*19 maja, dom R5*
Emily zbudziła się około siódmej obok Ratliffa, co jak by nie patrzeć,
ucieszyło ją. Chłopiec jeszcze spał i nastolatka nie zamierzała go budzić,
zatem ubrała się, a następnie zeszła na dół do salonu, gdzie siedziała Rydel.
Oglądała ona jakiś program w telewizji, więc zapewne jej wczesne wygrzebanie
się z łóżka było spowodowane nowym odcinkiem show. - Hej, Em - przywitała brunetkę. - Idziesz już? - spytała wychylając głowę zza kanapy.
- Tak - odpowiedziała krótko, udając się do drzwi.
- Wiesz co, Emily - zaczęła blondynka, wstając z sofy - zachowujesz się jak dziecko.
- Uh słucham?
- Nie mówię tego, żeby cię urazić, ale to prawda. Ile czasu zamierzasz się na mnie obrażać? Przecież ja ci nic nie zrobiłam.
- Mhmm.. Podrywanie faceta przyjaciółki to dla ciebie nic? - spytała niemiło dziewczyna.
- Jakie znowu podrywanie? - zdziwiła się blondynka. - Tylko jeden jedyny raz coś się między nami wydarzyło i było to w Sylwestra, gdy obydwoje byliśmy już po alkoholu. Strasznie tego żałuję, ale przecież wyjaśniałyśmy to sobie i wszystko było dobrze, a teraz ty znowu jesteś wściekła. Brakuje mi ciebie i serio nie wiem, co mam zrobić, żebyś mi uwierzyła - mówiła.
Rydel już od jakiegoś czasu zbierała się na tę rozmowę. Od kiedy tylko poznała nastolatki, zaprzyjaźniła się z nimi. Prawdę mówiąc nie miała w Miami nikogo z kim mogłaby szczerze o wszystkim porozmawiać. Może i z rodzeństwem są nierozłączni, ale chłopcy i tak nigdy nie będą w stanie zastąpić jej przyjaciółek, dlatego tak bardzo zależało jej na utrzymywaniu dobrych kontaktów z Cassidy i Emily, mimo iż były one od niej o cztery lata młodsze. Co do Ellingtona.. Rydel sama momentami nie była pewna swoich uczuć. Z jednej strony chce go traktować jak przyjaciela - i tak też robi - a z drugiej czasem ma wrażenie, że obydwoje zmierzają w innym kierunku. Lecz między prawdą a Bogiem są szczęśliwi w takich relacjach, jakie panują dotychczas i żadne z nich nie zamierza tego zmieniać. Nie tylko ze względu na to, że Ellington ma dziewczynę, ale również dlatego, iż w związkach nigdy nic nie wiadomo, a gdyby coś poszło nie tak, mogłoby to zagrażać zespołowi. Wchodząc w to głębiej, dla chłopaka każde ich zbliżenie prawdopodobnie było jedynie chwilą słabości, dziewczyna natomiast nigdy nie miała partnera, jako że nie spotkała nikogo godnego jej uwagi. Poza tym jej bracia bezustannie starają się chronić ich jedyną siostrę, by nie wpakowała się w żadne kłopoty. Zwykle "przeganiali" każdego osobnika płci męskiej, kręcącego się koło ich siostrzyczki, więc Ratliff jest pierwszym i jedynym mężczyzną mającym pełne prawo przebywania z nią. Może zatem to jest powód delikatnych wahań odnośnie uczuć, nie żadna miłość, a jedynie potrzeba bliskości ze strony chłopca, który nie jest jej bratem.
- Nie wiem, Rydel.. Czasem nie jest mi miło z myślą, że spędzasz z nim znacznie więcej czasu niż ja - powiedziała spokojniejszym już tonem.
- Ależ o czym ty mówisz? Prawie cały czas jest przy nas któryś z chłopców. Uwierz mi, że choćby nie wiem co się między nami działo, a nie dzieje się nic, oni by na to nie pozwolili - uśmiechnęła się blondynka, delikatnie podśmiewając pod nosem.
- Przepraszam za to, Delly. Chyba trochę przesadziłam. Brakuje mi ciebie - odparła Emily, wyciągając ręce w stronę przyjaciółki. Ta bez zastanowienia odwzajemniła uścisk.
- Ty głupia małpo. Jestem ostatnią osobą, która chciałaby w jakikolwiek sposób ci zaszkodzić. I teraz udowodnię ci to, przerywając tę słodką chwilę, bo ty moja droga musisz iść do szkoły - zaśmiała się Rydel, podając koleżance torbę z podłogi. - Podrzucić cię?
- Widzę, że chcesz się mnie już pozbyć.
- Nie, no coś ty - zaprzeczyła druga. - Po prostu..
- Żartuję - wtrąciła brunetka, otwierając drzwi. - I skoro nalegasz, to możesz mnie podrzucić.
- Ehh.. Chciałam być tylko miła - mrugnęła dwudziestolatka, a następnie wraz z przyjaciółką zmierzyła do samochodu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tymczasem Riker, który przebudził się najwcześniej z męskiego grona,
zastanawiał się gdzie o tak wczesnej porze mógł podziewać się jego młodszy
brat. Obiło mu się o uszy, że miał on być dziś na planie, ale przecież nie o
godzinie ósmej. Rozejrzał się po całym mieszkaniu, a następnie wrócił do
swojego pokoju. Przymierzał się do dzwonienia do blondyna, gdy wówczas zauważył
niewielką karteczkę, leżącą na komodzie. Widniał na niej napis "Jestem u
Cassy". Mężczyzna przeczytawszy informację, pokiwał jedynie głową, po czym
odłożył komórkę i włączył swojego laptopa. Pierwszym co zrobił był oczywiście
sprawdzenie co nowego na twitterze, drugim w kolejności obowiązkowo zostało
przejrzenie portalu randkowego. W skrzynce znajdowały się trzy wiadomości, co
wcale nie zaskoczyło blondyna, gdyż ku zdziwieniu jego i pozostałej dwójki,
dziewczyny dosyć często odzywały się do nich. Co prawda póki co randki z owymi
paniami nie były do końca udane, a jedna z kandydatek nie była nawet płci
żeńskiej, aczkolwiek na brak rozrywki narzekać nie można było. Tym razem jedna
z wiadomości była reklamą, nadawcą drugiej był.. chłopak, więc jedynie trzecia
okazała się być do zaakceptowania.
"Hej :)
Przeczytałam twoją biografię i znalazłam tam wiele ciekawych rzeczy. Wydajesz się być naprawdę w porządku i chciałabym cię lepiej poznać. Mam nadzieję, że się odezwiesz, czekam! ;)"
Mężczyzna z uśmieszkiem na twarzy przeczytał wiadomość i od razu uznał, że to kandydatka w sam raz dla jego braciszka, który pozostał ostatnim w kolejce do randki. Dwudziestojednolatek od razu postanowił odpisać, widząc iż dziewczyna jest obecnie dostępna na czacie.
You: Hej ;P z miłą chęcią się z tobą umówię. Co powiesz na spotkanie dziś o 17? :)
Kitty94: jasne! Co powiesz na kręgle?
You: Brzmi świetnie :) kręgielnia na ..(wpisz nazwę ulicy)..?
Kitty94: ok :) to do zobaczenia Rocky ;)
You: Do zobaczenia :)
Chłopak zakończył rozmowę, wysłał z telefonu sms-a, a następnie zszedł na dół do kuchni, by zjeść śniadanie. Kilka minut później dołączył do niego Ratliff, a tuż za nim Rocky.
- Mm dziś bekon na śniadanie? - ucieszył się dziewiętnastolatek, siadając obok brata.
- Umm.. Jak sobie zrobisz, to będzie – odpowiedział Riker, robiąc kolejny kęs mięsa.
- Zrobiłeś tylko sobie? - oburzył się Rocky.
- Mhmm - przytaknął obojętnie blondyn. - Ratliff, jeśli chcesz to zostawiłem ci trochę na patelni - dodał w stronę kumpla. Zadowolony chłopak od razu ruszył do kuchni i po chwili wrócił z pełnym talerzem. - Ojj no nie gap się tak, przecież dla ciebie też jest. Aż taki chamski nie jestem – uśmiechnął się do młodszego, a minutę później cała trójka siedziała razem przy stole, pałaszując posiłek i dyskutując na różne tematy. - Masz na dzisiaj jakieś plany, braciszku?
- Nie - odpowiedział krótko. - A co?
- Odezwała się jakaś laska, po ostatnim zdarzeniu tylko przypuszczam że to laska, która chciała się spotkać, więc umówiłem was na siedemnastą w kręgielni - oznajmił z uśmieszkiem Riker.
- Co? Nie, nie, nie! Nie ma takiej opcji. Po tym co było ostatnio nie zamierzam się już w to bawić - rzucił z przerażeniem.
- Wy jeszcze z tym nie skończyliście? - zdziwił się rozbawiony Ellington. - I co wy niby z tego macie, bo jakoś na razie nie widzę, żeby któryś z was sobie kogoś znalazł.
- Ja z tym skończyłem i nie zamierzam z nikim iść na kręgle - powiedział stanowczo Rocky.
- Jesteś niesprawiedliwy - parsknął blondyn. - Ze mnie i Luci to się nabijałeś, a teraz sam się boisz. Tchórz - dodał, starając się podjudzić brata.
- Nie jestem tchórzem!
- Owszem jesteś. Tchórz! - wtrącił Ellington, przybijając starszemu koledze żółwika.
- Zgoda, pójdę - mruknął młodszy, po czym udał się do swojego pokoju, zabierając ze sobą talerz z jedzeniem.
- Obejrzymy coś? - zaproponował Riker.
- Wiesz.. Nie mogę - odpowiedział Ell. - Właśnie wychodzę, także miłego oglądania – dodał z uśmiechem, kierując się do drzwi wyjściowych.
Założył trampki, bluzę i opuścił mieszkanie. Postanowił udać się do Kelly, jako że nie mógł znieść tego, jak ją skrzywdził. Co prawda zrobił to nie do końca świadomie, ale mimo wszystko ciężko mu było z myślą, iż dziewczyna nie chce go więcej widzieć. To całkiem zabawne, ponieważ bardzo rzadko zdarzało mu się myśleć o niej od czasu, gdy zamieszkał z przyjaciółmi w Miami, a teraz raptem jedno spotkanie wystarczyło, by na nowo obudzić w nim jakieś uczucie. Niebawem dwudziestolatek znalazł się pod mieszkaniem brunetki. Złapał głęboki oddech, po czym bez przekonania zapukał. Nim ktoś mu otworzył minęła dłuższa chwila, ale w końcu drzwi zostały otwarte.
- Co ty tutaj robisz? – spytała z neutralnym wyrazem Kelly.
- Zanim mnie stąd wyrzucisz i zaczniesz na mnie krzyczeć i.. – urwał, gdy w wypowiedź wtrąciła mu się brunetka.
- Dlaczego miałabym? Wejdź – powiedziała, wpuszczając chłopaka do środka.
- Ee.. Wyprowadzasz się? – spytał zaniepokojony, rozglądając się po pokoiku. Na samym jego środku stały trzy pełne walizki oraz kilka kartonów wypełnionych różnymi przedmiotami.
- Mhmm.. Ale nie tak całkiem, zmieniam tylko lokal – uśmiechnęła się delikatnie. – Do jutra muszę się stąd przenieść.
- Masz już nową miejscówkę? – zapytał chłopak. Widząc jak dziewczyna usiłuje podnieść jeden z kartonów, postanowił jej pomóc, gdyż sama zapewne nie dałaby rady go przenieść.
- Dzięki. No właśnie z tym jest mały problem.. Nie znam miasta, nie wiem gdzie szukać.. W internecie nic nie mogę znaleźć. Powinnam była już dawno to załatwić, a odstawiłam na ostatnią chwilę i teraz o.. Jestem w dziurze – odpowiedziała, wkładając do jednej z walizek ostatnie ciuchy.
- Gratuluję zatem – rzucił dokuczliwie brunet. – Widzę, że z nieba ci spadłem – zaśmiał się.
- Czemu tak uważasz?
- Bo masz co najwyżej dwadzieścia cztery godziny na wyprowadzenie się, a jedynym noclegiem jaki znajdziesz od ręki, jest jakiś obskurny motelik z TOI TOI-em zamiast kibelka – powiedział z przekonaniem Ellington.
- Umm.. To miło.. – jęknęła niezadowolona. – Poszperam jeszcze w necie – powiedziała, po czym sięgnęła laptopa.
- Raz jeszcze cię przepraszam – odparł Ell, siadłszy obok przyjaciółki. – Beznadziejnie wyszło.
- Trochę.. Ale może ja też trochę przesadziłam ostatnio, przecież miałeś do tego prawo. Po prostu dziwnie mi z tym i trochę ciężko. Oo, a może to – zmieniła temat, zauważywszy na stronie jakąś ofertę.
- Fu, nie. To jedna z najgorszych dzielnic w Miami – rzucił zniesmaczony. Zabrał partnerce urządzenie z rąk, zamknął je i odłożył na stolik, stojący nieopodal. – To bez sensu, nie znajdziesz nic.
- Przecież muszę, nie pójdę pod most.
- No to.. Możesz przenocować u mnie przez kilka dni, dopóki czegoś ci nie znajdziemy – zaproponował z uśmiechem Ratliff.
- Nie, nie, wykluczone – zaprzeczyła Kelly.
- Dlaczego?
- Nie mieszkasz sam, to po pierwsze. Nie uważasz, że takie rzeczy powinieneś załatwić pierw z Lynchami? Poza tym nie.. po prostu nie. Powinnam ograniczać kontakty z tobą, a nie zamieszkiwać u ciebie.
- Przecież oni cię lubią, nie będą mieli nic przeciwko. Ograniczać kontakty? Niby dlaczego? – zdziwił się chłopiec.
- Pomyśl – odparła krótko brunetka. – Jak by to wyglądało? Co by sobie twoja dziewczyna pomyślała? Nie chcę mieszać się w takie coś.
- Ona jest wyrozumiała. I nawet nie dopuszczę do tego, żebyście się spotkały. Byłoby to niezręczne dla całej naszej trójki, nie uważasz? Zgódź się. Chociaż w jednej setnej części będę mógł ci zrekompensować krzywdy – nalegał.
- Jesteś kochany – uśmiechnęła się Kelly, po czym przyjaźnie uścisnęła kolegę.
"Hej :)
Przeczytałam twoją biografię i znalazłam tam wiele ciekawych rzeczy. Wydajesz się być naprawdę w porządku i chciałabym cię lepiej poznać. Mam nadzieję, że się odezwiesz, czekam! ;)"
Mężczyzna z uśmieszkiem na twarzy przeczytał wiadomość i od razu uznał, że to kandydatka w sam raz dla jego braciszka, który pozostał ostatnim w kolejce do randki. Dwudziestojednolatek od razu postanowił odpisać, widząc iż dziewczyna jest obecnie dostępna na czacie.
You: Hej ;P z miłą chęcią się z tobą umówię. Co powiesz na spotkanie dziś o 17? :)
Kitty94: jasne! Co powiesz na kręgle?
You: Brzmi świetnie :) kręgielnia na ..(wpisz nazwę ulicy)..?
Kitty94: ok :) to do zobaczenia Rocky ;)
You: Do zobaczenia :)
Chłopak zakończył rozmowę, wysłał z telefonu sms-a, a następnie zszedł na dół do kuchni, by zjeść śniadanie. Kilka minut później dołączył do niego Ratliff, a tuż za nim Rocky.
- Mm dziś bekon na śniadanie? - ucieszył się dziewiętnastolatek, siadając obok brata.
- Umm.. Jak sobie zrobisz, to będzie – odpowiedział Riker, robiąc kolejny kęs mięsa.
- Zrobiłeś tylko sobie? - oburzył się Rocky.
- Mhmm - przytaknął obojętnie blondyn. - Ratliff, jeśli chcesz to zostawiłem ci trochę na patelni - dodał w stronę kumpla. Zadowolony chłopak od razu ruszył do kuchni i po chwili wrócił z pełnym talerzem. - Ojj no nie gap się tak, przecież dla ciebie też jest. Aż taki chamski nie jestem – uśmiechnął się do młodszego, a minutę później cała trójka siedziała razem przy stole, pałaszując posiłek i dyskutując na różne tematy. - Masz na dzisiaj jakieś plany, braciszku?
- Nie - odpowiedział krótko. - A co?
- Odezwała się jakaś laska, po ostatnim zdarzeniu tylko przypuszczam że to laska, która chciała się spotkać, więc umówiłem was na siedemnastą w kręgielni - oznajmił z uśmieszkiem Riker.
- Co? Nie, nie, nie! Nie ma takiej opcji. Po tym co było ostatnio nie zamierzam się już w to bawić - rzucił z przerażeniem.
- Wy jeszcze z tym nie skończyliście? - zdziwił się rozbawiony Ellington. - I co wy niby z tego macie, bo jakoś na razie nie widzę, żeby któryś z was sobie kogoś znalazł.
- Ja z tym skończyłem i nie zamierzam z nikim iść na kręgle - powiedział stanowczo Rocky.
- Jesteś niesprawiedliwy - parsknął blondyn. - Ze mnie i Luci to się nabijałeś, a teraz sam się boisz. Tchórz - dodał, starając się podjudzić brata.
- Nie jestem tchórzem!
- Owszem jesteś. Tchórz! - wtrącił Ellington, przybijając starszemu koledze żółwika.
- Zgoda, pójdę - mruknął młodszy, po czym udał się do swojego pokoju, zabierając ze sobą talerz z jedzeniem.
- Obejrzymy coś? - zaproponował Riker.
- Wiesz.. Nie mogę - odpowiedział Ell. - Właśnie wychodzę, także miłego oglądania – dodał z uśmiechem, kierując się do drzwi wyjściowych.
Założył trampki, bluzę i opuścił mieszkanie. Postanowił udać się do Kelly, jako że nie mógł znieść tego, jak ją skrzywdził. Co prawda zrobił to nie do końca świadomie, ale mimo wszystko ciężko mu było z myślą, iż dziewczyna nie chce go więcej widzieć. To całkiem zabawne, ponieważ bardzo rzadko zdarzało mu się myśleć o niej od czasu, gdy zamieszkał z przyjaciółmi w Miami, a teraz raptem jedno spotkanie wystarczyło, by na nowo obudzić w nim jakieś uczucie. Niebawem dwudziestolatek znalazł się pod mieszkaniem brunetki. Złapał głęboki oddech, po czym bez przekonania zapukał. Nim ktoś mu otworzył minęła dłuższa chwila, ale w końcu drzwi zostały otwarte.
- Co ty tutaj robisz? – spytała z neutralnym wyrazem Kelly.
- Zanim mnie stąd wyrzucisz i zaczniesz na mnie krzyczeć i.. – urwał, gdy w wypowiedź wtrąciła mu się brunetka.
- Dlaczego miałabym? Wejdź – powiedziała, wpuszczając chłopaka do środka.
- Ee.. Wyprowadzasz się? – spytał zaniepokojony, rozglądając się po pokoiku. Na samym jego środku stały trzy pełne walizki oraz kilka kartonów wypełnionych różnymi przedmiotami.
- Mhmm.. Ale nie tak całkiem, zmieniam tylko lokal – uśmiechnęła się delikatnie. – Do jutra muszę się stąd przenieść.
- Masz już nową miejscówkę? – zapytał chłopak. Widząc jak dziewczyna usiłuje podnieść jeden z kartonów, postanowił jej pomóc, gdyż sama zapewne nie dałaby rady go przenieść.
- Dzięki. No właśnie z tym jest mały problem.. Nie znam miasta, nie wiem gdzie szukać.. W internecie nic nie mogę znaleźć. Powinnam była już dawno to załatwić, a odstawiłam na ostatnią chwilę i teraz o.. Jestem w dziurze – odpowiedziała, wkładając do jednej z walizek ostatnie ciuchy.
- Gratuluję zatem – rzucił dokuczliwie brunet. – Widzę, że z nieba ci spadłem – zaśmiał się.
- Czemu tak uważasz?
- Bo masz co najwyżej dwadzieścia cztery godziny na wyprowadzenie się, a jedynym noclegiem jaki znajdziesz od ręki, jest jakiś obskurny motelik z TOI TOI-em zamiast kibelka – powiedział z przekonaniem Ellington.
- Umm.. To miło.. – jęknęła niezadowolona. – Poszperam jeszcze w necie – powiedziała, po czym sięgnęła laptopa.
- Raz jeszcze cię przepraszam – odparł Ell, siadłszy obok przyjaciółki. – Beznadziejnie wyszło.
- Trochę.. Ale może ja też trochę przesadziłam ostatnio, przecież miałeś do tego prawo. Po prostu dziwnie mi z tym i trochę ciężko. Oo, a może to – zmieniła temat, zauważywszy na stronie jakąś ofertę.
- Fu, nie. To jedna z najgorszych dzielnic w Miami – rzucił zniesmaczony. Zabrał partnerce urządzenie z rąk, zamknął je i odłożył na stolik, stojący nieopodal. – To bez sensu, nie znajdziesz nic.
- Przecież muszę, nie pójdę pod most.
- No to.. Możesz przenocować u mnie przez kilka dni, dopóki czegoś ci nie znajdziemy – zaproponował z uśmiechem Ratliff.
- Nie, nie, wykluczone – zaprzeczyła Kelly.
- Dlaczego?
- Nie mieszkasz sam, to po pierwsze. Nie uważasz, że takie rzeczy powinieneś załatwić pierw z Lynchami? Poza tym nie.. po prostu nie. Powinnam ograniczać kontakty z tobą, a nie zamieszkiwać u ciebie.
- Przecież oni cię lubią, nie będą mieli nic przeciwko. Ograniczać kontakty? Niby dlaczego? – zdziwił się chłopiec.
- Pomyśl – odparła krótko brunetka. – Jak by to wyglądało? Co by sobie twoja dziewczyna pomyślała? Nie chcę mieszać się w takie coś.
- Ona jest wyrozumiała. I nawet nie dopuszczę do tego, żebyście się spotkały. Byłoby to niezręczne dla całej naszej trójki, nie uważasz? Zgódź się. Chociaż w jednej setnej części będę mógł ci zrekompensować krzywdy – nalegał.
- Jesteś kochany – uśmiechnęła się Kelly, po czym przyjaźnie uścisnęła kolegę.
_____________________________
Hej!
tu gosia091198, dodaję za DarkAngel, ponieważ ona nie może.
~Gosia
tu gosia091198, dodaję za DarkAngel, ponieważ ona nie może.
~Gosia