sobota, 10 listopada 2012

Rozdział 14: Here we go again.

...jak siostrę. I na prawdę chcę dla niej jak najlepiej, ale.. - przerwał.
- Ale co? - spytała siostra.
- Ehh... Ja nie rozumiem, umm.. czemu ona się tak wściekła o Kaitlyn? Przecież my się.. no wiesz.., przyjaźnimy, a ja mam takie wrażenie, że ona.. noo..
- Że ona czuje do ciebie coś więcej.. - wtrąciła Rydel.
- Umm.. - chłopak zawahał się chwilę. - ..Dokładnie. Jednakże.., ja tak nie chcę. Co, jeśli przez to wszystko zrobi się między nami dziwnie? - powiedział smętnie.
- Masz 100% pewność, że ona jest w tobie zadurzona?
- Ee... no nie, ale przecież widziałem jak się wściekła.
- A kto by się nie wściekł? Najpierw ją prawie całujesz, a później mówisz, że masz dziewczynę.
- Może i masz rację, nieważne. Mimo wszystko chcę się z nią pogodzić, bo nie mogę już tego znieść. - odparł pewne. - Przepraszam, ale chyba najwyższa pora porozmawiać z Rikerem. 
- Jestem z ciebie dumna. - przytuliła mocno brata.
- Ojj.. dobraa.. Weź już przestań.. Nie musisz być dokładnie taka jak mama. - wyślizgnął się z objęć i zaśmiał. - Pożyczysz jeszcze na chwilę telefon? Muszę napisać do Cassy. 
- Jasne, trzymaj.

<"Będę jutro o 13, więc czekaj na mnie ;*

Ross :). ">


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~



Chłopiec podszedł do swego najstarszego brata, który leżał na kanapie w salonie oglądając telewizję. 

- Rikeeeer.. - zaczął siadając obok wspomnianego. 
- Co? - spytał.
- Jesteś na mnie zły? 
- No wiesz, nie codziennie słyszę jak ktoś mówi o mnie ''pieprzony braciszek''.. - odpowiedział zbolały.
- Ahh.. Wiem. I przepraszam za to.. Ja tylko.. byłem strasznie wściekły jak was razem zobaczyłem.. - oznajmił ze skruchą.
- Dlaczego?
- Nie jestem pewien.. Miałem wrażenie, że.. coś we mnie pękło. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak ja się wtedy czułem... - siedzieli przez parę minut w kompletnej ciszy. - Ty.. ee.. chcesz z nią być? - spytał Ross. Starszy chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią.
- Lubię ją, nawet bardzo.., ale wydaje mi się, że to było tylko takie.. um.. odreagowanie wszystkich tych zdarzeń. 
- To z jakiego powodu ją całowałeś? 
- Nie chciałem patrzeć jak jest smutna.. 
- Smutna? Czemu?
- Bo straciła ciebie.. przyjaciela. - uśmiechnął się. - Jeśli cię to boli, to postaram się ograniczyć kontakty z Cass - powiedział tym razem bez uśmiechu.
- Niee. Delly miała rację, jeśli wam razem dobrze, to nic mi do tego. - okazał wyraz zadowolenia. - Ale jutro do niej nie idź.
- A to niby dlaczego? - spytał zdziwiony.
- Umówiłem się z nią i chcę ją przeprosić za wszystko. - wyjaśnił Ross.
- No dobra.. - szturchnął brata.
- Fajnie mi się z tobą gada.. - zaśmiał się młodszy.
- Mi też.. Ale spróbuj komuś o tym powiedzieć, to cię zabiję.. - zagroził żartobliwie dorosły.
- Nie ma sprawy, nawzajem.  W ogóle była jakaś rozmowa? - spytał retorycznie, zadowolony.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~



Następny dzień, wschód. Rażące promienie letniego słońca wznosiły się zza horyzontu, rozświetlając cały pokój oraz łoże śpiącego jeszcze blondyna. Nie ma się co dziwić, do późna oglądał z rodzeństwem filmy, a przecież dopiero co dochodziła 8. Nagle wyczuł na sobie lekki ciężar, więc od razu się przebudził. Ujrzał nad sobą znaną mu dobrze osobę. Ładną, wysoką brunetkę, która od razu przywitała chłoptasia całusem.


- Oo.. Kait.. Co tu robisz?
- Stęskniłam się za tobą, misiu. - odpowiedziała.
- Ja za tobą też. Zwykle nie lubię, gdy ktoś mnie budzi, ale takie pobudki mógłbym mieć codziennie. - uśmiechnął się, po czym delikatnie zepchnął dziewczynę na łóżko i zaczął łaskotać. - I co teraz zrobisz? - zaśmiał się.
- Błagam cię przestań! - krzyczała przez śmiech. 
- Jak tylko dostanę jeszcze jednego całusa. - szantażował, lecz brunetka bez zastanowienia się zgodziła. - Ee tam, trochę za słabo. - mówił, wciąż gilgocząc Kaitlyn, która od razu się poprawiła. - Noo.. i tak lepiej. A jaki jest powód, że wyciągasz mnie z mojego kochanego łóżeczka o tak wczesnej porze? 
- Jak to jaki powód?! To już zapomniałeś?!
- Cooo? Oczywiście, że nie zapomniałem.. pff.. za kogo ty mnie masz? Za jakiegoś zapominacza o wspólnych planach? - ściemniał.
- Zapomniałeś.. 
- Ahh.. No dobra. Przyznaję się, ale ostatnio tyle się dzieje, że nie nadążam ze wszystkim.
- Mieliśmy iść razem do kina i do restauracji.
- Aa.. Przepraszam. Już się ubieram i możemy wychodzić, tyle, że na kino jest jeszcze trochę za wcześnie, więc pierw możemy się przejść. - cmoknął dziewczynę w polik i sięgnął po ciuchy. 


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~



Po 20 minutach był gotowy. Zeszli razem na dół, zjedli śniadanie i wyszli. Gdy dochodziła 14 weszli do kina. 

- Too.. na co idziemy? - spytała dziewczyna.
- Hmm.. Ja bym polecał "Paranormal Activiti 4'' - uśmiechnął się. - Byliśmy już na 1, 2 i 3 części, więc na 4 chyba też powinniśmy iść.
- Ja bym wolała iść na "Zmierz: Przed świtem".. - odparła.
- Okej, dla ciebie wszystko. - spojrzał na dzisiejszy repertuar. - Nie grają dzisiaj "Zmierzchu".
- Oo.. Szkoda. - powiedziała smutna. - Cóż, zostaje nam twoja propozycja. - uśmiechnęła się.

Zakupili, a właściwie to Ross zakupił: dwa bilety, duży popcorn i dwie duże cole. Film trwał niespełna półtorej godziny. Następnie oboje ruszyli w stronę dosyć drogiej restauracji. Nagle odezwał się telefon Rossa. 


***- Słucham? - odebrał.

- I jak? - spytała Rydel.
- Z czym?
- No z Cassy.
- Oo nie! - chłopak złapał się za głowę. - Zapomniałem o Cassy!
- No pięknie! Gratuluję.. Zapewne jesteś z Kaitlyn, prawda?
- Ahhr.. Tak. Kurczeee! Już do niej biegnę, paa. - rozłączył się natychmiast. ***

- Do kogo biegniesz? - zapytała Kait.

- Do Cassidy!
- Niby dlaczego? Przecież mamy iść do restauracji! - oburzyła się.
- Wiem, ale.. obiecałem jej, że dzisiaj do niej przyjdę, leży w szpitalu, i całkowicie o tym zapomniałem. 
- Zostawisz mnie teraz i polecisz do niej?! - powoli stawała się wściekła.
- Wybacz, ale nie mogę tak potraktować przyjaciółki. - odparł.
- Jejj.. Nie wiedziałam, że aż tak blisko jesteś z tą kuzynką. 
- Ahh.. Skarbie, Cassidy nie jest moją kuzynką. - odpowiedział łapiąc dziewczynę za dłonie.
- Że co??!!! A niby kim?!! - wydarła się.
- Przyjaciółką, ale ostatnio się pokłóciliśmy, więc muszę do niej iść. Nie złość się.. - próbował pocałować dziewczynę, lecz ta go odepchnęła.
- Przyjaciółką?! To czemu mnie okłamałeś?!!! 
- Wiedziałem, że będziesz wściekła. - mówił smutny.
- Masz rację, jestem!! Nie ma mnie jakiś czas, a ty jakieś lafiryndy poznajesz!! - krzyczała.
- Nie mów tak o niej. To wcale nie jest prawda. Ona tu jest tylko na wakacje i naprawdę nic mnie z nią nie łączy, kochanie. Kocham tylko ciebie, uwierz mi. - przytulił brunetkę, starając się załagodzić sytuację.
- Niech ci będzie. Możesz do niej iść, ale o 20 masz przyjść do mnie, żebym miała pewność, że nie jesteś z nią, jasne?!!! 
- Oczywiście. - uśmiechnął się.
- Ale zapamiętaj sobie, że jeśli spóźnisz się choć minutę, to źle z tobą będzie!! I chyba będziesz musiał jakoś mi jakoś zrekompensować to, że mnie zostawiasz dla jakiejś panny! - powiedziała sugestywnie.
- Co tylko chcesz, skarbie. 
- Wieesz.. Po pierwsze hmm.. zabierzesz mnie jutro na "Zmierzch" do kina - zaczęła wyliczać. Po drugie, zjemy w restauracji, a po trzecie to.. widziałam taką śliczną bransoletkę u jubilera.. - odparła.
- Nie ma sprawy, zrobię wszystko. - cmoknął dziewczynę. - Jutro od rana pójdziemy po tę bransoletkę, później do kina, a na kolację do lokalu. - uśmiechnął się.
- Ta biżuteria jest trochę droga, alee.. chyba należy mi się coś za twoje kłamstwo.
- Nie ma sprawy, nie zbiednieję. Wróć do domu taksówką. - dał dziewczynie pieniądze na taryfę, cmoknął w policzek i pognał w stronę szpitala. 


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~




*W szpitalu*
Cassidy niecierpliwie czekała na przyjazd Rossa, tysiące pytań przychodziło jej do głowie. Spojrzała na zegarek. Szesnasta pięćdziesiąt pięć. Minęły już prawie cztery godzin, od umówionej pory. Westchnęła ciężko. "Tak, tak, tak – on doskonale wiedział, że na niego czekam." myślała nastolatka. Ułożyła się wygodnie na szpitalnym łóżku, podciągając prawe kolano, gdyż tylko to było sprawne, pod brodę i objęła je dłońmi. A co, jeśli Ross już się nie pojawi? Powoli traciła nadzieje. Specjalnie mówiła Emily i Suzie, aby nie przychodziły dziś do niej, bo umówiła się z nim, a on nawet nie raczy przyjść. Ponownie zerknęła na czas - siedemnasta trzy. Podparła brodę na dłoni, wpatrując się w okno. Gapiła się co jakiś czas na czasomierz ze zdziwieniem i lekkim rozjuszeniem. Miała wrażenie, że czas specjalnie płynął tak powolnie, aby smutek trwał jak najdłużej. Przypomniała sobie ostatnie dni, które niemal doszczętnie zrujnowały jej dotychczas mocne nerwu. Nie była osobą, którą łatwo wyprowadzić z równowagi, a tymczasem jeden chłopak wystarczył, aby zdenerwowanie i ból głowy dały się we znaki. "Czemu on znów to zrobił? Miał tu być, mieliśmy rozmawiać, prosił żebym się zgodziła. A teraz go nie ma. Dupek i tyle. Jak ja mogłam mu tak ufać?" chodziło jej po głowie. Ten 17-latek obrócił całe jej życie do góry nogami w zaledwie trzy tygodnie - bo właśnie tyle czasu minęło od ich pierwszego spotkania. Siedziała na łóżku wtulona w kołdrę, zalana łzami i wtedy przyszedł ON. Godzina siedemnasta czterdzieści dwie. Zatrzymał się w futrynie, spoglądając na jej mokrą, smutną twarz. Nagle poruszył się, zrobił kilka kroków przed siebie, zbliżając się do Cassy, a ona na pół leżąco, nie wiedziała co się dzieje, jak ma zareagować, bo tak strasznie się na nim zawiodła. Po raz kolejny.

- Dlaczego płaczesz? - zapytał po chwili milczenia.
- Odejdź i zostaw mnie w spokoju! - wykrzyczała drżącym głosem.
- Nie mogę dopóki nie przestaniesz płakać.
- Przecież ja ciebie nie obchodzę. Zostaw mnie, odejdź!
- Nie. Nie chciałem, żeby tak wyszło, Cass. Przepraszam, że zapomniałem. Pozwól mi się wytłumaczyć..
- Że niby co?!  Znowu będziesz mi wciskać jakąś durną bajeczkę, że się zapomniałeś i nie wiesz co w ciebie wstąpiło?! - oboje zamilknęli na dobre pięć minut. - Więc nie marnuj mojego cennego czasu.
- Cassy, ale ja..
- Tak, tak, dobrze wiem, nie chciałeś. Nie wiesz, co się z tobą działo, to tylko chwilowy impuls. Ciągle tak mówisz.. - odparła.


___________________________________________________

Tak jak obiecałam, dodaję jeszcze jeden rozdział. Przepraszam, że jest on trochę nudny i smętny, ale obiecuję, że od wpisu nr 15 będzie już lepiej.  


WYNIKI ANKIETY:
Kto ma być z kim?

  • Ross i Cassidy (50 głosów57%
  • Ross i Kaitlyn (0 głosów) 0%
  • Cassidy i Riker (38 głosów) 43%


Jak widać wygrał Ross i Cassidy :). Od razu zaznaczam, że ankieta jest tylko i wyłącznie dla mojej świadomości i NIE OBIECUJĘ, że będzie taka a nie inna para!


Ahh.. I zapomniałabym !! Dzisiaj licznik odwiedzić wskazał, że odwiedziło naszego bloga już ponad 1000 osób! Dziękuję!!! ;*


~ DarkAngel <3

13 komentarzy:

  1. Świetny rozdział! Wcale nie jest smętny :) Czekam na następny już się nie mogę doczekać!!!
    fame-is-not-everything.blogspot.com
    austin-story-ally.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. PS. Już myślałam, że Ross ją kocha a tu "kocham ją jak siostre !" ;(

    OdpowiedzUsuń
  3. Superek! kocham tego bloga! Czekam do piątku... PAPA ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. oo "jak siostrę" :(
    ale cieszę się, że Ross nie będzie z tą pustą Kaitlyn.
    czekam niecierpliwie na następny rozdział:)
    ~`BaByBlue

    OdpowiedzUsuń
  5. jak siostrę?! jak siostrę?! no chyba źartujesz! ja już tutaj jestem happy - Ross ją kocha, a jednak, a tutaj takie coś? xD. ale rozdział super! czekam na kolejny :**

    OdpowiedzUsuń
  6. no nie kocha jak siostrę . Dlaczego!? No rozdział zajeb**ty . !!
    Kocham twojego bloga! Tylko czemuu takk smutno .... Czekam niecierpliwie . Czytelniczkaa . ;* xD.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiem, wiem, troszkę smętny się mój blog zrobił i smutny, ale od następnego rozdziału będzie już weselej ;*

      Usuń
  7. Wspaniały *.*
    Matko ale mnie to wkręciło ;p :3
    Czekam z niecierpliwością na następny!
    Pozdrawiam Torii <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham opowiadanie, gify, ikonki i zdjęcia!!! są super ;D

    OdpowiedzUsuń

Template by Elmo