wtorek, 15 stycznia 2013

Rozdział 40: Now here we are, so close yet so far.

- Ratliff.. - zaczęła Rydel. - Co z tym zrobimy?
- Nie mam pojęcia. Czuję się okropnie, ale.. ale nie mogłem się powstrzymać.
- Ja też, ale nie powinniśmy tego robić. Musimy jej powiedzieć.
- Co?! Zgłupiałaś? Ona ze mną zerwie, a ciebie znienawidzi. Mnie zapewne też. Nie możemy. Nie zniesie tego. - zaprzeczał Ellington, który za wszelką cenę chciał odwieść przyjaciółkę od tego pomysłu.
- Prędzej czy później to się wyda, a chyba lepiej będzie, jeśli my jej o tym powiemy, niż jakby miała dowiedzieć się od Rocky'ego. Jeeeny co ja zrobiłam? Rocky miał rację. Czuję się strasznie. Zachowałam się jak zdzira, kradnąca facetów. - zaczęła szlochać Rydel.
- Przestań. Nie jesteś żadną zdzirą. To moja wina. Ja cię pocałowałem. - brunet wziął na siebie całą winę.
- Ale gdybym była dobrą przyjaciółką, to bym cię powstrzymała.
- Jesteś dobrą przyjaciółką. Po prostu mojemu urokowi jest się trudno oprzeć. - zażartował, próbując pocieszyć blondynkę. Udało mu się, gdyż po chwili dziewczyna zaczęła się śmiać. - Powiemy jej, obiecuję. Ale za piętnaście minut Nowy Rok, więc wypadałoby zebrać wszystkich na dwór.
- O, racja. - Rydel otarła łzy, po czym wyłączyła muzykę. - Kochani! Proszę wszystkich o wyjście do ogródka! Tam na każdego będzie czekał szampan! Tylko nie wypijcie go za wcześnie! Za piętnaście minut uczcimy Nowy Rok! - oznajmiła. Każdy kto przebywał w domu natychmiast wykonał polecenie dziewczyny. - Oo.. Łatwo poszło. - uśmiechnęła się. - Umm.. A gdzie Ross? - skierowała do Ratliffa, który zaczął się delikatnie śmiać.
- No popatrz. Nie ma ani jego, ani Cassy. Więc gdzie on może być.
- To idź po nich, a ja sprawdzę czy chłopcy mają gotowe fajerwerki.
- Spoko. 


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


- Zostaw! - krzyczała Cassidy.
- Czemu z ciebie taka cnotka?! - uciszył Ross, szarpiąc się z dziewczyną.
- Puść!
- Biorę tylko to, co mi się należy. Więc leż spokojnie i ściągnij tę spódniczkę.
- Nie zdejmę.
- To ja zdejmę. Żaden problem. - odparł i złapał za spódniczkę, gdy nagle ktoś zapukał.
- Ross! Jesteś tam?! - usłyszał przez drzwi.
- Tak jestem, a co?! - odkrzyczał, nie puszczając blondynki. Położył dłoń na jej ustach i nachylił do jej ucha - ciiiii - na co dziewczyna przytaknęła delikatnie.
- To chodź, bo za niecałe piętnaście minut puszczamy fajerwerki!
- Umm.. Jestem troszkę zajęty!
- Czym?! Czyżby była z tobą Cassy?!
- Tak, więc nie damy rady teraz do was zejść!
- Oo.. już rozumiem! - rzucił znacząco.
- No właśnie!
- To miłej umm.. zabawy! - zaśmiał się i zszedł na dół do pozostałych.

Cassidy, słysząc, że dwudziestolatek odchodzi, straciła wszelkie nadzieje. Zupełnie już opadła z sił. Zresztą i tak zdała sobie sprawę, że dalszy opór nie przyniesie skutków, tak samo jak było dotychczas. Tak więc dała spokój i zwyczajnie leżała w bezruchu, a z jej oczu leciały strumienie łez. Ross zauważywszy znaczną ulgę w przytrzymywaniu partnerki, zbliżył się do jej ust i pocałował namiętnie. Blondynka odwzajemniła to, gdyż choć w małym stopniu chciała wmówić sobie, że wcale nie jest tak źle.

- Widzę, że w końcu zaczęło ci się podobać. - uśmiechnął się, drażniąc ustami szyję dziewczyny. - Tak czy nie? - zapytał, nie usłyszawszy odpowiedzi.
- A czy to ci zrobi różnicę? - spytała przez łzy.
- Oczywiście, że tak. - odparł pewnie. - Jeśli ci się podoba, to oczywiście dla mnie lepiej i dla ciebie z pewnością też. Chcę, żeby było ci dobrze. Więc tak czy nie?
- Umm... T.. tak. - skłamała, dukając po cichutku, obawiając się, że inna odpowiedź może ponownie rozwścieczyć spokojniejszego już blondyna. Chciała sobie to chociaż wmówić, ale nie mogła. Kocha Rossa i to bardzo, lecz nie chce, aby doszło między nimi do bliższego kontaktu w takich okolicznościach. Nie mogła uwierzyć, że on naprawdę jest w stanie zrobić jej coś takiego.
- A nie mówiłem? Kocham cię. - zadowolony cmoknął nastolatkę w brzuch i wrócił do spódniczki.
- Umm.. Zaczekaj. - wtrąciła.
- O co chodzi?
- Ee.. Dlaczego ty niee.. nie zdejmiesz koszulki?
- A mam zdjąć? Nie ma sprawy. - uśmiechnął się i  złapał za ciuch.
- Ja to zrobię. - rzekła i zaczęła powolnie zdejmować bluzkę z partnera. Nie chciała tego, ale starała się jak najbardziej wszystko przeciągnąć, by jak najpóźniej doszło do zamiaru chłopaka.
- Czy możesz szybciej? - niecierpliwił się blondyn.
- A co ci przeszkadza?
- O nie, nie, kicia. Już wiem, w co ze mną pogrywasz. Specjalnie to tak przedłużasz, prawda? - spostrzegł, po czym od razu zdjął koszulkę. W tym momencie rozpętał się huk fajerwerek. Wybiła godzina 00:00 i wszyscy cieszyli się z nadejścia Nowego Roku. Każdy z wyjątkiem Cassidy, która przeżywała właśnie najgorszy moment w życiu.
- I co, nie cieszysz się, że Sylwestra spędziłaś ze mną? A najlepsze dopiero się zaczyna. - odparł brązowooki. Odpiął pasek od spodni, a następnie złapał za stanik dziewczyny.
- Nieee!!! - przerwała. - To koniec!! Rozumiesz?! Koniec!! - krzyknęła, nie mogąc dłużej wytrzymać.
- Czego?
- Nas! Nienawidzę cię!! Zrywam z tobą!! - wybuchnęła jeszcze większym płaczem.
- Coo? Zry.. ee.. zrywasz ze.. ze mną? - zapytał Ross, puszczając blondynkę.
- Tak! Zrywam z tobą! - powtórzyła z niepewnością. Nie wiedziała, jakiej reakcji spodziewać się po młodzieńcu. Leżał on na dziewczynie, wpatrując się w nią bezczynnie. Po krótkiej chwili zszedł z niej i położył się obok na plecach. Cassy w pośpiechu założyła bluzkę i gwałtownie podniosła się, kierując do drzwi.
- Wielkie dzięki za najgorszy dzień w moim życiu. - rzuciła na odchodne, po czym zalana łzami wybiegła z budynku.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~



*1 stycznia, godzina 13:52*
Nieprzytomnego blondyna zbudziły promienie słoneczne, które świeciły dziś nadzwyczaj jasno, wpadające przez okno. Chłopiec z zadowoleniem przeciągnął się, przetarł oczy, a następnie wstał, znajdując się w wówczas w pozycji siedzącej. Momentalnie jego głowę przeszył niewyobrażalny ból, a uśmiech zniknął z twarzy. Odruchowo złapał się za 'łepetynę'. Poczuwszy, jak ból roznosi się po całym ciele, ponownie opadł na pościel. Po chwili zaczął rozglądać się po całym pokoju. Co się wczoraj działo? Dosłownie niczego nie mógł sobie przypomnieć. Zupełnie, jakby ktoś wykasował mu pamięć w momencie, w którym przyjechał Ratliff. A co było dalej? Niebawem zakończył refleksje na ten temat, gdyż oczywiste było, że był pijany i właśnie to jest odpowiedzialne za zanik pamięci. Obserwując pokój, rzucił mu się w oczy mały, srebrny przedmiot, od którego odbijały się promienie słoneczne. Mimo uczucia słabości, towarzyszącego obecnie chłopakowi, wstał i podszedł do półeczki, na której znajdował się ów przedmiot. Podniósł go, a w jego głowie gwałtownie zawirowało. Uczucie szarpiące jego ciałem było nie do zniesienia. Z bezradności i zażenowania usiadł na krześle. Wszystko zaczęło mu się przypominać, całe wspomnienie z bieżącej nocy. Dokładnie pamięta, jak trzymał Cassidy i siłą chciał zmusić do... Aż sam nie może o tym myśleć. Jak krzyczała, jak płakała, błagając aby tego nie robił. A on nic. Tylko patrzył na nią i nie przestawał. Jakby nie miał uczuć. A agresja, z którą zwracał się do dziewczyny. Przecież to nie mógł być on. Nigdy nie mógłby zrobi czegoś takiego. Nie Cassidy. To zupełnie inny człowiek, lecz wciąż ten sam. Złapał za telefon i zadzwonił do blondynki. Cholera! Nie odbiera. Najgorsze myśli przechodziły mu głowę. Założył koszulkę i w pośpiechu ruszył do auta. Jego dłonie tak się trzęsły, że młodzieniec nie był w stanie włożyć kluczyków do stacyjki, aby móc nim ruszyć, a co dopiero go prowadzić. Wezwał taksówkę, a już pół godziny później znajdował się w hotelu, tuż przed drzwiami od apartamentu ukochanej. Bez chwili zwątpienia zapukał pewnie do wejścia. Ponieważ odpowiedziała mu głucha cisza, sam postanowił otworzyć drzwi kluczami, które wcześniej, na wszelki wypadek zabrał Emily. Wszedł do środka, a na widok blondynki nogi się pod nim ugięły. Siedziała ona na sofie, ze skulonymi pod brodę kolanami, tyłem do drzwi. Gdy usłyszała, że ktoś wszedł, odezwała się przez łzy, zalewające jej twarz.

- E.. Emily ja.. – próbowała wydukać, jednak brak tchu jej na to nie pozwalał. 


Była przekonana, że stoi za nią brunetka, gdyż tylko ona posiadała jeszcze klucze do pokoju. W tym momencie poczuła, jak ktoś ją od tyłu obejmuje. Szybko zorientowała się, że to Ross. Początkowo roztrzęsiona nastolatka znieruchomiała, jej ślepia wlepiły się w firanę, zasłaniającą okno, a na chłopaka nawet nie rzuciła kątem oka. Bezwład, który ogarnął całe jej ciało odpuścił dopiero po kilku minutach. Nie wiadomo, czym był on spowodowany. Może to przez strach. Choć w sumie dziewczyna wiedziała, że teraz nie ma się czego obawiać. Czuła, że jest to ten sam czuły, łagodny, delikatny chłopiec, w którym się zakochała, a nie agresywny i nieczuły 'typek' sprzed nocy. Cassy wyślizgnęła się z objęć, poderwała z kanapy i dopiero teraz zauważyła, że coś jednak różni blondyna od chłopaczka poznanego niecałe pół roku temu. Ten, który stał właśnie przed nią miał zupełnie inne oczy. Nie były one roześmiane i zadowolone jak zawsze, wręcz przeciwne. Przepełnione były żalem, smutkiem, rozgoryczeniem, ale i zarazem złością i strachem. Mimo wszystko nie wywierało to na nastolatce skruchy. Nie po tym, co przez niego przeżywała.

- J.. jak się tu dostałeś? Wyjdź. - rzuciła zdecydowanie, przerywając ciszę. Jej oczy były już zupełnie suche.
- Cassy ja naprawdę... naprawdę niee, nie chciałem... nie wiem cze.. czemu, ale uwierz mi,  że... że ja.. - dukał, a jego głos drżał jak chyba nigdy dotąd.
- Wyjdź stąd. - przerwała Cass, zupełnie, jakby w ogóle jej nie interesowały słowa brązowookiego.
- Ale ja chcę.. chcę tylko.. - po raz kolejny urwał, przez wtrącenie się dziewczyny.
- Bo wezwę ochronę! - zagroziła.
- Co.. niee.. proszę cię. Da.., daj mi chwilę.
- Nie, wyjdź! Ja też cię o coś prosiłam, a ty nie słuchałeś, więc żegnam. - ciągnęła twardo, jednak po chwili dodała. - Masz pięć minut, a później nie chcę cię tu widzieć. - na te słowa chłopiec nieco się ogarnął. Złapał ciężki oddech i zaczął mówić.
- Cassy wybacz mi. Jaa.. ja nie potrafię tego wyjaśnić, ale uwierz mi, że nigdy, prze.. prze nigdy nie zrobiłbym ci niczego złego, będąc trzeźwym. Wiem, że za dużo wypiłem, ale zrozum, że... że ja nigdy więcej tego nie zrobię. Serio. - rzucał załamanym głosem.
- A przypomnij sobie, ile razy cię prosiłam, żebyś już nie pił. Miałeś to gdzieś. - rzekła niebieskooka.
- Nie.. nie miałem gdzieś. Nie wiedziałem, że to tak się skończy. Gdybym mógł cofnął czas bym cię posłuchał, ale nie mogę, wybacz. - mówił przez zaszklone oczy.
- A gdybym ja mogła cofnąć czas, to nie wsiadłabym z tobą do tego samochodu.
- Naprawdę? Aż tak mnie nienawidzisz? O wszystkim chcesz zapomnieć? O tych wszystkich dobrych chwilach, które przeżyliśmy?
- Tak, o wszystkim. O nich i o tobie. Idź już sobie.
- Nie mogę. Żałuję tego co zrobiłem, z całego serca. Sam sobie nie mogę wybaczyć, że ci to zrobiłem. Ale zależy mi na tobie. Jesteś dla mnie najważniejszą osobą. - mówił, zbliżając się powoli do partnerki.
- Nie podchodź!
- Nie przeżyję bez ciebie. - odparł i nie zważając na słowa blondynki, stał już tuż przy niej. Tak blisko, że czuł jej przyspieszony oddech.
- Umm.. Odsuń się ode mnie albo zostaniesz zaraz wyprowadzony przez dwóch bardzo niemiłych panów z ochrony. - rzuciła, patrząc w oczy chłopaka.
- Gdybyś chciała już dawno byś po nich zadzwoniła. - stwierdził Ross. - Powiedz mi, co mam zrobić, żebyś mi wybaczyła? Jestem gotów na wszystko, dosłownie. Nie potrafię żyć bez ciebie. Kocham cię i nie mogę cię teraz stracić. Znaczysz dla mnie zbyt wiele. Błagam cię, daj mi szansę. Nie możesz mnie teraz zostawić. - odparł, jeszcze bardziej zbliżając się do dziewczyny. Praktycznie najbliżej jak tylko mógł. - Nie przeżyję tego. - dorzucił, a z jego oczu zaczęły płynąć słone łzy.
- Trudno, jakoś się z tym pogodzę. Tym razem już nie żartuję, zadzwonię po ochronę. Stoisz stanowczo zbyt blisko mnie. - powiedziała, choć naprawdę nie miała temu nic przeciwko.
- Proszę, dzwoń. - podał dziewczynie telefon. - Dobrze wiemy, że i tak tego nie zrobisz. Bo ja dla ciebie też coś jeszcze znaczę.
- Nieprawda.
- Prawda Cassy. To, że próbujesz oszukać mnie, to jeszcze rozumiem, ale dlaczego oszukujesz siebie?
- Nie oszukuję siebie. Mówię jak jest.
- A więc już mnie nie kochasz? - spytał, a łzy wciąż nie przestawały lecieć z jego brązowych oczu.
- Nie. - odpowiedziała cicho, na co Rossa ścisnęło w brzuchu. - Więc możesz już iść.
- Nie.. nie wierzę ci. Nie wyjdę stąd dopóki nie powiesz mi tego prosto w oczy. Nie wierzę ci. - mówił roztrzęsiony. - Nie wierzę.

___________________________

Uhuhu.. Ale ten czas szybko leci. Jesteśmy już ze sobą dość długi czas, a za nami właśnie 40 rozdział ;D. 

~DarkAngel ;*

24 komentarze:

  1. UFFF... Już się nie focham ;)))
    dzieki, i sorki, za naciskanie, a rozdział jak zawsze boski :)
    czekam na kolejny, a co do rossa i cassy, szczeże się boje ;)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :* Wreszcie czuję się w pełni usatysfakcjonowana.
    Między Ross'em i Cassy nareszcie wydarzyło się coś, co może choć na chwilę przerwać ich związek, super :D
    Od dziś nie musisz już mnie słuchać, pokazałaś jak dla mnie już wszystko to, co można było pokazać między dwojgiem zakochanych nastolatków. Teraz może być już tylko lepiej między nimi ;)
    To tyle. :)

    Cleo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czy lepiej będzie, to nie wiem ;p ale się okaże ;)
      ale mam nadzieję, że komentować wciąż będziesz? ;)

      Usuń
    2. No oczywiście. Przecież przyrzekłam, więc słowa dotrzymam ;)
      Cleo

      Usuń
    3. Dopiero dzisiaj się skapłam, skąd znam słowa tytułu dzisiejszego rozdziału :D
      Demi Lovato " Give Your Heart A Break" I like it, too. :)

      Cleo

      Usuń
  3. No... hmm co ja mam napisać ... Rozdział jak zwykle boski, ale aż się boję co ty tam dalej zaplanowałaś ... :) niech Cassy i Ross nie zrywają... ale Ratliff niech pokaże że jest facetem i przyzna się Emilly ;)
    Czekam na kolejny jak zwykle i nie myśl sobie że przestanę cię męczyć ;** bo to się nie stanie <3
    Buziaki ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszy mnie to, że dzieję się coś złego między Cassy a Ross'em. Kocham ich, ale ciągłe mizianie się było by odrzucające xd
    Jest super rozdział i kocham twojego bloga !
    Nie mogę się doczekać co się dalej wydarzyy..
    Kocham :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ee.. cieszę się, że się cieszysz xD i w sumie to masz rację, że to by było odurzające ;p zobaczymy tylko do czego ta 'sprzeczka' doprowadzi ;)

      Usuń
  5. świetny rozdział <3
    jestem ciekawa co bd dalej z Cassidy i Rossem :D
    i czy Ratliff się przyzna

    OdpowiedzUsuń
  6. super rozdział, aczkolwiek trochę smutny. niezły dramacik się wydarzył między Rossem a Cass :p
    ale miejmy nadzieję, że wszystko się między nimi ułoży.

    czekam niecierpliwie na następny rozdział ;)
    ~~BabyBlue

    OdpowiedzUsuń
  7. Ah ten Ross... Ale na koncu zrobil sie slodziakiem ;3 rozdzial jak zwykle cudowny a co do Rossidy to ich kocham, ale mysle ze mala przerwa im sie przyda ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. rozdział cudowny , jak każdy zresztą :D oczywiście tak jak obiecywałaś znowu trochę szok ... :) ale ja lubię takie szokujące momenty :D a i co do Rossidy to popieram Małgosię... hmmm... i jestem ciekawa dalszej sprawy z trójkątem ( czytaj : Rydel,Emily i Ratliffem) więc oczekuję następnego rozdziału jeszcze do soboty :D

    OdpowiedzUsuń
  9. wow.. jestem w szoku
    Cassy i Ross pasują do siebie.. powinni być razem.
    Ona powinna mu wybaczyć, dać jeszcze jedną szanse, bo przecież on był wtenczas pod wpływem alkoholu i nie był świadomy co robi.
    A co do Rydel i Ratliffa.. to oni powinni powiedzieć o tym Emily. xD
    czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. woow ;o dawno mnie tu nie było, a to co przeczytałam to po prostu szok ;o.
    Co ten Ross nawyrabiał. Przecież on ją prawie no zgwałcił ;o całe szczęście, że prawie. I ona mu powiedziała, że go nie kocha :(( Ale na pewno kłamie :). Mam nadzieję, że nie zerwą, bo to taka wspaniała para :(. Nie rób nam tego :(. Choć i tak wiem, że cokolwiek zrobisz, to i tak będzie wspaniałe :).
    A Ratliff i Rydel muszą powiedzieć Emily :( Mam nadzieję, że oni też nie zerwą, bo oni są idealna parą. I ja osobiście wolę, aby Ell był z Emily a nie z Rydel ;). Bo to by było chamskie, gdyby Ryd zaczęła chodzic z Ellingtonem.
    To tyle ode mnie ;). Czekam na kolejny rozdział ;* Jesteś wielka, a ten blog jest najlepszy ze wszystkich :)).
    Pozdrawiam!
    Bagietka ;D

    OdpowiedzUsuń
  11. tragedia -,- inaczej tych twoich wypocin nazwać nie można -,- serio zamknij tego bloga i oszczędź swoich czytelników którzy czytają cię chyba tylko dla twojej przyjemności albo tak jak ty mają nie po kolei w głowie -,-
    Nie pozdrawiam
    ~Bella

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm Bella skoro ci się aż tak bardzo nie podoba to czemu ciągle tu wchodzisz i to czytasz ???

      Usuń
    2. Z nadzieją, że może kiedyś ten blog się poprawi albo że właścicielka postanowi go zamknąć lub komuś odda -,-

      Usuń
    3. Jeśli DarkAngel chce pisać tego bloga to będzie go pisać, sama go stworzyła, sama wymyśliła tą historię i nie ma najmniejszego powodu żeby go komuś oddała. Jestem pewna że go nie zamknie tylko dla tego że tobie się nie podoba -.- Rozumiem, że możesz mieć swoje zdanie, że może ci się nie podobać, ale serio mogłabyś już sobie darować... -.-

      Usuń
    4. Kochana Bello :)
      cieszę się, że przejmujesz się losami mojego bloga :) gdyby było inaczej zapewne byś na niego nie wchodziła.
      mam nadzieję, że uszczęśliwię Cię tym, że nie zamknę mojego bloga, ani tym bardziej go nikomu nie oddam :) włożyłam w niego zbyt wiele pracy. i jeśli ktoś ma go prowadzić, to ja. ewentualnie ktoś ze mną, ale nie przejmuj się ja go na pewno nie porzucę ;)
      bardzo mnie cieszy, że odwiedzasz mojego bloga, choć ponoć Ci się nie podoba ;) i na zapas Cię uprzedzę - moje opowiadanie nie stanie się lepsze, więc nie miej na to nadziei.
      btw. fajnie, że wchodzisz na mojego bloga, choć Ci się nie podoba ;) nabijasz mi w ten sposób wejścia i komentarze ;) dziękuję za Twoją fatygę ;*
      a co do moich czytelników, to może mają nie po kolei w głowie, ale są to cudowni ludzie i kocham Ich i szanuję, więc sorry, ale obrazania Ich na moim blogu nie toleruje -_- tak więc proszę bardzo hejtuj mnie, mam to gdzieś i nie rusza mnie to, ale od moich Czytelników się odczep.
      to tyle ode mnie ;)
      Ty mnie nie pozdrowiłaś, a ja Ciebie owszem, a zatem
      pozdrawiam ;**

      Usuń
    5. tylko Kochani, nie zrozumcie mnie źle z tym 'nie po kolei w głowie' ;p może źle to ubrałam w słowa ;)

      Usuń
  12. Wow O.o Co do Rossa... boże, nie dziwię się że Cassy z nim zerwała... chociaż z drugiej strony dużo wypił... świetna historia, trzyma w napięciu ;) czytając mówię "cholera cholera cholera jak on mógł..." hahaha :D świetny rozdział :)
    ~Megan

    PS. poprawiłam mój krótki rozdział na www.itscrazystory.blog.pl :)

    OdpowiedzUsuń

Template by Elmo