wtorek, 20 listopada 2012

Rozdział 18: Don't trust too easily.

Po niedługim czasie przyjaciele opuścili budynek. Ponieważ noga Cassidy wciąż nie odzyskała sprawności, dziewczyna musiała poruszać się na wózku, lecz na szczęście Ross jej w tym pomagał. Szli razem przez krótką chwilę, aż dotarli do niedużego parku na tyłach szpitalu, gdyż nie mogli odchodzić zbyt daleko. Cichy, delikatny wietrzyk powiewał w zieleńcu. Było już południe. Roziskrzone słońce znajdowało się już wysoko na niebie, ogrzewając swoimi gorącymi promieniami twarze wielu osób. Para nastolatków siedziała na trawie tuż przy krzakach ponad godzinę, w pewnym momencie ich rozmowa ucichła. Nie trwało to długo, ponieważ blondynowi nie trzeba było dużo czasu, aby wymyślić coś ciekawszego niż cisza i bezczynność. Tym razem padło na rzucanie się owocami dzikiej róży.

- Ross... Ross!... Ross do cholery! Co ty wyrabiasz? - zdenerwowała się nieco dziewczyna, gdy po raz kolejny dostała niedużą czerwoną, niezakwitłą jeszcze różą.
- Ee.. Rzucam w ciebie? - uśmiechnął się.
- To przestań!
- To mnie zmuś.. - odparł ze złowieszczym uśmieszkiem.
- Sam się o to prosiłeś! - zaśmiała się blondynka, sięgając po kilka owoców, a następnie wszystkimi po kolei zaczęła atakować towarzysza.
- Ałaa.. Ałaa.., moje okoo.. - wykrztusił po chwili chłopak, kładąc się na ziemi tyłem do przyjaciółki. - O matkoo! Oślepnę!
- Ross! Nic Ci nie jest? - spytała przestraszona Cassy, po czym nachyliła się nad kolegą.
- Hahaha! Nie! - zarechotał Ross. Gwałtownie uniósł się i delikatnie rzucił na dziewczynę, obezwładniając ją jednocześnie. Ta pod jego wpływem upadła na trawę.
- Ty durniu! Ściemniałeś! - uderzyła lekko chłopaka w ramię.
- Oo.. Przestraszyłaś się? Aż tak bardzo się bałaś, że coś mi się stało? - dokuczał chłopak.
- Wcale się nie przestraszyłam głupku! - zepchnęła Rossa, po czym skrzyżowała ręce na piersi, na znak obrazy.
- Cassy.. Cassy.. Cassidy.. - mówił przymilającym głosikiem blondyn.
- Co?!
- Ojj no nie złość się. - uśmiechnął się z miną małego szczeniaczka. - Czy na mnie można się złościć? - wskazał rękoma na swoją twarz. Dziewczyna przewróciła oczyma i posłała chłopakowi uśmieszek. - Wiedziałeeem.. Na mnie się nie da gniewać. - dodał, a następnie położył rękę na ramieniu przyjaciółki.
- Ekheem! - po chwili oboje usłyszeli za sobą czyjś głos. - Nie przeszkadzam wam?
- Oo.. Nie, oczywiście, że nie. - blondyn zerwał się na równe nogi z lekko przestraszoną miną. - Od razu zaznaczam, że to nie to na co wygląda. Właściwie to to nie było nic poza uściskiem. Ee.. Przyjacielskim uściskiem. Nie wiem co według ciebie to było, ale to na serio nic nie było . To znaczy, może i było, ale tak po koleżeńsku. - tłumaczył. Blondynka dalej siedziała przypatrując się Rossowi, jednocześnie powstrzymując się od śmiechu. 
- Nie ma sprawy, Rossy. Nic się nie stało, kochanie ty moje. - wypowiedziawszy te słowa zawiesiła się chłopakowi na szyi, pozostawiając namiętny pocałunek na jego ustach. Chłopak zaniemówił ze zdziwienia.
- C.. c.., że co? - wydukał. "Jeszcze parę godzin temu mało mi oczu nie wydrapała, a teraz?!" zastanawiał się chłopak.
- Heej, Cassy. Mogę się do was dołączyć? - spytała.
- Ja.. jasne. - zawahała się. We troje usiedli na ziemi i zaczęli rozmawiać. Kaitlyn nawet na chwilę nie puszczała swojego "ukochanego". Siedziała tuż przy nim, przekładając swoją rękę pod jego.
- Jak się czujesz, skarbie? Ross wspominał, że jesteś w szpitalu. Mam nadzieję, że to nic poważnego. - skierowała z wyrazem zatroskania w stronę zdezorientowanej tą całą sytuacją dziewczyny.
- Dzięki, już lepiej. Właściwie to dzisiaj zostaję wypisana, niestety jeszcze trochę muszę pochodzić z nogą na szynie - odparła.
- Ahh.. Biedactwo. Pewnie myślisz sobie, jaka ze mnie wariatka, że widziałam cię raptem raz, a tak się zachowuję. - zaśmiała się. - Ale ja po prostu od razu tak bardzo cię polubiła, że nawet mi nie przeszkadza, jak rozmawiasz z Rossym. Z reguły bywam zazdrosna, bo przecież wcale nie tak łatwo napotkać takiego przystojniaka, a w dodatku takiego słodkiego, prawda?
- Umm.. Taak, jasne.. - przytaknęła niepewnie blondynka.
- Dokładnie. A on jest taki kochany i miły. Prawdziwy ideał. - ciągnęła dalej brunetka, na co blondynka tylko przytakiwała z uśmiechem pomieszanym z dezorientacją. - Naprawdę tak się cieszę, że się poznałyśmy. Nie mogę się doczekać, aż wyjdziesz ze szpitala. Zostaniemy przyjaciółkami, będziemy się spotykały i oglądały razem filmy. - dodała podekscytowana.
- Taak, super. - zaśmiała się Cassidy. - Jeej.. jesteś na serio miła. Wybacz, ale z początku myślałam, że ee.., że jesteś zupełnie inna. - powiedziała. ,,Ja teeż" pomyślał Ross.
- Ohh.. Rozumiem. Tez bym tak wtedy o sobie pomyślała, ale trzeba mnie lepiej poznać, aby dowiedzieć się, jaka jestem na prawdę. Wy już mnie poznaliście. - zachichotała.

Dziewczyny plotkowały ze sobą przez kolejne dwie godziny. O czym konkretnie? O wszystkim. O chłopakach, o kosmetykach, o gwiazdach, o Rossie, o tym, o czym mówią typowe nastolatki. A Ross..? Cóż, Ross leżał znudzony i tylko wychwytywał co ciekawsze zagadnienia w ich rozmowie. Może i dziewczyny znały się raptem kilka godzin, to mogłoby się wydać, jakby znały się już kilka lat. Tak, zaprzyjaźniły się, w tak krótkim czasie. Przynajmniej tak się zdawało Cassidy. Nagle odezwał się głos komórki chłopaka.

**-Słucham? - odebrał leniwie.
- Hej Ross, mógłbyś przyjechać i pomóc mi w.. - nie zdążył dokończyć Ratliff, gdyż przerwał mu blondyn.
- Taaaaaaaaak! Oczywiście, że tak! Będę za 10 minut. - wykrzyknął uradowany Ross, na wieść, że w końcu będzie mógł wyrwać się od tych dwóch dziewczyn.
- Ale nawet nie wiesz o co..
- Nie ważne! Zaraz będę. - ponownie przerwał koledze, a następnie rozłączył się.**

Podniósł się szybko z trawy i otrzepał ubranie.
- Muszę iść, dziewczyny. Ratliff mnie potrzebuje. - oznajmił niby smutny.
- Dokąd? - spytała Cass.
- No właśnie. Nie możesz z nami zostać?
- Bardzo bym chciał, ale serio, to jest bardzo, bardzo ważne. Beze mnie sobie nie poradzi. Nie mogę zostawić kumpla w potrzebie, choć nie wiem jak bardzo chciałbym z Wami zostać. Niedługo wrócę.
- No szkoda. - odparła blondynka.
- To pa Rossie. - dodała brunetka.
- Paa..- zrobił smutną minę. - To idę.. Ehh.. - odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunki postoju taksówek.
- Yeeees!! - uderzył pięścią w powietrze na znak uradowania.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


"Przyjaciółki" siedziały jeszcze przez jakiś czas i bez przerwy się śmiały. W końcu blondynka stwierdziła, że najwyższa pora wracać do szpitala.
- Chyba powinnam już poczłapać do pokoju. - zdecydowała.
- Oczywiście, nie ma sprawy. Pomogę ci. - uśmiechnęła się ciemnowłosa.
- Dziękuję, jesteś kochana.
- Wiem, wiem. - zaśmiała się.

Jakiś czas później dotarły do budynku. Dochodziła piętnasta. Dziewczyny usiadły na szpitalnym łóżku. Chwilę siedziały w zupełnej ciszy, którą przerwała Kait.

- Śliczną masz bransoletkę. - powiedziała, łapiąc rękę koleżanki, aby lepiej móc się jej przyjrzeć. - Doprawdy piękna. Skąd ją masz, jeśli mogę wiedzieć?
- Ee.. To prezent. - odparła zmieszana Cassidy.
- Ahaa.. Ktoś, kto ci ją podarował ma świetny gust i zapewne jest bogaty. - zaśmiała się.
- Um.. Możliwe. - zachichotała nerwowo.
- A tak w ogóle, to co sądzisz o zespole, w którym gra Ross? - spytała szatynka.
- Nie rozumiem.
- No co uważasz o jego muzyce? O jego karierze i w ogóle.. - dociekała.
- Słucham? Karierze? - wybałuszyła oczy. - Jakiej karierze?
- Ty nic nie wiesz? - zaśmiała się ze zdziwieniem.
- Nie za bardzo, więc może uświadom mnie.
- Widzę, że tam skąd pochodzisz, R5 nie jest zbyt popularne.
- R5? - Cassidy spojrzała kątem oka na towarzyszkę.
- Taaak. To zespół, w którym gra Ross ze swoim rodzeństwem. Ross gra na gitarze, Riker na basie, Rocky gitara, Rydel keyboard, a Ratliff perkusja.. I oczywiście poza tym każdy śpiewa. - wyjaśniła, na co blondynka otworzyła szeroko buzie.
- Teraz to mnie wkręcasz, co? - mówiła z niedowierzaniem.
- Oczywiście, że nie. Wnioskuję, że serialu też nie oglądałaś? - niebieskooka pokręciła przecząco głową. - Haha.. Austin i Ally, mówi ci to coś?
- Emm... - zamyśliła się na chwilę. - No jasne! To ten nowy serial na Disney Channel, prawda? Ahh.. Od początku wiedziałam, że skądś kojarzę tego blondaska. - złapała się za głowę. - Mimo wszystko wciąż jest mi w to ciężko uwierzyć. Przecież oni są wspaniali, nie są jak inne gwiazdy. Nie wyglądają na ludzi, którym zależy na pieniądzach, czy sławie. Od kiedy ich poznałam, ani razu nie wspomnieli o swoim zespole. Nie rozumiem tylko czemu Ross mi o tym nie powiedział, przecież się przyjaźnimy, a on na pewno wiedział, że o niczym nie mam pojęcia. - lekko posmutniała.
- No tak, cały Ross.
- Co masz na myśli?
- Nic takiego, pewnie nie chciał ci o tym mówić, żeby nie zniszczyć waszej przyjaźni. Poza tobą i rodzeństwem w Miami nie ma nikogo, biedaczek. - mówiła, wpatrując się dziwnie w Cass.
- Nie rozumiem do czego zmierzasz..
- Zauważyłam, że ogólnie mało czaisz. - rzuciła, podnosząc się z łóżka. - Ta bransoletka, to od niego, prawda?
- Skąd wiesz? - spytała zaskoczona.
- Co mówił jak ci ją dawał?
- Nic konkretnego, poza tym, to nieistotne. Jest bardzo miły. - odpowiedziała.
- Ależ ty naiwna. - zaczęła nieprzyjemnym tonem. - On ją kupił dla mnie, złotko. Dał ci ją tylko dlatego, że ja jej nie chciałam.
- O co ci chodzi? Przy Rossie byłaś taka miła.
- Najwidoczniej nie tylko on potrafi grać.
- Do czego dążysz?
- Do tego, że lepiej będzie, jeśli się od niego odczepisz! - krzyknęła.
- Słucham?
- Albo zrobisz to własnowolnie po dobroci, albo ja to załatwię, ale wtedy skończy się na tym, że ten chłopiec cię znienawidzi, skarbie. - mówiła grubiańsko.
- Obie dobrze wiemy, że to ci się nie uda. Nasza przyjaźń znaczy dla niego zbyt wiele. - wykłócała się.
- Do czasu. Uwierz, że ja znaczę dla niego wiele więcej. - kontynuowała, patrząc na nastolatkę z politowaniem.
- Zapewne zmieni zdanie, gdy się dowie, jak mnie traktujesz.
- Ohh.. proszę cię! On jest naiwny jak małe dziecko. Wystarczy jedno moje słowo i całus, a ten niewyżyty blondyn migiem robi to co mu powiem. Więc zostaje teraz moje słowo przeciw twojemu, zrobisz jak uważasz. - mrugnęła opryskliwie Kaitlyn. - Pokazywałam ci jaki łańcuszek mi ostatnio sprawił, mój UKOCHANY? - na te słowa wyciągnęła spod koszulki cudowną złotą biżuterię.
- Przestań! - denerwowała się Cassy.
- No proszę, proszę. Ty na niego lecisz. - zaśmiała się głośno. - Teraz będę miała z tego jeszcze większą frajdę. Tak, tak.. on tak słodko całuje. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak namiętnie i z uczuciem to robi.
- Wcale na niego nie lecę! Wyjdź stąd! - wykrzyczała przez zaciśnięte zęby.
- Nie denerwuj się. Ale skoro nalegasz, to pójdę już do mojego "skarba". Obiecał mi taką śliczną biżuterię. - zachichotała, kierując się do drzwi. - Zaraz pójdziemy do kina, a później na kolację. A wiesz, co potem? Już ci mówię. Potem skierujemy się do mojego domu. Starzy gdzieś pojechali i wrócą dopiero za dwa dni, więc z Rossym mamy domek do dyspozycji. Spędzimy razem całąąą... długąąą... noc, u mnie w pokoju rzecz jasna. A co będzie dalej? Powinnaś się domyślić. - brązowooka zawzięcie starała się jak najbardziej zranić blondynkę. Trzeba przyznać, że wyszło jej to znakomicie.
Cassidy nie potrafiła dłużej powstrzymywać łez i w końcu pierwsza z nich przecisnęła się przez przymrużone powieki. Tuż za nią poleciały kolejne.
- Czy ty płaczesz? - spytała arogancko. - Tak mi przykro. Papatki.. - złapała za klamkę. - Ahh.. Byłabym zapomniała. - podeszła z powrotem do dziewczyny. - Nie czekaj dzisiaj na Rossa, bo wątpię żeby przyszedł.
- Przyjdzie! Nie ważne co mu powiesz. - wykrztusiła zaciskając kołdrę w pięści.
- Już go tak nie broń. Wystarczy, że powiem mu, że mam dziś wolny dom, a będzie tak napalony, że zapomni o tobie.
- Nie zasługujesz na niego.
- Pewnie masz rację. - przytaknęła brunetka, siadając obok zbolałej blondynki. - Ale nie martw się, jeszcze trochę się z nim zabawię, a później bierz go sobie. Zostawię go całego dla ciebie. Powoli zaczyna mi się nudzić. - rzekła obojętnie, wzruszając ramionami.
- Ty ździro! - wybuchnęła Cassy, a następnie z całej siły uderzyła w twarz szatynkę.
- Ałaaa! Uderzyłaś mnie! - uniosła się, przykładając dłoń do pulsującego policzka.
- Gratuluję spostrzegawczości. - dokuczyła. - Na co czekasz? Dobrze wiem, że chcesz mi oddać.
- Oczywiście, że chcę, ale nie jestem taka głupia. - parsknęła ciemnowłosa. - Po co mam to robić? Zrobię coś o wiele gorszego. Ciekawe, jak Rossy zareaguje, gdy zobaczy ślad na moim policzku i dowie się, że to przez ciebie. - miała rację, blondynka na tyle mocno ją uderzyła, że odcisk na pewno się pojawi.
- Nie uwierzy ci.
- Uwierzy, uwierzy, przecież to prawda. Tymczasem żegnam cię.. Ahh tak.. - nachyliła się nad niebieskooką, a następnie gwałtownie zerwała z jej ręki złote cudeńko. - Cassidy! Jak mogłaś wyrzucić tak piękną bransoletkę do śmietnika?! Ciaaoo! - odparła sarkastycznie, a następnie wyszła z pomieszczenia. Cassy nie wytrzymała, z jej oczu poleciały strumienie łez.


___________________________________________________


Udało się! Mamy rozdział 18, wcześniej niż było planowane ;D
Piszcie swoje opinie na temat nowego rozdziału. Mam nadzieję, że się spodoba.
Proszę o wiele komentarzy i wejść. Bardzo dziękuję wszystkim czytelnikom, gdyż to Wy mnie właśnie nakręcacie do dalszego pisania. <3


Aaa.. i jeszcze jedno sprostowanie.
Dostałam dzisiaj zapytanie 'Czy moja Cassidy z opowiadania, to ta z Austina i Ally, która pracowała w Melody Dinner' otóż nie. Nawet nie myślałam o niej, zakładając tego bloga, wtedy chyba nawet jeszcze nie widziałam tego odcinka. To na tyle, paaa ;*


~DarkAngel <3

9 komentarzy:

  1. Rozdział ccudowny <3!!! Tak mnie nakręciło. Nie lubie tej Kaitlyn (czy jak to się tam pisze). Jak ona może tak wykorzystywać, mojego Rossa ??? Noo i Cass oczywiście;p. Czekam, z niecierpliwością ' kaleko' na następny rozdział :)).

    OdpowiedzUsuń
  2. wspaniały rozdział .... jak ty to robisz ?!? znowu zrobiłaś tak ,że chcę wiedzieć co będzie dalej i będę cię nękać :D postaci i ich charaktery i to wszystko po prostu brak słów ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ejj! to moje pytanko!! ;P tak po porstu myślałam i tak sobie ją wyobrażam :)
    Uwielbiam tego bloga! Wciągnął mnie jak nic!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham, kocham i jeszcze raz kocham Twojego bloga i to opowiadanie ;* i umieram z ciekawości co się wydarzy dalej a na pewno nas pozytywnie zaskoczysz ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. I mam nadzieje ze Ross w krotce zerwie z Kaitlyn bo strasznie jej nie lubie ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochaaaaaam Cię i Twojego bloga też!!!!!!!! <33333333333
    Jest cudowny ! Najcudowniejszy ! Genialny ! Boski ! Idealny ! Mogłabym tak wymieniać w nieskończoność ;p
    Rozdział jest świetny :) Nienawidzę tej suki (przepraszam za wyrażenie) Kaitlyn! Niech ten głupek (i tak go kocham) Ross z nią w końcu zerwie -.- !! Mam nadzieję, że po tym co się stało uwierzy Cassidy a nie tej Kait! Hehe chyba za bardzo się nakręcam ;p

    Ps Straszna z Ciebie kaleka ;**

    OdpowiedzUsuń
  7. KochamRossaLyncha23 listopada 2012 14:14

    supeeeer rozdział!! :D
    ale Ross będzie z Cassidy, a nie z Kaitlyn prawda?

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniały rozdział. Kurde ale mnie wkurza ta cała Kaitlyn. Jak można być tak wrednym wobec innego człowieka?!

    OdpowiedzUsuń

Template by Elmo