- Dzień dobry! Gdzie są dziewczyny?! - spytał nerwowo.
- Cześć, Ross. Ee.. Wyjechały już. - oznajmiła zdziwiona rudowłosa.
- Dawno temu?
- Samolot powinien odlecieć - spojrzała na zegarek - dobre pół godziny temu.
- Dziękuję. - odparł zawiedziony, a następnie opuścił budynek i ruszył do domu. - Cześć wszystkim. - przywitał się z rodzeństwem, opadając na kanapę w salonie.
- Hej. Co się dzieje? - spytała zatroskana siostra.
- Wiecie, że Cassy wyjechała? - wydukał z boleścią.
- Taak, jasne. Byliśmy je odwieźć na lotnisko. - odparł Ell.
- Słucham?! Wiedzieliście o tym i nawet nie raczyliście mi powiedzieć?! - zdenerwował się chłopiec.
- A co mieliśmy ci mówić? Przecież ty jesteś zbyt zajęty tą lafiryndą! Ahh.. przepraszam, przecież dla ciebie ona jest idealna. - zaczęła Rydel.
- Tak. Od samego początku zachwycasz się nią, a na nic więcej nie starcza ci czasu. Wydajesz na nią majątek, a ona ma to gdzieś. - dodał Riker.
- Może zamiast wiecznie wytykać mi błędy, choć raz byście zapytali się mnie, jak ja się z tym wszystkim czuję?! - mówił z zaszklonymi oczami. - I wiecie co?! W tym momencie czuję się fatalnie, bo zerwałem z dziewczyną, a moja przyjaciółka wyjechała! Ale was to nie obchodzi! Liczy się tylko to, co ja źle zrobiłem! - wykrzyczał do rodzeństwa i pobiegł do swego pokoju. Zaraz za nim ruszyła Rydel.
- Nie. Ja z nim porozmawiam. - zatrzymał dziewczynę Riker.
- Jesteś pewien?
- Tak, to mój młodszy braciszek. - zaśmiał się i skierował do brata. - Hej, mogę wejść? - zapytał.
- Nie! - odpowiedział blondynek.
- I co z tego, i tak wejdę. - uśmiechnął się i usiadł koło Rossa. - Co się dzieje, o co chodzi?
- Interesuje cię to? I tak jak ci opowiem, to zaczniesz mi zaraz mówić, gdzie to ja popełniłem błędy. - rzekł obojętnie.
- No oczywiście, że tak. Jestem twoim starszym bratem, od tego właśnie jestem. - szturchnął delikatnie młodszego, wymieniając między sobą uśmieszki. - No już, gadaj, co się dzieje.
- Wszystko się pieprzy. - rzekł krótko.
- A co konkretnie?
- Ahh.. wszystko. Ty i Cassy, ja i Kaitlyn, po prostu wszystko. - wypowiedział z przygnębieniem.
- A co mam do tego ja i Cassy? - spytał podejrzliwie brat.
- Jak to co? Pomyśl. Nie mogę znieść myśli, że jesteście razem. Powinienem się cieszyć waszym szczęściem, bo ty jesteś moim bratem, a ona przyjaciółką, ale ja nie potrafię. Wręcz przeciwnie, jest mi z tym coraz gorzej. Gdy tylko słyszę lub widzę was razem, to zastanawiam się, 'dlaczego?' 'dlaczego on, a nie ja?'. Ale tak na prawdę ja doskonale znam odpowiedź. Bo ją zraniłem. Nie raz, nie dwa, tylko wciąż ją ranię. A ty? Ty nigdy jej nie sprawiłeś przykrości, przy tobie może zapomnieć o tych wszystkich złych chwilach spędzonych ze mną. - z jego oczu wypłynęła łza. - Zapewne już teraz jesteś na mnie wściekły, że mówię tak o twojej dziewczynie, ale jest jeszcze coś, co muszę ci powiedzieć, choć za to mnie pewnie znienawidzisz. Ostatnio ja i Cassy prawie się pocałowaliśmy. Ale to nie ona tego chciała, tylko ja. Odepchnęła mnie i to właśnie dlatego wyjechała. Pewnie ma już mnie dosyć, a im więcej czasu spędzała niedaleko mnie, tym bardziej była wściekła. Zrozumiem, jeśli mnie teraz znienawidziłeś, ale ja musiałem ci to powiedzieć. - wyrecytował w stronę Rikera. Starszy siedział w ciszy, wpatrując się w ścianę. Nie wiedział, co w tej sytuacji powiedzieć. Przez dłuższą chwilę nie mówił nic.
- Ee.. Zatkało mnie. - odparł. - Nie.., nie wiem. To, to jest takie, takie dziwne. - jąkał się. - Kochasz ją? - spytał.
- Umm.. - zamyślił się. - zakończmy ten temat. To już i tak nic nie zmieni. Po pierwsze wyjechała, po drugie jest z tobą.
- Ołł.. Okej. - wypowiedział Riker. - A co z Kaitlyn?
- Zerwałem z nią. - odparł Ross.
- Serio? To świetnie.
- Wcale, że nie. Była okropna, ale ją kochałem.
- A co się stało?
- Pojechałam do niej i zastałem ją pół nagą, obściskującą się z jakimś kolesiem. Słyszałem też, jak rozmawiali o tym, że jest ze mną tylko dla kasy. Ja nic dla niej nie znaczyłem, chciała się ze mną tylko zabawić. - opowiedział zupełnie obojętnie. - A teraz mów, na co czekasz?
- Co mam powiedzieć?
- Te wasze słynne "a nie mówiłem".
- Hah. - zaśmiał się Rik. - Nie tym razem, braciszku. Dobrze zrobiłeś. - uśmiechnął się i poczochrał chłopca po głowie
- Cześć, Ross. Ee.. Wyjechały już. - oznajmiła zdziwiona rudowłosa.
- Dawno temu?
- Samolot powinien odlecieć - spojrzała na zegarek - dobre pół godziny temu.
- Dziękuję. - odparł zawiedziony, a następnie opuścił budynek i ruszył do domu. - Cześć wszystkim. - przywitał się z rodzeństwem, opadając na kanapę w salonie.
- Hej. Co się dzieje? - spytała zatroskana siostra.
- Wiecie, że Cassy wyjechała? - wydukał z boleścią.
- Taak, jasne. Byliśmy je odwieźć na lotnisko. - odparł Ell.
- Słucham?! Wiedzieliście o tym i nawet nie raczyliście mi powiedzieć?! - zdenerwował się chłopiec.
- A co mieliśmy ci mówić? Przecież ty jesteś zbyt zajęty tą lafiryndą! Ahh.. przepraszam, przecież dla ciebie ona jest idealna. - zaczęła Rydel.
- Tak. Od samego początku zachwycasz się nią, a na nic więcej nie starcza ci czasu. Wydajesz na nią majątek, a ona ma to gdzieś. - dodał Riker.
- Może zamiast wiecznie wytykać mi błędy, choć raz byście zapytali się mnie, jak ja się z tym wszystkim czuję?! - mówił z zaszklonymi oczami. - I wiecie co?! W tym momencie czuję się fatalnie, bo zerwałem z dziewczyną, a moja przyjaciółka wyjechała! Ale was to nie obchodzi! Liczy się tylko to, co ja źle zrobiłem! - wykrzyczał do rodzeństwa i pobiegł do swego pokoju. Zaraz za nim ruszyła Rydel.
- Nie. Ja z nim porozmawiam. - zatrzymał dziewczynę Riker.
- Jesteś pewien?
- Tak, to mój młodszy braciszek. - zaśmiał się i skierował do brata. - Hej, mogę wejść? - zapytał.
- Nie! - odpowiedział blondynek.
- I co z tego, i tak wejdę. - uśmiechnął się i usiadł koło Rossa. - Co się dzieje, o co chodzi?
- Interesuje cię to? I tak jak ci opowiem, to zaczniesz mi zaraz mówić, gdzie to ja popełniłem błędy. - rzekł obojętnie.
- No oczywiście, że tak. Jestem twoim starszym bratem, od tego właśnie jestem. - szturchnął delikatnie młodszego, wymieniając między sobą uśmieszki. - No już, gadaj, co się dzieje.
- Wszystko się pieprzy. - rzekł krótko.
- A co konkretnie?
- Ahh.. wszystko. Ty i Cassy, ja i Kaitlyn, po prostu wszystko. - wypowiedział z przygnębieniem.
- A co mam do tego ja i Cassy? - spytał podejrzliwie brat.
- Jak to co? Pomyśl. Nie mogę znieść myśli, że jesteście razem. Powinienem się cieszyć waszym szczęściem, bo ty jesteś moim bratem, a ona przyjaciółką, ale ja nie potrafię. Wręcz przeciwnie, jest mi z tym coraz gorzej. Gdy tylko słyszę lub widzę was razem, to zastanawiam się, 'dlaczego?' 'dlaczego on, a nie ja?'. Ale tak na prawdę ja doskonale znam odpowiedź. Bo ją zraniłem. Nie raz, nie dwa, tylko wciąż ją ranię. A ty? Ty nigdy jej nie sprawiłeś przykrości, przy tobie może zapomnieć o tych wszystkich złych chwilach spędzonych ze mną. - z jego oczu wypłynęła łza. - Zapewne już teraz jesteś na mnie wściekły, że mówię tak o twojej dziewczynie, ale jest jeszcze coś, co muszę ci powiedzieć, choć za to mnie pewnie znienawidzisz. Ostatnio ja i Cassy prawie się pocałowaliśmy. Ale to nie ona tego chciała, tylko ja. Odepchnęła mnie i to właśnie dlatego wyjechała. Pewnie ma już mnie dosyć, a im więcej czasu spędzała niedaleko mnie, tym bardziej była wściekła. Zrozumiem, jeśli mnie teraz znienawidziłeś, ale ja musiałem ci to powiedzieć. - wyrecytował w stronę Rikera. Starszy siedział w ciszy, wpatrując się w ścianę. Nie wiedział, co w tej sytuacji powiedzieć. Przez dłuższą chwilę nie mówił nic.
- Ee.. Zatkało mnie. - odparł. - Nie.., nie wiem. To, to jest takie, takie dziwne. - jąkał się. - Kochasz ją? - spytał.
- Umm.. - zamyślił się. - zakończmy ten temat. To już i tak nic nie zmieni. Po pierwsze wyjechała, po drugie jest z tobą.
- Ołł.. Okej. - wypowiedział Riker. - A co z Kaitlyn?
- Zerwałem z nią. - odparł Ross.
- Serio? To świetnie.
- Wcale, że nie. Była okropna, ale ją kochałem.
- A co się stało?
- Pojechałam do niej i zastałem ją pół nagą, obściskującą się z jakimś kolesiem. Słyszałem też, jak rozmawiali o tym, że jest ze mną tylko dla kasy. Ja nic dla niej nie znaczyłem, chciała się ze mną tylko zabawić. - opowiedział zupełnie obojętnie. - A teraz mów, na co czekasz?
- Co mam powiedzieć?
- Te wasze słynne "a nie mówiłem".
- Hah. - zaśmiał się Rik. - Nie tym razem, braciszku. Dobrze zrobiłeś. - uśmiechnął się i poczochrał chłopca po głowie
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*Mieszkanie Cassidy*
- Ahh.. Nareszcie w domku! - uśmiechnęła
się Cassidy, wkraczając wraz z matką i Emily do domu.
- Aż tak Ci było tęskno za tym miejscem? - zaśmiała się mama.
- No oczywiście, że tak. - powiedziała. - Choć w sumie, to u cioci też było w miarę fajnie, prawda Emi?
- Żartujesz sobie? Tam było rewelacyjnie. Plaża, zakupy, ahh.. te sklepy! Krótko mówiąc raj. - mówiła podekscytowana.
- Tak, masz rację. - stwierdziła Cassy.
- No to cieszę się, że wam się podobało. - uśmiechnęła się kobieta. - Możecie jeździć do Suzie w każde wakacje. Wiem, że dopiero przyjechałyście, ale ja muszę pojechać do biura.
- Nie ma sprawy.
- Dobrze, to na razie dziewczynki.
- Paa.. - odparły zgodnie.
- I co teraz? - spytała Cass.
- Jak to co? Ja mam zamiar się położyć i odpoczywać. - stwierdziła brunetka.
- Odpoczywać? Dopiero co siedziałyśmy 13 godzin w samolocie, a ty zamierzasz odpoczywać?! - zdziwiła się blondynka. - Nie ma mowy! Poróbmy coś.
- Niech Ci będzie, to może.. - w tym momencie zabrzmiał dzwonek telefonu. Emily odebrała.
**- Słucham?... Tak już jestem, właśnie weszłyśmy do domu... Ja też już tęsknie... Obiecujesz? ... To super, trzymam cię za słowo ... Paa, ja ciebie też.. - uśmiechnęła się i rozłączyła**
Brunetka nie zdążyła jeszcze schować telefonu, gdy zaczął on po raz kolejny dzwonić.
**- Tak? ... Oo. cześć.. ee.. poczekaj chwilę. - rzuciła do słuchawki, a następnie zamknęła się w łazience, co przykuło uwagę blondynki. - Mów, co tam? ... Sama nie wiem ... Niee ... Serio? ... To świetnie! Choć zarazem współczuję ci... Ale przecież każdy ci to tłumaczył. ... Raczej wątpię. ... Podejrzewam, że dopiero za rok. ... No wiesz, szkoła ee.. szkoła to jedyna przeszkoda. ... Niee! Nie dzwoń. ... Nie sądzę, żeby ją to ucieszyło. ... Tego to ja nie powiedziałam. ... Haha, nie wiem, nie wiem. ... Jesteś świetnym chłopakiem. - uśmiechnęła się. - ... Naprawdę. ... Zobaczymy, co z tego wyjdzie. ... Może kiedyś. ... Ehh. ... Muszę już kończyć, Cassy się dobija do łazienki. ... Dobrze, obiecuję. ... Tak, na pewno. ... Tak! Ile razy mam to jeszcze powtarzać? ... Papa, trzymaj się. ... Tak, ja też. ... Paa.**
- Z kim rozmawiałaś tyle czasu? - spytała blondynka.
- A coo?
- Nic, ale zamknęłaś się w łazience z telefonem na ponad 20 minut. - zauważyła.
- Ahh.. No tak. - zaśmiała się nerwowo. - To Ratliff.
- Ahaaaa... Okej. To co robimy?
- Ja bym obejrzała jakiś film. - uśmiechnęła się Emi.
- Zgoda.
- Aż tak Ci było tęskno za tym miejscem? - zaśmiała się mama.
- No oczywiście, że tak. - powiedziała. - Choć w sumie, to u cioci też było w miarę fajnie, prawda Emi?
- Żartujesz sobie? Tam było rewelacyjnie. Plaża, zakupy, ahh.. te sklepy! Krótko mówiąc raj. - mówiła podekscytowana.
- Tak, masz rację. - stwierdziła Cassy.
- No to cieszę się, że wam się podobało. - uśmiechnęła się kobieta. - Możecie jeździć do Suzie w każde wakacje. Wiem, że dopiero przyjechałyście, ale ja muszę pojechać do biura.
- Nie ma sprawy.
- Dobrze, to na razie dziewczynki.
- Paa.. - odparły zgodnie.
- I co teraz? - spytała Cass.
- Jak to co? Ja mam zamiar się położyć i odpoczywać. - stwierdziła brunetka.
- Odpoczywać? Dopiero co siedziałyśmy 13 godzin w samolocie, a ty zamierzasz odpoczywać?! - zdziwiła się blondynka. - Nie ma mowy! Poróbmy coś.
- Niech Ci będzie, to może.. - w tym momencie zabrzmiał dzwonek telefonu. Emily odebrała.
**- Słucham?... Tak już jestem, właśnie weszłyśmy do domu... Ja też już tęsknie... Obiecujesz? ... To super, trzymam cię za słowo ... Paa, ja ciebie też.. - uśmiechnęła się i rozłączyła**
Brunetka nie zdążyła jeszcze schować telefonu, gdy zaczął on po raz kolejny dzwonić.
**- Tak? ... Oo. cześć.. ee.. poczekaj chwilę. - rzuciła do słuchawki, a następnie zamknęła się w łazience, co przykuło uwagę blondynki. - Mów, co tam? ... Sama nie wiem ... Niee ... Serio? ... To świetnie! Choć zarazem współczuję ci... Ale przecież każdy ci to tłumaczył. ... Raczej wątpię. ... Podejrzewam, że dopiero za rok. ... No wiesz, szkoła ee.. szkoła to jedyna przeszkoda. ... Niee! Nie dzwoń. ... Nie sądzę, żeby ją to ucieszyło. ... Tego to ja nie powiedziałam. ... Haha, nie wiem, nie wiem. ... Jesteś świetnym chłopakiem. - uśmiechnęła się. - ... Naprawdę. ... Zobaczymy, co z tego wyjdzie. ... Może kiedyś. ... Ehh. ... Muszę już kończyć, Cassy się dobija do łazienki. ... Dobrze, obiecuję. ... Tak, na pewno. ... Tak! Ile razy mam to jeszcze powtarzać? ... Papa, trzymaj się. ... Tak, ja też. ... Paa.**
- Z kim rozmawiałaś tyle czasu? - spytała blondynka.
- A coo?
- Nic, ale zamknęłaś się w łazience z telefonem na ponad 20 minut. - zauważyła.
- Ahh.. No tak. - zaśmiała się nerwowo. - To Ratliff.
- Ahaaaa... Okej. To co robimy?
- Ja bym obejrzała jakiś film. - uśmiechnęła się Emi.
- Zgoda.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*Trzy i pół miesiąca później – 15 grudnia*
- Woohoo! Super koncert! - krzyczał
zadowolony Rocky, po udanym występie.
- Taaaaaak! Piona! - wykrzyknął Ross.
- Sacramento rządzi! - cieszył się Riker, a następnie wskoczył na plecy Ellingtonowi.
- Yeeeah!! - wydarł się Ell, biegnąc z Rikerem "na barana".
- Haha! Spokojnie. - śmiała się wniebogłosy Rydel.
- Taak! Byliście świetni. - stwierdził Ryland.
- No oczywiście, że tak. - potwierdziła Ryd. - Gdzie teraz?
- Do Bakersfield! - oznajmił Rocky, łapiąc jednocześnie siostrę.
- Super! - zachichotał Ross, a następnie udał się do busa.
- Głodny jestem. – oznajmił wszystkich dookoła Rocky.
- Ty zawsze jesteś głodny. – dokuczyła siostra.
- Ja to bym zjadł pizze. – zaproponował Ryland.
- Taaak! Z pepperoni. – wyszczerzył zęby Ross.
- Niee! Z pieczarkami. – wykłócał się Ratliff.
- Pepperoni. – ciągnął Ross.
- Pieczarki. – dogadywał Ell.
- A nie może być i z tym i z tym?! – zdenerwował się Rocky.
- Zgoda! – wykrzyknęli zgodnie chłopcy.
Niespełna godzinę później dostawca przywiózł trzy duże pizze. Wszyscy zajadali się ze smakiem, do czasu, gdy w radiu zaczęła grać piosenka „Starship”. Momentalnie każdy z chłopców rzucił się do tańca, natomiast Rydel siedziała na kanapie , oglądając całe przedstawienie.
- Chodź Rydel do nas! – zawołał Rocky.
- No właśnie, chodź śliczna, ze mną nie zatańczysz? – zaśmiał się Ellington, przyciągając do siebie przyjaciółkę. Po chwili zadzwonił jej telefon, który dziewczyna od razu odebrała.
- Taaaaaak! Piona! - wykrzyknął Ross.
- Sacramento rządzi! - cieszył się Riker, a następnie wskoczył na plecy Ellingtonowi.
- Yeeeah!! - wydarł się Ell, biegnąc z Rikerem "na barana".
- Haha! Spokojnie. - śmiała się wniebogłosy Rydel.
- Taak! Byliście świetni. - stwierdził Ryland.
- No oczywiście, że tak. - potwierdziła Ryd. - Gdzie teraz?
- Do Bakersfield! - oznajmił Rocky, łapiąc jednocześnie siostrę.
- Super! - zachichotał Ross, a następnie udał się do busa.
- Głodny jestem. – oznajmił wszystkich dookoła Rocky.
- Ty zawsze jesteś głodny. – dokuczyła siostra.
- Ja to bym zjadł pizze. – zaproponował Ryland.
- Taaak! Z pepperoni. – wyszczerzył zęby Ross.
- Niee! Z pieczarkami. – wykłócał się Ratliff.
- Pepperoni. – ciągnął Ross.
- Pieczarki. – dogadywał Ell.
- A nie może być i z tym i z tym?! – zdenerwował się Rocky.
- Zgoda! – wykrzyknęli zgodnie chłopcy.
Niespełna godzinę później dostawca przywiózł trzy duże pizze. Wszyscy zajadali się ze smakiem, do czasu, gdy w radiu zaczęła grać piosenka „Starship”. Momentalnie każdy z chłopców rzucił się do tańca, natomiast Rydel siedziała na kanapie , oglądając całe przedstawienie.
- Chodź Rydel do nas! – zawołał Rocky.
- No właśnie, chodź śliczna, ze mną nie zatańczysz? – zaśmiał się Ellington, przyciągając do siebie przyjaciółkę. Po chwili zadzwonił jej telefon, który dziewczyna od razu odebrała.
**- Słucham cię, skarbie? – przywitała się zadowolona i roześmiana.
- Hej, jak tam? – spytała Cassidy.
- Wszystko w porządku, a u ciebie? Jak się trzymasz?
- Jakoś lecie, ale wiesz, zdecydowanie wolałabym teraz być w Miami niż chodzić do tej durnej szkoły. – zaśmiała się blondynka.
- To przyjedź do nas, z miłą chęcią cię przyjmiemy. No bynajmniej ja, choć chłopcy zapewne też.
- Chciałabym, ale nie mogę sobie olać nauki. **
- Z kim rozmawiasz siostrzyczko?! – krzyknął Ross, rzucając się na dziewczynę. – Powiedz, że Ross mówi cześć! – wykrzyczał do telefonu.
- Spadaj! Rozmawiam z Cassy.
- Ooł.. – chłopiec momentalnie się uspokoił, a jego wyraz twarzy diametralnie się zmienił.
**- Przepraszam cię, chłopacy się wygłupiają. – uśmiechnęła się Rydel.
- Nie ma sprawy. Co u Rossa? – spytała z lekkim strapieniem.
- W porządku, jakoś się trzyma, może chcesz z nim porozmawiać? – zaproponowała.
- Niee, niee. Nie mamy o czym. Zresztą kładę się już spać. Ehh.. Nie cierpię strefy czasowej. – uśmiechnęła się. – Dobranoc, paa. Pozdrów wszystkich.
- Jasne, nie ma sprawy. Dobranoc. Tęsknie za tobą.
- Ja też, ale spokojnie, na pewno spotkamy się w wakacje. – pocieszyła blondynka.
- Oczywiście. I pamiętaj, że nie pozwolę ci się wykręcić. – zachichotała Rydel.
- Nie mam zamiaru. Dobra, kończę bo wygadam całe pieniądze. Buźka.
- Papa.**
- Co u niej? – spytał Ross.
- Mówi, że w porządku, ma trochę dość szkoły, ale ogólnie jest dobrze. – odpowiedziała Ryd.
- Uhh.. – westchnął, wtuliwszy się w siostrę. – Kurcze Rydel. Tęsknie za nią. Tak cholernie tęsknie, że już nie wytrzymuję psychicznie. Momentami wszystko jest w porządku, a nagle znów jakaś dziwna fala i ponownie zaczynam o niej myśleć. Proszę cię, pomóż mi jakoś, zrób coś. - Ross zaczął wypłakiwać się do siostry.
- Ohh.. Ross. – objęła chłopaka. – Chciałabym ci jakoś pomóc, ale nie potrafię, uwierz.
- Wiem, ja tylko…. Muszę się komuś wygadać. – odparł, nie wypuszczając dziewczyny z objęć.
- Nie ma sprawy. Wiesz, że cię kocham. – uśmiechnęła się delikatnie, cmokając brata w policzek.
- Wiem, doskonale wiem. – odpowiedział uśmiechem i zerknął w stronę Rikera, który przyglądał się całej sytuacji.
- Mówi, że w porządku, ma trochę dość szkoły, ale ogólnie jest dobrze. – odpowiedziała Ryd.
- Uhh.. – westchnął, wtuliwszy się w siostrę. – Kurcze Rydel. Tęsknie za nią. Tak cholernie tęsknie, że już nie wytrzymuję psychicznie. Momentami wszystko jest w porządku, a nagle znów jakaś dziwna fala i ponownie zaczynam o niej myśleć. Proszę cię, pomóż mi jakoś, zrób coś. - Ross zaczął wypłakiwać się do siostry.
- Ohh.. Ross. – objęła chłopaka. – Chciałabym ci jakoś pomóc, ale nie potrafię, uwierz.
- Wiem, ja tylko…. Muszę się komuś wygadać. – odparł, nie wypuszczając dziewczyny z objęć.
- Nie ma sprawy. Wiesz, że cię kocham. – uśmiechnęła się delikatnie, cmokając brata w policzek.
- Wiem, doskonale wiem. – odpowiedział uśmiechem i zerknął w stronę Rikera, który przyglądał się całej sytuacji.
___________________________________________________
Siema! :D
Dodaję kolejny rozdział, ale tym razem jest to na pewno ostatni w tym tygodniu (aż do przyszłego piątku/soboty), ponieważ :
1) Nie będę miała czasu - nauka -,-
Dodaję kolejny rozdział, ale tym razem jest to na pewno ostatni w tym tygodniu (aż do przyszłego piątku/soboty), ponieważ :
1) Nie będę miała czasu - nauka -,-
2) Padł mi system w laptopie i wszystko będzie wgrywane na nowo, więc obecnie korzystam z laptopa rodziców.
Rozdział mam nadzieję, że się Wam podoba i sama nie wiem, czemu myślałam nad końcem opowiadania?! Przecież mam tyle pomysłów do dalszych wydarzeń i w dodatku wciąż dochodzą nowe.
I bardzo dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem.
A szczególnie bagietce, za jej dłuugą przemowę :P
DZIĘKUJĘ ZA PONAD 3000 WEJŚĆ !!! <3
~DarkAngel <3
Rozdział mam nadzieję, że się Wam podoba i sama nie wiem, czemu myślałam nad końcem opowiadania?! Przecież mam tyle pomysłów do dalszych wydarzeń i w dodatku wciąż dochodzą nowe.
I bardzo dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem.
A szczególnie bagietce, za jej dłuugą przemowę :P
DZIĘKUJĘ ZA PONAD 3000 WEJŚĆ !!! <3
~DarkAngel <3