassidy, kierując się w stronę wyjścia.
- Spoko! Rób sobie co chcesz! Właśnie za taką cię mam! A teraz zaczynam się zastanawiać, czy może Rocky nie miał racji, że powinien sobie już odpuścić - krzyknął.
- Ooou.. Dzięki, Ross, że tak o mnie sądzisz - dodała, opuściwszy mieszkanie. 


Kilka minut później dołączył do niej wyszykowany Riker. Wsiedli razem do auta i pojechali do centrum. Musieli wstąpić do galerii, gdyż chłopak poprosił przyjaciółkę o pomoc w wyborze jakiegoś ciucha na piątkową imprezę. Poza tym Cassidy musiała kupić coś Rylandowi na urodziny. Po dwóch godzinach krążenia po sklepach, w końcu udało im się opuścić galerię. Blondyn, za pośrednictwem dziewczyny, zakupił sobie czarne spodnie oraz niebieską koszulę w kratkę, na krótki rękaw. Następnie udali się do kawiarenki na lody. Wzięli na wynos, by móc przejść się jeszcze trochę po pobliskim parku. Około godziny dwudziestej pierwszej wrócili na parking, a mężczyzna odwiózł partnerkę do hotelu, po czym sam wrócił do siebie.


- Siema, gdzie byłeś? - spytał Rocky, wyglądajac zza ekranu laptopa.
- Z Cass na mieście - odpowiedział, ściągając buty. - Co przeglądasz? - usiadł koło brata, zerkając na monitor.
- A nic, tak tylko patrzę jak tam nasz profil - zaśmiał się. - Więc to prawda.. 
- Ale co? - zdziwił się chłopak.
- Że z Cassidy - rzucił brunet, wciąż nie spuszczając wzroku z laptopa.
- Umm.. No tak. Coś w tym dziwnego? 
- Myślałem, że nikt ma o tym nie wiedzieć.
- Niby dlaczego?
- Tak jakoś.. no nieważne. Teraz już powinieneś wiedzieć, o co chodzi Rossowi - powiedział Rocky. - Ja za to nie czaję po co tyle zachodu o jedną dziewczynę. I to o taką, która nie jest tego warta. Czy wyście zgłupieli?
- Nie przeginaj - rzucił Riker, a następnie skierował się na piętro, aby zażyć kąpieli.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

*Lotnisko*

W tym samym czasie Ellington wraz z Rydel wyczekiwali na swych rodziców. Samolot, którym mieli przylecieć opóźniał się już ponad pół godziny. Niebawem jednak wylądował, a młodzi od razu się na nich rzucili.

- Cześć mamo! - ucieszyła się Rydel, wyściskując dorosłą. Podobnie postąpił Ratliff ze swoją rodzicielką.
- Cześć słońce - uśmiechnęła się Stormie. - A gdzie się podziali moi chłopcy?
- Przecież tutaj stoję - zaśmiał się Ellington, podnosząc rękę.
- A pozostali chłopcy? - uśmiechnęła się kobieta.
- Zostali w domu. Nie wiedzą o waszym przyjeździe - wyjaśniła Rydel.
- No właśnie.. gdzie jest męskie grono? Nie zrozumcie mnie źle, ale tak z samymi kobietami.. - odparł chłopak.
- Ryland z Markiem zaraz przyjdą - odpowiedziała jedna z kobiet.


Kilka minut później rzeczywiście tak się stało. Wyczekiwani mężczyźni przyszli, więc wreszcie można było wracać do domu. Niebawem zajechali na miejsce. Gdy tylko chłopcy spostrzegli w drzwiach rodziców, od razu uwiesili się na nich z uściskami. Największą przylepą okazał się być Ross, który nie pozwolił swej matce dobrze odłożyć toreb, bo od razu obdarzył ją mocnym objęciem. 


- Cześć, mamo! Tak strasznie tęskniłem - rzucił, wciąż nie puszczając kobiety.

- Wszyscy tęskniliśmy, gamoniu - wtrącił zgryźliwie Rocky.
- Ale ja bardziej - wykłócał się Ross.
- Gadajcie co mu zrobiliście, że tak się cieszy na nasz widok - zaśmiał się Mark.
- Oni mnie wykorzystują. Każą mi sprzątać i wszystko za nich robić - zażartował blondyn, udając płacz. - A zwłaszcza Riker.. powinniście go zabrać ze sobą do LA - dodał, szepcząc po cichu do rodziców.
- Słyszałem! - rzucił markotnie najstarszy. - I mógłbyś już sobie darować te docinki.
- Ej ej, chłopcy. Co się dzieje? - spytała Stormie, widząc zachowanie synów.
- Bo ten mały szczyl chce, / On jest wyrodnym bratem../ żeby zawsze było po jego myśli i... /który pierw udaje, że chce mi pomóc, a później../ - zaczęli mówić jednocześnie, przez co żaden z dorosłych nie mógł ich zrozumieć. 
- Ekhem! - kaszlnął głośno Ryland, przerywając jednocześnie kłótnie braci. - Nie wiem, czy ktoś zauważył, ale ja też tutaj przyjechałem!
- Ryland!!! - krzyknęli jednocześnie wszyscy chłopcy, obejmując najmłodszego. Nie obeszło się oczywiście bez drobnych przepychanek Rossa z Rikerem.
- Jeej.. jak to fajnie być zauważonym - powiedział ironicznie Ry.
- Jesteś naszym najmłodszym bratem.. my cię nigdy nie zauważamy - zażartował Rocky.
- Skoro już mnie tak "ładnie" przywitaliście, to szykujcie się na zemstę za kradzież mojej konsoli - zagroził całkiem poważnie. - I to się tyczy również ciebie - wskazał na Ellingtona.
- Ja jestem niewinny - rzekł brunet.
- To nie była kradzież, tylko pożyczka.. Poza tym to był pomysł Rossa! - zaznaczył Riker.
- Ale to ty zniszczyłeś joystick celowo! - krzyknął Ross.
- Przez przypadek! - wycedził Riker.
- Przez przypadek, to ty zostałeś spłodzony - dogryzł młodszy blondyn. Na szczęście dorośli rozpakowywali torby u góry, więc nie słyszeli docinek synów.
- Ooo niee.. przegiąłeś, młody! - zdenerwował się Riker. - W tej chwili masz..
- Spokój! - krzyknęła Rydel, uciszając braci. - Czy wy się słyszycie? Jesteście braćmi, a wciąż tylko się kłócicie. Nie możecie darować sobie nawet, gdy są rodzice? Ugh! Mam was dosyć! Proszę bardzo, najlepiej pozabijajcie się i będzie po problemie! - wygarnęła poirytowana i pobiegła do swojego pokoju.
- Serio, ona ma rację - przytaknął Ratliff, idąc w ślady przyjaciółki.
- Róbcie tak dalej, a zespół na pewno się rozpadnie - dodał Rocky, dołączając do dwójki.
Skłóceni bracia tylko na siebie spojrzeli, wzruszyli ramionami, po czym obydwoje ruszyli w przeciwnym kierunku. Przez kolejny dzień, aż do imprezy w ogóle ze sobą nie rozmawiali. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

*Piątek - dzień imprezy*
W domu Lynchów od rana trwały przygotowania. Rydel wraz ze Stormie oraz Cheryl (mama Ellingtona) urzędowały w mieszkaniu, Riker oraz Mark odpowiedzialni byli za zajęcie się jubilatami (tj. Rylandem i Ratliffem), natomiast Ross i Rocky z pomocą Luci zajęli się dokupieniem ostatnich przekąsek, napoi i tym podobnych rzeczy. Cassidy i Emily zawitały z pomocą dopiero koło godziny piętnastej, ponieważ wcześniej miały lekcje. Co prawda prawie wszystko było już gotowe, ale mimo wszystko każda pomoc się przyda. Przed siedemnastą dom był przygotowany na przyjęcie zaproszonych, którzy mieli zjawić się lada moment. Chłopcy nie spodziewali się wielu gości, zjawić się mieli jedynie bliżsi znajomi. Między innymi Calum, Laura czy Raini oraz kilka innych pojedynczych osób. Rodzice na czas odbywania się przyjęcia obiecali ulotnić się z mieszkania, aby nie przeszkadzać i nie krępować młodzieży. Tak więc tę jedną noc mieli spędzić w hotelu, gdzie Suzie bez problemu znalazła im odpowiedni pokój. 

O osiemnastej wszyscy zaproszeni zgromadzili się w ustalonym miejscu, tak więc imprezę można było zacząć. Nie mogło się oczywiście obyć bez głośnej muzyki i niewielkiej ilości alkoholu, o który chłopcy również zadbali. Trzeba przyznać, że dla Rossa było to małe wyzwanie, gdyż po Sylwestrze obiecał sobie, iż więcej w towarzystwie Cassy nie wypije ani grama. Choć w sumie teraz i tak nie miał najmniejszej ochoty z nią rozmawiać, więc czemu nie wznieść toastu za braci? Mimo dłuższych zastanowień odpuścił sobie ów pomysł i wrócił do bawiących się przyjaciół.


- Heeej, misiu - uśmiechnęła się Emily, wieszając ukochanemu na szyi. Ten odpowiedział jej tylko uśmiechem. - Wiem, że składałam ci już życzenia, ale skoro teraz jest impreza, to jeszcze raz wszystkiego najlepszego. Kocham cię - powiedziała zadowolona, składając pocałunek na ustach bruneta.
- Ja ciebie też - odparł bez zastanowienia. - Chodź, potańczymy - zaśmiał się, ciągnąc za sobą nastolatkę w stronę tymczasowego parkietu. 


Długo tańcem się nie nacieszyli, ponieważ wtrynił się Rocky, żądając odbijanego, oddając Ellingtonowi swoją partnerkę, czyli Rydel. W tym samym czasie Cassy bawiła się z Rikerem, Luca z różnymi koleżankami jubilatów, a Ross, nie mogąc znaleźć sobie miejsca, postanowił bawić się z Laurą.


________________________

Hej! 
Mamy rozdział 60.  Tradycyjny piszcie co sądzicie. Nowy rozdział w przyszłym tygodniu. 


~DarkAngel

wtorek, 7 maja 2013

Rozdział 59: First you tellin' me 'no' but please tell me 'yes'.

Emily wróciła do domu niedługo po wyjściu Rossa. Po jej zachowaniu od razu można było zorientować się, że nie ma najlepszego humoru, tym bardziej, że będąc w szkole nawet na chwilę nie podeszła do Cassy. Tym razem było podobnie. Weszła do mieszkania, zdjęła buty i bez słowa udała się do pokoiku. Tuż za nią udała się blondynka, która właśnie była w trakcie odrabiania lekcji z matematyki. Zamknęła za sobą drzwi i usiadła na łóżku koło przyjaciółki. Leżała ona nieruchomo na łóżku, wgapiając się w okno, kompletnie nie zwracając uwagi na towarzyszkę.

- Emi, co jest? – spytała z troską w głosie, jednakże odpowiedzi nie uzyskała. Nastolatka dosunęła się jeszcze bliżej brunetki i delikatnie ją objęła. – Porozmawiaj ze mną – wciąż odzywała się tylko głucha cisza. – Umm.. Wiem, że ostatnio trochę się od siebie oddaliłyśmy, ale nie chcę, żeby tak było. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką i nie wyobrażam sobie, żeby cały czas tak między nami było. Fakt.. może i ostatnio trochę się zmieniłam i miałam dla ciebie mniej czasu, ale wciąż bardzo cię kocham i chcę, żebyś była szczęśliwa. Nie podoba mi się to, jak się dzisiaj zachowujesz.. i przykro mi, że nie chcesz mi powiedzieć o co chodzi. Wiem, że coś się dzieje, ale nie mam zielonego pojęcia, jak ci pomóc, skoro ze mną nie rozmawiasz. Proszę cię.. odezwij się do mnie. Naprawdę przepraszam - w oczach blondynki można było dostrzec skruchę. Wiedziała, że ostatnimi czasy ona i Emily oddaliły się od siebie i nie były takimi samymi przyjaciółkami jak wtedy, gdy po raz pierwszy przyleciały do Miami. Po chwili brunetka uniosła się delikatnie, po czym wtuliła mocno w Cassidy.
- Ja też przepraszam. Nie bierz na siebie całej winy.. To jest zależne od nas obu. Też cię bardzo kocham i zrobię wszystko, żeby było jak dawniej - uśmiechnęła się Emily, raz jeszcze obejmując towarzyszkę.
- Wiesz co.. Umówmy się, że to wina chłopców - zaśmiała się blondynka.
- Niech ci będzie. Oni zawsze coś psują i na nich łatwiej coś zgonić - przytaknęła Em.
- Ohoo.. Czyżby nasz idealny Ell coś zmajstrował? - uśmiechnęła się podejrzliwie.
- Umm.. Teraz jak tak rozmawiamy, to wydaje mi się, że trochę przesadziłam.
- Do sedna proszę - Cassy poganiała przyjaciółkę.
- Chodzi o to, że gdy chciałam z nim wyjść na spacer, powiedział, że jest zmęczony, więc ja sobie wyszłam. Trochę później zadzwoniłam do niego, żeby go przeprosić, a wiesz gdzie on był? Na spacerze. A zgadniesz z kim? Z Rydel - wycedziła, a jej humor ponownie się zmienił.
- I oto jesteś zła? - spytała dla pewności. Brunetka tylko pokiwała twierdząco głową. - Serio? Ohh proszę cię, Emily. Ell to doprawdy świetny facet i jestem pewna, że nie masz się czego obawiać. Tym bardziej, że Rydel, to twoja przyjaciółka - powiedziała pewnie, zadowolona blondynka.
- Może i masz rację.. Ale poczułam się okropnie, gdy z nią poszedł. Ze mną nie miał czasu, a z nią od razu leci - wiedząc nieprzyjemny wzrok niebieskookiej, westchnęła ciężko i ruszyła w stronę łazienki. - Już się tak na mnie nie patrz.. Przestałam o tym mówić.. A teraz pozwól, że pójdę się wykąpać.
- O taak, dobrze robisz - uśmiechnęła się Cassy.


Chwilę później obie dziewczyny zajmowały się swoimi sprawami. Emily urzędowała w łazience, Cassidy natomiast szykowała zeszyty, aby odrobić lekcje. Położyła się na łóżku, a następnie zaczęła rozwiązywać kolejne przykłady. Z zajęcia wyrwała się, spostrzegłszy swój pamiętnik, leżący na biurku. Była pewna, że zostawiała go na półce, między innymi książkami. Wstała, a następnie podniosła przedmiot. "Zabiję.." pomyślała, otwierając zeszyt, z którego wypadł niewielki, srebrny wisiorek. Ten sam, który dziewczyna zostawiła blondynowi na stoliku w tę pechową noc w Sylwestra. Cassy kolejno zaczęła przewracać kartki, czytając wszystkie komentarze blondyna. I choć była w tym momencie strasznie na niego wkurzona, to na jej twarzy przez prawie cały ten czas widniał uśmiech. Sama nie wiedziała, co powinna zrobić w tej sytuacji. Z jednej strony miała ochotę rozszarpać Rossa, za to, że przeczytał wszystkie jej prywatne zapiski. Tam były zapisane dosłownie wszystkie jej najbardziej skryte sekrety, takie o których nawet Emily nie wiedziała. Dokładnie opisała swój pierwszy całus z chłopakiem, oraz pierwszy prawdziwy, namiętny pocałunek, który przeżyła z Rikerem. Można było tam również znaleźć fakt, iż dziewczyna jeszcze nigdy nie współżyła z chłopakiem, a świadomość, że Ross mógł to wszystko przeczytać strasznie ją peszyła i krępowała. Mimo wszystko miała nadzieje, że blondyn nie spostrzegł tych sekretów, gdyż wszystkie były zapisane na samym końcu zeszytu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

*Mieszkanie R5*
Nazajutrz najwcześniej z całego towarzystwa wstał Ross. Dochodziła godzina dziewiąta, co jak dla niego jest dość wczesną porą. Chwilę jeszcze poleżał w łóżku, po czym zszedł na dół w celu spożycia śniadania. Usiadł na kanapie w salonie i zaczął jeść.
Niebawem dołączył do niego Ratliff, a wraz z nim Riker.

- Siema, młody - odezwał się najstarszy, siadłszy obok Rossa. Ten tylko zmierzył go niezbyt przyjemnym wzrokiem, po czym odniósł talerzyk do kuchni.
- Cześć - burknął cicho pod nosem w stronę brata, a po chwil zupełnie innym tonem zwrócił się do bruneta, stojącego przy stole. - Hej, Ratliff.
- Hej. Coś się stało? - spytał zaciekawiony nieprzyjemnym przywitaniem ze starszym.
- Niee, dlaczego? - zdziwił się chłopiec.
- Bo od wczoraj twoje zachowanie wobec mnie do najmilszych nie należy. Co ja wygaduję.. jesteś chamski i tyle - wtrącił Riker.
- A może mam ku temu powód, co? Pierw się nad tym zastanów, a dopiero później mów, że jestem chamski - uniósł się młodszy.
- Okej, a więc zastanawiam się - rzucił, udając zastanowienie. Po kilku sekundach znów się odezwał - Hmm.. A więc twoje zachowanie wciąż jest chamskie, ty wciąż jesteś głupi, a ja wciąż nie wiem, co ty sobie ubzdurałeś w tej swojej pustej głowie - ubliżył.
- Teraz będziesz mnie wyzywał? A to niby ja jestem chamski - oburzył się Ross.
- Ty mnie do tego zmuszasz - bronił się Riker.
- Ejj dobra, chłopacy dość - wtrącił się Ellington, jednak nikt nie zareagował na jego interwencję, a kłótnia między braćmi toczyła się dalej.
- Oj skończ już, Riker! - zdenerwował się nastolatek. - Pierw jesteś takim dobrym bratem, pomagasz mi, rozmawiasz ze mną, a tak naprawdę z drugiej strony wbijasz mi nóż w plecy. I to już nawet nie chodzi o sam fakt, tylko o to, że wiesz, co ja czuję, a i tak to robisz - wygarnął blondynek. Był wyraźnie smutny, a przez tę przemowę to się tylko nasiliło.
- Umm.. ee.. okej.. - wydukał starszy.
- Okej? Okej? - powtórzył z niedowierzaniem Ross. - Serio? Tylko na tyle cię stać? Poważnie już lepiej by było, gdybyś w ogóle nic nie mówił. Ugh.. na razie. Wielkie dzięki, że ciebie to choć trochę rusza - rzucił sarkazmem i ruszył do pokoiku.
- Pewnie wyjdzie, że jestem niekumaty.. ale możesz mi powiedzieć o co chodzi? - zaczął Ratliff, siadając obok blondyna.
- Jak widać ja też taki jestem. Nie wiem, o co mu chodzi. Ubzdurał coś sobie i teraz widzisz.. naskakuje na mnie, jakbym mu psa zabił - odpowiedział bezradnie Riker.
- Znowu się pokłóciliście? - spytała z załamanymi rękoma Rydel, wchodząc do kuchni.
- Ja się nie kłóciłem, to on zaczął, bez powodu.
- Wiemy jaki jest Ross i może trochę przesadza, ale pomyśl, czy on faktycznie nie ma żadnego powodu - powiedziała na spokojnie siostra.
- Ahh tak? Czyli, że każdy coś wie, oprócz mnie?! Ohh jak mi miło! Więc może oświeć mnie, czemu jestem takim okropnym bratem?! - krzyknął coraz bardziej zdenerwowany, podchodząc do siostry.
- Ja nie powiedziałam, że jesteś. I nie mogę ci powiedzieć, bo Ross mnie o to prosił. Ale jeśli to prawda, to wystarczy, żebyś ruszył trochę głową. Zjecie śniadanie? - spytała chłopaków, zmieniając temat.
- Tak! - uśmiechnął się Ellington, który był już strasznie głodny.
- Nie - odparł krótko Riker, siadając koło kumpla.
- Teraz chcesz się jeszcze ze mną kłócić?
- Ehh.. nie chcę. Dobra, nieważne, Rossowi w końcu przejdzie - machnął ręką. - I skoro już tak nalegasz, to możesz mi zrobić jajecznicę - uśmiechnął się.
- Ja wcale nie nalegam - dziewczyna wytknęła język w stronę brata, po czym wzięła się za szykowanie śniadania. Gdy skończyła, ruszyła na górę, aby chwilę porozmawiać z młodszym. Zapukała do drzwi i weszła do środka. Na miejscu zastała Rossa w towarzystwie Rocky'ego. - Umm.. Ross, możemy porozmawiać?
- Jasne - odpowiedział pewnie blondyn.
- Ale w cztery oczy. Wiesz o czym.
- Domyślam się, ale spokojnie, możemy z Rockym. Powiedziałem mu o tym.
- Okej - rzuciła blondynka, zamykając za sobą drzwi. Następnie usiadła na łóżku obok braci. - Dlaczego tak robisz? Rikerowi jest przykro, że tak wobec niego się zachowujesz - zaczęła rozmowę.
- Przykro mu? I co z tego? Jego jakoś nie obchodzi, że mi jest przykro.
- Umm.. coś mi się nie wydaje, żeby on wiedział, o co ci chodzi - spostrzegła. - Po co miałby udawać, gdyby było inaczej?
- Oh proszę cię. Jest z Cassidy, a wie, jak ja ją bardzo kocham. I teraz byłoby jasne, dlaczego tyle razy mi powtarzał, abym dał sobie spokój z nią. Chciał ją mieć dla siebie! Frajer! - wyraźnie wzburzony blondyn po chwili krzyków, oparł się o ścianę i spuścił głowę w dół. Sam nie wiedział, co jest silniejsze. Czy złość wobec brata, czy może smutek.
- Ojeny, Ross. Skończ już! Serio, to już się robi żałosne. Przez taką dziewczynę będziesz się teraz załamywał? Ona nie jest tego warta. Naprawdę. Szkoda czasu na przejmowanie się nią - wtrącił Rocky.
- Co masz na myśli? - spytał zdziwiony Ross.
- Ehh.. To, że ta dziewczyna mnie już wkurza. Na początku myślałem, że jest spoko, ale teraz mam jej dosyć coraz bardziej. Niby z tobą kręci, a jest z Rikerem - rzucił oburzony. - Poza tym.. no nie lubię jej. A powinieneś o niej zapomnieć, bo tylko przez nią cierpisz. Nie warto.

- Nie mów tak o niej! - krzyknął Ross. Podniósł się gwałtownie z łóżka i ruszył na brata, jednak od razu zatrzymała go Rydel.
- Przestań, Ross! Siadaj! - krzyknęła, wskazując blondynowi ręką fotel. - I ty też przestań! Co ty w ogóle wygadujesz? - skierowała do bruneta.
- Samą prawdę. Dała mu kosza, a on dalej nie daje za wygraną. A nie ma o co walczyć. Ona sama nie wie, czego chce. Zrozum to, Ross. Ta dziewczyna robi z ciebie durnia.
- Wyjdź stąd! Już! - ponownie uniósł się osiemnastolatek, wyganiając starszego z pokoju. 


Resztę dnia blondyn spędził praktycznie przed telewizorem wraz z Ratliffem. Nie miał ochoty schodzić na dół, gdyż nie chciał toczyć dyskusji z braćmi, gdyż zapewne wyszłaby z tego kolejna kłótnia. 


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


*Następny dzień, godzina 14:50*

*** - Słucham? - odezwał się chłopiec, odbierając komórkę.
- Hej. Jesteś w domu? - spytała Cassidy.
- Tak - odparł mało entuzjastycznie. Wciąż był zasmucony sytuacją z Rikerem, jednak trzeba przyznać, że ucieszył się, iż Cassy sama postanowiła do niego zadzwonić.
- Czemu się wczoraj nie odzywałeś?
- A nie wiem, tak jakoś. Co tam? Czemu dzwonisz? - uśmiechnął się delikatnie.
- Umm.. Wszystko w porządku. A jest może Riker? Dasz mi go?
- Pytasz serio? - spytał ironicznie, a jego wyraz twarzy diametralnie się zmienił. - Dzwonisz na mój telefon i zwracasz mi głowę, tylko po to, aby porozmawiać z Rikerem?
- N-nie tylko - odpowiedziała blondynka.
- Skoro chcesz z nim rozmawiać, to czemu nie zadzwonisz do niego? Starasz się, abym był zazdrosny, tak? - denerwował się blondyn.
- Co?! Uhh.. dzwoniłam do niego, ale ma wyłączony telefon, a muszę z nim porozmawiać. I niby o co miałbyś być zazdrosny?
- Ty mi powiedz - rzucił sucho Ross.
- Ugh.. to dasz mi go do telefonu?
- Nie. Nie rozmawiam z nim. I jeśli chcesz coś od niego, to dzwoń na domowy lub przyjdź osobiście - powiedział niemiłym tonem.
- Po prostu podaj mu telefon. Nie musisz z nim rozmawiać - irytowała się dziewczyna.
- Paa, Cassy - odparł, nie zwracając uwagi na słowa przyjaciółki, po czym rozłączył się.
***

________________________________

Hej ;**
No więc dodaję ten nowy rozdział i od razu przepraszam, że jest on taki dosyć nudny i o niczym, ale to jest takie jakby wprowadzenie do nowego rozdziału, który pojawi się.. może w weekend ;). Piszcie co sądzicie. 

A rozdział dedykuję "LadySound" za to, jaki piękny urodzinowy prezent dzisiaj od niej dostałam <3 

~DarkAngel
Template by Elmo