piątek, 9 listopada 2012

Rozdział 13: We fight and we argue..

Po tych dwóch, jakże bolesnych słowach dla nich obojga, Ross wyszedł. Bez słowa minął Rikera, który od razu wrócił do blondynki.
- Wszystko w porządku? Słyszałem, że nie było zbyt ciekawie. - powiedział do zapłakanej Cassy.
- Nie, nic nie jest w porządku. Zresztą nieważne.. Mam to gdzieś, mam go gdzieś! Sam tego chciał, więc proszę bardzo.. - ciągnęła przez łzy.
- Ty cierpisz. - odparł smutny. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~



 W Miami powoli zbliżała się noc, osiemnaście po siódmej. Do Rossa dopiero dotarło, do czego przed kilkoma minutami doszło. Blondyn podążała wolnym krokiem w kierunku wyjścia z siedziby szpitala, by móc zapomnieć o wszystkim, o Cassidy. Jednakże nie spieszyło mu się, miał dziwne przeczucia co do całego zdarzenia. Czuł, że to jeszcze nie koniec zawodów, że wydarzy się coś.., coś jeszcze gorszego. To tylko jego przypuszczenia, równie dobrze mogą się już nigdy więcej nie spotkać. Stanął przed drzwiami, lecz nie otworzył ich. Po chwili, znacznie szybszym krokiem ruszył z powrotem. Niebawem stał już przed wejściem do sali blondynki. Zapukał delikatnie, a ponieważ odpowiedziała mu głucha cisza, nacisnął klamkę i postanowił wejść do środka.

- Zapomniałem te... - przerwał zaskoczony.

Chłopak poczuł ogromny ból, obce uczucie szarpiące całe ciało. Niewyobrażalny żal, złość i smutek. Gdy wszedł, zastał swojego najstarszego brata pogrążonego w pocałunku z Cassidy. Oczywiście, gdy tylko go zobaczył przerwał, ale co z tego? Ross bacznym krokiem podszedł do szafki, na której leżał jego telefon. Zabrał go, posłał niemiłe spojrzenie Rikerowi, a przepełnione żalem Cassy. Niezwłocznie opuścił pokój i odszedł. Riker po chwili podniósł się pomału z krzesła i zmierzył za nim. Na korytarzu niestety nikogo już nie zastał.

- Jesteś słodka. - uśmiechnął się do blondynki, wracając do sali. - Chcę żebyś wiedziała, że nie żałuję niczego, ale muszę koniecznie porozmawiać z Rossem. Więc już pójdę. Przyjdę jutro. - po raz kolejny pocałował dziewczynę. Nie zdążył wyjść, gdy do pokoju weszły właśnie Rydel, Emily i Suzie.
- Ee.. Dzień dobry. - przywitał się z zadowoloną miną z ciocią Suz. - I do widzenia. Ryd, idziesz czy zostajesz?
- Do widzenia. - zaśmiała się rudowłosa.
- Tak, jutro do ciebie przyjdę mała. - odparła Rydel. Mężczyzna, bo tak już można o nim powiedzieć, wyszedł, a zaraz za nim siostra.
- Skarbie, nic ci nie jest? - rzuciła ciocia.
- Nie Suzie, wszystko w porządku. - uśmiechnęła się niepewnie.
- No dobra, a co to był za chłopak? - uniosła brwi szczęśliwa. Zarumieniona blondynka spuściła głowę.
- To brat Rydel - powiedziała Emily. - Riker. - dodała.
- No, no. Daję Wam trochę swobody i proszę, od razu jakichś chłoptasiów poznajecie. - zaśmiała się. - A Ty, Emi. Poznałaś kogo?
- Tak  jakby, ale... sama nie wiem.
- Oo.. Kto to taki? - zaśmiała się.
- Ee.. Brat Rydel.
- Ten Roker czy jak mu tam? - zapytała zdziwiona.
- Riker, Suzie. Ale nie, nie, nie on. Ma na imię Ellington, ale nie rozmawiajmy o tym. - zawstydziła się.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~




*W tym samym czasie w domu Lynchów*
Ross właśnie wszedł do swojego pokoju. Rzucił telefonem o ścianę, oparł się plecami o ścianę, a następnie osunął na ziemię. Przykrył twarz dłońmi i zaczął płakać. Jego siostra weszła do tego samego pomieszczenia, ukucnęła przy nim, a on wyrzucił z siebie potok słów.

- I co teraz?! Już wszystko skończone.. - mówił przez łzy.
- Nie mów tak. Jesteście przyjaciółmi, a w przyjaźni często zdarzają się sprzeczki.
- To nie była jakaś tam ''sprzeczka''! To było o wiele gorsze.
- Nie przejmuj się, pogodzicie się, braciszku. - Rydel objęła blondyna.
- Może... - odpowiedział bez przekonania.
- Na pewno. - uśmiechnęła się. - Kłótnie to nieunikniona część przyjaźni. A to tylko jedna z wielu, nie masz się czym martwić.
- Jedna z wielu? To znaczy, że jeśli się pogodzimy, w co szczerze wątpię, to będzie tego jeszcze więcej? - powiedział załamany.
- Ahh... Ross. Czy ty zawsze musisz patrzeć na wszystko w jak najgorszym świetle?
Chłopak machnął ramionami.
- O co Tt się właściwie tak zezłościłeś na Rikera, hm? - zapytała.
- Jak to o co? Tylko czekał, aż ja i Cassidy się pokłócimy, żeby móc się do niej przyczepić! - krzyczał coraz głośniej.
- O czym ty mówisz? - spytała zdezorientowana.
- O tym, że jak tylko zdążyłem wyjść z sali, to ten.. ten.. ahhrrr!.. nawet nie wiem jak go nazwać! Ten.. wredny pajac tylko na to czekał! Od razu poleciał do niej!
- Noo.. okej.., ale ja dalej nic nie rozumiem.
- Cofnąłem się do tej sali, bo zostawiłem tam telefon, a co zastałem na miejscu?! Mojego pieprzonego braciszka, jak liże się z.., no z moją przy.., to znaczy z Cassy!! - ponownie się wydarł, z jeszcze większą wściekłością.
- Miło mi.. - do pokoju wszedł smutny, po słowach, które usłyszał, Riker. Po chwili jednak wyszedł i zszedł na dół.
- Ross! Jak możesz tak mówić?! To Twój brat.. - pouczała Rydel.
- I co z tego?!
- Nieważne, jak bardzo jesteś wkurzony, nie powinieneś tak mówić o własnym bracie..
- Za takiego brata, to ja dziękuję! Mam jeszcze innych, lepszych!! Rocky'ego, Ratliffa i Rylanda!!
- Może i masz innych, ale to wcale nie znaczy, że lepszych. Wszyscy są tak samo ważni. A Riker jest najstarszy, więc powinieneś mieć do niego największy szacunek. - mówiła spokojnie, w przeciwieństwie do Rossa.
- Szacunek? Proszę cię! Niby za co?! - oburzył się.
- Za wszystko! Za to, że jest twoim bratem, a to chyba największy powód. Kto ci zawsze pomagał, jak nie on? Kto cię najlepiej zna?
- Chociażby ty! Na pewno nie on!
- Ale ja jestem siostrą i nie jestem chłopakiem. Więc mi o wszystkich swoich sprawach nie mówisz.
- Już ci powiedziałem, mam jeszcze Rocky'ego i Ratliffa! I weź już skończ z tym Rikerem, bo mam go serdecznie dosyć!
- Tak, a niby czemu? Co on ci niby zrobił?
- No.., no.. mówiłem ci, co.
- Chodzi o tą akcję z Cassy, w szpitalu?
- No tak. - zaczął wypowiadać się znacznie spokojniej.
- Jesteś zły o to, że się z nią pocałował?
- Ee.. - Ross nie odpowiedział.
- No słucham. Tak czy nie?
- Umm.. No.. no chyba tak. - wydukał.
- Ale niby dlaczego? - dociekała Rydel.
- Bo to jest.. to jest.. moja przyjaciółka! - jąkał się chłopaka.
- Ja wszystko rozumiem, ale przecież to nie zmienia faktu, że Riker może z nią być.
- A właśnie, że tak! Niech on trzyma swoje usta z daleka od niej! W ogóle nie on cały się do niej najlepiej nie zbliża! - unosił się.
- Czemu?
- No bo nie!
- Czyżbyś był zazdrosny o nią? - spostrzegła siostra.
- Coo?! Wcale nie jestem zazdrosny! Po prostu.. nie chcę, żeby on z nią przebywał! - zaprzeczał Ross.
- Jesteś zazdrosny..
- Nie, nie jestem!
- Owszem, jesteś.. - przekomarzała się Ryd.
- No dobra! Jestem! - wykrztusił po chwili milczenia. - Więc niech Riker o niej najlepiej zapomni! Powiedz mu, żeby wybił ją sobie z głowy!
- Słucham? Nic takiego mu nie powiem.. Jeśli oboje mają być ze sobą szczęśliwi, to proszę bardzo. On jest moim bratem, a ona przyjaciółką, więc chcę, aby byli zadowoleni. - oburzyła się blondynka.
- Ale.. - wypowiedź przerwała mu siostra.
- Ty masz Kaitlyn.. Nie rozumiem, czego tak się złościsz na niego. Sam naważyłeś sobie tego piwa.. Wiesz, że miałeś wielkie szansę, żeby być z Cassidy, ale wybrałeś tę lafiryndę. Ergo, nie masz za co nienawidzić swojego brata.
- Ergo? Po jakiemu ty do mnie mówisz? - otworzył szeroko oczy chłopak. - A z resztą, kto powiedział, że chcę być z Cassy?
- A nie chcesz?
- Oczywiście, że nie! Sam jej mówiłem, że niczego poza przyjaźnią nie mogę jej dać. Tak więc.. eh.. przepraszam.. ''ERGO".. - poprawił się, kładąc nacisk na dane słowo. - ..dajcie sobie z tym spokój, bo to tylko moja przyjaciółka. Bardziej jak siostra.
- Dobrze, niech ci będzie. A co masz zamiar zrobić z Rikerem? Uważasz, że dobrze wobec niego postąpiłeś?
- Umm.. Niee.. - powiedział ze smutkiem. - Kocham go i on za pewne mnie też. Tyle, że.. ja nie chcę kończyć przyjaźni z Cass..
- Wiesz co, zadzwoń do niej. - zaproponowała Rydel.
- Nie sądzę, żeby chciała ze mną rozmawiać..
- Ja sądzę, że jest inaczej.
- A jeżeli dam jej nadzieję i ją skrzywdzę?
- To jest jak.. Hmm.. Wyobraź sobie rzodkiewkę.
- Rzod.. kiewkę? - spojrzał dziwnie na siostrę.
- Tak. Pamiętasz jak kiedyś ich nie lubiłeś, bo bałeś się spróbować, po tym jak ktoś ci powiedział, że są paskudne? W końcu się odważyłeś i teraz je uwielbiasz. Widzisz, mogłeś jej skosztować, albo do końca życia żałować, że nie dowiedziałeś się, jak smakuje.
- Ee.. Oo taak.. Ja kocham rzodkiewki. - zachichotał. - Ale nie rozumiem, czemu mam traktować Cassidy jak rzodkiewkę?
- Aaahh.! Ross! Nie mówię, że masz ją traktować jak rzodkiewkę! Chodzi mi o to, że jeśli nie zaryzykujesz, to nigdy nie zburzysz tego muru..
- Aaaaa... Teraz wszystko jasneeee. Trzeba było tak od razu mówić, a nie coś o rzodkiewkach gadać. Problem w tym, że nie mam telefonu..
- Jak to nie masz?
- Zepsuł się..
- Dopiero co kupiłeś nowy, bo stary ci się utopił..
- No wiem.. - mówił ze spuszczoną głową.
- A co zrobiłeś z nim tym razem?
- Roztrzaskałem o ścianę.. - spojrzał na zniszczony telefon, a następnie na siostrę robiąc słodką minkę. Dziewczyna tylko pokiwała głową.
- Tym razem ci to wybaczę, ale tylko dlatego, że jesteś  w rozpaczy. - uśmiechnęła się. - Jak chcesz, możesz zadzwonić ode mnie.
- Ohh.. wielkie dzięki. Twój numer prędzej odbierze niż mój. - sięgnął po telefon siostry i zadzwonił. Po kilku sygnałach Cass odebrała.

***-Słucham? - odezwała się.
- Umm.. ee.. Cz.. cześć. - wyjąkał blondynek.
- Ross? - odparła zdziwiona. - Czego chcesz?
- Umm.. Porozmawiać.
- O czym? Ross.. Nie mamy już o czym rozmawiać. - powiedziała smutna.
- Proszę! Jedno spotkanie.., a później.. uh.. zrobisz co będziesz chciała. - prosił z nadzieją.
- Wiesz, Ross.. Moglibyśmy się spotkać, ale niestety jestem uziemiona z moją nogą w szpitalu przez kilka kolejnych dni..
- Nie szkodzi. Już ja coś wymyślę. - odparł przez uśmiech.
- Okej.
- To.., do jutra. - pożegnał się.
- Tak, do jutra.- dziewczyna się rozłączyła.***

- Dzięki Ryd, miałaś rację. Umówiliśmy się na jutro. - wyszczerzył zęby. - Może i twoje matkowanie jest troszkę wkurzające, ale czasem się przydaje.. - zażartował.
- Haha! Ojj.. Ty głupi jesteś. - przytuliła mocno brata, po czym razem wyszli z pokoju.
- To co, porozmawiasz z Rikerem? - spytała po chwili.
- Jasne. - uśmiechnął się. - Trochę beznadziejnie to wszystko wyszło.
- Tak, ale najważniejsze, że powoli zaczyna się układać.
- Muszę też przeprosić Cassy. Wiesz.., kocham ją....

__________________________________________________

Witajcie po tygodniu! ;*

Podoba Wam się nowy rozdział? :) Pisałam go caaały tydzień, ponieważ nie miałam zbyt dużo czasu, bo ciągle tylko te sprawdziany, kartkówki, klasówki... Rozdział jest dosyć długi, tak ja obiecałam :). W tym tygodniu pojawi się prawdopodobnie jeszcze jeden (jutro wieczorem, bądź w niedzielę rano). Uznałam, że jeśli tylko będę miała wenę, to co tydzień będę dodawała po dwa wpisy :).
Proszę o komentarze z opiniami :). 



~DarkAngel <3


P.S. Jutro kończą się ankiety :).

8 komentarzy:

  1. Super rozdział! Serio twój blog jest najj! I dzięki za pomoc :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super blog! A rozdział jeszcze lepszy ;p. Ja nie wiem kiedy dodam, bo jeszcze nie zaczęłam, ale.... Czekam do jutra! Pozdrowionka!

    OdpowiedzUsuń
  3. AAAA musiałaś tak zakończyć?! koniecznie pisz następny, bo już się nie mogę doczekać spotkania Rossa i Cass:)
    a na poważnie ten rozdział jest świetny! ta rzodkiewka mnie rozwaliła :D hehe, ciekawe jak wygląda Ross, jak się wkurzy...
    pozdrawiam i zapraszam na mojego bloga(:
    ~`BaByBlue

    OdpowiedzUsuń
  4. Superrr!! Zgadzam się z BabyBlue - musiałaś tak zakończyć?! Ale przynajmniej już wiemy, że Ross ją kocha <33. Dodaj nowy rozdział szybko!! ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział!
    Super blog :3
    Czekam na następny :D

    Zapraszam: http://we-found-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekaam nie cierpliwie , ;* Pozdrawiam czyteelniczkaa .

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahaha rzodkiewka XD telefon :0

    OdpowiedzUsuń
  8. Super rozdział. To co on do cholery robi z tymi telefonami że ciągle nowe kupuje xD

    OdpowiedzUsuń

Template by Elmo