poniedziałek, 24 grudnia 2012

Rozdział 33: Christmas time.

Niebawem Ross ubrał się i wrócił do domu, gdyż niecierpliwa Rydel dzwoniła do niego kilka razy. W sumie nie ma się co dziwić, w końcu to jej brat, niepełnoletni, dochodzi północ, a jego jeszcze nie ma i w dodatku nie raczył się nawet słowem odezwać. 

Przyjaciółki leżały w swoich łóżkach nieco przed pierwszą. Noc minęła im praktycznie bezsennie, ponieważ ciekawska Emily nieustannie zadawała pytania na temat związku Rossa i Cassidy. Jeszcze jakiś czas temu blondynka znając życie zbywałaby przyjaciółkę i unikała jakichkolwiek odpowiedzi, ale tym razem nie protestowała. Odpowiadała zgodnie z prawdą na każde z zapytań. Swój wywiad, który wkrótce zmienił się w zwyczajne babskie dyskusje, Emi zakończyła dopiero po kilku godzinach. Nie można się temu dziwić. Dziewczyny nie rozmawiały ze sobą tak szczerze praktycznie od wakacji. Niby wszystko było między nimi dobrze, ale dopiero teraz można powiedzieć, że w ich przyjaźni jest tak, jak było wcześniej, za czasów gimnazjum - idealnie. Mimo nieprzespanej nocy, po ósmej nastolatki stały już na nogach, jedząc w miłym nastroju śniadanie.

Po skończonym posiłku zmyła naczynia, a brunetka poszła się ogarnąć. Wkrótce do apartamentu przyszła Katie oraz Suzie, które wraz z dziewczynkami dostała zaproszenie na obiad do domu Lynchów. O 15 były na miejscu. Tam zastała je cała piątka, a właściwe to szóstka młodzieży, gdyż wraz z rodzicami przyjechał najmłodszy z braci - Ryland, oraz dwójka dorosłych. Goście zostali bardzo miło przyjęci przez każdego z domowników. Pozostało tylko zapoznanie się z nowo poznanymi osobami.

- Czeeeść. Jestem Cassy, a ty zapewne Ryland. Twoje rodzeństwo to straszne gaduły i na serio wiele mi o tobie opowiedzieli. - przedstawiła się miło blondynka.
- Cześć, zgadłaś. - uśmiechnął się chłopiec. - Ale ja o tobie też się wiele nasłuchałem. Głównie od Rydel, ale od pozostałych też. - ciągnął wesoło Ry. - Jesteś dziewczyną Rikera prawda? - postawił jasno pytanie.
- Eee... - zmieszała się dziewczyna. - A znasz już Emily? - drastycznie zmieniła temat.
- Heeej. - uśmiechnęła się brunetka. - Świetnie, że wreszcie poznałam ostatniego z grupy.
- Hej. O tobie też wiele się nasłuchałem. - zaśmiał się brunet. - Rydel to prawdziwa papla. Na serio musi was bardzo lubić, bo na ich niedawnej trasie wciąż o was wspominała.  Chłopacy też cię trochę poobgadywali. - zaśmiał się.
- Dobrze wiedzieć. - zachichotała brunetka.

Po chwili mama większości młodzieży - Stormie zwołała wszystkich na obiad. Za moment każdy zajadał  się kurczakiem w sosie słodko-kwaśnym przygotowanym przez panią Lynch. Atmosfera, panującą wśród zgromadzonych była bardzo sympatyczna. Niestety została ona naruszona poprzez zadanie przez Stormie jednego, feralnego pytania.

- Cassy, może troszkę nie powinnam o to pytać, ale nie mogę się powstrzymać. - zaczęła kobieta,  wywierając na dziewczynie już samym wstępem małe zdumienie. - Jak wam się układa? - spytała. - Z Rikerem. - dodała.

Nastolatka, która właśnie popijała sok, zakrztusiła się, gdyż kompletnie nie spodziewała się takiego pytania. Właściwie, to nie tylko ona poczuła się niezręcznie. Podobną reakcję można było zauważyć u wspomnianego blondyna.

- Mamo. Riker i Cassidy nie są razem. - powiedział przez zaciśnięte zęby Ross.
- Coś się stało? - zdziwiła się Stormie.
- Chwila, chwila. Czyli, że jesteście razem, a ja nic o tym nie wiem? - zdziwiła się Katie.
- Owszem są. - potwierdziła druga kobieta.
- To świetnie, kochani. - ucieszyła się ciemnowłosa. - Coś się między wami zepsuło? - spytała ze smutkiem, nawiązując do słów wypowiedzianych przez Rossa.
- Dokładnie, Riker. Coś nie tak? - dodają wyraźnie zasmucona Stormie.
- Niee.. - zaczął niepewnie, skołowany Rik.
- Między nami wszystko w porządku. - uśmiechnęła się blondynka.
- Właśnie, jest dobrze. - dodał chłopak, spoglądając ze zdziwieniem na przyjaciółkę.
- Czyli, że wy...
- Tak, tak, mamy się dobrze. - przerwała uśmiechnięta Cassy, matce.
- Na pewno?
- Na pewno, mamo. - odpowiedział delikatnie uśmiechnięty Riker.
- Dziękuję, najadłem się. - burknął niezbyt miłym tonem Ross, a następnie skierował się do swojego pokoju.
- Co go ugryzło? - wtrącił się Mark - ojciec Lynchów.
- Ee... Od rana ma gorszy dzień. - próbowała wyratować całą sytuację Rydel, co chyba jej się udało.

Obiad oraz reszta spotkania, do końca przebiegł przyjemnie, choć bez obecności Rossa, który zaszył się w pokoju na górze. Pod wieczór Mark odwiózł gości do hotelu. Rydel miała rację, jej matka bardzo się ucieszyła z wizyty Suzie oraz Katie. W ciągu zaledwie kilku godzin zdążyły się zaprzyjaźnić i poznać tak dobrze, jakby znały się znacznie dłużej. Nic więc dziwnego, że Stormie postanowiła zaprosić je na święta, z czego reszta domowników także się ucieszyła. Początkowo Katie nie była przekonana, jako że nie chciała się narzucać, ale wkrótce dała się przekonać. Kobiety umówiły się, że każda z nich coś przygotuje. W dodatku w przeddzień Wigilii miała zawitać również Cheryl - mama Ellingtona. Teraz pozostało tylko zakupienie każdemu z młodzieży prezentu. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Kolejne dni leciały na pełnych obrotach - porządki, gotowanie, zakupy, pakowane prezentów. Nim się wszyscy spostrzegli nadszedł wreszcie długo wyczekiwany dzień - Boże Narodzenie. Dookoła panowała przyjemna, świąteczna atmosfera. Każdy wobec  każdego zachowywał się z szacunkiem i życzliwością. Cały krajobraz przepełniony był świątecznymi ozdobami. Gdzie się nie spojrzało, tam widniały przepiękne stroiki. Od pięknie przyozdobionych  świecących choinek, przez najprzeróżniejsze kolorowe ozdobniki wiszące w oknach oraz na drzwiach, aż po sztuczne bałwanki i mikołaje stojące w ogrodach. Zastanawiacie się zapewne, co z Rossem i Cassidy? Ich drobna sprzeczka, która zaszła podczas obiadu, odeszła w niepamięć tak szybko, jak się zaczęła. Co więcej, od tamtej pory każdą wolną chwilę spędzali wspólnie. Mimo to, nieustannie wykłócali się o najdrobniejsze rzeczy i rzadko się ze sobą zgadzali. Lecz jedna rzecz ich łączyła - oboje nie potrafili długo się na siebie gniewać. Wbrew wszystkich sprzeczek, zawsze się ze godzili.
Ilekroć któreś z nich miało inne zdanie od drugiego, zawsze wybuchała wojna. Tak było i tym razem, choć sprawy zaszły o wiele dalej, niż zwykle, a konsekwencje.. były dla nich obojga nieciekawe.

Tego dnia Cassy wraz Emily już od rana urzędowały w domu Lynchów, gdyż Stormie prosiła je, aby pomogły Rydel, bo na chłopców w takich sprawach nie można liczyć. Gdy wszystko było już przygotowane, pozostało tylko chwilę odpocząć i wyczekiwać pozostałych gości, którzy niebawem się zjawili, a Riker wraz z Rossem przywieźli ostatnie prezenty, które od razu położyli pod pięknie przystrojoną choinką.

- Dla ciebie też coś mam. - mrugnął Rik do Cassidy, stojącej obok niego.
- A co takiego? - spytała słodko przyjaciela. 
- Nie mogę powiedzieć, to prezent. - uśmiechnął się. - Zobaczysz.
- Niech ci będzie. - zaśmiała się dziewczyna. - Ja też ci coś kupiłam.
- A co takiego? - zapytał rozbawiony.
- Nie mogę powiedzieć, to prezent. - zachichotała blondynka.
- Cześć, KOTKU. - powiedział Ross, obejmując dziewczynę. 
- Ee.. Hej, Ross. - przywitała się Cassy. - Przepraszam, ale chyba powinnam pomóc dziewczynom. - odparła, oswobadzając się z objęć chłopaka, a następnie poszła do kuchni. Wzięła jedną z sałatek i ruszyła w stronę stołu, wpadając po drodze na Rikera.
- Heej, heej..  Lecisz na mnie. - zażartował blondyn.
- Teoretycznie. - wytknęła język chłopakowi.
- A praktycznie? - spytał podchwytliwie. 
- Chciałbyś. - zachichotała niebieskooka. 
- Pomóc ci, kotku? - zaproponował Ross, który pojawił się zupełnie niespodziewanie.
- Jasne, dzięki. - uśmiechnęła się blondynka.
- A ty może zająłbyś się czym pożytecznym, a nie tylko stoisz i nic nie robisz. - młodszy zwrócił uwagę swojemu starszemu bratu.
- Wyluzuj.
- Nie mów mi co mam robić! -  oburzył się chłopiec. - Ty lepiej siebie pilnuj!
- Ross! O co ci chodzi? - wtrąciła Cassy.
- Ty już powinnaś wiedzieć. - burknął, odszedłszy od dwójki.
- Co go znowu ugryzło? - zapytała nastolatka.
- Ehh.. Nie wiem. Ostatnio łazi obrażony na cały świat. - odpowiedział Riker. - A taam.. mniejsza z tym. Chodźmy może do stołu.
- Ale są święta. A ja nie chcę się z nim teraz kłócić. - powiedziała wyraźnie smutna dziewczyna, spuszczając głowę. - Ostatnio bez przerwy... - urwała. - Ehh.. Nieważne. Nie będę cię tym zanudzać.
- Ejj.., mała. Co się dzieje? - spytał z troską chłopiec. - Chcesz porozmawiać?
- Ee.. Tak, chyba tak. - odpowiedziała.
- W takim razie, od czego ma się przyjaciół. - uśmiechnął się delikatnie i pociągnął przyjaciółkę za sobą, a następnie razem usiedli na schodach. - Więc o co chodzi?
- O wszystko, Riker. O wszystko.
- A możesz troszkę bardziej szczegółowo? - zaśmiał się blondyn.
- O mnie i Rossa... - wydukała.
- Ołł.. - westchnął ciężko, bezradnie. - No dobra, więc słucham.
- No bo.. Miało być tak dobrze. Miało być idealnie. Mieliśmy być ze sobą szczęśliwi, a tymczasem wszystko się chrzani. - zaczęła.
- Nie jest między wami zbyt ciekawie?
- Nie jest zbyt ciekawie? Proszę cię. Jest źle. Jest fatalnie. 
- Cassy..., nie zawsze w związkach musi być perfekcyjnie. Przecież kłótnie się zdarzają. - Riker starał się pocieszyć przyjaciółkę.
- Wiem, że nie zawsze wszystko musi być tak jak powinno, ale my jesteśmy ze sobą dopiero kilka dni, a już bezustannie się kłócimy.. Tylko pomyśl, co będzie za tydzień, za miesiąc, za rok. - rzuciła, ledwo co powstrzymując łzy. - A mi już też nie jest łatwo ciągle tego znosić. Nie dość, że nie potrafimy się teraz ze sobą dogadać, to jeszcze przez ten durny związek, nasza przyjaźń się rozpada.
- Mówisz tak, jakbyś chciała to zakończyć.. - zauważył chłopak.
- Sama nie wiem. Po co dalej to ciągnąć? Jeśli skończymy z tym teraz, to niebawem się pogodzimy i może będzie jeszcze tak jak dawniej. A jeśli będziemy to ciągnąć, to ta przyjaźń już doszczętnie się zniszczy, a my wzajemnie się znienawidzimy. - odparła, zaczynając delikatnie łkać.
- Nie mów tak. Nawet jeśli jest źle, to nie znaczy, że macie od razu zrywać.
- Riker! Jest fatalnie! Od kiedy jesteśmy razem, nie było chyba dnia bez kłótni. Dosłownie. A z każdą kolejną jest coraz gorzej i gorzej. - rzekła w stronę przyjaciela. - Gdy my byliśmy razem, nigdy nie mieliśmy takich problemów. - stwierdziła, opierając głowę o jego ramię.
- Wiem.. - uśmiechnął się lekko chłopiec.
- Właśnie. Nie kłóciliśmy się, nikt się na nikogo nie obrażał, mogliśmy normalnie ze sobą być i się przyjaźnić... - w tym momencie zapadła cisza. Po dłuższej chwili przerwała ją Cassidy. - Może w ogóle nie powinniśmy się wtedy rozstawać.
- Może.. - westchnął ciężko. - Ale do czego zmierzasz?
- No nie wiem... Po prostu.. Gdybyśmy wtedy nie zerwali, to teraz zapewne siedzielibyśmy razem z innymi przy stole i każdy byłby szczęśliwy. A tak Ross jest obrażony i siedzi u siebie w pokoju, ja mam już wszystkiego dosyć, ty jesteś przeze mnie zanudzany, a moja przyjaźń z Rossem lada moment może się rozpaść..
- Wow optymistka z ciebie. - zażartował blondyn.
- I widzisz? Znów to robisz.
- Co takiego? - spytał niepewnie.
- Rozśmieszasz mnie. - uśmiechnęła się Cassy.
- To chyba dobrze. 
- Bardzo dobrze.
- Już ci lepiej?
- Tak, znacznie lepiej. - odparła przekonująco. - Już nie będę sobie tym zaplątać głowy. I jeśli to zakończymy, to może uda się jeszcze ocalić resztki tej przyjaźni.
- Mała, nie mów o rozstaniu. Wiem, że czujesz do niego coś więcej niż tylko przyjaźń. - ciągnął Riker, starając się wykluczyć złe myśli przyjaciółki.
- A co jeśli do ciebie wciąż też? - spytała, ze wszystkich sił starając się powstrzymać od ponownego płaczu.
- Słucham? - zapytał z niedowierzaniem chłopak. - Ty coś do mnie czujesz?
- Nie wiem, czy czuję. Ale.. Byliśmy ze sobą dość długi czas i niełatwo jest mi wymazać z pamięci wszystkie te dobre chwile spędzone z tobą. A ty zapomniałeś?
- Ee.. Oczywiście, że nie. - odparł.

Jak widać, nie tak łatwo jest zapomnieć o dawnej miłości, gdy wciąż widuje się nią tak często. Dla Cassidy również to nie było prostym zadaniem. Niby byli tylko przyjaciółmi, ale wspomnienia zaczęły się przebijać, czego wynikiem był ten impuls. Właśnie, jedynie impuls. Nie uczucia, tylko zwyczajna potrzeba wzajemnej bliskości. Zbyt wiele razem przeżyli, aby ot tak o sobie zapomnieć. Oboje zaczęli się do siebie zbliżać z zamiarem pocałunku.

- Niee, niee.. - przerwał Riker, odsuwając się od dziewczyny.
- Co my robimy.. - załamała ręce dziewczyna.
- Właśnie. - odpowiedział Rik. - Cassidy, tak nie można. Jesteś z Rossem, kochacie się, a ja jestem jego bratem. To przed chwilą, to był głupi impuls.
- Świetne określenie. - potwierdziła blondynka. - I pomyśleć, że przez jeden głupi błąd, mogłabym zaprzepaścić ten związek. - westchnęła dziewczyna. - Tak jak powiedziałam, jest ciężko, ale.. dam nam jeszcze trochę czasu. Chyba naprawdę mi na nim zależy.
- Wiem. - uśmiechnął się szczerze mężczyzna. - Więc teraz chodźmy do stołu, bo podejrzewam, że tylko na nas czekają, a później porozmawiaj z Rossem.
- Spoko. Dziękuję, jesteś niesamowity i naprawdę strasznie się cieszę, że cię mam. - rzuciła uradowana blondynka w stronę przyjaciela, rzucając mu się na szyję. Niefortunnie na całe zajście natrafił Ross, który właśnie zmierzał na wigilijną kolację. Jego mina mówiła sama za siebie. Była to złość wymieszana ze smutkiem, zazdrością, żalem oraz bezradnością i zwyczajnym załamaniem, innymi słowy - mieszanka wybuchowa wszystkich najgorszych uczuć. Czemu on musiał właśnie w tym momencie schodzić na tą cholerną kolację? Akurat teraz, gdy wszystko miało szansę się ułożyć. Przecież to wygląda jednoznacznie, a Ross z pewnością nie będzie chciał teraz słuchać żadnych wyjaśnień, zważywszy na wydarzenie sprzed około godziny. 
- Tsaa.. Widzę, że najlepszym prezentem dla ciebie byłby Riker, skoro tak się cieszysz, że go masz. - rzucił ironicznie. - Świetnie! Życzę wam szczęścia. - burknął z niemalże zaszklonymi oczyma, po czym skierował się do stołu, próbując zachować resztki udawanego zadowolona.
- Ross! - krzyknęła Cassy za chłopakiem. - Super! - wykrztusiła chowając twarz w dłoniach.
- Ciii... Spokojnie, nic się nie stało. Porozmawiacie po kolacji i na pewno wszystko się ułoży. - pocieszał przyjaciółkę, objął ją na moment, a następnie razem ruszyli do przygotowanych już potraw.

Wszyscy ze smakiem zajadali się każdym z dwunastu przepysznych dań. Nie trudno się domyślić, kto najbardziej się objadał.. - oczywiście Rocky.

- Rocky, żarłoku. Przystopuj trochę, bo niebawem nie zmieścisz się w drzwiach. - dokuczyła Rydel.
- Spokojna twoja rozczochrana, siostrzyczko. Ja mogę jeść ile tylko będę chciał, a i tak zawsze będę seksi. - odparł zadowolony. 
- Ciekawe, z której strony? - powiedział uszczypliwie Ryland. 
- Nie przeginaj, młody. - zaśmiał się brunet.
- Kiedy otworzymy prezenty? - marudził niczym małe dziecko Ratliff.
- Gdy wszyscy skończą jeść. - uśmiechnęła się Cheryl.
- Ale już skończyli. - zauważył. - Więc otwórzmy prezenty.
- Nieprawda, jeszcze Rocky je.
- Ale on się nie liczy... Otwórzmyyy preezeentyyy... - niecierpliwił się Ell.
- Ale ja jeszcze jem, więc zachowuj się przyzwoicie. - dokuczył Rocky i zaczął jeść znacznie wolniej, aby jak najmocniej podjudzić przyjaciela.
- Robisz to specjalnie. - oburzył się Ellington. - Ale dobrzeee...  Jedz sobie, jedz. Ten największy prezent jest dla ciebiee... - powiedział podchwytliwie z diabelskim uśmieszkiem.
- Dobra, skończyłem jeść. OTWIERAMY PREZENTY!!!! - krzyknął uradowany i rzucił się w stronę stosu pakunków.
- Chwila, chwila. Nie tak szybko. - zatrzymała go Stormie. - Twój brat chyba nie jest w najlepszym nastroju. - powiedziała, spoglądając na Rossa. - Więc proszę usiądź, dopóki nie dowiemy się, co jest grane.
- Nic mu nie jest. Za dużo ryby zjadł. - odparł Rocky. Podbiegł do brata i palcami ułożył jego usta w uśmiech. - Widzisz, jest szczęśliwy. To teraz otwieramy prezenty. - zacieszał. 
- Taaak. - przybił mu piątkę Ratliff.
- Chłopcy! - krzyknął Mark. - Usiądźcie, proszę was.
- Okeeej. - rzucili mizernie i z miejsca usiedli na podłodze.
- Co się dzieje, Ross? - zapytał mężczyzna. Siedemnastolatek wciąż wpatrywał się w pusty talerz, stojący przed nim.
- Nic. - burknął niechętnie.
- Dobrze, więc może wasza dwójka mi coś powie? - skierowała do siedzącej pary - Rikera i Cassy.
- Coś się z wami dzieje? - spytała Katie. Nagle przy stole rozpętał się huk, dźwięk tłuczonego szkła i coraz szybciej sącząca się krew.
- Matko Boska, Ross! - przestraszyła się Cassidy.
- Ross, coś ty zrobił?! - przeraziła się Stromie, a wraz z nią Katie, Suzie, Rydel oraz Emily. Męska część młodzieży pozostała temu obojętna.
- Idiota, no idiota. - skomentował krótko rozbawiony Ryland.
- Taak, piona, młody. - zgodził się Rocky.
- Daj, trzeba to szybko zatamować. - stwierdziła Suzie.
- Nic mi nie jest! - krzyknął rozdrażniony chłopiec, po czym gwałtownie wstał i pobiegł na górę. 
- Dywan ubrudzisz tą krwią, baranie! - krzyknął za nim roześmiany Rocky.
- Rocky!! - krzyknęła zgodnie reszta towarzystwa.
- Co się z nim dzieje? - zmartwiła się Stormie.
- To przeze mnie. - odparła blondynka. Po chwili podniosła się i ruszyła za blondynem na górę.

Na piętrze panowała zupełna ciemność, nigdzie nie paliło się nawet najmniejsze światełko. Jedynym tropem były drobne plamki krwi widoczne na dywanie, dzięki światłu z telefonu. Prowadziły do łazienki. Dziewczyna otworzyła szeroko drzwi i zapaliła światło. Widok, który tam zastała przeraził ją. Roztrzęsiony Ross siedział na podłodze, a pomiędzy jego nogami rosnąca kałuża krwi.

- Ross! Co ty wyrabiasz? - powiedziała przestraszona. - Trzeba to zatamować.

Złapała dłoń chłopca i zaciągnęła go do zlewu. Ten nawet nie protestował, od razu wstał i ruszył za dziewczyną, lecz robił to zupełnie obojętnie. Nastolatka skierowała strumień zimnej wody na ranę, by jak najmocniej zatamować krwotok. Nie było to łatwe, gdyż pech chciał, że kawałek szła z pękającej szklanki, przeciął chłopcu jedną z żył, co spowodowało strumień czerwonej cieczy nie do zahamowania.

- Cholera.. Trzymaj rękę pod wodą, a ja znajdę coś czym można to zatamować. - powiedziała.

Nie musiała długo szukać, gdyż na grzejniku przy zlewie wisiała wisiała szmatka. Cassidy wzięła ją i niezwłocznie, bardzo mocno obwiązała na ręce chłopaka, by krew miała słabszy przepływ. Udało się. Ciecz zaczęła znacznie wolniej lecieć, więc dziewczyna na spokojnie mogła przemyć ranę wodą utlenioną.

- Troszkę teraz zaboli. - oznajmiła chłopaka, po czym wylała strumyk destylowanej wody na zranienie.

Blondyn cicho syknął z bólu, a już po chwili niebieskooka zabandażowała jego dłoń i nadgarstek, a następnie zdjęła tymczasową opaskę uciskową. Ross spojrzał przelotnie na dziewczyną i ruszył bez słowa do swojej sypialni, siadając na podłodze, opierając się plecami o łóżko. Blondynka poszła za nim i usiadła tuż obok.  Przez kilka minut siedzieli w kompletnej ciszy. Żadne nawet na siebie nie spojrzało. Cassy wkrótce skapitulowała i nie była w stanie dłużej tego ciągnąć. Wpadła w histerię i zaczęła płakać. Chłopak objął ją mocna i wtulił w siebie.

- Prze... przepra.. szam. - wydukała z trudem poprzez łzy, wtuliwszy się w ukochanego. - Ja... na.. na pra.. - ciągnęła, lecz przez jej szloch nie mogła wykrztusić z siebie normalnego słowa.
- Ciii... - chłopiec pocałował blondynkę w głowę. - Spokojnie.. Już dobrze. Jestem przy tobie, uspokój się. - łagodził dziewczynę, która już po chwili była zupełnie wyciszona. - Lepiej?
- Mhmm.. - skinęła twierdząco. - Ross.. Ja wiem, jak to wyglądało, ale między mną a Rikerem naprawdę do niczego nie doszło. Kocham cię.. Proszę cię, uwierz mi. - odparła, a jej oczy ponownie zaszły łzami.
- Wiem, co widziałem. - odpowiedział chłopak. - I nie wiem, co mam o tym sądzić.
- Nie dziwię ci się, ale uwierz, że po prostu wyszedłeś w momencie kompletnie wyjętym z kontekstu. Naprawdę.. - rzekła, a słone krople wypłynęły z jej oczu. 
- W takim razie.. muszę ci uwierzyć - uśmiechnął się do siebie, wciąż obejmując partnerkę. 
- Nie zdradziłabym cię - wypowiedziawszy te słowa, dziewczyna rzuciła się na chłopaka z długim i namiętnym pocałunkiem.
- Mmm... Uwielbiam to. - uśmiechnął się. - Więc możesz kontynuować. - zachichotał delikatnie.

- Teraz twoja kolej. - wyszczerzyła zęby dziewczyna, ocierając resztki łez z jej policzków.
- Ale wiesz, jak to się zawsze kończy, gdy ja zaczynam działać. - zaśmiał się Ross.
- Wiem, ale musisz się kontrolować, łobuzie. - uśmiechnęła się.
- Przy tobie nie potrafię. - odpowiedział zadowolony. - Więc na prawdę będzie lepiej, jeśli ty to pociągniesz dalej.
- A jeszcze lepiej będzie, jeśli zaraz obydwoje ruszycie na dół, bo przez was nie można otworzyć prezentów. - oznajmił poirytowany Ellington, który pojawił się nie wiadomo skąd ani kiedy, w futrynie drzwi, a obok nie niego Rocky.
- Tak w ogóle, to to obrzydliwe. - zażartował Rocky.
- A czy ktoś kazał ci tu wchodzić? - uśmiechnął się Ross.
- Dobra, dobra, już, już na dół. Wolę was tutaj nie zostawiać samych, bo nie wiem, do czego jesteście zdolni, zwłaszcza ty narwańcu. - skierował do Rossa rozbawiany Rocky. Po chwili cała czwórka zeszła razem na dół.


___________________________

Ufff... Napisałam!!
Męczę się z tym od mniej więcej 23.. I chyba bym nie dała rady, gdyby nie Małgosia, która wspierała mnie w pisaniu i to o tej godzinie <3.
Jak Wam się podoba? Pisałam go, jak widać późno, więc wybaczcie mi ewentualne błędy, ale mój mózg nie funkcjonuje już pełni po północy, więc i tak się dziwię, że cokolwiek napisałam. Jest to rozdział bardzoo długi - taki prezencik świąteczny ode mnie dla Was.
Kontynuację dodam jeszcze dziś (ale w nocy) albo jutro nad ranem ;). 



A teraz chciałabym Wam złożyć serdeczne życzenia.
Wiele radości, pogody ducha, mile spędzonego czasu z rodziną przy wigilijnym stole. Aby te święta były dla Was jak najwspanialsze, a prezenty takie, jakie sobie wymarzyliście. I aby każdy kolejny dzień, przynosił Wam nowe, wspaniałe zmiany. A także szczęśliwego Nowego Roku!! :D




~DarkAngel ;**





WESOŁYCH ŚWIĄT !! ;**

12 komentarzy:

  1. Mi tam sie bardzo podoba i pomimo tego ze jest 3:45 chyba juz nie zasne ;D jakie to slodkie; Ross i Cassy ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dla mnie rozdział suuuper :) jak zwykle zresztą :) Również życzę ci Wesołych świąt, samych świetnych pomysłów na pisanie (oczywiście póki co jak widzimy to ci ich nie brakuje, ale tak na wszelki wypadek, żebys nas nigdy nie opuściła ;p), spełnienia marzeń, duużo szcześcia i miłości <3 <3 ;))))

    OdpowiedzUsuń
  3. super! i też wszystkiego najlepszego, spełnienia wszystkich marzeń i super boskiej weny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski, boski rozdział!! <333
    Ross i Cassy to taka świetna para :D
    Również życzę wesołych, pogodnych i zdrowych świąt oraz wesołego nowego roku ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow !
    Super rozdział.
    Bardzo rzadko się zdarza tak, aby w JEDNYM rozdziale, przeżywała tyle emocji, czyli radości, smutku, śmiechu i przerażenia. ^^ Wow..
    Aa Ross i Cassy naprawdę do siebie pasują.

    I jestem ciekawa co będzie dalej, więc czekam :)

    Dziękuję za życzenia ;*
    I również życzę tobie wesołych świąt i udanego sylwestra <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny blog. Ross i Cassidy.. super że ich połączyłaś i pliss nie zmieniaj tego... :)
    pozdroo>> :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział jest po prostu cudowny i bezkonkurencyjny! <3
    Wszystko tak piękne opisane, dzięki czemu wydaje się jakby wszystko działo się na prawdę. Tak jak napisała Jagoda - przeżyłam tyle emocji.. :D W sumie, to przez cały czas, czytając siedziałam w napięciu, a mój wyraz twarzy zmieniał się z zadowolonego, na smutny, na zamyślony, na uśmiechnięty i tak w kółko ;D.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, który mam nadzieję, że się pojawi niebawem :D.

    OdpowiedzUsuń
  8. Kochani wybaczcie, ale nie jestem pewna, czy nowy rozdział pojawi się jeszcze dziś :c męczę się z nim już dobre 2h i co z tego wyszło? raptem cztery linijki, które zupełnie niczego nie wnoszą do opowiadania :c niby mam wiele pomysłów, ale żadnego nie mogę w tym momencie wcisnąć, gdyż wszystko bym wtedy zepsuła i zrobił by się bajzel :// tak więc proszę o cierpliwość i wyrozumiałość :)

    byłabym także bardzo wdzięczna, gdybyście podsunęły mi jakiś pomysł :) z miłą chęcią napiszę coś, co Wy zaproponujecie i na pewno byłoby mi łatwiej kontynuować te kilka linijek :) więc serio bardzo, bardzo o podsunięcie jakiegoś pomysłu, sugestii, propozycji, prośby ;) z góry dziękuję i do następnego rozdziału ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wysłałam do Ciebie wiadomość z pomysłem,na który szybko mi przyszedł do głowy, nie wiem czy dotarło ponieważ mam dziś problemy z internetem, ten komentarz próbuje już dodać 7 raz bo coś się ciągle psuje ;(((( Mam nadzieję, że pomogłam jeśli nie(co bardzo możliwe;p) mam nadzieję, że sama szybko dostaniesz przypływu weny i znów dla nas napiszesz ;))


      Usuń
    2. ale na e-maila, na gg czy na mój profil? bo jeśli na profil, to albo ja nie umiem przeczytać, albo (tak jak mówiłaś) Twoja wiadomość nie doszła :c mimo wszystko dziękuję za pomoc i mam nadzieję, że może spróbujesz jeszcze raz :)) jeśli będziesz chciała, to napisz na gg 45008294 ;))

      Usuń
  9. Wysłałam (próbowałam wysłać) na profil ;) ok spróbuje zaraz napisać na gg :)

    OdpowiedzUsuń

Template by Elmo