- Nie rozumiem. Z jaką inicjatywą? Czy ja ci coś zaproponowałam, zasugerowałam?
- uśmiechnęła się blondynka. - To, że chcę być z tobą trochę bliżej, wcale nie
znaczy, że myślę nie wiadomo o czym.
- Serio? - posmutniał. - Za to ja myślę.. - zachichotał, spychając z siebie dziewczynę i kładąc się na niej. - Ale.. wiesz co... nie. Nie musimy się z niczym śpieszyć. Nie chcę na ciebie naciskać i w sumie, to będzie nawet lepiej, jeśli jeszcze z tym poczekamy. Masz dopiero szesnaście lat i domyślam się, że to ci nie przychodzi łatwo, więc poczekam, aż będziesz gotowa i obiecuję więcej nie naciskać. - powiedział po chwili zastanowienia, co wywarło na blondynce zdziwienie, ale i zarazem zadowolenie.
- Jesteś słodki.
- Wiem to.
- Ross, Cassy! - do drzwi zaczął dobijać się znajomy głos. No tak, Rocky. - Chodźcie na dół, będziemy oglądać film! Później się pomiziacie! - wykrzyczał roześmiany, po czym zszedł do salonu, w którym czekał już Riker.
- Mówiłeś, że jesteśmy sami.
- Bo tak myślałem… Ahh.. Jak ja kocham rodzeństwo. - odparł ironicznie rozbawiony Ross.
- Ojj.. chodź, nie marudź.
Po chwili para dołączyła do chłopców. Cassy siadła koło najstarszego z braci, więc niezadowolony blondyn musiał przysiąść na fotelu naprzeciw Rocky'ego.
- A więc co oglądamy? - spytał brunet. - "Męsko-damska rzecz" czy może "Oszukać przeznaczenie 3". "Oszukać przeznaczenie"? Nie ma sprawy. - podjął decyzję praktycznie za wszystkich, lecz nikt nie miał nic przeciwko. Tak więc po chwili na dużym telewizorze, rozpoczął się film.
- Łooo... Mogliście nie wsiadać na tą kolejkę, durnie! - skomentował Rocky początek filmu.
- Wiesz braciszku, że oni cię nie słyszą? - dokuczył Riker. Kolejne kilkanaście minut seansu minęło w ciszy, dopóki ciemnowłosemu znów nie włączyła się opcja 'komentatora'.
- Ouuu... Ale się zjarały. - powiedział ze skwaszoną miną, oglądając scenę, gdy dwie przyjaciółki spaliły się żywcem na solarium. - I bardzo wam tak dobrze, lafiryndy! Trzeba było pójść na plażę, a nie! - krzyczał do telewizora. - Dlatego ja nigdy nie korzystam z solarki.
- A nie dlatego, że jesteś chłopakiem, a solarium jest raczej dla dziewczyn? - odparł uszczypliwie Ross. - Choć w sumie, to przecież w sam raz dla ciebie.
- Ogól pięty, pacholiżcu! - odgryzł się Rocky, jednak po jego obeldze wszyscy łącznie z młodszym bratem wybuchli śmiechem.
- Pacholiżec? - zaśmiał się Ross.
- Tak!
- A co to jest?
- Taki ktoś kto ee.. liże pachy? - odparł brunet i chyba sam nie wiedział, co tak naprawdę przed chwilą powiedział. Prawdopodobnie pierwsze, co mu wleciało do głowy.
- Dobra, wróćmy do oglądania filmu. - zaproponowała rozbawiona całą sytuacją Cassy, na co chłopcy jednogłośnie się zgodzili.
W pewnym momencie Ross wstał po dolewkę napoju, gdyż pierwsza butelka już się skończyła oraz po drugą porcję popcornu. W tym czasie Riker wraz z Rockym zaczęli rzucać się poduszką. Brunet w pewnej chwili tak bardzo zapatrzył się na scenę, gdy kij flagi narodowej przebił jedną z bohaterek filmu na wylot, że nie zauważył, jak rzucany przedmiot uderzył w stół, przewracając pojemnik z pomidorowym sosem od pizzy, w ten sposób, że cały znalazł się na ubraniach najstarszego brata oraz Cassidy. Obydwoje, rzuciwszy wcześniej młodszemu spojrzenie, ruszyli do łazienki na piętro. Gdy tylko do niej weszli, wybuchli gromkim śmiechem.
- Serio? - posmutniał. - Za to ja myślę.. - zachichotał, spychając z siebie dziewczynę i kładąc się na niej. - Ale.. wiesz co... nie. Nie musimy się z niczym śpieszyć. Nie chcę na ciebie naciskać i w sumie, to będzie nawet lepiej, jeśli jeszcze z tym poczekamy. Masz dopiero szesnaście lat i domyślam się, że to ci nie przychodzi łatwo, więc poczekam, aż będziesz gotowa i obiecuję więcej nie naciskać. - powiedział po chwili zastanowienia, co wywarło na blondynce zdziwienie, ale i zarazem zadowolenie.
- Jesteś słodki.
- Wiem to.
- Ross, Cassy! - do drzwi zaczął dobijać się znajomy głos. No tak, Rocky. - Chodźcie na dół, będziemy oglądać film! Później się pomiziacie! - wykrzyczał roześmiany, po czym zszedł do salonu, w którym czekał już Riker.
- Mówiłeś, że jesteśmy sami.
- Bo tak myślałem… Ahh.. Jak ja kocham rodzeństwo. - odparł ironicznie rozbawiony Ross.
- Ojj.. chodź, nie marudź.
Po chwili para dołączyła do chłopców. Cassy siadła koło najstarszego z braci, więc niezadowolony blondyn musiał przysiąść na fotelu naprzeciw Rocky'ego.
- A więc co oglądamy? - spytał brunet. - "Męsko-damska rzecz" czy może "Oszukać przeznaczenie 3". "Oszukać przeznaczenie"? Nie ma sprawy. - podjął decyzję praktycznie za wszystkich, lecz nikt nie miał nic przeciwko. Tak więc po chwili na dużym telewizorze, rozpoczął się film.
- Łooo... Mogliście nie wsiadać na tą kolejkę, durnie! - skomentował Rocky początek filmu.
- Wiesz braciszku, że oni cię nie słyszą? - dokuczył Riker. Kolejne kilkanaście minut seansu minęło w ciszy, dopóki ciemnowłosemu znów nie włączyła się opcja 'komentatora'.
- Ouuu... Ale się zjarały. - powiedział ze skwaszoną miną, oglądając scenę, gdy dwie przyjaciółki spaliły się żywcem na solarium. - I bardzo wam tak dobrze, lafiryndy! Trzeba było pójść na plażę, a nie! - krzyczał do telewizora. - Dlatego ja nigdy nie korzystam z solarki.
- A nie dlatego, że jesteś chłopakiem, a solarium jest raczej dla dziewczyn? - odparł uszczypliwie Ross. - Choć w sumie, to przecież w sam raz dla ciebie.
- Ogól pięty, pacholiżcu! - odgryzł się Rocky, jednak po jego obeldze wszyscy łącznie z młodszym bratem wybuchli śmiechem.
- Pacholiżec? - zaśmiał się Ross.
- Tak!
- A co to jest?
- Taki ktoś kto ee.. liże pachy? - odparł brunet i chyba sam nie wiedział, co tak naprawdę przed chwilą powiedział. Prawdopodobnie pierwsze, co mu wleciało do głowy.
- Dobra, wróćmy do oglądania filmu. - zaproponowała rozbawiona całą sytuacją Cassy, na co chłopcy jednogłośnie się zgodzili.
W pewnym momencie Ross wstał po dolewkę napoju, gdyż pierwsza butelka już się skończyła oraz po drugą porcję popcornu. W tym czasie Riker wraz z Rockym zaczęli rzucać się poduszką. Brunet w pewnej chwili tak bardzo zapatrzył się na scenę, gdy kij flagi narodowej przebił jedną z bohaterek filmu na wylot, że nie zauważył, jak rzucany przedmiot uderzył w stół, przewracając pojemnik z pomidorowym sosem od pizzy, w ten sposób, że cały znalazł się na ubraniach najstarszego brata oraz Cassidy. Obydwoje, rzuciwszy wcześniej młodszemu spojrzenie, ruszyli do łazienki na piętro. Gdy tylko do niej weszli, wybuchli gromkim śmiechem.
- Masz sos na włosach. – roześmiała się
blondynka.
- Tak? A ty na dekolcie. – odparł równie rozbawiony.
- To gdzie się gapisz? – spytała z uśmiechem.
- Ahh.. Zmieńmy temat. – powiedział zmieszany, biorąc do ręki gąbkę i próbując sczyścić czerwoną plamę z koszuli. Niebieskooka widząc nieudolność chłopaka, zlitowała się nad nim i ruszyła z pomocą.
- Daj to, gamoniu. – zaśmiała się. – Przede wszystkim, to chyba powinieneś zmoczyć tę gąbkę, bo suchą to nic nie zdziałasz. I trochę płynu też się przyda. – po wykonaniu tego, co poradziła swojemu koledze, zaczęła delikatnie ścierać sos z jego koszulki. – Widzisz, od razu lepiej.
- Tak, znacznie lepiej. – rzucił przez uśmiech. – Gdyby nie fakt, że mam już przemoczoną całą klatę od wody.
- Umm.. Racja. Zdejmij koszulkę. – rzekła, rozpinając kolejno guziki.
- Jeej.. zostajemy na chwilę sami, a ty już mnie rozbierasz. – zażartował Riker.
- Ha, ha, zabawne. – w tym momencie dorosły do końca zdjął koszulę. Niebieskooka zmierzyła go od stóp do głów i z uśmiechem i bardzo wyraźnym podziwem zatrzymała wzrok na jego dobrze zbudowanym torsie. Chłopak, zauważywszy to również nie skrywał zadowolenia, w końcu to dla niego duży komplement.
- Widzę, że ci się spodobałem bez koszulki. – Riker spojrzał na przyjaciółkę z uniesionymi brwiami.
- Umm.. – zarumieniła się, jednak po chwili pewna siebie odpowiedziała. – Tak.. W sensie.. Jesteś dobrze zbudowny.. Dobrze wyglądasz.
- W takim razie dziękuję, ale nie mogę powiedzieć ci tego samego, bo niestety nie widziałem cię bez bluzki. – stwierdził, a blondynka rozszerzyła oczy. – Ee… Nie, nie.. Jaa.. ja niczego nie sugeruję. Sorry, jeśli tak to zabrzmiało. – podrapał się nerwowo po głowie.
- Spoko, nic się nie stało. Zresztą ja nie mówiłam tylko o klacie, choć ona zrobiła na mnie niemałe wrażenie. Ogólnie, to cały jesteś przystojny.
- I teraz mogę powiedzieć, że wzajemnie.
- Dziękuję. – zachichotała. Po chwili bujania w obłokach, ocknęła się. – Ee.. Jak wy wszyscy.. Dobre geny - uśmiechnęła się nerwowo. - Tak właściwie, to czemu męczymy się z tą koszulą, skoro możesz wziąć czystą z szafy? – trafnie spostrzegła.
- Słuszna uwaga.. ee..
- Poczekaj, chyba nie pójdziesz z takimi włosami? Daj je.. - roześmiana zaczęła grzebać coś przy włosach Rikera, który po chwili również zaczął się śmiać. Niepostrzeżenie w drzwiach pojawił się Ross, a jego mina mówiła sama za siebie. – Hej, Rossy. Coś nie tak?
- Hmm? Pytasz serio? Zostawiam brata z moją dziewczyną na chwilę i co widzę? – bulwersował się nastolatek.
- Co widzisz? Że pomaga mi się pozbyć sosu z włosów? Aż tak cię to boli? Darowałbyś już sobie. – zdenerwował się lekko starszy.
- Ty zawsze znajdziesz jakąś wymówkę. I wciąż tylko czekasz, aż mnie nie będzie, żeby móc się do niej przyczepić. – wskazał na blondynkę.
- Tak, wiesz. O niczym innym nie marzę, jak zabrać dziewczynę bratu. – mówił poirytowany Riker. – Jeśli chciałbym dalej ciągnąć coś z Cassidy, to byśmy się nie rozstawali. A ty i ta twoja zazdrość, to już przegięcie, darowałbyś sobie. Przez jakieś twoje widzimisię nie może zadawać się z chłopakami? Może najlepiej zamknij ją w klatce, co? Stamtąd na pewno nie miałaby jak się ze mną widywać, ani tym bardziej z innymi. – ciągnął wzburzony. – Jeśli liczysz na to, że po raz kolejny ci ustąpię i jeszcze zerwę z Cassy przyjaźń, to jesteś w wielkim błędzie. Już i tak wystarczająco dla ciebie poświęciłem, a jeśli ty nie potrafisz tego docenić, to już twój problem, BRACISZKU. – zakończył, poklepując po policzku młodego, a następnie udał się na dół do Rocky’ego. Blondynka po chwili wpatrywania się w Rossa, poszła w ślady starszego kolegi i również dołączyła do bruneta.
- Dobra chłopcy, to co robimy? – spytała uśmiechnięta. – Jest już dosyć późno, więc może zamiast oglądania filmu, to w coś zagramy.
- A co proponujesz? Butelkę? – zażartował Rocky.
- Spoko, ale będziesz całował Rikera..
- Umm.. To może zagrajmy w coś innego. – brunet podszedł do półki z najprzeróżniejszymi grami. – Kalambury! – wykrzyczał zadowolony i wyciągnął pudełko z hasłami. – Ja pierwszy, ja pierwszy! – wylosował frazę. – Umm.. Eee.. Yyy.. Jaa..
- W kalamburach się nie mówi. – zwrócił uwagę najstarszy.
- No.. no, bo.. noo.. ojeny.. nooo.. nie chcę tego pokazywać. Ktoś tu wrzucił jakieś trudne słowa i o! Niby jak mam pokazać prestiż?!
- Ty nie możesz być moim bratem. – załamał ręce Rik. – Losuj nowe, ale jeśli znów nie będziesz wiedział, to siadasz na kanapę i czekasz dwie kolejki.
- Dobraa.. O! Mam fajne, a więc okej. – zaczął pokazywać.
- Ee.. Rower! Jeździć na rowerze! – krzyczała Cassy.
- Tańczyć! Tańczyć jak dureń! Czyli jak Rocky.. – dodał po cichu, a młodszy posłał mu groźne spojrzenie. – Zabijać robaki!
- Bić się z kimś?
- Boks?!
- Kopać w piasku!
- Aaaaa! To kajakarstwo!!! – wykrzyczał zdenerwowany Rocky. – Jaki boks?! Przecież pokazywałem, że wiosłuję!
- Jeśli to było wiosłowanie, to ja jestem naszą babcią.. – wykłócał się Riker.
- Ty weź nie obrażaj babci!
- Dobra, dobra, dosyć. – uspokoiła dziewczyna. – Teraz ty, Rik.
- Hej, mogę się dołączyć? – do salonu wszedł Ross, pytając po cichu.
- Hmm… No nie wiem, nie wiem. – podrapał się po głowie najstarszy z braci, a po chwili poczochrał włosy najmłodszemu. – Możesz, głupku. Chwila, chwila. Kompletnie zapomniałem. Przecież trzeba szykować imprezę..
- Taaak, impreza! – podskoczył Rocky. – Jaka impreza?
- Jak to jaka? Przecież za trzy dni Sylwester, a jutro urodziny Rossa. – oznajmił blondyn.
- Nie wyprawiam w tym roku urodzin. Bez Ella to nie to samo, Emily też nie będzie, a Rydel nawet nie pamięta i pojechała do rodziców. – odparł obojętnie Ross.
- Czy ty się słyszysz? Stary, kończysz jutro osiemnaście lat i nie chcesz tego opić? W dodatku zorganizujemy wszystko w Nowy Rok. - mówił zaskoczony Rocky.
- Czy ja wiem..
- Ross, w końcu po raz pierwszy pozwolę ci się napić, a ty mówisz, że nie wiesz? My i tak wszystko zorganizujemy, więc nie masz wyjścia, braciszku. – zażartował Riker.
- Chyba mnie przekonałeś. – zgodził się nastolatek.
- A ja nie mam nic do powiedzenia w tej kwestii? – zaśmiała się Cassy, podpierając głowę na ramieniu swojego chłopaka.
- Wybacz kochana, ale tym razem nie. Należy mu się. – zarechotał brunet.
- Spokojnie, potrafię się kontrolować. – uspokajał Ross.
- Tak? A ty na dekolcie. – odparł równie rozbawiony.
- To gdzie się gapisz? – spytała z uśmiechem.
- Ahh.. Zmieńmy temat. – powiedział zmieszany, biorąc do ręki gąbkę i próbując sczyścić czerwoną plamę z koszuli. Niebieskooka widząc nieudolność chłopaka, zlitowała się nad nim i ruszyła z pomocą.
- Daj to, gamoniu. – zaśmiała się. – Przede wszystkim, to chyba powinieneś zmoczyć tę gąbkę, bo suchą to nic nie zdziałasz. I trochę płynu też się przyda. – po wykonaniu tego, co poradziła swojemu koledze, zaczęła delikatnie ścierać sos z jego koszulki. – Widzisz, od razu lepiej.
- Tak, znacznie lepiej. – rzucił przez uśmiech. – Gdyby nie fakt, że mam już przemoczoną całą klatę od wody.
- Umm.. Racja. Zdejmij koszulkę. – rzekła, rozpinając kolejno guziki.
- Jeej.. zostajemy na chwilę sami, a ty już mnie rozbierasz. – zażartował Riker.
- Ha, ha, zabawne. – w tym momencie dorosły do końca zdjął koszulę. Niebieskooka zmierzyła go od stóp do głów i z uśmiechem i bardzo wyraźnym podziwem zatrzymała wzrok na jego dobrze zbudowanym torsie. Chłopak, zauważywszy to również nie skrywał zadowolenia, w końcu to dla niego duży komplement.
- Widzę, że ci się spodobałem bez koszulki. – Riker spojrzał na przyjaciółkę z uniesionymi brwiami.
- Umm.. – zarumieniła się, jednak po chwili pewna siebie odpowiedziała. – Tak.. W sensie.. Jesteś dobrze zbudowny.. Dobrze wyglądasz.
- W takim razie dziękuję, ale nie mogę powiedzieć ci tego samego, bo niestety nie widziałem cię bez bluzki. – stwierdził, a blondynka rozszerzyła oczy. – Ee… Nie, nie.. Jaa.. ja niczego nie sugeruję. Sorry, jeśli tak to zabrzmiało. – podrapał się nerwowo po głowie.
- Spoko, nic się nie stało. Zresztą ja nie mówiłam tylko o klacie, choć ona zrobiła na mnie niemałe wrażenie. Ogólnie, to cały jesteś przystojny.
- I teraz mogę powiedzieć, że wzajemnie.
- Dziękuję. – zachichotała. Po chwili bujania w obłokach, ocknęła się. – Ee.. Jak wy wszyscy.. Dobre geny - uśmiechnęła się nerwowo. - Tak właściwie, to czemu męczymy się z tą koszulą, skoro możesz wziąć czystą z szafy? – trafnie spostrzegła.
- Słuszna uwaga.. ee..
- Poczekaj, chyba nie pójdziesz z takimi włosami? Daj je.. - roześmiana zaczęła grzebać coś przy włosach Rikera, który po chwili również zaczął się śmiać. Niepostrzeżenie w drzwiach pojawił się Ross, a jego mina mówiła sama za siebie. – Hej, Rossy. Coś nie tak?
- Hmm? Pytasz serio? Zostawiam brata z moją dziewczyną na chwilę i co widzę? – bulwersował się nastolatek.
- Co widzisz? Że pomaga mi się pozbyć sosu z włosów? Aż tak cię to boli? Darowałbyś już sobie. – zdenerwował się lekko starszy.
- Ty zawsze znajdziesz jakąś wymówkę. I wciąż tylko czekasz, aż mnie nie będzie, żeby móc się do niej przyczepić. – wskazał na blondynkę.
- Tak, wiesz. O niczym innym nie marzę, jak zabrać dziewczynę bratu. – mówił poirytowany Riker. – Jeśli chciałbym dalej ciągnąć coś z Cassidy, to byśmy się nie rozstawali. A ty i ta twoja zazdrość, to już przegięcie, darowałbyś sobie. Przez jakieś twoje widzimisię nie może zadawać się z chłopakami? Może najlepiej zamknij ją w klatce, co? Stamtąd na pewno nie miałaby jak się ze mną widywać, ani tym bardziej z innymi. – ciągnął wzburzony. – Jeśli liczysz na to, że po raz kolejny ci ustąpię i jeszcze zerwę z Cassy przyjaźń, to jesteś w wielkim błędzie. Już i tak wystarczająco dla ciebie poświęciłem, a jeśli ty nie potrafisz tego docenić, to już twój problem, BRACISZKU. – zakończył, poklepując po policzku młodego, a następnie udał się na dół do Rocky’ego. Blondynka po chwili wpatrywania się w Rossa, poszła w ślady starszego kolegi i również dołączyła do bruneta.
- Dobra chłopcy, to co robimy? – spytała uśmiechnięta. – Jest już dosyć późno, więc może zamiast oglądania filmu, to w coś zagramy.
- A co proponujesz? Butelkę? – zażartował Rocky.
- Spoko, ale będziesz całował Rikera..
- Umm.. To może zagrajmy w coś innego. – brunet podszedł do półki z najprzeróżniejszymi grami. – Kalambury! – wykrzyczał zadowolony i wyciągnął pudełko z hasłami. – Ja pierwszy, ja pierwszy! – wylosował frazę. – Umm.. Eee.. Yyy.. Jaa..
- W kalamburach się nie mówi. – zwrócił uwagę najstarszy.
- No.. no, bo.. noo.. ojeny.. nooo.. nie chcę tego pokazywać. Ktoś tu wrzucił jakieś trudne słowa i o! Niby jak mam pokazać prestiż?!
- Ty nie możesz być moim bratem. – załamał ręce Rik. – Losuj nowe, ale jeśli znów nie będziesz wiedział, to siadasz na kanapę i czekasz dwie kolejki.
- Dobraa.. O! Mam fajne, a więc okej. – zaczął pokazywać.
- Ee.. Rower! Jeździć na rowerze! – krzyczała Cassy.
- Tańczyć! Tańczyć jak dureń! Czyli jak Rocky.. – dodał po cichu, a młodszy posłał mu groźne spojrzenie. – Zabijać robaki!
- Bić się z kimś?
- Boks?!
- Kopać w piasku!
- Aaaaa! To kajakarstwo!!! – wykrzyczał zdenerwowany Rocky. – Jaki boks?! Przecież pokazywałem, że wiosłuję!
- Jeśli to było wiosłowanie, to ja jestem naszą babcią.. – wykłócał się Riker.
- Ty weź nie obrażaj babci!
- Dobra, dobra, dosyć. – uspokoiła dziewczyna. – Teraz ty, Rik.
- Hej, mogę się dołączyć? – do salonu wszedł Ross, pytając po cichu.
- Hmm… No nie wiem, nie wiem. – podrapał się po głowie najstarszy z braci, a po chwili poczochrał włosy najmłodszemu. – Możesz, głupku. Chwila, chwila. Kompletnie zapomniałem. Przecież trzeba szykować imprezę..
- Taaak, impreza! – podskoczył Rocky. – Jaka impreza?
- Jak to jaka? Przecież za trzy dni Sylwester, a jutro urodziny Rossa. – oznajmił blondyn.
- Nie wyprawiam w tym roku urodzin. Bez Ella to nie to samo, Emily też nie będzie, a Rydel nawet nie pamięta i pojechała do rodziców. – odparł obojętnie Ross.
- Czy ty się słyszysz? Stary, kończysz jutro osiemnaście lat i nie chcesz tego opić? W dodatku zorganizujemy wszystko w Nowy Rok. - mówił zaskoczony Rocky.
- Czy ja wiem..
- Ross, w końcu po raz pierwszy pozwolę ci się napić, a ty mówisz, że nie wiesz? My i tak wszystko zorganizujemy, więc nie masz wyjścia, braciszku. – zażartował Riker.
- Chyba mnie przekonałeś. – zgodził się nastolatek.
- A ja nie mam nic do powiedzenia w tej kwestii? – zaśmiała się Cassy, podpierając głowę na ramieniu swojego chłopaka.
- Wybacz kochana, ale tym razem nie. Należy mu się. – zarechotał brunet.
- Spokojnie, potrafię się kontrolować. – uspokajał Ross.
- Przecież ja nic nie mówię, nie będę cię
ograniczać w twoje święto. – przytuliła mocno chłopaka.
- To teraz trzeba tylko zorganizować ludzi.
- Muzykę i nagłośnienie.
- Napoje.
- I jedzenie.
- Dekoracje.
- Oświetlenie. – wymieniało na zmianę dwóch najstarszych.
- Alkohol. – powiedzieli zgodnie, po czym przybili sobie ‘żółwika’.
- Kula dyskotekowa! Zawsze chciałem mieć taką na imprezie. – zacieszał blondynek.
- Młody, takie rzeczy to za kilka lat, na dwudzieste pierwsze.
- Oj no weeeź zgódź się.. Prosszzzęęę… - wraz z Rockym zaczęli robić proszące miny.
- Zgoda, ale rachunek wysyłamy rodzicom. – zaśmiał się Riker, na co chłopcy zgodnie przytaknęli. – Alee niee noo.. Nie możemy robić takiej imprezy bez Ratliffa. Bez niego to nie to samo.
- Jakoś to będzie. Ale wydaje mi się, że już dziś powinniśmy zacząć wszystko załatwiać, bo nie starczy nam czasu. – zauważył słusznie brunet. – Oo.. I jeszcze fajerwerki! Przecież to Sylwester.
- Fajerwerki to najmniejszy problem. Dobra, kładźmy się spać, bo rano musimy wstać. – zegar właśnie wskazywał pięć po drugiej, więc każdy niezwłocznie udał się do łóżek.
- To teraz trzeba tylko zorganizować ludzi.
- Muzykę i nagłośnienie.
- Napoje.
- I jedzenie.
- Dekoracje.
- Oświetlenie. – wymieniało na zmianę dwóch najstarszych.
- Alkohol. – powiedzieli zgodnie, po czym przybili sobie ‘żółwika’.
- Kula dyskotekowa! Zawsze chciałem mieć taką na imprezie. – zacieszał blondynek.
- Młody, takie rzeczy to za kilka lat, na dwudzieste pierwsze.
- Oj no weeeź zgódź się.. Prosszzzęęę… - wraz z Rockym zaczęli robić proszące miny.
- Zgoda, ale rachunek wysyłamy rodzicom. – zaśmiał się Riker, na co chłopcy zgodnie przytaknęli. – Alee niee noo.. Nie możemy robić takiej imprezy bez Ratliffa. Bez niego to nie to samo.
- Jakoś to będzie. Ale wydaje mi się, że już dziś powinniśmy zacząć wszystko załatwiać, bo nie starczy nam czasu. – zauważył słusznie brunet. – Oo.. I jeszcze fajerwerki! Przecież to Sylwester.
- Fajerwerki to najmniejszy problem. Dobra, kładźmy się spać, bo rano musimy wstać. – zegar właśnie wskazywał pięć po drugiej, więc każdy niezwłocznie udał się do łóżek.
_____________________________
No więc dodaję znów rozdział, choć miał być dopiero po Sylwestrze, ale za namową pewnych dziewuch (:p) wstawiam go dzisiaj. W poprzednim wpisie pisałam Wam, że od następnego (czyli od tego) rozdziału zacznie się wiele emocji, ale tak jakoś wyszło, że jednak ten rozdział udało mi się przeciągnąć i dopiero następny będzie bardziej ciekawy.
Jak Wam się podoba? Pisałam go dosyć długo, więc mam nadzieję, że wyszedł w miarę ciekawy.
Jak Wam się podoba? Pisałam go dosyć długo, więc mam nadzieję, że wyszedł w miarę ciekawy.
~DarkAngel ;**