PROSZĘ O PRZECZYTANIE NOTKI POD ROZDZIAŁEM :)
____________________________
Nazajutrz najwcześniej ze wszystkich zbudził się Ross. Zazwyczaj to właśnie on wstawał jako pierwszy z rodzeństwa. Nazywali go czasem rannym ptaszkiem, gdyż od godziny siódmej nad ranem potrafił już siedzieć w salonie i grać na konsoli. Do tak wczesnych pobudek przyzwyczaił się w trakcie nagrywania serialu. Wówczas już od najwcześniejszej pory musiał być na nogach, aby niedługo później znajdować się na planie. I choć od dłuższego czasu ma przerwę w kręceniu nowych scen, tak mu już zostało. Co prawda czasami tak jak każdy lubi sobie dłużej pospać, aczkolwiek nie zawsze. W tym momencie siedział przy stole w kuchni, sącząc sok jabłkowy, gdy po chwili na kanapie, usiadła nie do końca przytomna Cassidy.
- Hej. Co jest? - spytał, podchodząc do dziewczyny i siadając obok niej.
- Nic. Mam okropne problemy ze snem tutaj a słyszałam, że ktoś chodzi po kuchni, więc też postanowiłam wstać - wyjaśniła. Odsunęła się od przyjaciela a w następnej kolejności położyła głowę na jego kolanach. Trzeba przyznać, że dosyć mocno go to zdziwiło, jednakże nie mógł narzekać, gdyż ani trochę mu to nie przeszkadzało.
- Coś się stało? - zapytał skołowany a zarazem zadowolony.
- Nie, dlaczego?
- Położyłaś się na mnie i to bez mojej zachęty.
- Ohh.. Umm.. Przepraszam - rzuciła, próbując podnieść głowę. Początkowo odniosła wrażenie, że chłopcu to nie odpowiada.
- Nie, proszę, leż dalej - uśmiechnął się, kładąc rękę na brzuchu nastolatki. Ta również zareagowała uśmiechem, zatem tak jak została poproszona, tak też postanowiła zrobić.
- Jesteś pewien? - posłała zadziorny uśmieszek.
- Byłem - zaśmiał się Ross. - Jestem, jestem.. A cooo?
- Jest mi teraz lepiej niż w łóżku, więc jeśli zasnę będziesz musiał siedzieć dopóki nie wstanę - ułożyła się w wygodniejszej pozycji i zamknęła oczy. Blondyn zachichotał delikatnie.
- Jest ci lepiej niż w łóżku? - powtórzył, pytając retorycznie z wciąż nieschodzącym zadowoleniem. - Muszę być bardzo dobry w takim razie.. Zwłaszcza, że jeszcze nic nie zrobiłem - zażartował.
- Zboczuchuu! - delikatnie uderzyła kolegę w ramię, podśmiewając się przy tym. - Nie wiem czy jesteś dobry - wytknęła język w stronę Rossa.
- Zawsze możesz się przekonać - mrugnął żartobliwie.
- Zawsze? W każdej chwili? Poważnie? - analizowała sarkastycznie.
- Eee tak? Jestem młody i gotowy w każdym momencie - odpowiedział, otrzymując na to kolejny niemocny cios w ramię. - Ej ej, koleżanko.. Nie pozwalaj sobie. Kto ci pozwolił mnie bić?
- Przestanę cię walić, gdy ty przestaniesz być zboczuchem - mówiła wciąż utrzymując humor.
- Ale ty mnie na walisz - uśmiechnął się diabelsko. Cassy oczywiście nie miała problemu ze zrozumieniem kolejnej "zbereźnej" myśli towarzysza. Zakończyło się to rzecz jasna ponownym uderzeniem.
- O nieee.. doigrałaś się moja droga. Co mam ci teraz zrobić za karę? - po chwili zaczął łaskotać przyjaciółkę, która na marne starała się wywinąć.
- Ała, ała.. proszę, misiu, przestań. Boli mnie noga - blondyn momentalnie zaprzestał.
- Umm.. Jak mnie nazwałaś? - uśmiechnął się.
- Co? Ee.. Jestem strasznie śpiąca - zmieniła temat. To spowodowało jeszcze większe zadowolenie na twarzy Rossa.
- To śpij jak ci wygodnie - pogłaskał siedemnastolatkę po głowie. Korzystając z sytuacji zaczął przybliżać usta do niej.
- No heej, co tam? - do salonu weszła Emily, witając przyjaciół. - Co wy macie takie niezadowolone miny? Coś się stało?
- Nie - odparowała Cass przez zaciśnięte zęby.
- Ojej.. Przeszkodziłam wam w czymś?
- Niee, no coś ty - zaśmiała się druga. - Ja właśnie zasypiałam.
- Mhm, dokładnie. To bardzo miło, że przyszłaś tutaj akurat w tym momencie.. a nie chociażby dwie minuty PÓŹNIEJ - bąknął ze sztucznym uśmiechem Ross.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Podczas, gdy trójka przyjaciół dyskutowała na dole, Rocky wraz Lucą i Rikerem od samego rana przeglądali internet. Co prawda jeszcze wczoraj między Włochem a drugim brunetem było małe spięcie, tymczasem chłopcy zdążyli się już pogodzić i wyjaśnić sobie, że zaistniała sytuacja była tylko wypadkiem. W tym momencie całe trio umawiało się z dziewczyną znalezioną wczoraj na portalu. Na pierwszy ogień idzie Riker. Ustalili z Tess, że spotkają się dzień po powrocie młodzieży do Miami, o godzinie 13 w jednej z tamtejszych kawiarenek.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Cassidy wciąż jeszcze leżała z głową na kolanach przyjaciela, Emily natomiast gawędziła z Rossem. Wtem rozległ się dzwonek telefonu blondynki. Ta jednak była na tyle zmęczona, że nawet nie miała ochoty z nikim rozmawiać. Poprosiła zatem brunetkę, by oznajmiła rozmówcę, iż śpi. Emi zgodnie z prośbą odebrała.
*** -Heej, Derek. Sorki, ale Cassy właśnie śpi - rzuciła do telefonu.
(- Derek?! - zdziwiła się, podnosząc głowę. - Nie śpię!!! - krzyknęła, gwałtownie podnosząc się z kanapy, w pośpiechu zabierając przyjaciółce telefon.)
- Heeej, co tam? - odezwała się z szerokim uśmiechem. - ...Nie, nie, wszystko ok... Serio?... Jasne, pewnie że tak... Okej, dzięki że zadzwoniłeś. Nie mogę się doczekać... Papa - rozłączyła się z wciąż nie chodzącym zadowoleniem i od razu cała rozradowana pobiegła do Emily. ***
- O Bożeeeee!!!! Dereeeek - krzyknęła wniebowzięta.
- Ee.. Kim jest Derek? - zapytał niezbyt ogarnięty Ross.
- Ciachem! - odparła Cass. - Bujam się w nim od kiedy tylko chodzę do tej szkoły a teraz.. - umilkła na moment, próbując uspokoić zachwyt. - Zaprosił mnie do kina!! - dokończyła. Jednocześnie wybuchła, piszcząc ze szczęścia.
- Serio?! To świetnie!!! - ucieszyła się druga dziewczyna, dołączając do koleżanki.
- Tak.. Wspaniale.. - powiedział sam do siebie chłopiec, będąc wyraźnie smutnym. - To wy się tutaj cieszcie a ja pójdę sprawdzić czy chłopacy już wstali - oznajmił, podnosząc się z kanapy. Towarzyszki nawet nie zareagowały na jego słowa. Były tak wszystkim przejęte, że zupełnie nic do nich nie docierało. - Dziewczyny! - krzyknął, chcąc zwrócić na siebie ich uwagę.
- Dobra, spoko - powiedziała na odczepne blondynka, wciąż nie słuchając kumpla.
Ten mając już dość ich zachowania, poszedł do pokoju. Najpierw prawie się z nim całuje a chwilę później umawia się na randkę z jakimś kolesiem. Chłopiec stwierdził, że skoro Cassidy właśnie tak postępuje, nie ma co dalej starać się na marne o jej względy. Po co ma tracić tylko czas i nerwy, jeśli ona i tak tego nie doceni. Miał nadzieję, szczerą, ogromną nadzieję, że tym razem się uda. I pomylił się, znowu. Obwiniał o to po części Emily, gdyż był święcie przekonany, że gdyby ona w tamtym momencie im nie przerwała, pocałowaliby się. A zresztą co z tego? Tak czy inaczej zaraz zadzwoniłby Derek i wszystko by zniszczył. "Tak widocznie miało być" pomyślał blondyn.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kolejne dni mijały w ekstremalnie szybkim tempie. Słusznie powiadają, że im lepsza zabawa, tym szybciej płynie czas. W tym przypadku nie da się zaprzeczyć, iż rozrywki młodzieży nie brakowało. Co prawda po ostatnim wypadku odpuścili sobie strzelanie z łuku, jednakże to nie była jedyna atrakcja wyjazdu. Prawdę mówiąc, będąc w gronie przyjaciół nie potrzebne są żadne dodatkowe przyjemności. Te ostatnie chwile przebywania nad jeziorem, spędzili głównie na kąpieli, grze w piłkę oraz wspólnych wygłupach. Ostatniej doby postanowili jednak zabawić się trochę bardziej. Wszyscy zapomnieli o zakupionym już na początku wyjazdu alkoholu a przecież nie można go zmarnować. O zabraniu go do domu tym bardziej nie ma mowy. Toteż nie pozostało nic innego, jak skonsumować cały zapas. Swobodnie dałoby się rozdzielić cały zapas na osiem osób. Niemniej jednak najmłodszy z męskiego grona twardo zaznaczył, że pić nie zamierza, Cassidy natomiast otrzymała od Luci zakaz spożycia więcej niż dwóch piw. Na marne zdały się jej próby przekonywania, że przecież nic się nie stanie, jeśli ten jeden raz pozwoli sobie na trochę więcej, Włoch ostatecznie jej tego zabronił. Sam zresztą zastrzegał, iż nie zamierza pić do nieprzytomności, aczkolwiek poprzez namowy kumpli jego postanowienie stało się tylko pustymi słowami.
- Haha, czyżbyśmy zostali jedynymi w pełni świadomymi osobnikami? - zaśmiała się Cass, siadając na schodach obok Rossa.
- Jak widać - uśmiechnął się. Trzymał w ręku butelkę z piwem, które sączył już od dobrych kilkunastu minut, jednakże jakoś nie mógł go skończyć. Po chwili skierował flaszkę do koleżanki z jednoznaczną propozycją. Oczywiście nastolatka nie odmówiła i wzięła kilka łyków trunku.
- Zauważyłam, że Riker będąc pijanym ma tendencje do rozbierania się - powiedziała po chwili rozbawiona dziewczyna.
- Taa.. On się rozbiera, Rocky skacze jak opętany, a ja jestem skurwielem - rzucił chłopiec.
- Nie mów tak. Przecież to nieprawda.
- Pierwszym razem spieprzyłem wszystko, drugim razem spieprzyłem ostatnie co mi zostało.. - wyliczał, podnosząc się z miejsca. - ..moją godność.
- Oj przestań, głuptasie - zaśmiała się blondynka i od razu ustała naprzeciw przyjaciela. - Jesteś świetny, bez względu na wszystko. Wierz mi na słowo - uśmiechnęła się po czym mocno objęła chłopaka. Ten natomiast nie odwzajemnił tego. Stał tylko w bezruchu a po krótkiej chwili wyślizgnął się z uścisku. - Umm.. co jest? - spytała zdziwiona i lekko speszona Cassy.
- Nic takiego. Po prostu wydaje mi się, że przyjaciele tak się nie przytulają - odpowiedział całkiem pewnie. Siedemnastolatka uśmiechnęła się delikatnie.
- Ale przecież my.. - zaczęła, chwytając dłoń partnera. Blondynowi najwidoczniej to nie odpowiadało, co pokazał zabierając rękę. To spowodowało, że Cassidy poczuła się jeszcze gorzej. - Oł.. Prze.. przepraszam - odezwała się ze spuszczoną głową.
Nie spodziewała się takiego zachowania ze strony kolegi. Dotychczas nie przeszkadzały mu uściski czy całusy w polik. Wręcz przeciwnie. Sam zawsze starał się być jak najbliżej przyjaciółki a tym razem z zupełnie nieznanej jej przyczyny, zbywał ją. Niebieskooka, której wyraźnie głupio się zrobiło, skierowała się w stronę pokoiku.
- Idziesz już spać? - zapytał chłopak.
- Tak.
- Strasznie wcześnie - zaśmiał się. - No nic, dobranoc. Słodkich snów - uśmiechnął się ciepło do blondynki.
- Dobranoc, Rossy - rzuciła zadowolona, próbując cmoknąć towarzysza w policzek. Po raz kolejny bezskutecznie.
- Cassidy.. - powiedział w sposób, dający do zrozumienia, iż nie życzy on sobie takich zachowań. - Idź już spać. - Kompletnie zdziwiona i zarazem rozczarowana dziewczyna, mimo iż nie potrafiła zrozumieć co ugryzło Rossa, od razu zmierzyła do sypialni.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
* Dzień wyjazdu / powrotu*
Mimo, iż pobyt nad jeziorem był naprawdę rewelacyjny dla wszystkich jego członków, to chcąc nie chcąc trzeba było kiedyś wrócić do domu. Tego dnia młodzież niechętnie pakowała swoje manatki do toreb i walizek. Najgorzej przychodziło to chłopakom, którzy dnia poprzedniego pozwolili sobie na tyle, że obecnie męczył ich ogromny ból głowy. Jedynie Ross, który postanowił oszczędzić sobie "wrażeń" w pełnie sprawnie dziś funkcjonował. Największy problem jednak dotyczył prowadzenia aut. Wiadomo, jednym zajmie się osiemnastolatek, ale co z drugim? Przecież chłopcy w takim stanie nie powinni siadać za kierownicę. A nóż widelec silny ból głowy dekoncentruje kierowcę i wówczas ten spowoduje wypadek. Postanowiono zatem, że kółka przejmie Rydel, która jako jedyna prócz chłopców posiadała prawo jazdy. Składy w samochodach były takie same jak poprzednio z wyjątkiem tego, że tym razem Ellington zamienił się miejscem z Lucą, aby móc być z Emily oraz by "nie narażać swego życia, pozwalając Rydel prowadzić". Tak więc z blondynką jechali Riker, Luca oraz Cassy a z Rossem Ratliff, Emi oraz Rocky. Podróż trwała nieco dłużej niż poprzednim razem, ponieważ natrafili na dosyć długi korek, z którego uwolnienie się zajęło im co najmniej godzinę. Nic więc dziwnego, że Ross był u schyłku wytrzymałości, gdyż cały czas musiał wysłuchiwać jak to jego brata i Ratliffa bolą głowy. Jedynie Emily, którą Rockliff wyrzucił na przednie siedzenie, dotrzymywała chłopcu towarzystwa i jakoś go uspokajała. Przeciwnie było u Delly, która non stop słyszała bezsensowne rozmowy Rikera i Luci pomieszane z narzekaniami na kaca a Cassidy, usiadłszy wygodnie na siedzeniu zasnęła. Jeszcze bardziej denerwujący był fakt, iż Włoch usiadł z przodu, zatem co rusz odwracał się w tył do blondyna. Tak jak odjechali około godziny 11, tak na miejsce zajechali o 18. Aczkolwiek trzeba jeszcze wliczyć w to kilka postojów, zażądanych przez "skacowanych" chłopców, którym jeszcze gorzej robiło się od długiej jazdy. Gdy zajechali już na do Miami, pierw odwieźli pod hotel Cassy, Emi oraz Lucę.
- Dzięki za wszystko - uśmiechnęła się Cassidy. - Było rewelacyjnie.
- Mogło by być lepiej, gdyby nie noga - zaśmiał się Rocky.
- Co prawda, to prawda - wtrąciła Emily. - Ale mimo wszystko można by to jeszcze kiedyś powtórzyć.
- Koniecznie - przytaknął Ross.
- To jeszcze raz wielkie dzięki i do zobaczenia - odparł Luca, który jak najszybciej chciał się znaleźć już w swoim łóżku.
Kilka minut później Lynchowie odjechali a przyjaciółki wraz z brunetem ruszyli do wnętrza hotelu. Chłopak zmierzył od razu do swojego pokoju, gdyż bardzo nie chciał pokazywać się w takim stanie cioci. Momentalnie straciłaby zaufanie do niego, bo co jak co, ale na alkohol Katie była, że tak powiem "uczulona". Emily wraz z Cassidy podeszły pod drzwi apartamentu, które o dziwo były otwarte.
- Ee.. Mama? A co ty tutaj robisz? - zdziwiła się blondynka. Była pewna, że jej rodzicielka jest obecnie w Denver w pracy. Jeszcze większą jej uwagę przykuły dwie osoby, siedzące na kanapie. Był to dorosły mężczyzna oraz chłopak mniej więcej w jej wieku. - I widzę, że mamy gości.
- Tak kochanie, mam teraz kilkudniowy urlop. A to jest George i jego syn Harry - przedstawiła kolejno kobieta.
- Umm.. Jakieś sprawy biznesowe? To spoko, nie będziemy wam przeszkadzać, pójdziemy do pokoiku - oznajmiła niezbyt zainteresowana całą sytuacją nastolatka i wraz z brunetką zmierzyły w kierunku pomieszczenia.
- Poczekaj, Cassidy - odezwał się mężczyzna.
- Pan mnie zna? - zdziwiła się.
- Twoja mama wiele mi o tobie opowiadała - odpowiedział.
- Suuuuper, gratuluję - rzuciła obojętnie, coraz bardziej zaskoczona. - Chodźmy, Em.
- Casidy musimy ci z mamą coś bardzo ważnego powiedzieć - zatrzymał dziewczynę. - Jesteśmy razem od jakiegoś czasu i planujemy niebawem razem zamieszkać - oznajmił. Cass otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia.
- Pan sobie żartuje, prawda?! - wzburzyła się.
- Mów mi George, proszę - uśmiechnął się dorosły.
- Nie, nie zamierzam mówić do pana, George! Co to ma znaczyć, że jesteście razem?! - skierowała do matki. - Jak długo? I że niby kiedy zamierzaliście mi o tym powiedzieć, co?! - bulwersowała się.
- Cassidy, spokojnie.. - uspokajała dorosła.
- Nie zamierzam być spokojna. I tak w ogóle to nie życzę sobie sprowadzania jakichś ludzi do mojego mieszkania.
- Nie przesadzaj.
- Przesadzać to ja dopiero mogę zacząć, mamo. Śpię dzisiaj u Luci a jutro jak wrócę ma tutaj nikogo z was nie być! - rzuciła, zabierając ze sobą nierozpakowaną jeszcze walizkę.
- Cassidy uspokój się! - krzyknęła zdenerwowana kobieta. - Jesteśmy razem szczęśliwi i..
- Mam to gdzieś! - odparła Cass, przerywając matce wypowiedź. - Żegnam was! - wrzasnęła, opuszczając pomieszczenie.
Zaraz za nią wybiegła Emily. Nie chciała zostawiać jej teraz samej zwłaszcza, że nie miała pojęcia co tak bardzo ją wzburzyło. Przyjaciółki zatrzymały się dopiero pod drzwiami od pokoju Luci. Blondynka zapukała a ponieważ nikt nie otwierał przez dłuższą chwilę, zaczęła coraz mocniej uderzać.
- Luca!! - rzuciła na marne, licząc iż chłopak ją usłyszy.
- Pewnie śpi, głowo go bolała - odezwała się Emi. Cass tupnęła w miejscu nogą i zaczęła iść wzdłuż korytarza do windy. - Gdzie ty idziesz?
- Nie wiem, jak najdalej.. - odparła.
- Czyli do hotelowego ogrodu?
- Tak - rzuciła blondynka. Em zaśmiała się delikatnie. Gdy zaszły na miejsce, usiadły na ławeczce z zadaszeniem. Oczywiście brunetka od razu rozpoczęła przesłuchanie.
- A teraz gadaj o co biega.
- Z czym?
- Żartujesz sobie? Moment temu zrobiłaś mamie awanturę przy jej nowym facecie.
- Pff - parsknęła druga.
- Aha! I tu cię mam - wykrzyknęła triumfalnie brunetka, wskazując palcem. - Chodzi o to, że twoja mama kogoś ma?
- Ahh.. No chyba tak, ale.. Ja sama nie wiem co mnie ugryzło, nie chciałam być aż tak niemiła - odparła, oparłszy brodę na dłoni. - Po prostu, jak ona mogła mi o tym wcześniej nie powiedzieć? Tylko dopiero teraz. Sprowadza sobie jakiegoś gacha i o.
- Może chciała być pewna, że dobrze wybrała zanim ci powie - zasugerowała Em.
- Ale co ona sobie w ogóle wyobraża? Zapomniała już o tacie? Chce go zastąpić? Jego nikt nie zastąpi, nigdy nie będę mogła pomyśleć o tym kolesiu jako o moim ojcu.
- Twoja mama na pewno nie chce nikogo zastępować i zapewne wciąż bardzo kocha twojego tatę - uśmiechnęła się przyjaciółka i objęła delikatnie towarzyszkę. - Spróbuj ją zrozumieć. Jest sama od wielu lat, przecież nawet taka tragedia jaka spotkała ją przed laty, nie może jej trzymać z dala od miłości. Jestem pewna, że twój tata chciałby, aby mama była szczęśliwa z kimś, kto będzie dla niej dobry - rozprawiała.
Trzeba przyznać, że brunetka ma dar poprawiania humoru. Zawsze potrafi zachować powagę sytuacji wtedy, kiedy tego potrzeba. Nie ma problemu z wysłuchaniem innej osoby oraz zawsze doradzi w potrzebie. Nawet. najbardziej ciężkich sytuacjach umie zachować spokój i obdarzyć nim również osobę, z którą rozmawia. Nic więc dziwnego, że Cassidy niemalże pp każdej rozmowie z przyjaciółką czuje się znacznie lepiej. Tak również było i tym razem, jednakże wciąż nie zamierzała wrócić do apartamentu. Chciała jeszcze trochę ochłonąć na świeżym powietrzu.
- Dziękuję ci - uśmiechnęła się. - Może i masz rację.. Jeśli jest im razem dobrze, to nic mi do tego. Powinnam ją wspierać - stwierdziła. - Ale to trochę dla mnie trudne, chyba rozumiesz..
- Rozumiem, ale przyzwyczaisz się. Poza tym masz mnie - pocieszała Emily, obejmując mocno koleżankę.
- Wiem.. Nie obraź się, że tak zmieniam temat, ale mogę ci coś jeszcze powiedzieć? - spytała niepewnie, odzywając się delikatnie od dziewczyny.
- Oczywiście, jak zawsze - zaśmiała się, jednak widząc całkiem poważny wyraz twarzy kumpeli, ta również spoważniała. - Co jest?
- Podczas naszego wyjazdu jaa.. Chciałam pocałować Rossa, ale jakoś nie potrafiłam i zostałam tylko przy policzku. A wtedy, gdy ty weszłaś.. To ja tego tak strasznie chciałam i szczerze miałam ochotę cię udusić za to, że przerwałaś - powiedziała. Wywołało to lekkie zdziwienie na twarzy Emi, ale i za razem zadowolenie.
- I co teraz? - zapytała z uśmiechem. - A co ważniejsze ee.. co z Derekiem?
- Umm.. Odwołałam nasze spotkanie - wyjaśniła Cassy.
- Jak to? Przecież tyle czasu na to czekałaś.
- Ale.. Ross za to o wiele dłużej czeka na mnie. A ja już nie potrafię trzymać go na dystans, nie mogę wiecznie brać pod uwagę jednego głupiego błędu. Chyba wciąż go kocham - uśmiechnęła się. - Jak tylko go spotkam, powiem mu, że chcę spróbować jeszcze raz.
- To rewelacyjnie! - rzuciła podekscytowana brunetka. Bardzo chciała, aby w końcu para do siebie wróciła. - Już się nie mogę doczekać, żeby to zobaczyć. Czy ty sobie wyobrażasz jego radość? Przecież on tak bardzo tego chce, to chyba nawet niemożliwe, aby chcieć czegoś bardziej - ciągnęła rozradowana Emily. Emocje dosyć często zbytnio ją ponosiły.
- Em, uspokój się - zachichotała blondynka. - On jest zwyczajnie kochany. I taki słodki.. i miły.. i czarujący, zabawny, opiekuńczy, czuły, silny, męski, przystojny, i gdy trzymałam głowę na jego kolanach i on się bawił moimi włosami i patrzył mi w oczy.. - rozmarzyła się nastolatka, opadając na ławkę.
- Wow, nieźle cię wzięło.
- Ojeej.. Tak strasznie chcę go już zobaczyć i powiedzieć mu o wszystkim. Jak go przytulę to już chyba nigdy nie wypuszczę... - wyjęła z kieszeni komórkę i wybrała numer do osiemnastolatka. Momentalnie jednak się rozłączyła. - Ale on od wczoraj zupełnie mnie olewa. Wkurza się, jak chcę go złapać za rękę, odsuwa, gdy się o niego opieram i odpycha mnie, gdy przytulam - wycedziła niezadowolona. Rzeczywiście trudno było zrozumieć zachowanie chłopca, zwłaszcza, że zawsze "narzucał" się dziewczynie.
- Może.. - zaczęła Emily. Wówczas rozległ się dźwięk telefonu drugiej nastolatki. Dziewczyna od razu odebrała.
*** - Heej, Ross. Co chcesz? - uśmiechnęła się do słuchawki.
- Ee.. No nic, to ty do mnie dzwoniłaś. Miałem w nieodebranych, więc oddzwoniłem - wyjaśnił.
- Ahh.. No tak. Um co robisz? - spytała. Miała uczucie, że chłopiec nie za bardzo miał ochotę na rozmowę.
- Właśnie ee.. siedzę w wannie.
- Oł.. Beze mnie? - zażartowała.
- Jak chcesz to chodź. Zaczekam na ciebie, nawet doleję gorącej wody - odparł.
- Jesteś trochę za daleko - kontynuowała w żartobliwy sposób.
- Poczekam tak długo, jak będzie trzeba - zaśmiał się. - A tak na poważnie, sorki, że wczoraj byłem taki oschły. Nie miałem zbyt dobrego humoru. Poza tym staram się trochę ograniczyć moje czułości.
- Nie ma sprawy. Co jutro robisz?
- Planowałem pójść na zakupy z rodzeństwem a co?
- Nic, muszę ci coś powiedzieć, ale nie chcę przez telefon.
- O czym? - spytał ciekawsko.
- Zobaczysz.
- Okej - uśmiechnął się. - Kończę już, bo woda mi stygnie a ciebie wciąż nie ma, więc już nie czekam.
- Wyobraź sobie, że jestem.
- Wolę nie - rzucił. - Um.. to paa - dodał i rozłączył się. ***
____________________________
Hej!
I mamy za sobą rozdział 70. Jest on o wiele dłuższy niż zwykle, a to wszystko z powodu ROCZNICY BLOGA (która była w sobotę)!
Nie mogę uwierzyć, że jesteśmy już razem tak długo. Tak bardo się cieszę, że byliście ze mną przez te 12 miesięcy i że zawsze mnie wspieraliście. Gdy miałam problemy, wy cierpliwie wyczekiwaliście rozdziałów i trzymaliście za mnie kciuki w komentarzach. Tak naprawdę, gdyby nie wasze słowa, nie zaszłabym tam daleko. Na początku byłam przekonana, że po maksymalnie 5 rozdziałach, pisanie mi się znudzi, ale Wy motywowaliście mnie do tego, aby to ciągnąć. I zobaczcie czego dokonaliście? Z tych 5 rozdziałów zrobiło się 70! Cieszę się niezmiernie z 46 obserwatorów, ponad 56 tysięcy wyświetleń i ponad 1500 komentarzy, aż mi się mordka cieszy jak to widzę. Niestety nie przygotowałam dla Was żadnych bonusów, konkursów itp., ponieważ niestety nie mam wystarczająco wiele czasu, ale w ramach tego powstał długalaśny rozdział.
I jeszcze jedno.. (tak wiem, mam wiele wymagań, ale ten jeden jedyny raz chyba mogę sobie pozwolić, prawda? :P) Nie piszcie tego w jednym zdaniu. Proszę Was, zróbcie mi taką przyjemność i pod tym rozdziałem napiszcie swoje przemyślenia (szczere) i to co tak naprawdę sądzicie o blogu.
Wierzę, że wysłuchacie moich próśb. Dziękuję jeszcze raz za wszystko. Motywujecie mnie do dalszego pisania. Mam nadzieję, że dzisiejszy rozdział to dopiero połowa naszej wspólnej hmm.. "historii".
~ DarkAngel <3