*Apartament dziewczyn*
Cassidy wciąż siedziała przy stole wraz z ze swoją matką, jej partnerem oraz
jego synem. Generalnie atmosfera była dość przyjemna, a siedemnastolatka starała
się jak mogła, by stwarzać pozory zadowolonej. Stwierdziła, że chyba
rzeczywiście jej niechęć do George’a była nieco przesadzona, a przecież każdemu
należy dać szansę. Poza tym Katie zdawała się być szczęśliwa, więc nie ma co
stać im na przeszkodzie.- Cassidy, może oprowadzisz Harry’ego po hotelu? – zaproponowała dorosła, spoglądając na dwójkę młodzieży, która prawie że w ogóle nie udzielała się w rozmowie.
- Muszę? – zapytała smętnie Cass. Chłopak spojrzał na nią z delikatnym uśmieszkiem i zaśmiał się pod nosem.
- Owszem. Może lepiej będzie wam się rozmawiało na osobności. Niedługo będziecie mieli się na co dzień, więc najwyższa pora, żeby zacząć się dogadywać – odparła kobieta.
- Jak to na co dzień? – zapytała ze zdziwieniem szesnastolatka.
- Niedługo z twoją mamą zamierzamy zamieszkać razem – odpowiedział z uśmiechem George, wywołując u Cass okrzyk zdziwienia.
- CO?! – rzuciła, wstając gwałtownie z krzesła. Nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. Przecież dopiero co nie tak dawno dowiedziała się o tym, że jej matka z kimś się spotyka, a teraz nagle postanawiają razem zamieszkać. – I że niby tu? – zapytała z oburzeniem, wskazując palcem na podłogę. – Nie ma takiej opcji.
- Nie bądź głupia, upatrzyliśmy już dla nas dom. Jutro idziemy go obejrzeć – odparła Katie, starając się zachować spokój.
- W takim razie idźcie sobie obejrzeć ten WASZ dom. Mój dom jest tutaj i w nim zostanę – powiedziała stanowczo.
- Masz dopiero siedemnaście lat, więc póki co, to ja decyduję o tym, gdzie mieszkasz. Przeprowadzamy się i to już jest postanowione, Cassidy.
- Ugh, nie będę mieszkała z jakimś obcym facetem! Dlaczego ty podejmujesz takie decyzje, nie pytając co JA o tym sądzę?! – krzyczała zdenerwowana blondynka, zakładając bluzę.
- Przecież zostaniemy w Miami. Będziesz miała nawet jeszcze bliżej do tego swojego kochasia – przekonywała Katie, chcąc uspokoić córkę. Na nic się to jednak nie zdawało.
- Nie interesuje mnie to! Powiedziałam już, nie będę mieszkała z obcymi facetami! Śpię dziś u Rydel, bo nie mam nawet ochoty na nikogo z was patrzeć – odparła, następnie w pośpiechu opuszczając apartament.
- Cass.. – zaczęła dorosła, idąc w stronę drzwi, jednak zatrzymał ją George.
- Zostaw ją. Porozmawiacie na spokojnie, gdy trochę ochłonie. To dla niej coś nowego – powiedział, obejmując kobietę.
- Przepraszam cię za nią, nie wiem, co w nią wstąpiło. Myślałam, że się ucieszy – odezwała się ze smutkiem Katie. Odkąd tylko przeprowadziły się z Cass do Stanów, planowały kupno domu, zatem sądziła, że będzie to dla niej miła niespodzianka.
- Jest nastolatką – zaśmiał się mężczyzna. – Przejdzie jej – dodał, chcąc pocieszyć partnerkę.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*U Emily*
Nastolatkach w nerwach kierowała się do hotelowego wejścia, roniąc coraz to
więcej łez. Nie dochodziło do niej, że przed momentem rozeszła się z Ellingtonem.
A przecież od samego początku ich związku zdawać by się mogło, że byli wręcz
idealną parą. I tak było, dopóki nie pojawiła się osoba trzecia, a mianowicie
Kelly. Bynajmniej tak twierdziła szesnastolatka. Pomimo słów bruneta, wciąż uważała,
że za wszystkim stoi jego była, i że to tylko i wyłącznie z jej winy związek
się rozpadł. - Emily! – usłyszała za sobą męski krzyk. Zatrzymała się na schodach i niepewnie odwróciła, licząc na to, iż Ellington zrozumiał jaki popełnił błąd. Niestety się pomyliła. Zobaczyła jedynie Włocha, biegnącego w jej stronę z reklamówką. – Ojej, co się stało? – zapytał, zauważywszy, że twarz nastolatki była pokryta łzami. Dziewczyna nie odpowiedziała, tylko wtuliła głowę w ramię kolegi. – Kogo mam pobić? – spytał, objąwszy mocno przyjaciółkę.
- Faceci są beznadziejnie –wycedziła, przerywając uściski, następnie ocierając policzki.
- Wypraszam sobie – oburzył się brunet, poprawiając kołnierzyk od koszulki. – Chodź, pogadamy – zaproponował, otwierając przed dziewczyną drzwi. Po krótkim zastanowieniu weszła do hotelowego holu, a tuż za nią Włoch, po czym razem ruszyli do jego apartamentu. – A więc?
- A więc.. Rozeszłam się z Ratliffem.. – odparła, a jej oczy ponownie zaszkliły się.
- Czemu? – zdziwił się Luca.
- Przez tą głupią zołzę, Kelly – wycedziła rozgniewana brunetka, siadając na kanapie. Zaraz do niej dosiadł się chłopak.
- A co ona zrobiła? – spytał, chcąc dowiedzieć się od przyjaciółki nieco więcej informacji. Nigdy nie wtrącał się on w jej związek, zatem był on na bieżąco ze wszystkimi sprawami. Dotychczas był przekonany, że wszystko między nimi jest w jak najlepszym porządku.
- Wbiła klin między nasz związek i jeszcze zmanipulowała Ellingtona, żebym to ja wyszła na tą najgorszą! A on głupi jak gdyby nigdy nic poszedł za nią. Wiesz jak to boli, gdy ktoś, na kim ci tak bardzo zależy, wierzy jakiejś głupiej zdzirze, zamiast tobie? – mówiła nerwowo, od czasu do czasu roniąc łzy. – Przez cały czas udawała przy mnie miłą, żeby móc pokazać Ellingtonowi jaka to ona nie jest wspaniała, a ja zła.
- Ona naprawdę to zrobiła? Może coś źle rozumiałaś.. – zasugerował Włoch, starając się znaleźć bardziej racjonalne wytłumaczenie sytuacji.
- Tak, oczywiście! Znasz mnie już tyle lat, a ją widziałeś może ze dwa razy i ty tez wierzysz jej?! – oburzyła się Emily.
- Jasne, że nie, Emily. Pewnie, że ci wierzę. Po prostu wiesz, że nie lubię oceniać ludzi, których nie znam. Ale nie mam powodu, żeby ci nie wierzyć. Jeśli to wszystko rzeczywiście tak wygląda, to z Ellingtona jest okropny frajer. Tak się kobiet nie traktuje – powiedział zasmucony całą historią Włoch. Przyjaźnił się z brunetką od bardzo wielu lat, zatem oczywistym było, że to jej uwierzy, a nie komuś, kogo imię ledwo co pamięta. Było mu przykro, widząc jak siedemnastolatka cierpi. Przysunął się do niej trochę bliżej i objął jedną ręką.
- Jemu to powiedz. Ja jestem tą najgorszą.. Ale o tym jak się całował w sylwestra z Rydel to już zapomniał.. Nie dość, że chłopak, to jeszcze najlepsza przyjaciółka – żaliła się brunetka, nie mogąc pojąć zachowania dwudziestolatka.
- Uhm.. Aż ciężko mi uwierzyć, że Rydel to zrobiła. Wiesz, może za dużo wtedy wypiła i w ogóle emocje i wszystko.. – mówił, nie chcąc obarczać winą Delly, gdyż za bardzo ją lubił, aby móc powiedzieć o niej w zły sposób.
- Już mnie to nie interesuje. Niedługo będę miała spokój od nich wszystkich – powiedziała, będąc zupełnie nieobecną wzrokiem.
- Co masz na myśli? – zapytał niepewnie Włoch, mając najgorsze myśli w głowie.
- Nie mówiłam o tym nikomu poza Cass i w sumie, to sama niemalże o tym zapomniałam.. Kilka miesięcy temu złożyłam podanie do jednej z najlepszych szkół i jakiś czas temu odpisali mi, że się dostałam.. Stwierdziłam wtedy, że nie mogłabym tego zrobić, bo za bardzo tęskniłabym za Cass.. za Ellingtonem.. i za pozostałymi, ale teraz.. Co mi teraz stoi na przeszkodzie? – mówiła spokojniejszym tonem niż dotychczas. – Fakt, jest jeszcze Cassidy, ale kiedyś i tak byśmy się rozeszły.. A to było moje marzenie. Jutro napiszę do nich w tej sprawie.
- Ale jesteś tego pewna? Nie podejmuj pochopnych decyzji, Emily. To poważna sprawa – powiedział Luca, chcąc przemówić dziewczynie do rozsądku. Nie zależało mu na tym, aby na siłę ją zatrzymywać, zależało mu jedynie na tym, by na pewno dobrze zdecydowała, żeby później nie żałowała. Zawsze trzymał się on zasady, że aby podjąć ważną decyzję, pierw trzeba z tym przespać i dobrze zastanowić, a nie decydować pod wpływem impulsu.
- Jestem pewna. Już wcześniej o tym myślałam, a teraz jestem już na sto procent pewna – odpowiedziała zdecydowanie.
- Skoro tego właśnie chcesz – westchnął Włoch. – Ale wiesz, Cassidy cię tak łatwo nie puści – zaśmiał się dwudziestolatek, szturchając przyjaciółkę łokciem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*Ross i Rocky*
- Rocky, potrzebuję cię – odezwał się Ross, siadając na krześle obok brata w
ogrodzie.- Co się stało? Nie masz zbyt ciekawej miny – stwierdził Rocky, zerkając kątem oka na młodszego. Leżał on na leżaku w samych kąpielówkach i korzystał ze słońca.
- Riker cały dzień jest dla mnie jakiś oschły.. – odparł ze smutkiem, ściągając koszulkę.
- Dlaczego? – zapytał ze zdziwieniem. Gadał wcześniej z dwudziestoparolatkiem i miał on bardzo dobry humor.
- Chciałbym wiedzieć.. Nie mam pojęcia – pokręcił głową młodszy. – Chciałem z kimś pogadać, ale każdy ma ważniejsze sprawy na głowie.
- Ojej, aż mam ochotę cię przytulić – zaśmiał się dziewiętnastolatek, po czym mocno uścisnął brata. – A teraz wal, od czego masz mnie – uśmiechnął się, targając włosy blondyna.
- Dzięki, Rocky.. Um.. Jestem z Cassidy – powiedział z zadowoleniem.
- Naprawdę? To super! – ucieszył się starszy, po czym z szerokim uśmiechem przybił bratu żółwika. – W końcu – zaśmiał się. – Cieszysz się, hm?
- No pewnie! Jestem najszczęśliwszy na świecie! – odparł podekscytowany. Ucieszył się, że nareszcie znalazł kogoś, kto raczył go wysłuchać i kto zdaje się podzielać jego szczęście. – Ale..
- Aleee? Nie podoba mi się to zawahanie.
- Pamiętasz, że za dwa tygodnie wyjeżdżam kręcić film? – zapytał z przejęciem.
- No tak, w międzyczasie mamy mini trasę po Australii – odpowiedział Rocky.
- Cassidy o tym nie wie – odparł zmartwiony. – Jak jej teraz o tym powiem, to się wścieknie..
- Oj tam, przesadzasz. Nie może być aż tak źle – pocieszał go starszy.
- Rocky, łącznie nie będziemy się widzieli pół roku – odezwał się coraz bardziej przejęty blondyn.
Wiedział o wyjeździe już od dosyć dawna, jednakże zawsze coś mu wypadało i jakoś zapominał poinformować o tym siedemnastolatkę. Dopiero teraz uświadomił sobie, że popełnił błąd, nie mówiąc jej o tym. Co innego, gdyby to był krótki, miesięczny wyjazd. Tym razem jest to coś poważniejszego i zdecydowanie dłuższego. Pierw czekał go wyjazd do Australii w celu nakręcenia drugiej części Teen Beach Movie. Następnie wraz z zespołem kilka koncertów na kontynencie, a na końcu zostaje trasa po Stanach, promująca jego serial.
- Nie mam pojęcia jak mogę ci pomóc, Ross. Powinieneś z nią jak najszybciej o tym pogadać, a nie zwlekać, tak jak to robiłeś do tej pory – poradził dorosły. Niespodziewanie ktoś zaczął dzwonić do drzwi. Ross westchnął ciężko, po czym postanowił sprawdzić, kogo przywiało.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*Pokój Rydel, kilkanaście minut wcześniej*
Rydel wraz z Kelly leżały w pokoiku na swoich łóżkach, odpoczywając po basenie.
Brunetka czytała książkę, natomiast jej rówieśniczka skakała po kanałach w
poszukiwaniu czegoś ciekawego na zapicie nudy. Ostatecznie zatrzymała się na
odcinku Hell’s Kitchen. Nie zdążyła się dokładnie wdrążyć w temat programu, gdy
do pomieszczenia niespodziewanie wszedł Riker.- Hej, Rydel. Jest spra.. I hej, Kelly – uśmiechnął się, spoglądając na brunetkę.
- Um.. Hej – odezwała się dwudziestolatka, spoglądając pierw na chłopaka, a następnie na blondynkę. – Chcecie porozmawiać?
- Umm.. – zająknął się dorosły. Rydel spojrzała na niego podejrzliwie.
- Tak, zdecydowanie chcemy pogadać – odpowiedziała na pytanie przyjaciółki.
- Nie ma sprawy – uśmiechnęła się Kelly. – Zostawię was – dodała, wychodząc z pokoju i zamknęła za sobą drzwi. Riker stał jeszcze chwilę w miejscu, po czym podszedł do siostry i usiadł obok niej.
- Już dawno nie przyszedłeś do mnie w tak zakłopotanym stanie – zaśmiała się dwudziestolatka, kładąc dłoń na kolanie starszego.
- Rydel, to nie jest śmieszne.. – powiedział zupełnie poważnie Riker. Dziewczyna momentalnie się wyprostowała i przybrała pokerową twarz.
- Więc mów – odezwała się, nie będąc przekonaną, czego może się spodziewać. Riker często zwierza jej się z problemów, jednak tym razem zdawał się być szczególnie przejęty.
- Nie wiem od czego zacząć – odparł z coraz mniej ustabilizowanym oddechem. – Wiedziałaś o.. Rossie i Cassidy? – zapytał, starając się zachować resztki spokoju, który stopniowo go opuszczał.
- Umm.. że są razem? – mężczyzna skinął głową. – Wiesz.. Cassidy prosiła, żebym zachowała to dla siebie, ale skoro ty już wiesz.. Tak, wiedziałam. A czemu pytasz? – zapytała badawczo, zdając sobie sprawę o co może chodzić jej bratu.
- Rydel.. – zaczął posępnie. - ..ja wiem, że to złe.. ale nic na to nie poradzę..
- Riker co się dzieje? – dwudziestolatka zaczęła masować brata po plecach, chcąc sprawić, by poczuł się nieco bardziej komfortowo.
- Nie wiem.. Gdy Ross powiedział mi dzisiaj, że jest z Cass.. – przerwał, łapiąc głęboki oddech, po czym odchylił się do tyłu, kładąc na łóżku. – Poczułem jakby zazdrość.. – wydusił z siebie po chwili milczenia. – I w dodatku na niego naskoczyłem.. A on tylko szukał w kimś wsparcia.. Co ze mnie za starszy brat? – żalił się dorosły, będąc bliskim płaczu.
- Uhm.. Nie wiem, co powiedzieć.. – odezwała się wyraźnie zszokowana Rydel. Spodziewała się, że o to chodzi, gdy tylko blondyn zapytał ją o związek Rossa i Cassidy, aczkolwiek mimo wszystko było to dla niej zaskoczeniem. – Na.. na pewno nie jesteś złym bratem. Jesteś wspaniały.. Ale jeśli naskoczyłeś na Rossa bez żadnego konkretnego powodu, wydaje mi się, że należą mu się przeprosiny.. Poza tym, nie sądzisz, że poczułbyś się lepiej, gdybyś mu o tym powiedział? Może tego ci właśnie potrzeba? – zasugerowała Rydel, opierając się na łokciu koło brata.
- Słucham? Nie ma takiej opcji. Ja zaczynam żałować, że tobie o tym powiedziałem, a co dopiero jemu.. Wiesz, że mu na niej zależy. Znienawidziłby mnie – odparł stanowczo Riker. Rydel zazwyczaj dobrze radziła, jednakże tym razem nie zamierzał on jej słuchać. Wiedział jaki był niegdyś stosunek Rossa do jego relacji z Cass, zatem wyjawienie prawdy, wzbudziłoby tylko groźny konflikt.
- Więc co zamierzasz z tym zrobić? – zapytała Delly.
- Nie wiem.. A co miałbym zrobić? Będę starał się nie dać niczego po sobie poznać..
- Mhm i co ci to da? Będzie okej, dopóki nie zobaczysz ich razem lub dopóki Ross nie będzie chciał ci się z czegoś zwierzyć. A wtedy co? – kontynuowała nieco przemądrzale Rydel. – Doskonale wiesz, że unikanie ich będzie najgorszym, co możesz w tej sytuacji zrobić.
- Nie wiem.. – westchnął. - Posłuchaj, tutaj nie tyle chodzi o Cass, co.. ostatnio ciąglę obserwuję, jak każdy kogoś ma, a ja.. ona była mi najbliższa.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*U Rossa*
Chłopiec podszedł do drzwi, a następnie je otworzył. Ujrzał w drzwiach
zapłakaną Cassidy, która momentalnie rzuciła mu się w ramiona, mocno obejmując
jego szyję. Bez zastanowienia odwzajemnił uścisk. - Cassy, słońce, co się stało? – zapytał roztrzęsiony, odgarniając włosy z twarzy nastolatki. Jego myśli zaczęły chwytać się najgorszych scenariuszy.
- Mam wszystkich dosyć – wycedziła, wycierając w nadgarstki oczy. – Mogę wejść?
- Tak, oczywiście – powiedział, zamknąwszy za nastolatką drzwi, a następnie razem rozsiedli się na kanapie w salonie. – Co się stało, kotku? – zapytał troskliwie, pocierając dłonią policzek blondynki.
- Moja mama – wycedziła w nerwach. – Wiesz co mi przed chwilą oznajmiła? Że jutro idziemy obejrzeć dom, w którym zamierza mieszkać z tym swoim facetem i jego synem – odparła, starając się opanować łzy.
- To źle? – zapytał lekko zdezorientowany Ross.
- Uh, tak! Ja tego faceta prawie że nie znam, ani tego jego syna tym bardziej. Poza tym postawili mnie przed faktem dokonanym. Ustalili to już wcześniej, a ja dowiaduję się jako ostatnia. Dlaczego nikt nie zapytał mnie o zdanie?! – irytowała się dziewczyna.
- No to rzeczywiście nieciekawie.. - westchnął osiemnastolatek, oparłszy głowę na ramieniu partnerki. Jedną rękę trzymał na jej kolanie, delikatnie pocierając je, drugą natomiast obejmował ją. – Wiem, że to, co teraz powiem będzie banalne, ale nie przejmuj się.. Jakby coś się działo zawsze możesz przyjść do mnie – uśmiechnął się delikatnie, po czym zaczął cmokać partnerkę po szyi, powoli przesuwając się w stronę ust z coraz większą namiętnością.
- Jakoś dam radę.. – odezwała się przez delikatny chichot, wywołany przez pieszczoty ze strony chłopaka.
- Aww powiedziałeś jej i wszystko jest w porządku – powiedział słodkim głosikiem Rocky, który właśnie wszedł do kuchni. Cassidy spojrzała na niego zdezorientowanym wzrokiem, Ross natomiast starał się dać mu sygnał, by nie drążył dalej tematu. – Ouh, nie powiedziałeś jej? – zapytał speszony.
- O czym on mówi? – spytała zmieszana nastolatka, odwracając się w stronę osiemnastolatka. Ross momentalnie niewinnie się uśmiechnął, gdyż chwilę wcześniej za plecami dziewczyny dawał starszemu bratu sygnały ostrzegawcze.
- Um.. – zawahał się blondyn.
- To ja was zostawię – zaśmiał się nerwowo Rocky. Chwycił w pośpiechu sok z lodówki i najszybciej jak mógł pobiegł na górne piętro.
- ROSS – zaczęła zdeterminowana Cassidy, patrząc groźnie na speszonego blondaska.
- Tak? – zachichotał nerwowo starszy.
- Chcesz mi może o czymś powiedzieć? O co chodziło Rocky’emu? – zapytała podejrzliwie.
- Ehh.. Nie wiedziałem jak ci o tym powiedzieć – odezwał się, zapominając o wszelkich głupotach, siedzących mu w głowie.
- O czym? – spytała podwyższonym i zlęknionym głosem, chwyciwszy osiemnastolatka za dłoń.
- Chodzi o to, że.. wyjeżdżam na pół roku.. – odparł, wlepiając wzrok w patrzałki ukochanej. Wyraz jej twarzy diametralnie zmarkotniał.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nastoletnia szatynka o ciemnej karnacji i brązowych oczach siedziała wraz z
przyjaciółką na ławce w parku, rozkoszując się koktajlem malinowym. Pomimo iż
jej towarzyszka nieustannie ruszała ustami, ciemnowłosa zdawała się jej nie zauważać.
Z przejęciem szperała w telefonie z widniejącym na jej twarzy delikatnym uśmieszkiem.
Zdawać by się mogło, że dosłownie przed momentem wpadł jej do głowy ciekawy
plan, który właśnie zamierzała wprowadzić w życie. Spojrzała na przyjaciółkę i
zagryzła dolną wargę.
- Wyglądasz jakbyś właśnie coś uknuła – odezwała się dziewczyna o włosach nieco jaśniejszych niż jej przyjaciółki. Nie była ona również tak urodziwa. Prawdę mówiąc szatynce trudno było dorównać urodą oraz sylwetką. Była ona szczupła z doskonale wyeksponowanymi biodrami oraz biustem. Twarz natomiast miała tak delikatną, że nawet bez makijażu, mogła przyćmić wiele rówieśniczek swym urokiem.
- Skądże znowu – zachichotała szatynka. – No może troszkę – uśmiechnęła się dumnie. – Odzyskam go – powiedziała dumnie, próbując wysączyć resztki napoju z kubka. – Ugh, nic już nie ma. Przydaj się do czegoś i skocz po jeszcze jeden – rozkazała towarzyszce. Ta bez zastanowienia zrobiła to, o co została ‘’poproszona’’. Szatynka ponownie spojrzała w ekran telefonu, po czym zaczęła stukać w klawiaturę.
- Wyglądasz jakbyś właśnie coś uknuła – odezwała się dziewczyna o włosach nieco jaśniejszych niż jej przyjaciółki. Nie była ona również tak urodziwa. Prawdę mówiąc szatynce trudno było dorównać urodą oraz sylwetką. Była ona szczupła z doskonale wyeksponowanymi biodrami oraz biustem. Twarz natomiast miała tak delikatną, że nawet bez makijażu, mogła przyćmić wiele rówieśniczek swym urokiem.
- Skądże znowu – zachichotała szatynka. – No może troszkę – uśmiechnęła się dumnie. – Odzyskam go – powiedziała dumnie, próbując wysączyć resztki napoju z kubka. – Ugh, nic już nie ma. Przydaj się do czegoś i skocz po jeszcze jeden – rozkazała towarzyszce. Ta bez zastanowienia zrobiła to, o co została ‘’poproszona’’. Szatynka ponownie spojrzała w ekran telefonu, po czym zaczęła stukać w klawiaturę.
______________________________
Heeej!
Właśnie przeczytaliście ostatni rozdział tego opowiadania... Uczcijmy to minutą ciszy.. Albo niekonieczne. Wystarczy jak każdy, kto to czyta ładnie skomentuje pod spodem. :)
Właśnie przeczytaliście ostatni rozdział tego opowiadania... Uczcijmy to minutą ciszy.. Albo niekonieczne. Wystarczy jak każdy, kto to czyta ładnie skomentuje pod spodem. :)
Minęło 2,5 roku od kiedy zaczęłam pisać to opowiadanie.. W życiu nie sądziłam, że tak długo wytrwam. Byłam przekonana, że zakończę pisanie po kilku rozdziałach, a tutaj proszę.. Jest ich aż 96!
Chciałabym Wam strasznie podziękować za wszelkie komentarze, które pisaliście pod każdym rozdziałem. To one dodawały mi motywacji do dalszego tworzenia. Wielokrotnie miała ochotę zawiesić to opowiadanie, ale teraz muszę przyznać, że byłby to dla mnie największy błąd. Także OGROMNE dzięki dla Was za wielkie wsparcie, za to, że dopingowaliście mnie pod wszystkimi rozdziałami oraz że podtrzymywaliście mnie na duchu w chwilach zwątpienia. Nie zdajecie sobie nawet sprawy jak wielkie znaczenie i jak wiele radości sprawiają mi Wasze pozytywne opinie. Do tej pory jest ich AŻ 1813! To jest po prostu niesamowite..
Jednak nie tylko ilość komentarzy wywołuje u mnie wielką radość, a również ogromna ilość wyświetleń bloga.
Chciałabym Wam strasznie podziękować za wszelkie komentarze, które pisaliście pod każdym rozdziałem. To one dodawały mi motywacji do dalszego tworzenia. Wielokrotnie miała ochotę zawiesić to opowiadanie, ale teraz muszę przyznać, że byłby to dla mnie największy błąd. Także OGROMNE dzięki dla Was za wielkie wsparcie, za to, że dopingowaliście mnie pod wszystkimi rozdziałami oraz że podtrzymywaliście mnie na duchu w chwilach zwątpienia. Nie zdajecie sobie nawet sprawy jak wielkie znaczenie i jak wiele radości sprawiają mi Wasze pozytywne opinie. Do tej pory jest ich AŻ 1813! To jest po prostu niesamowite..
Jednak nie tylko ilość komentarzy wywołuje u mnie wielką radość, a również ogromna ilość wyświetleń bloga.
Największa ilość wyświetleń na moim blogu w ciągu jednego dnia była w sylwestra 2013 haha.
Jednak niedawno udało nam się dobić niemalże tyle samo wyświetleń, bo tylko o 3 mniej! Było to kilka dni temu. :) (nie wiem czemu zdjęcie ma taki brzydki kolor :( a 59 dlatego, że screen był robiony wcześnie rano :p)
Tutaj macie najczęściej wyświetlane posty:
No dobra.. Wielcy fani Rossidy oraz tego opowiadania.. Nie smućcie się. Po sporej ilości komentarzy okazujących smutek z powodu końca tej historii, postanowiłam zrobić coś, czego nikt inny chyba jeszcze nie zrobił. :P
A mianowicie.... SEQUEL!!!!!!!!
Tak, dokładnie tak.. Jeśli teraz dużo ilość z Was będzie tym zainteresowana, to za jakiś czas napiszę jakby część dalszą tego właśnie opowiadania. Stąd też tyle nowych wątków w tym rozdziale. Nie jestem aż taką zołzą, żeby narobić tyle zamieszania w jednym rozdziale i zostawić Was w zamysłach "CO DO CHOLERY BĘDZIE DALEJ?!". Zatem decyzja zależy od Was.
~DarkAngel <3